The Adventures of Elliot: The Millennium Tales - recenzja demo NINTENDO SWITCH 2

Za nami Nintendo Direct, na którym Japończycy przedstawili multum gier, które w bliższej lub dalszej dacie zawitają na Swictha 1 i większość z nich tylko na Switcha 2. Co do jakości i atrakcyjności prezentowanych tytułów można się spierać, jednak jest jedna perełka, która przykuła w szczególności moją uwagę. Tą grą jest The Adventures of Elliot: The Millennium Tales. Nie wiem kto wymyśla w Square Enix te nazwy, ale wynika, że będą to... przygody niejakiego Elliota ;)
W sklepiku Nintendo tuż po Directcie zostało opublikowane DEMO gry, które od razu ograłem. Trzeba dodać, że DEMO bardzo krótkie, ale całkiem bogate w sugestie czym ta gra będzie. Po odpaleniu gry gracz pokrótce wprowadzany jest w lore świata. W wyniku pewnych zdarzeń na świecie pojawiły się plemiona humanoidalnych kreatur, które roszczą sobie prawa do wielu regionów świata. Są też one agresywne względem ludzi, którzy zostali zepchnięci na kraniec krainy, jaką przyjdzie nam eksplorować. Co to spowodowało i dlaczego kreatury są wrogie ludziom? nie wiemy, bo demo zwyczajnie pomija te kwestie.
Chwilę po wprowadzeniu, Elliot wysyłany jest przez króla na solową misję oczyszczenia obszaru z adwersarza i zaraportowaniu doń z powrotem. I tak, po kilku linijkach dialogów (z voice-actingiem) dostajemy kawałek miasta i mapki do eksploracji. Gra w kilku oknach tłumaczy nam o sterowaniu, możliwości podpięcia specjalnych kamieni nazwanych MAGICITE, które boostują nasze staty i... tyle, "radź se pan sam". Dodatkowo, zestawów MAGICITE możemy mieć kilka i w locie przełączać się między nimi, tak aby najproduktywniej dostosować się do sytuacji na polu bitwy.
Dlaczego ta gra wydaję się wyjątkowa już na tak wczesnym etapie od ogłoszenia? Cóż wydaje mi się ona mixem Zeldy i zaraz powiem dlaczego, a także popularnego ostatnio gatunku HDF-2D. Od startu skojarzenia z Dragon Quest III: HD-2D Remake, Octopath Traveller, Star Ocean Second Story R, czy Triangle Strategy są rzeczą naturalną. Mamy tu izometryczny rzut kamery, piękne sprite'y postaci i potwórów i niezwykle klimatyczne retro lokacje. Elliot potrafi wyrzucać bomby oraz je podnosić i potem rzucać, zarówno w trakcie walki, jak i do celów rozwikłania prostych zagadek obszarowych. W trakcie eksploracji może też niszczyć uderzeniem bazowym wazony lub inne dzbany, a także kosić mieczem trawę, z której nierzadko wypada waluta lub inne rewelacje. Po przyciskiem R1 podpięta jest opcja tarczy, którą przy dobrym timingu możemy odbić atak przeciwnika. Brzmi znajomo w kontekście pewnego hitu od Nintendo?
Adventures of Elliot nie ma systemu turowego w walkach! Wszystko dzieje się w czasie rzeczywistym w stylu retro-hack n' slasha. Postać może podskakiwać (choć ta funkcja w demie przydawała mi się wyłącznie do przejścia lokacji), ciąć mieczem, przy czym jeśli przytrzymamy przycisk ataku nasz heros naładuje cięcie, generując falę uderzeniową. Elliot rzuca bomby, strzela z łuku lub używa abilitek dodatkowych, które zapewnia nam towarzyszka bohatera - wróżka Faie. W demie miała tych skillsów niewiele, jednak jestem pewien, że w pełnej wersji będzie nam pomagać w dużo bardziej zaawansowany sposób.
Wygląda też na to, że nasz "hiroł" będzie przemierzał świat i walczył w pojedynkę. Nie będzie tu raczej ekipy do kompletowania, jak choćby w Octopath Traveler. I stąd może decyzja o wrzuceniu małej latające wróżki, która stale pomaga nam w walce, a w trakcie spokojniejszej eksploracji zagaduje nas co chwila, komentując krainę, która nas otacza i to co się na niej aktualnie dzieje.
Demo dostępne w eshopie zajmie wam maksymalnie godzinę na ukończenie, może trochę więcej, jeśli macie przypadłość węszenia w dosłownie każdym zakamarku mapy, jak ja. Gra kończy się na emocjonującej walce z bossem i trzeba chwilę się pogłowić jak się do niego dobrać. Mimo, że grałem na normalnym poziomie trudności (są dwa, normal i hard), to zginałem kilka razy w ostatniej walce, nim nauczyłem się ruchów bossa i przyzwyczaiłem pamięć mięśniową do sterowania. Co ciekawe gra w przypadku śmierci pyta, czy za 20 rubinów chcemy wrócić do walki z bossem w miejscu gdzie padliśmy (bez przywracania życia bossa) lub czy chcemy wczytać save'a sprzed potyczki na wypadek, gdybyśmy chcieli lepiej przygotować się do walki.
Podsumowując, wydaje mi się, że Square szykuje kolejny hicior dla fanów jrpgów i przygodówek. Patrząc na to ile pojawia się na rynku gier z tego gatunku, Japończycy poszli za trendem. Nie jestem pewien, czy na dłuższą metę system walki okaże się męczący. Osobiście nigdy nie przepadałem za walką rodem ze starszych Zeld. Z drugiej strony, wszystkie produkcje w stylu HD-2D to turówki, więc nie dziwi, że Square chce wrzucić do gry coś o innym charakterze.
O fabule, poza tym co mówiłem na początku ,nie wiadomo praktycznie nic. Ani skąd wziął się bohater, kto jest głównym złolem, jak wielka będzie cała kraina itp., itd. Square Enix trzyma to w tajemnicy i będzie ujawniało z kolejnymi miesiącami. Premiera gry datowana jest na 2026 rok, ale nie wiemy na razie którego miesiąca. Polecam trzymać ten tytuł na uwadze, bo mimo, że na rynku podobnych gier już trochę jest, to chyba idzie coś wyjątkowego.