Jak Mass Effect zmienia ludzi…

BLOG
656V
Sojer | 06.03.2010, 18:05
Poniżej znajduje się treść dodana przez czytelnika PPE.pl w formie bloga.

Jestem graczem odzianym w skórę miłośnika gier muzycznych (gł. seria Rock Band i Guitar Hero), wyścigowych, sportowych oraz przygodowych z elementami akcji, nigdy nie sądziłem, że produkcja od BioWare w tak dużym stopniu zmieni moje nastawienie do gier z gatunku RPG. Hype na drugą część Mass Effect sprawił, iż musiałem sięgnąć po pierwszą część przygód Sheparda. Po dyskusjach Torby i Bartka ze sklepu PE na temat ME1 postanowiłem zaryzykować i zanurzyć się w czeluściach tej produkcji. Pierwsza próba zakończyła się niepowodzeniem i szybko zwróciłem Bartkowi jego własną kopię - pomyślałem sobie to nie dla mnie. Pokusa minęła, zaparłem się… Skoro za pierwszym razem gierka mi nie podeszła, nie będę na siłę zmuszał się do czegoś, czego nie strawię za żadne skarby - lepiej odpalę Uncharted 2. Po kilku tygodniach sieć zaczęła ogarniać nawałnica newsów na temat drugiej części Mass Effect. Obejżałem kilka trailerów, zapoznałem się z opiniami różnych serwisów internetowych, przeczytałem zapowiedź w PE. Nasz sklep firmowy zaczął przyjmować preordery na omawiany tytuł. Zamówienia zaczęły spływać, klienci byli podekscytowani. Torba i Bartek mieli mokro w gaciach a ja nie wiedzieć czemu, odczuwałem bardzo podobny stan - choć nie grałem w "jedynkę". Kilka dni później skończyłem po raz kolejny drugą część przygód Nathana Drake'a na poziomie Hard w celu uzyskania większej ilości trofeów i odnalezienia większej liczby skarbów. Na półce nie czekało na mnie już nic, co by mogło wyrwać z mojego życiorysu kolejne kilka, bądź kilkunaście godzin. Pomyślałem sobie - zaryzykuję! Tak też się stało. Postanowiłem zrobić drugie podejście, od razu oznajmiłem Bartkowi, że jak teraz się nie uda to olewam sprawę i z pewnością będę jednym z wielu nielicznych, którzy ominęli tak wspaniały tytuł. Przypuszczałem, że wiele tracę. Pewnego, mroźnego wieczora wróciłem do domu, trzymając w plecaku tytuł Mass Effect. Zajrzałem wpierw do lodówki by coś przekąsić. Następnie zalałem kawę "3 in 1" i wraz z kubkiem wypełnionym po brzegi moim ulubionym narkotykiem, udałem się do mojej siedziby gracza. Usiadłem wygodnie na tapczanie, sięgnąłem do plecaka po pudełko z grą, po czym odpaliłem konsolę. Pomyślałem sobie... TOP 11 już oddany, Kujot nie będzie mnie ścigał na końcówce, że zawaliłem termin, więc mogę przysiąść trochę dłużej. Pierwsze 2 godziny wydawały mi się nudne i wyłączyłem konsolę, odpaliłem PS3 i wrzuciłem do czytnika MotorStorm 2. Pograłem z jakieś pół godzinki, siejąc armageddon na trasie Paradise Beach, zdobywając wyższą rangę, po czym ponownie odpaliłem X'a. Załadowałem save'a i zacząłem brnąć do przodu. Im dłużej grałem, tym bardziej byłem podniecony. Każdy kolejny dialog pojawiający się na ekranie wywoływał u mnie szybsze bicie serca. Nie sądziłem, że gra RPG z elementami akcji, potrafi w tak ogromnym stopniu wpłynąć na mnie, na moje emocje. Historia pokazana w Mass Effect jest niemal namacalna, ucieszyłem się niezmiernie, kiedy to na ekranie zaczęły pojawiać się podchwytliwe pytania, a odpowiedź stawała się kluczem do dalszej wędrówki i miała wpływ na to jak potoczy się dalej moja przygoda. Nie będę zanudzał... Na koniec chciałem tylko oznajmić, iż skończyłem pierwszą część Mass Effect. Zdaję sobie sprawę, że jeszcze nie raz powrócę do tej niezwykłej produkcji. Tymczasem mam już za sobą drugą część przygód Sheparda w której o dziwo nie udało mi się ukończyć wątku romantycznego, bo na starcie rzuciłem się z łapami na łysą panią z tatuażami i teraz żałuję. Ta niebieska kosmitka co skończyła 1000 wiosen, też nie chciała mi dać. No, ale co zrobić i tak było cudownie. W skórę Sheparda w Mass Effect zapewne wcielę się znowu na dniach, oczekując na God of War III, jak wygłodniały wilk na czerwonego kapturka. Czuję, że Kratos urwie mi jaja, bądź po prostu wypruje wszystkie flaki!

PS. Jeśli nie grałeś w Mass Effect, zagraj a przynajmniej spróbuj, bo nawet nie wiesz ile możesz stracić! Dla takiej gry warto mieć maszynkę Microsoftu.

PS.2. W którymś z kolejnych wpisów podzielę się z wami moją opinią na temat genialnej filmo-gry pod tytułem Heavy Rain. Nie umiem pogodzić się z werdyktem w ostatnim numerze PE. Ta gra zasługuje co najmniej na ocenę 9.

