# Historyczny 2025: Skończone gry, odkrycia, przemyślenia i życzenia
Witam na moim blogu!
Kolejny rok niemal za nami. W zeszłym zamieściłem podsumowanie, w tym przyszła pora na sequel. Nie będzie to kontynuacja w stylu bigger, better and more badass, a na pewno nie bigger, bo gierek w tym roku ograłem znacznie mniej niż ostatnio. Raz z powodu spraw prywatnych, a dwa bo Baldur III "zmusił mnie" do zostawienia wszystkiego innego na niemal 3 miechy. Wpis o każdej grze zamieściłem też tam, gdzie tego nikt nie czyta, czyli w Encyklopedii. Aha i ja nie gram w zasadzie w najnowsze gry, rzadko wychodzę ze swojej nory. Na liście znajduje się tylko jeden tytuł z 2025, więc tych, którzy chcą zobaczyć i poczytać opinie o grach specyficznie z tego roku ostrzegam, ale jednocześnie zachęcam tak jak wszystkich innych do lektury, by przypomnieć sobie jak to ongiś bywało!
No to jazda!
1. Rise of the Tomb Raider [PS4]
Bardzo lubię klimaty zaginionych cywilizacji, skarbów i grobowców. W tym roku głód na tego typu przygody wypełniła Lara w swojej zimowej odsłonie. Rise of the Tomb Raider to w stosunku do odsłony z 2013 sequel, który powstał w myśl zasady: więcej? Zgadzam się. Ładniej? Zgadzam się. Lepiej? Nie mogę zgodzić się.
Generalnie bawiłem się bardzo dobrze, eksploracja półotwartych mapek, grobowce, mini zadania, to wszystko było przyjemne, za to fabularnie momentami mocno cringowo. Podobnie jeśli chodzi o klimat, o wiele bardziej podszedł mi reboot z 2013.
Twórcy nawrzucali fresków, geoskrzynek, zestawów survivalowych i tonę innego złomu. No na co tyle tego? Dodatkowo Lara jest nietypową kobietą i nie czeka aż domyślimy się o co chodzi, tylko wali prosto z mostu, co i jak zrobić przy zagadkach. W normalnym życiu lubię takie podejście, ale tutaj wolałbym, by zachowała milczenie i pozwoliła załapać o co chodzi samemu.
Na plus dlc z Babą Jagą i mroczna posiadłość Croftow utrzymana w konwencji wiktoriańskiego horroru. Rozgrywka przypominała mi tu przygodówki point’n’click. Podobało mi się, ale szczerzę, wolałem jednak posiadłość z Legend i Anniversary z większą liczbą zagadek zręcznościowo-logicznych. Narzekałem w tej mini recenzji chyba za wiele, ale podkreślam jeszcze raz, to bardzo dobra gra i chętnie do niej wracałem.
Ocena: 8+/10
2. Resident Evil 4 [Wii]

Do Residenta 4 wróciłem po kilkuletniej przerwie, gdy ogrywałem przygody Leona na PS3, teraz przyszła kolej na Wii.
Nie będę pisał o samej grze, bo to legenda, świetny klimat, soczysty gunplay i plejajada interesujących postaci na czele z moim ulubionym Salazarem. No uwielbiam tego gnojka. Straszny, śmieszny, po prostu groteskowy!
Sterowanie na Wii zostało wykonane świetnie. Jest bardzo dokładne i namierzanie wrogów pointerem dodatkowo wzmacniało doznania. Z głośniczka było słychać też odgłosy przeładowywanej broni itd. Świetna sprawa!
Zaryzykuję stwierdzenie, że RE4 na Wii to najlepsza wersja klasycznego Residenta 4.
Ocena: 9/10
3. Super Mario 3D World [Wii U]

Trójwymiarowy Marian wjechał w tym roku u mnie w swojej oryginalnej wersji na Wii U.
Jak zawsze Nintendo dostarczyło mi tonę miodu i pomysłów na poziomy. Niektórzy narzekają, że zabrakło w tej odsłonie większej ilości eksploracji, ale wg mnie pozwoliło to na jeszcze lepsze dopracowanie każdej planszy, z których niektóre dają jednak więcej wolności. Poziomy z duchami, przejażdżka na potworku z Loch Ness, kostium kota, mini gierki logiczne z Toadem, czego tu nie było. Podobało mi się wykorzystanie gamepada: w kilku etapach przydał się ekran dotykowy i mikrofon. Mogłoby być tego więcej, ale widać N trochę bało się wtedy eksperymentować i że stara Marianowa Gwardia będzie stękać na większą liczbę tego typu bajerów.
Bardzo przyjemnie masterowało mi się tego Mariana, bo sekretów (gwiazdek i stempli) było w sam raz. Generalnie i tu uwaga #kotrowersyjna opinia: 3D World jest dla mnie na teraz lepszy niż Odyssey, który przytłoczył ilością znajdziek, z których wiele zdobywało się w podobny sposób. Przygody z Wii U są bardziej zwarte i dopracowane, a może po prostu nie przepadam za collectathonami. Who knows…
Ocena: 9/10
4. Resistance Burning Skies [PS Vita]

