Recenzja Sherlock Holmes: Crimes and Punishments

BLOG RECENZJA GRY
2046V
Recenzja Sherlock Holmes: Crimes and Punishments
montana | 13.04.2015, 17:25
Poniżej znajduje się treść dodana przez czytelnika PPE.pl w formie bloga.

Sherlock Holmes. Któż nie zna poczciwego detektywa, który po tym jaką macie koszulę powie wam z kim spaliście, jak długo i czy robiliście to w skarpetkach. W ostatnich latach ta i tak rozpoznawalna postać przeżywa prawdziwy renesans w popkulturze. 2 kinowe przeboje, wysoko ceniony serial i do tego grona naturalnie musiała dołączyć również gra. Wcześniej rzecz jasna byliśmy świadkami gier z Sherlockiem w roli głównej, ale ta jest inna. Dlaczego zapytacie? Bo w tamte nie grałem, a w tę tak.

Uwielbiam kryminały toteż „Morderstwo w Orient Expressie” łyknąłem bez popity, ale w szczególności podobało mi się w jaki sposób słynny detektyw rozstrzygnął sprawę O. J. Simpsona i linczu we Włodowie. To oczywiście celowy zabieg mający pośmieszkować z faktu, iż tak naprawdę nie potrafię z marszu wymienić żadnej książki czy opowiadania z Sherlockiem. Kolejna rzecz do wpisania na długą listę do zrobienia przed śmiercią. W każdym razie Sherlock to wariat nad wariaty. Poznajemy go w momencie, kiedy z opaską na oczach strzela po pokoju w pamiątkowe wazy, dla których nie potrafił znaleźć innego zastosowania. Bezpardonowe wejście pokazujące nam jego personę w pigułce. Każdy, kto oglądał „House’a” (czyli dosłownie każdy) czy serial od BBC, doskonale orientuje się w nietuzinkowym charakterze Holmesa. Z racji tego, iż jest ponadprzeciętnie inteligentny to zaspokoić jego żądze jest niezwykle trudno. Ekscentryczny i kapryśny detektyw podejmuje się tylko tych zadań, które w jego mniemaniu są interesujące. Zgodnie z utartym powiedzeniem, że inteligentni się nie nudzą. Może sobie na to pozwolić, bo drugiego takiego ze świecą szukać to raz, a dwa, że pełni rolę nazwijmy to konsultanta przy policyjnych śledztwach, choć de facto to zazwyczaj sam w całości je rozwiązuje. Dla niego liczy się fun i dobra zabawa, a zabawienie go stoi na szczycie jego piramidy potrzeb Maslowa.

 

 

Gra składa się z 6 spraw do rozwiązania i możecie być pewni, że się przy nich nie wynudzicie. To typowe point’n’click przystosowane do obecnych trendów. Rozgrywka sprowadza się do przeczesywania i dosłownego lizania każdego źdźbła trawy, jakie spotkamy na swojej drodze. Sterowanie na padzie w tego typu gry nigdy nie było wygodne i tutaj również takowe nie jest. Zdarza się, że w bliskiej od siebie odległości będziemy mieli 2 przedmioty do zbadania i ucelować ten upragniony może być ciut ciężko. To kwestia kilku sekund, ale jednak potrafi nieco napsuć krwi, że cieniaczymy w tak banalnej kwestii. Pierwsza sprawa – ogród, piękna soczysta zieleń, słoneczko grzeje nam po plecach, wchodzimy do chatki, a tam gość przybity harpunem do ściany. Co?! No właśnie tego kalibru sprawy będziemy dostawać. Sherlock jest oczywiście w siódmym niebie, bo będzie mógł (a wraz z nim my) porzucać harpunem w kawał mięsa w celu sprawdzenia jakiej siły trzeba by było użyć, żeby zrobić to dobrze. Wszyscy wiemy, że sporej, ale nie przeszkodzi to nam w przeprowadzeniu tej próby.