<żółwik>
 

Jestem graczem odzianym w skórę miłośnika gier muzycznych (gł. seria Rock Band i Guitar Hero), wyścigowych, sportowych oraz przygodowych z elementami akcji, nigdy nie sądziłem, że produkcja od BioWare w tak dużym stopniu zmieni moje nastawienie do gier z gatunku RPG. Hype na drugą część Mass Effect sprawił, iż musiałem sięgnąć po pierwszą część przygód Sheparda. Po dyskusjach Torby i Bartka ze sklepu PE na temat ME1 postanowiłem zaryzykować i zanurzyć się w czeluściach tej produkcji. Pierwsza próba zakończyła się niepowodzeniem i szybko zwróciłem Bartkowi jego własną kopię - pomyślałem sobie to nie dla mnie. Pokusa minęła, zaparłem się… Skoro za pierwszym razem gierka mi nie podeszła, nie będę na siłę zmuszał się do czegoś, czego nie strawię za żadne skarby - lepiej odpalę Uncharted 2. Po kilku tygodniach sieć zaczęła ogarniać nawałnica newsów na temat drugiej części Mass Effect. Obejżałem kilka trailerów, zapoznałem się z opiniami różnych serwisów internetowych, przeczytałem zapowiedź w PE. Nasz sklep firmowy zaczął przyjmować preordery na omawiany tytuł. Zamówienia zaczęły spływać, klienci byli podekscytowani. Torba i Bartek mieli mokro w gaciach a ja nie wiedzieć czemu, odczuwałem bardzo podobny stan - choć nie grałem w "jedynkę". Kilka dni później skończyłem po raz kolejny drugą część przygód Nathana Drake'a na poziomie Hard w celu uzyskania większej ilości trofeów i odnalezienia większej liczby skarbów. Na półce nie czekało na mnie już nic, co by mogło wyrwać z mojego życiorysu kolejne kilka, bądź kilkunaście godzin. Pomyślałem sobie - zaryzykuję! Tak też się stało. Postanowiłem zrobić drugie podejście, od razu oznajmiłem Bartkowi, że jak teraz się nie uda to olewam sprawę i z pewnością będę jednym z wielu nielicznych, którzy ominęli tak wspaniały tytuł. Przypuszczałem, że wiele tracę. Pewnego, mroźnego wieczora wróciłem do domu, trzymając w plecaku tytuł Mass Effect. Zajrzałem wpierw do lodówki by coś przekąsić. Następnie zalałem kawę "3 in 1" i wraz z kubkiem wypełnionym po brzegi moim ulubionym narkotykiem, udałem się do mojej siedziby gracza. Usiadłem wygodnie na tapczanie, sięgnąłem do plecaka po pudełko z grą, po czym odpaliłem konsolę. Pomyślałem sobie... TOP 11 już oddany, Kujot nie będzie mnie ścigał na końcówce, że zawaliłem termin, więc mogę przysiąść trochę dłużej. Pierwsze 2 godziny wydawały mi się nudne i wyłączyłem konsolę, odpaliłem PS3 i wrzuciłem do czytnika MotorStorm 2. Pograłem z jakieś pół godzinki, siejąc armageddon na trasie Paradise Beach, zdobywając wyższą rangę, po czym ponownie odpaliłem X'a. Załadowałem save'a i zacząłem brnąć do przodu. Im dłużej grałem, tym bardziej byłem podniecony. Każdy kolejny dialog pojawiający się na ekranie wywoływał u mnie szybsze bicie serca. Nie sądziłem, że gra RPG z elementami akcji, potrafi w tak ogromnym stopniu wpłynąć na mnie, na moje emocje. Historia pokazana w Mass Effect jest niemal namacalna, ucieszyłem się niezmiernie, kiedy to na ekranie zaczęły pojawiać się podchwytliwe pytania, a odpowiedź stawała się kluczem do dalszej wędrówki i miała wpływ na to jak potoczy się dalej moja przygoda. Nie będę zanudzał... Na koniec chciałem tylko oznajmić, iż skończyłem pierwszą część Mass Effect. Zdaję sobie sprawę, że jeszcze nie raz powrócę do tej niezwykłej produkcji. Tymczasem mam już za sobą drugą część przygód Sheparda w której o dziwo nie udało mi się ukończyć wątku romantycznego, bo na starcie rzuciłem się z łapami na łysą panią z tatuażami i teraz żałuję. Ta niebieska kosmitka co skończyła 1000 wiosen, też nie chciała mi dać. No, ale co zrobić i tak było cudownie. W skórę Sheparda w Mass Effect zapewne wcielę się znowu na dniach, oczekując na God of War III, jak wygłodniały wilk na czerwonego kapturka. Czuję, że Kratos urwie mi jaja, bądź po prostu wypruje wszystkie flaki!

PS. Jeśli nie grałeś w Mass Effect, zagraj a przynajmniej spróbuj, bo nawet nie wiesz ile możesz stracić! Dla takiej gry warto mieć maszynkę Microsoftu.

PS.2. W którymś z kolejnych wpisów podzielę się z wami moją opinią na temat genialnej filmo-gry pod tytułem Heavy Rain. Nie umiem pogodzić się z werdyktem w ostatnim numerze PE. Ta gra zasługuje co najmniej na ocenę 9.

<żółwik>
 

Oceń bloga:
4

Komentarze (0)

SORTUJ OD: Najnowszych / Najstarszych / Popularnych

cropper