Resistance to jedna z moich ulubionych, niestety obecnie zapomnianych serii. Ograwszy Resistance Burning Skies mam już za sobą wszystkie części. Jak wypadła ta odsłona? Przyzwoicie, choć od razu zaznaczę, że dołączam do powszechnego chóru, który twierdzi, że to zdecydowanie najsłabsza gra z serii.
Przychodzi nam wcielić się w strażaka, który stanie się wkrótce bohaterem w walce z chimerami. Sama kampania jest poprawna, choć zawiera też lepsze momenty jak np. poziom na moście. Bossowie dają radę, łącznie z ostatnim, który potrafi napsuć nieco krwi, zanim my ostatecznie upuścimy jego własną:) Podobały mi się dodatkowe bajery z wykorzystaniem ekranika dotykowego konsolki: ładowanie kuszo-strzelby mazaniem po ekranie, zaznaczanie przeciwników dla karabinu bullseye czy rzucanie granatami. Jest tego w sam raz.
Problemem Burning Skies dla mnie jest fakt, że wypada blado nie tyle w porównaniu z trylogią na konsole stacjonarne (bo to oczywista oczywistość), ale z Resistance Retribution na PSP. Tam mieliśmy dłuższą i ciekawszą kampanię z charakternym bohaterem. Grayson miał w mojej opinii o wiele lepiej wykreowaną motywację do działania. W wersji na PSP znalazły się także poziomy z mechami, dużo elementów zręcznościowych typu obsługa stacjonarnych działek a lokacje były różnorodniejsze. Jedynym minusem mogłoby być sterowanie, ale mi jako osobie „wychowanej” na PSP zupełnie nie przeszkadzało. Burning Skies natomiast głosi dumnie z okładki pudełka, że jest pierwszym przenośnym fpsem, wykorzystującym dwa analogi. To obecnie warte wspomnienia bardziej jako ciekawostka historyczna (w końcu mój nick zobowiązuje:) niż zaleta, ale dobrze oddaje charakter gry. Gry, której największy plus stanowił nie sam gameplay, poziomy, lokacje czy oprawa, tylko że rzeczywiście była w tym pierwsza…tylko tyle i aż tyle.
Ocena: 6+/10
5. Pipe Mania [PSP]

Gry logiczne w mojej opinii świetnie sprawdzają się jako przegryzka między większymi tytułami, szczególnie zaś na platformach przenośnych. Pipe Manie odkryłem z serwisu retronagazie.
Mamy tu za zadanie stworzyć trasę z klocków. Nie tylko wchodzi w grę hydraulika, ale też elektryka, tory kolejowe itd. Mamy limit czasowy, zadanie zbudowania trasy z odpowiedniej liczby elementów itd. Są nawet „pojedynki” z bossami, którzy niszczą naszą misternie ułożoną konstrukcję.
Na PSP są lepsi przedstawiciele gatunku gier logicznych jak np. Exit. Pipe Manii do miana takiej perełki trochę zabrakło, ale to nadal porządna pozycja.
Ocena: 7/10
6. Baldur's Gate III [PS5]

