Metro Redux (Nintendo Switch) – recenzja gry. Artem powrócił w najlepszym stylu

Metro Redux (Nintendo Switch) – recenzja gry. Artem powrócił w najlepszym stylu

Wojciech Gruszczyk | 19.04.2020, 19:00

Nintendo Switch coraz częściej błyszczy nie tylko dzięki wyjątkowym grom przygotowywanym przez Nintendo. Platforma Japończyków to idealny sprzęt dla kolejnych portów, które nie są opracowane dla prostego zarobku, a twórcy chcą wycisnąć z tytułów wszystkie soki. Właśnie takim zestawem jest stworzony przez wewnętrzny zespół 4A Games Metro Redux. Twórcy dobrze znają swoje dziecko i potrafią o nie mądrze zadbać.

4A Games wypłynęło na szeroką wodę gamingu za sprawą współpracy z Dmitrijem Głuchowskim. Autor Uniwersum Metro nawiązał bardzo bliską kooperację z deweloperami, na mocy której już w 2010 roku zadebiutowało Metro 2033. Po trzech latach gracze zagrali w Metro: Last Light, a w 2014 roku oba tytuły (2033 i Last Light) otrzymały wersje Redux, które poprawiły doświadczenie dwóch wcześniej wydanych odsłon. Twórcy wykorzystali potencjał nowszego sprzętu, by dopieścić grafikę, przebudować lokacje (niektóre są połączone, inne powiększone), a ponadto poprawiono sam system strzelania, sztuczną inteligencję przeciwników i zadbano o podrasowanie ogólnych wrażeń. Obie gry zyskały dzięki ulepszeniom, ponieważ udało się zapewnić jeszcze lepszą atmosferę i zaoferować historie na blisko 20 godzin, które są przeładowane emocjami i wieloma mocnymi scenami. Jednak od pierwotnego debiutu (nawet wersji Redux) minęło już sporo czasu, na rynku zadebiutowała kontynuacja w postaci Metro Exodus - postanowiłem więc sprawdzić, czy w tych warunkach warto sięgać po Metro Redux na Nintendo Switcha?

Dalsza część tekstu pod wideo

Metro Redux (Nintendo Switch) – recenzja gry. Artem powrócił w najlepszym stylu

Metro Redux na Nintendo Switch – hot or not?

Liczby nie kłamią: Nintendo Switch nie jest najmocniejszą platformą, ale deweloperzy zaczynają coraz lepiej traktować sprzęt Japończyków odpowiednio wykorzystując potencjał platformy. 4A Games postanowiło nie zatrudniać do przygotowania portów zewnętrznej firmy i zamiast tego zdecydowano się na opracowanie gier na własną rękę. Jest to ważny szczegół, ponieważ Metro 2033 i Metro Last Light powstały na autorskim silniku 4A Engine, którego atuty najlepiej potrafią wykorzystać deweloperzy z ukraińsko-maltańskiego studia.

Od pierwszej chwili z produkcją 4A Games można wyczuć, co tak naprawdę chcieli osiągnąć deweloperzy. Obie pozycje działają w stałych 30 klatkach na sekundę w przenośnej i zadokowanej wersji, ale różnicą pozostaje rozdzielczość – 720p na małym ekranie, 1080p na dużym odbiorniku. Sprytnie wykorzystano możliwości 4A Engine, by gra oferowała płynne doświadczenie za sprawą zmiennej rozdzielczości. Szczerze mówiąc, choć liczby na papierze nie przemawiają za rozgrywką w terenie, właśnie w wersji przenośnej najlepiej bawiłem się przy dwóch częściach Metro. Brakowało mi przeładowanej tak mroczną atmosferą produkcji na sprzęcie Nintendo i trochę obawiałem się, że rozgrywka z konsolą w łapie nie zapewni tak klimatycznych wrażeń. Na szczęście dla samej produkcji – łatwo można wczuć się w wydarzenia. Odkrywanie uroków moskiewskiego metra na ekranie Nintendo Switcha ma jednak pewne konsekwencje – w wielu miejscach przedzieramy się przez bardzo ciemne lokacje, które choć dodają niepokojącego klimatu, to jednak nie zawsze są odpowiednio zaprezentowane na ekranie. Nintendo nie zadbało o dopieszczonego OLED-a, który prezentowałby obłędną czerń i w odpowiedni sposób ją wyróżniał, więc czasami miałem wrażenie, że miejscówki są zbyt ciemne. Na szczęście zły „efekt” nie pojawia się cały czas i można się do niego przyzwyczaić. Oprawa nie może równać się z grafiką znaną z przykładowo mocnego PC lub na wcześniej wydanych konsolach, ale w tej kwestia pomaga sama aura pozycji – podczas rozgrywki nawet przez chwilę nie narzekałem na niższą rozdzielczość.