 

 

Na początku gra może nas nieco przytłoczyć. Zwłaszcza, jeżeli ktoś jest z angielskim na bakier. Rzekłbym nawet, że taka osoba nie ma tu czego szukać jako, że trzon gry opiera się na analizie i składaniu do kupy tego, co ktoś nam powiedział. Wypadałoby więc rozumieć, co ktoś do nas mówi. Każda nasza czynność, czy to będzie analiza odcisków czy pogawędka ze świadkiem, jest skrupulatnie odnotowywana w naszym notesiku. To nieoceniona pomoc i miejsce, w którym spędzimy naprawdę dużo czasu. Oprócz przejrzenia już zebranych w sprawie dowodów możemy sprawdzić aktualny kierunek prowadzonego przez nas śledztwa. Najkrócej mówiąc, jak nie wiemy co zrobić, bo cierpimy na zanik pamięci krótkotrwałej, to wszystko mamy tam rozrysowane. Gdzie się udać, z kim pogadać czy na co po prostu zwrócić uwagę. Za sprawą tego dzienniczka pokuszę się nawet o stwierdzenie (tak bardzo odkrywcze w tych czasach), że gra nieco za bardzo nam wszystko ułatwia. Przykładowo znaleźliśmy jakiś nowy przedmiot i od razu pojawia się przy nim ikona dialogu dobitnie wskazująca na fakt, że należy z kimś na ten temat pogadać. Na całe szczęście rozwiązanie sprawy to nie tylko bieganie z miejsca na miejsce, ale również pomniejsze łamigłówki. Najczęściej musimy ustawić coś we właściwej kolejności. I tu kolejne moje małe zaskoczenie – zagadki te można najzwyczajniej w świecie dać rozwiązać komputerowi! Tylko raz z tego skorzystałem i choć pewnie nikt mi nie uwierzy, że całkowicie przypadkowo, bo byłem pewny, że chodzi tutaj o wyjście z łamigłówki, a nie jej pominięcie. Nawet mi przez myśl by nie przeszło, że ktoś może dać nam taki wybór. Koniec końców nie musicie w ogóle myśleć. Wystarczy, że klikniecie 1 guzik i zagadka rozwiąże się za was sama, a kolejna wskazówka banalnie wskoczy na swoje miejsce w materiale dowodowym. Jaka z tego przyjemność? Oczywiście żadna, ale znane mi są przypadki ludzi (ponoć gracze), którzy jak sami twierdzą odpalili grę dla historii, a nie dla łamania sobie głowy. No tak, ma to sens.

To, co jak myślę, odróżnia tę grę od innych jej podobnych, to możliwość wyboru nie tylko zakończenia każdej z tych historii, ale i tego, co należy zrobić z domniemanym sprawcą. Podtytuł „Crimes and Punishments” nie wziął się z powietrza i jest oczywistym nawiązaniem do jednej z moich ulubionych lektur, czyli „Zbrodni i kary” Fiodora Dostojewskiego (tak, czytam w tym wieku lektury). Student Rodion Raskolnikow  zabija starą żydówkę, która pożyczając pieniądze na ogromny procent i żerując na ludzkiej niedoli, jego zdaniem nie była już światu zupełnie potrzebna. Więc porąbał ją siekierą. Czy człowiek ma prawo decydować o życiu i śmierci drugiego bliźniego? Nawet jeżeli życie tego bliźniego opiera się wyłącznie na wyzysku najbiedniejszych. Z podobnymi dylematami będziemy się zmagać w grze. Każde zakończenie pozostawia nam prosty wybór – potępimy sprawcę uznając, że zbrodnia to zawsze zbrodnia i nic jej nie usprawiedliwia czy też zlitujemy się nad oprawcą dając wiarę jego wytłumaczeniom. Oprócz zdobywanych aczików nie służy to absolutnie niczemu, ale skłania poniekąd do refleksji. Jesteśmy sędzią i katem w jednym. I choć sprawę oficjalnie prowadzi Scotland Yard, a my mu tylko asystujemy, to od samego początku mamy pełną kontrolę nad tym kogo, za co i czy w ogóle oskarżymy.