Moją mini recenzję powinienem zacząć od ważnego stwierdzenia, że po pierwsze primo: nie grałem w poprzednie gry z serii, po drugie primo: nie znałem systemu dungeons & dragons, na którym gra jest oparta, po trzecie primo ultimo: o grze (standardowo zresztą dla mnie) nie czytałem, nie oglądałem żadnych filmików, by samemu odkryć to „epokowe dzieło”, bo takie głosy już akurat do mnie dotarły:)
Baldur’s Gate III, szukając analogii, przypomina mi piękną, inteligentną kobietę, która potrafi dać dużo, ale oczekuje tego samego w zamian. Nie na chwilę, wieczór pełen wrażeń czy przyjemny weekend. Stałego zaangażowania-ile włożysz tyle wyjmiesz:)
Co zrobiło na mnie największe wrażenie po przeszło 200h spędzonych z tym tytułem , to niesamowity rozwój postaci. Nie mam na myśli rozwoju statystyk czy umiejętności (jest dobry), ale progresję fabularną. To jak postaci reagują na wydarzenia, rosną charakterem, zmieniają swoje postawy na skutek wydarzeń to pierwsza liga. Bardziej niż główna oś fabularna, która według mnie jest ciekawa, choć niewybitna, podobały mi się osobiste wątki członków drużyny i bohaterow pobocznych. Śledzenie ich historii, zmagań, oraz związane z tym questy to czysta przyjemność. Nie pamiętam gry, która robiłaby to tak dobrze. Szczególnie podobał mi się wątek Posępnej Serce i pewnego gnoma.
Drugim filarem każdego RPG jest dla mnie system walki. Nie ukrywam, że bardzo przypadł mi do gustu. Grałem na poziomie trudnym i potyczki były wymagające, a satysfakcja z dobrze rozwiązanego starcia ogromna. Doceniłem też odpowiednie przygotowanie do walki w postaci alchemii, taktyczne podejście kogo i kim najpierw zaatakować, jakich umiejętności użyć itp. Dodatkowym atutem było dla mnie wykorzystanie fizyki: podpalenie oleju, woda w połączeniu z błyskawicami, a nawet wykorzystanie terenu i wysokości, gdzie możemy kogoś zrzucić ze skarpy, czy biczem spowodować upadek z wysoka. Piękna sprawa!
Przechodząc do oprawy, szczególnie podobał mi się fakt, że każdy element uzbrojenia czy szat jest widoczny na członkach drużyny. Może to detal, ale bardzo lubię ten zabieg w grach RPG, gdzie gromadzimy coraz lepszy ekwipunek. Muzyka wypadła dobrze, choć melodie nie zapadły mi jakoś głęboko w pamięć (mimo tak długiego czasu gry hehe:). Stosunkowo niedawno ogrywałem YS VIII Lacrimosa of Dana i choć wiem, że to zupełnie inny typ RPGa, to tam muzyka podobała mi się o wiele bardziej, a wiele kawałków pamiętam do dziś, ot kwestia gustu.
Po tych słodkościach przejdę do rzeczy mniej udanych. Zarządzanie ekwipunkiem na PS5 to był koszmar. Wiem, że może by to było trudne do wykonania, ale chciałbym by główna postać mówiła w trakcie dialogów, gdy wybieramy daną opcję. Komentuje ona tylko świat gry w trakcie normalnej rozgrywki. Nie spodobał mi się również fakt, że gra ma zablokowany maksymalny poziom postaci na 12. Problem w tym, że osiągnąłem go już na początku ostatniego aktu w grze. Mimo to, wykonywałem questy, bo są świetnie napisane i można było zdobyć na nich przydatne przedmioty, ale przydałaby się imo nawet bardzo wygórowana „szczęśliwa” 13 dla prawdziwych zapaleńców, co robią niemal wszystko.
Ostatnia sprawa, to próg wejścia i zrozumienia tego świata. Ten akapit piszę zgodnie z tym co stwierdziłem na początku jako świeżak w uniwersum. Baldur’s Gate III jest niegościnny, mało tłumaczy i zakłada, że gracz orientuje się w tym świecie. Zabrakło mi jakiejś wbudowanej encyklopedii o świecie, rasach, historii, nawet tworzonej i uzupełnianej wraz z postępami w trakcie gry. Słuchałem uważnie dialogow i czytałem książki, ale i tak czesto wydawały mi się wyrwane z kontekstu, jak kartka z piątej części dwunastotomowej sagi. Trudno było mi to usystematyzować, zwłaszcza, że liczba postaci, zależności w mitologii tego świata jest ogromna. Gra po prostu pod tym względem nie pomaga. Po kilkudziesięciu godzinach i dalej było lepiej, ale wciąż można by to rozwiązać inaczej. Ogrom wątków sprawia też, że nie wyobrażam sobie grania w tego Baldura z doskoku. Łatwo tu stracić fabularne rozeznanie, a w RPGu przecież to kluczowe.
Polecam, ale tylko i wyłącznie gdy stać Cię na spore zaangażowanie!
Ocena: 9/10
7. Uncharted 3 [PS4]

Chyba zaczynam popadać w skrajnosci, bo po Larowych śnieżnych pustkowiach zawędrowałem znów na pustynię z Natem. Stwierdziłem, że Drake nie może być pokrzywdzony i w tym roku też dostanie trochę czasu antenowego.
Gdybym miał określić moje relacje z Uncharted 3 to użyłbym słowa „skomplikowane”. Dla mnie to bardzo nierówna część serii. Chciałem zaliczyć powrót po ograniu lata temu na PS3.
Tak jak wtedy zachwycił mnie poziom w zapomnianym zamku we Francji, klimatyczny Jemen pełen zagadek i świetnego klimatu w blasku pochodni, podobnie jak tajemnicza pustynia z dynamiczną gonitwą na koniach. To jednak tylko jedna strona medalu.
Znaczna część Syrii i zatoka wraków bardziej mnie męczyły. Sam początek przygody to nudy. Gdzie mu tam to Uncharted 2 czy nawet jedynki, a zakończeniu dalej brakuje kopa i właściwego bossa.
Oprawa tak jak dawniej robi wrażenie, śmiga się przez tę grę na pełnej, ale z pierwszych trzech odsłon ta dla mnie zdecydowanie najsłabsza część.
Ocena: 8-/10
8. DMC: Devil May Cry Definitive Edition [PS4]