4A Games zdecydowało się zaproponować graczom rozgrywkę z wersji Redux, więc otrzymaliśmy przebudowane i tym samym znacznie większe lokacje względem pierwowzoru. Nintendo Switch oczywiście radzi sobie z odpowiednim zaprezentowaniem miejscówek, ale czasami pierwsze załadowanie poziomów możne trwać nawet około minuty. Problem nie pojawia się już w momencie, gdy bohater zginie (wtedy wracamy do gry znacznie szybciej), jednak ten pierwszy loading jest czasami wyraźnie odczuwalny. Wspominam o śmierci nie bez powodu, ponieważ wyższe poziomy trudności z możliwością dostosowania wyzwań sprawiły, że chętnie kolejny raz wróciłem do produkcji 4A Games. Wcześniej nie miałem czasu powracać do wyzwań, a wydanie na Nintendo Switcha okazało się dobrym pretekstem do spędzenia w świecie Głuchowskiego kolejnych godzin.

Metro Redux (Nintendo Switch) – recenzja gry. Artem powrócił w najlepszym stylu

Dwie części Metro to nadal bardzo solidne produkcje, które trzeba znać. Deweloperom udało się porządnie połączyć świat, rozgrywkę oraz uzyskać atmosferę zaproponowaną przez doświadczonego pisarza. Nie byłem pewien, czy gameplay na małym ekranie zapewni wystarczające wrażenia, ale 4A Games potrafi ponownie zachwycić. Gry oferują inne wrażenia względem najnowszego Metro Exodus, ale szczerze? Przyjęta formuła dwóch pierwszych odsłon bardziej do mnie przemawia i dobrze było ponownie pobiegać po moskiewskim metrze. Nie zawodzi także sama platforma, która pozwala na solidne strzelanie. Część obu tytułów ograłem za pomocą Pro Controllera, ale nawet zwykłe Joy-Cony podłączone do ekranu nie zawodzą.

Twórcy niestety nie zdecydowali się na kompletne dopieszczenie zestawu. Do pełni szczęścia wszystkich Metro-wyznawców brakuje nowej zawartości, bo choć dorzucono do zestawu wcześniej wydane rozszerzenia, to jednak nie wykonano dodatkowej pracy proponując graczom coś więcej niż podstawowe wrażenia. Nawet godzinny epilog/prolog lub dopowiedzenie historii byłoby prawdziwym złotem. Trzeba oczywiście podkreślić, że 4A Games nie jest studiem, które odstaje w tej kwestii na tle konkurencji, ale nadal uważam, że zespoły powinny dbać o „coś więcej”, by ich przygody oferowały dodatkową zachętę szczególnie dla graczy, którzy już poznali historie Artema.

Metro Redux (Nintendo Switch) – recenzja gry. Artem powrócił w najlepszym stylu

Czy warto sięgnąć po Metro Redux na Nintendo Switcha?

Metro Redux na Nintendo Switcha to bardzo pozytywne doświadczenie. Pod względem wykonania port na konsolę Nintendo wygląda dobrze, rozgrywka jest dopracowana, a sama atmosfera odpowiednio wyczuwalna. Grze nie brakuje w zasadzie niczego względem wersji na „starsze” platformy, a posiadacze japońskiej konsoli otrzymali kolejny solidny zestaw, który musi znaleźć się na ich półce. Jak dla mnie (ograłem tytuły na pierwotnych platformach, później na aktualnej generacji) najnowszej wersji brakuje powiewu świeżości, ale dzięki rozbudowanym wyzwaniom i wysokiemu poziomowi trudności – ponownie chętnie ograłem przygody 4A Games, potęgując przy tym swój głód na kolejną twórczość zespołu w świecie wykreowanym przez Dmitrija Głuchowskiego.

Źródło: własne

Ocena - recenzja gry Metro: Redux

Atuty

  • Dwie mocne historie w jednym zestawie,
  • Dopieszczona oprawa wykorzystująca atuty konsoli,
  • Solidna rozgrywka,
  • Twórcy zadbali o odpowiednią atmosferę.

Wady

  • Niektóre lokacje są za ciemne,
  • Część miejscówek wczytuje się długo,
  • Brakuje "czegoś nowego".

Artem powraca w solidnym stylu i zachęca do zapoznania się z Metro Exodus... Lub sprawia, że jeszcze bardziej wyczekujesz na kolejne przygody od 4A Games.
Graliśmy na: NS

Wojciech Gruszczyk Strona autora
Miał przyjść do redakcji zrobić kilka turniejów, ale cytując klasyka „został na dłużej”. Szybko wykazał się pracowitością, dzięki której wyrobił sobie pozycję w redakcji i zajmuje się różnymi tematami. Najchętniej przedstawia wiadomości ze świat gier, rozrywki i technologii oraz przygotowuje recenzje gier i sprzętu. Jeśli jest zadanie – Wojtek na pewno się z nim zmierzy. 
cropper