 

Jak już wydedukowaliście z poprzednich akapitów każdy kazus ma kilka zakończeń i choć tylko 1 z nich jest prawidłowe to nic nie stoi na przeszkodzie żebyśmy wybrali to, które nam akurat odpowiada. Sprytny mechanizm zawczasu ostrzegający nas o spoilerach wskaże nam jak na dłoni czy dokonany przez nas wybór jest tym najlepszym. A jako, że przewidzenie tego prawidłowego bez ściągawki jest praktycznie niemożliwe, to jest to bardzo pożyteczna opcja. Liczba zakończeń jest niestała i może wynosić 3, a może i 5 w zależności od stopnia skomplikowania śledztwa. W niemal każdym momencie od chwili, kiedy będziemy w stanie oskarżyć pierwszą osobę, możemy zakończyć sprawę. Pierwsze nigdy nie jest najlepsze, ale jeżeli mamy chęć urwać łeb sprawie i przelecieć przez grę na hurra to tytuł ten nam na to legalnie pozwala. Każdy zdrowo myślący dążył będzie jednak do zebrania pełnego materiału dowodowego, a i to nie gwarantuje jej końca. W specjalnej przestrzeni otrzymujemy wgląd w naszą mózgownicę, gdzie aż paruje od kolejnych wskazówek, które zebraliśmy po drodze. To właśnie tam należy je ze sobą połączyć w taki sposób, żeby utworzyły ciąg przyczynowo-skutkowy. A można to robić we wszystkie strony i prawie zawsze będzie nam wszystko pasować.

Każda ze spraw jest diametralnie różna i tym samym niezwykle interesująca. Możecie być pewni, że nic nie jest tym, czym się na początku wydawało. Wspominałem o policji, ale ich rola sprowadza się do krótkiej pogawędki Sherlocka z inspektorem Lestrade, który jak dzieciak łyka wszystko co mu podamy. Ze 2 razy przyjdzie nam wcielić się w naszego wiernego kompana, doktora Watsona. A Watson to prawdziwy wrzód na dupie. Nie dość, że nie podziela naszego entuzjazmu to jego udział w grze jest nie tylko zbędny, ale i potrafi skutecznie przyblokować nam drogę nic sobie z tego nie robiąc. Więcej pożytku mamy z naszego milusińskiego pieska, a jego najlepszy węch w całym Imperium Brytyjskim nie raz uratuje nam skórę.

 

 

Crimes and Punishments cierpi przy tym na jeden spory mankament, przy którym irytujący Watson to pikuś. Ekrany ładowania. Widzę je wszędzie, pojawiają się jak regularne ekrany. Nie widzą siebie nawzajem i nie wiedzą, że są ekranami ładowania. Jest ich tyle, że ma się wrażenie, że połowę gry spędzamy właśnie na ich pieczołowitym obserwowaniu. Bo może któryś będzie krótszy, bo może wcześniej niż zazwyczaj powrócimy do rozgrywki. W ich trakcie z pewnością dałoby radę przeczytać kilka opowiadań z naszym ukochanym detektywem. Każda historia to jakieś 3-4 lokacje między którymi co chwila zmuszeni jesteśmy się przełączać. Nie są to zbyt rozległe miejscówki, więc tym bardziej dziwi pojawiający się na kilkanaście sekund przy każdej zmianie miejsca loading. Mając ten fakt na względzie, w późniejszych etapach po 3 razy zastanawiałem się czy to, czego szukam na pewno nie znajdę w obecnie przebywanej lokacji.

Sherlock Holmes: Crimes and Punishments to dobra gra dla fanów gatunku. Graficznie nie mam jej nic do zarzucenia, choć naturalnie nie jest to typ gry, przy którym zwraca się na to szczególną uwagę. Jeżeli odczuwacie potrzebę pokarać kogoś za coś, czego nie zrobił to jest to dla was idealny wybór. Gra jest może nieco za bardzo uproszczona, ale wciąż można czerpać z niej przyjemność łechtając przy tym swoje i tak wielkie ego.

 

 

Głosowanie na recenzję tygodnia odbywa się w jaskini Montany.

Ostatnie głosowanie — Horrory.

Oceń bloga:
0

Atuty

  • ciekawe historie
  • sporo opcji wyboru

Wady

  • lubi się poładować
  • Pan Watson (rzekomo przyjaciel)
  • prowadzi za rączkę
  • no habla polish
montana

Radosław Wasilewski

Jeżeli odczuwacie potrzebę pokarać kogoś za coś, czego nie zrobił to jest to dla was idealny wybór. Gra jest może nieco za bardzo uproszczona, ale wciąż można czerpać z niej przyjemność łechtając przy tym swoje i tak wielkie ego.

7,0

Komentarze (31)

SORTUJ OD: Najnowszych / Najstarszych / Popularnych

cropper