Z serią Devil May Cry miałem do czynienia dawno i to przy okazji trochę zapomnianej części 4, która ani nie ma świetnych opinii jak 1 i 3, ani nie jest powszechnie jechana jak 2. Mnie się podobało, ale z serią nie jestem od zawsze i nie mam wyrobionego poglądu jak powinna wyglądać. Do DMC podszedłem bardziej jak do kolejnego slashera, a nie do kolejnego Devila.
Od gier tego typu oczekuję przede wszystkim sycącego systemu walki i to dostałem. Przeciwników siekało mi się świetnie. 60 fps wybitnie pomaga w płynnym szlachtowaniu wrogów, w mig można zmieniać bronie, łączyć combosy i tańczyć ostrzami w rytm dobrej muzy. Na plus kolorystyka-ostra, nasycona, podkreślająca klimat. Z lokacjami mam ten „problem”, że są dość nierówne. Dyskoteka czy posiadłość rodzinna na plus, natomiast podziemna fabryka, ulice z kamerami czy biurowiec wypadają gorzej, choć paradoksalnie nie są to miejscówki bardzo często spotykane w slasherach, stawiających zwykle na klimaty fantasy, więc jako odmiana ok. Podobały mi się także elementy platformowe i szukanie sekretów. Zwykle lubię też w grach tego typu zagadki, które dają trochę oddechu od walki. Ten Devil ma tylko jedną pod koniec, ale jakoś mi to nie przeszkadzało, bo akcja przez to jest jeszcze szybsza i bezpośrednia.
Podstawową kampanię i dlc Virgila (warto!) przeszedłem w sumie dwa razy (łowca demonów i nefilim) i miałem ochotę nawet trzeci, ale nie mogę grać ciągle w Devila:)
Ocena: 9/10
9. Pikmin 3 [Wii U]

Z serią Pikmin miałem póki co kontakt przy okazji części pierwszej na Wii ze sterowaniem ruchowym i Hey Pikmin na 3DS-logicznej platformówce, stanowiącej spin off serii. Teraz chciałem sprawdzić Pikmina 3 w wersji na Wii U. Lubię ogywać tytuły w ich oryginalnej wersji, zwłaszcza gdy wykorzystywały unikatowe możliwości platformy.
Mamy tu kilka rodzajów sterowania i mimo że powszechnie za najlepsze jest uważane połączenie wiilota, nunchucka i gamepada, ja grałem używając sterowania dotykowego stylusem w trybie tv. Myślę, ze sposób kontroli warto podkreślić tym bardziej, że Pikmin robi bardzo dobry użytek z tableta Nintendo. Pełni on rolę komputerka pokładowego załogi (nawet kształt sprzętu w grze przypomina gamepada-miły smaczek), znajdują się tu przydatne informacje, mapa, możemy rysować ścieżki i przemieszczać członków załogi. Przede wszystkim zaś stylus służy do wydawania poleceń Pikminom w eksploracji i walce. Chwilę zajęło mi przyzwyczajenie się do tego systemu, by odpowiednio korzystać z multizadaniowosci stworków i sprawnie wykorzystywać każdego członka załogi, ale potem czerpałem z tego sporą radochę.
Gra stanowi bardzo przyjemne połączenie gry strategicznej, logicznej i akcji. Po drodze rozwiązujemy sporo zagadek, wykorzystując konkretne zdolności stworków, eksplorujemy teren, a także walczymy z różnymi przeciwnikami (czego swoją drogą zabrakło mi w mocno inspirującym się serią Pikmin Tinykinie). Spodobało mi się, że na różnych przeciwników trzeba posyłać odpowiednie typy stworków, atakować z określonej strony czy tempie. Na osobne słowa zasługują bossowie, którzy są bardzo pomysłowo wykonani.
Gra nieco wolno się rozkręca i trzeba dać jej trochę czasu aż w pełni rozwinie skrzydła, Pikminy niestety czasem też lekko gubią wyznaczone ścieżki i trzeba nieco uwagi, by ich pilnować.
Mimo że bogatsza w zawartość jest wersja Deluxe na Switcha, to zaryzykowałbym stwierdzenie, że to na Wii U dzięki wykorzystaniu gamepada gra się lepiej i polecam zaopatrzyć się także w tę wersję.
Ocena: 8+/10
10. Mafia Definitive Edition [PS4]

Kilkanaście lat po ukończeniu pierwszej Mafii na PC postanowiłem wrócić do Lost Heaven w odświeżonej wersji. Jak wypadł wg mnie ten remake? Dobrze i nic ponadto, a oczekiwałem więcej...
Podczas ogrywania kolejnych rozdziałów coraz bardziej zdawałem sobie sprawę z faktu, że Mafia jest dobrym przykładem do dyskusji jak ważna w ostatecznej ocenie tytułu jest rozgrywka a jak ważne wszystko co rozgrywką w zasadzie nie jest…Sama fabuła i klimat są oczywiście bardzo dobre. Jest tu wiele charakterystycznych misji, scen, zwrotów akcji, które pamiętałem przez mgłę, a remake te mgłę rozwiał z korzyścią dla samego tytułu, bo pod tym względem nic się nie postarzał. Wręcz przeciwnie - na obecnym rynku Mafia wydaje się czymś innym, osobliwością z minionych czasów, za którymi wielu nie bez racji tęskni. Muzyka pierwsza klasa. Doceniam też detale takie jak gorzej działające radio w tunelu, wibracje w padzie gdy jedziemy torem tramwajowym czy rozmazany makijaż jednej postaci w dramatycznej scenie. Jest tego więcej i za to twórcom bije brawa z mojej wypierdzianej kanapy.
A reszta? Weźmy strzelanie - toporne i nie czuć w nim mocy broni, a przez to mało satysfakcjonujące. Grałem na poziomie trudnym, ale 3 czasem 4 strzały przyjmowane na klatę przez smutnych panów w gustownych kapeluszach przed zejściem z tego świata to jednak przesada:) Walka wręcz? Funkcjonalna, ale taki Godfather czy Bully, choć wiadomo, że to inna konwencja dawno temu robiły to zdecydowanie lepiej. Skradanie? Działa, ale też nie czuć łamanych kości w karku. Ogrywałem jakiś czas temu Uncharted 3 i mimo że tej serii daleko do skradanki, tam satysfakcję z załatwienia kogoś od tyłu (jakkolwiek to brzmi) miałem większą. Model jazdy jest poprawny, choć wyścig dalej jest koszmarem. Tu akurat nie mam pretensji a wręcz pochwalam za wierność tradycji:) Jeszcze jedna sprawa. W oryginale na PC bardzo podobały mi się dodatkowe zadania/przysługi, które wykonywaliśmy dla Luci Bertone. Gdzie się podziały? Już samo to nie pozwala tej edycji nazwać ostateczną/definitywną.
Podsumowując, siedem kafli dla Pana Mister Angelo, ale ani kafla więcej, bo za często miałem wrażenie, że gram tylko i aż, by zobaczyć kolejną cutscenke…
Ocena: 7/10
11. Pac-Man World: Re-Pac [Switch]
Lubię ogrywać starsze gierki, nawet jeśli nie mam do nich nostalgii, a platformery to jeden z moich ulubionych gatunków. Po połączeniu tych jakże odkrywczych faktów ściągnąłem z półki odświeżonego Pac-Mana.
Gra jest platformówką 2.5d, co trochę mnie zaskoczyło, bo spodziewałem się po prostu skakania od lewej do prawej. Zdarza się jednak, że gra nabiera nieco głębi. System sterowania nie jest najlepszy, bo czasem trudno dokładnie wymierzyć skakanie, ale można się przyzwyczaić. Tempo akcji jest raczej powolne a poziom trudności niewielki, więc nie jest to frustrujące.
Poziomy to platformówkowy standard: biegamy, skaczemy, szukamy sekretów. Wprowadza to niestety nieco monotonii. Niektóre przeszkadzajki w kolejnych światach różnią się w zasadzie tylko „skórkami”. Przydałoby się też więcej transformacji niż stalowy i giga Pac-Man (ten zarzut wysyłam te dwadzieścia sześć lat wstecz). Na dużą pochwałę zasługują za to walki z bossami. Są różnorodne i pomysłowe. Znalazł się wyścig czy poziom shmupowy, a umówmy się, że wszystko co związane ze shmupem jest na plus! Dobre urozmaicenie stanowią też labirynty, przywodzące na myśl klasyczną rozgrywkę.
Całość przeszedłem w trybie przenośnym na Switchu. Gra działa dobrze i wygląda ładnie. Światy są kolorowe, za to muzyka, (a to dla mnie ważniejsze od grafiki) niestety bardzo przeciętna.
Gra jest dobra i tyle. Fanom platformówek pewnie się spodoba(ła). Antyfanów nie przekona(ła). Dla tych, co chcą zostać fanami, są lepsze pozycje.
Ocena: 7/10
12. Call of Juarez Bound in Blood [Xbox 360]

W ramach wspominek wróciłem do mojej ulubionej części Call of Juarez. Kiedyś ograne na PS3, tym razem na wiecznie zaniedbanym przeze mnie Xklocku.
Czy zew Juarez działa tak samo silnie jak kiedyś? Na mnie zdecydowanie tak!
Gra jest FPSem, który w moich prywatnych podkategoriach nazwałbym przygodowym. Po pierwsze, bo fabula jest dobra. Nie tylko jak na FPSa, ale generalnie. Może historia nie grzeszy skomplikowaniem, ale już sam sposób jej opowiadania z perspektywy trzeciego brata zasługuje na uwagę. Doceniam też jak ładnie wątki Więzów Krwi splatają się z wydarzeniami pierwszej części. Po drugie, bo niby wszędzie strzelamy, ale już okoliczności tego strzelania są zasadniczo różne - w dyliżansie, podczas „krajoznawczego” spływu kajakowego, pojedynkach jeden na jeden, lub jeden na wszystkich gdy walimy z gatlinga.
W grze znalazły się też dwa większe obszary. Wiele osób narzeka na te fragmenty, że niepotrzebnie zwalniają akcję itd. W mojej opinii są bardzo dobre. Można powykonywać proste misje poboczne czy po prostu pojeździć na koniu, słuchając muzyki, co świetnie buduje klimat. Same kawałki są typowo westernowe, choć nie zabrakło też całkiem nastrojowego utworu w scenach Thomasa i Marisy.
Jedyne co rzuciło mi się w oczy na minus, i to dosłownie, to nieco monotonna kolorystyka. Niby taki mamy klimat, ale wszechobecne żółcie i brązy wprowadzały pierwsze objawy znużenia.
Grę przeszedłem dwukrotnie, zaliczając wszystkie misje raz jednym a raz drugim bratem-różnią się stylem rozgrywki, a także delikatnie ścieżkami i scenkami.
Ocena: 8+/10
13. ManEater [PS5]
Szukając gry w klimatach wakacyjnych sięgnąłem po Maneatera. Słońce, plaża, zimne drinki i…świeże ludzkie mięsko. Czego chcieć więcej?
Maneater pozwala wcielić sie w rolę rekina i poprowadzić od pacholęcia do króla oceanu. Muszę przyznać, że najbardziej przypadło mi do gustu ewoluowanie rybki w iście rpgowym stylu. Zdobywamy kolejne, coraz lepsze fragmenty ciała: płetwy, ogon, głowę itd. i stajemy coraz silniejsi. Uczucie satysfakcji z rosnącej potęgi jest świetne-na początku musimy walczyć o własne życie, by pod koniec kończyć je wszystkiemu na naszej drodze. Animacja ruchów na plus, tak samo jak różnorodność poszczególnych biomów, które mają inne kolory wody i jej przejrzystość. Czyszczenie mapki z sekretów i eksploracja sprawiają frajdę, ale do czasu…
Maneater to tytuł, który obowiązkowo tak jak leki powinien mieć na okładce wyryty napis „nie przekraczaj zalecanej dziennej dawki spożycia”. Dla mnie to były maks 2 godziny. Twórcy nie popisali się z różnorodnością zadań, które są bardzo powtarzalne. Gra co do klimatu przyjęła arcade’owe podejście, nie traktując tego co robimy na poważnie. Może jestem psychopatą i wolałbym być rekinem takim jak w filmach Szczęki (swoją drogą oglądałem je w przerwach w graniu, by lepiej wczuć się w przygodę) ale szanuję podejście twórców. Jednak w takiej konwencji aż prosiło się o wystrzałowe zadania i popłynięcie z fantazją, a tymczasem twórcy osiedli na mieliźnie, serwując questy typu „zabij 15 ludzi” dziesiątki razy. Podobnie w walce i eksploracji przydałoby się zachęcanie gracza do wykorzystania odpowiednich umiejętności rekina w danej sytuacji, a jest to znikome. Na spory minus zaliczam też narratora, który komentuje każdą, dosłownie każdą zdobytą znajdźkę czy wpłynięcie do nowego regionu, a dodatkowo sypie mało śmiesznymi żartami i anegdotami.
Wahałem się nieco jaką ocenę wystawić ale jedyne co mogę dać to 6+ z dopiskiem, że jest to jedna z najlepszych i najprzyjemniejszych gier na 6+, w którą dane mi było od dłuższego czasu zagrać.
Ocena: 6+/10
14. Yoku's Island Express [Switch]
Odrodzony gatunek metroidvanii rozrósł się w ostatnich latach do tak wielkich rozmiarów, że z jednej strony to problem bogactwa, a z drugiej wyróżnienia się w masie podobnych do siebie tytułów. Dla Yoku to jednak nie problem, a szansa pokazania wyraźnego pomysłu na siebie…
Kierujemy małym żuczkiem, który na tytułowej wyspie obejmuje posadę listonosza. Eksploracja i walka odbywają się przy „stołach” pinballowych. To świetne i oryginalne założenie z bardzo dobrym wykonaniem. Jako posłaniec dostajemy także questy poboczne i możemy szukać sekretów, które stanowią bardzo przyjemne mini zagadki zręcznościowo-logiczne. Yoku ma już swoje lata, ale oprawa nic się nie postarzała. Malowane-rysowane tła wyglądają pięknie, przywołując skojarzenia z Raymanem i Orim. Robiło to szczególne wrażenie w okolicach premiery, w dobie powszechnej mody na pixel art, którego wielu już miało dość.
Trudno mi wskazać wady, poza drobnymi ścinkami na Switchu przy korzystaniu z systemu szybkiej podróży. Może przydałoby się też nieco więcej specjalnych przedmiotów czy umiejętności. Miałem wrażenie, że Yoku stanowi świetną bazę do czegoś jeszcze większego w stylu przeskoku, który nastąpił np. między SteamWorldDig i SteamWorldDig 2. Yoku pozostał jednak sam, bez kontynuacji, na swój sposób wyjątkowy.
Całość ogrywałem w trybie przenośnym na Switchu. Ma się wtedy dosłowne wrażenie obsługi stołu pinballowego w dłoniach przy użyciu triggerów, a na oledzie gra wygląda cudownie.
Polecam!
Ocena: 8/10
15. Gears of War Reloaded [PS5]

Gearsy wylądowały na PS5 i więcej namawiać mnie bylo nie trzeba, by ponownie wyjść z celi, wziąć w łapę lancera i sprawdzić czy ostrze piły nie stępiało…
Co tu napisać o grze, która jest symbolem i naznaczyła niegdyś całą generację? O systemie osłon, charakterystycznej kamerze czy trickach z przeładowywaniem broni słyszał pewnie każdy, bo to growy elementarz. Kampania dalej jest świetna. Zabawa w kotka i myszkę z berserkiem, rozświetlanie ulic z etapu niczym z horroru, pojazdy, stacjonarne działka, bossowie. To wszystko sprawia, że Gearsy są niezwykłą przygodą, zamiast zwykłą podróżą od areny do areny.
Bardzo dobrze wykorzystano kontroler Sony. Z głośniczka mamy dosłownie kontakt z bazą, słychać wypadanie łusek, przeładowywanie broni i rozgrzewanie piły:) Triggery działają inaczej na poszczególne spluwy oporem a charakterystyczne wibrację podkreślają soczyste trafienie ze strzelby i łuku. Czuć nawet kroki Brumaka. No coś pięknego. Bardzo lubię takie dodatkowe doznania w grach. Uwielbiam DualSense i super, że twórcy o tym pomyśleli. Dzięki temu gunplay (i tak dla mnie najlepszy w strzelaninach zza pleców wraz z RE4) dostał jeszcze większego kopa.
Na minus sztuczna inteligencja towarzyszy, czasem dziwna fizyka i to już kwestia uznania, ale niekiedy za dużo kolorów, przez co oryginał miał wg mnie jednak lepszy klimat.
PS. Cała kampania jest dostępna na płycie i może być grana offline. Było to już wałkowane, ale warto podkreślić!
Ocena: 8+/10
16. Captain Toad Treasure Tracker [Wii U]

Powtarzam to do znudzenia, ale jeszcze raz to zrobię. Lubię poznawać gry w ich oryginalnej postaci, na sprzęcie, na który były oryginalnie pomyślane.
Po Mario 3D World, którego ogrywałem na początku roku, przyszła pora na nieco spóźniony deser w postaci Grzybowego Kapitana.
Zacznę od tego, co podobało mi się najbardziej, czyli faktu, że gamepad został odpowiednio wykorzystany. W dużym Marianie N trochę się tego bało, ale tutaj wiele plansz wykorzystuje touchscreen do przesuwania platform , niszczenia klocków i obracania elementów. Wykorzystywany jest też mikrofon, a w etapach celowniczkowych żyroskop. Jak jest ktoś otwarty na tego typu bajery, to daje to sporą frajdę. Plansze same w sobie jak zwykle kipią od pomysłów, a szukanie wszystkich diamentów i wykonywanie mini zadań podniosło żywotność, bo samo podstawowe przejście to łatwe i niezbyt długie zadanie.
Na minus remiksy bossów i pod koniec lekka już powtarzalność patentów.
Ocena: 8/10
17. Resistance: Retribution [PS4]

To już moja trzecia przygoda z tą gierką.
Wcześniej dwa razy na PSP, teraz skupiłem się na wersji na PS4, by spawdzić Retribution na dużym ekranie i ze sterowaniem z prawą gałką analogową.
Do rzeczy. Mamy tu świetną porcję staroszkolnego strzelania. Główny bohater jest charyzmatyczny, poziomy różnorodne (na piechotę i w mechu). Co robi dla mnie robotę w grach tej serii to ciekawe bronie, przez co wymiana ognia jest ciekawsza niż w innych shooterach. Nie zabrakło też obsługi działek, co zawsze podnosi u mnie poziom endorfin szczęścia, gdy kosimy kolejne fale wrogów. Sterowanie z prawą gałką na dużej konsoli sprawdza się dobrze, ale widać, że gra była projektowana na inny system i nie jest to najpłynniejsza kontrola.
Fajnie, że nie zapomniano o trybie Infected. Dostajemy regenerujące się zdrowie, kilka smaczków w dialogach i rewelacyjne magnum ze zdalnie odpalanymi pociskami.
Grę przeszedłem dwa razy (zwykła kampania i w trybie infected). Polecam zarówno wersję na PSP (nawet bardziej) i na PS4.
Jako ciekawostkę dodam, że wersja na PS4 ma problem z utrzymaniem płynności w miejscach, w których PSP nie wyrabiało(znam tę grę bardzo dobrze, więc od razu rzuciło mi się to w oczy), co swoją drogą jest skandaliczne.
Ocena: 8+/10
Źrodło obrazków powyżej: Google Images

2025 FIZYCZNIE
Przemyślenia, odkrycia i życzenia
Masakra jak ten rok zleciał. W przerwach między ogrywaniem kolejnych tytułów rozbudowywałem też swoją kolekcję. Jakiś czas temu mówiłem, że ogrywanie czegokolwiek z PS1 na ekranie większym od Vity to dla mnie o jeden krok w tył za daleko, ale się złamałem. Tak wiem, Harry Pottery nie grzeszą jakością, ale jestem psychofanem tego uniwersum i na podstawie paru chwil, które spędziłem z tymi tytułami, wcale nie jest tak źle. Na dużym ekranie tv da się na na to patrzeć, więc zachowuję umiarkowany optymizm co do kolejnych tytułów. Oprócz Potterów mieszanka różnych platform. Bardzo się cieszę szczególnie z Painikillera na Xboxa Classic (Hell & & Damnation na Xboxa 360 wszedł mi kiedyś jak złoto), o którego istnieniu do niedawna w ogóle nie wiedziałem. Z RPG wpadła kolekcja Ryzy na Switcha. Za jedynkę zamierzam się zabrać na dniach. Dodatkowo nieco zapomniana perełka na PSP czyli Brave Story.

Rozważałem też zakup Switcha 2, ale stwierdziłem, że to bez sensu. Po początkowym hypie związanym z premierą jakoś nie czuję magii wokół tej konsolki i mówię to jako wielki fan Nintendo. Hello, Switch, Wii U, Wii, 3DS (choć zakurzony) w kolekcji... Ale Switch 2 to dla mnie takie zaprzeczenie idei Nintendo. Bezpieczna do bólu kolejna iteracja bez żadnej innowacji (no dobra dali myszkę, ale nawet w niektórych grach z PS1 już była, co prawda w nieco innej formie, ale to trochę odkrywanie dawnych wynalazków). Wiadomo, sytuacja na rynku nie zachęca do eksperymentów, ale od kogo czegoś takiego oczekiwać jak nie od Nintendo. Widziałem ostatatniego Directa i szczerze, patrząc na te gry, nie bylbym w stanie powiedzieć czy taki Yoshi, Mario Tennis itd. nie są przypadkiem na pierwszego Switcha. Może to kwestia za małego postępu graficznego? Niby N olewa od dawna wyścig high tech i przecież taki Switch 1 też byl blisko Wii U, ale wtedy w 2017 pomysł hybrydowej konsoli był czymś nowym, a tu zostal tylko powielony. Mam nadzieję, ze nowy Mario 3D i Zelda zamkną mi gębę na dobre, ale póki co bez zachwwytów.

Dlatego też pod koniec roku wybralem Xboxa Classic... Ciężkie to pudło cholerka. Waga ciężka wśród konsol jak w mordę strzelił. Wypadłem w tym roku z siłki, na którą planuję wrócić, więc zaskoczyla mnie ta waga. Natomiast sam sprzęt zrobił na mnie bardzo pozytywne wrażenie . Kiedyś myślałem, ze 6 generacja to w zasadzie jedno i to samo, mydło i powidło na ekranie, ktore trzeba akceptować, by się dobrze bawić (ja nie mam z tym problemu), ale gdy odpalilem te same tytuly na PS2 i Xboxa to o Panie i Panowie. Serio, na Xboxie te gry wyglądają jak remastery z PS2, a dodatkowo często działają plynniej (sprawdzałem póki co Medal of Honor Rising Sun i From Russia with Love). Uwielbiam ten moment gdy gry na Xboxa po reboocie odpalają sie w ładnym i czystym 480p, który na tej konsoli był w zasadzie standardem. Magic moment! Zaraz ktoś powie, co ten stary dziad pitoli, 480p w dobie 4k i ray tracingu. A ja na to: mnie się tam podoba! Czeka mnie teraz spora orka, żeby przenieść znaczną część mojej biblioteki z PS2 na Xboxa. Żeby nie było, moją PS2 też kocham, a nawet pokochałem w tym roku z pewnego powodu jeszcze bardziej...

Na jedym z kanałów traktujących o retro natknąłem się na wzmiankę, że na PS2 było całkiem dużo tytułów tylko na region USA. Niestey, mówię sobie, mam konsolę w PAL, nie znam się na przeróbkach, ale kilka tytułów mnie tam serio zainteresowało. Szukałem okazji na aukcjach, żeby konsola byla "dostosowana" do odpalania gier z róznych regionów. Przez zupełny przypadek na jednym z forów traktujących o temacie, natknąłem sie na wpis, że jak w konsoli jest zainstalowany chip Matrix, to pozwala to odpalać gierki z całego wszechświata. Zaraz sobie przypomniałem o tym, ze skądś kojarzę tę nazwę i... wyświetla się przy każdym uruchomieniu mojej PS2. Zaraz pobiegłem po płytką z Dual Hearts z regionu NTSC (zapomniana perełka Atlusa z tamtej generacji, którą swoją drogą muszę koniecznie ograć, choć tak naprawdę to mógbym to powiedziec o 99% gier:) no i odpalilo. Okazało się, że kupiona parę lat temu, u zarania covidu PS2 ma zdjętą blokadę regionalną. Chwalić Cię Panie! W tamtym momencie bylem szczęśliwym czlowiekiem haha :) Tak na serio to warto mieć konsolę ze zdjętym region lockiem, dla perełek typu Rise of the Kasai, Neopets czy Dual Hearts właśnie. Żeby nie było, nie propaguję piractwa, tylko chciałem mieć dostęp do gierek także z innych regionów na oryginalnych nośnikach. Zamierzam zdecydowanie mocniej zgłębić ten temat. Wiem, że częsciowo te gry są dostępne w cyfrze, ale ja dostaję palpitacji serca i drgawek na samą myśl o takich zakupach.
Ok, koniec tych osobistych wtrętów.
Życzę Wam wszytkiego najlepszego w nowym 2026. Super gier i samych dobrych chwil!