Recenzja: Butcher (PS4)

Recenzja: Butcher (PS4)

Kacper Mądry | 09.05.2017, 16:04

Butcher od polskiego Transhuman Design to prawdziwa rzeźnia. Czysta adrenalina powodująca przyspieszone bicie serca. Trup ściele się gęsto, a flaki latają po całym ekranie. W te produkcję warto zagrać.

Butcher z miejsca był porównywany do kultowego Soldata, co zauważyłem zarówno we wpisie tutaj zapowiadającym wersję na PlayStation 4, jak i w komentarzach użytkowników. Porównania zapewne pojawiły się w związku z tym, iż jedną z osób odpowiedzialnych za Rzeźnika jest właśnie autor wspomnianej produkcji. Śpieszę jednak z informacją, iż porównywanie tych dwóch gier nie ma żadnego sensu z tego powodu, że obie produkcje, chociaż podobne, celują w inny styl rozgrywki. Butcher to gra dla pojedynczego gracza, która nastawiona jest przede wszystkim na przetrwanie. Odpowiednie manewrowanie postacią jest tutaj kluczowe, jednakże w porównaniu do Soldata jest to tytuł zdecydowanie wolniejszy. Nie znaczy to jednak, iż omawiana produkcja stawia na precyzję w stylu Soulsów. Tutaj liczy się tylko rzeźnia.

Dalsza część tekstu pod wideo

Nie znamy naszego bohatera. Ląduje on samotnie na stacji kosmicznej, skąd teleportuje się do odległych zakątków świata. Dlaczego zabija wszystko i wszystkich? A na co komu taka informacja? Ten tytuł ma uwolnić naszą agresję i dać upust emocjom. Gra podzielona jest na dwa typy plansz. Jedne, w których musimy dotrzeć do określonego punktu na mapie, i drugie, w których zamknięci w ciasnym pomieszczeniu odpieramy zmasowany atak wroga. Pierwszy typ nie jest jednak prostym korytarzem z punktu A do punktu B. Czasami trzeba się wracać, wciskać przełączniki czy uciekać przed śmiercią, która czyha na nas nie tylko z rąk przeciwników, ale także pod postacią wielkich mechanicznych pająków… z ogromnymi piłami. Wspominałem, że niektóre plansze się kurczą się, aby nas zgnieść, lub zalewają lawą? Pikselowi wrogowie toną w hektolitrach krwi, a ich zwłoki zaczepiają się na wiszących gdzieniegdzie łańcuchach. Screeny nie oddają, jak brutalny jest to tytuł. Mimo pikselowej oprawy, nowy Doom to przy tym kucyki Pony. Jest mrocznie. Etapy ponadto skrywają sekrety, czyli poukrywane czaszki. Dostanie się do nich wymaga solidnego główkowania, ale każda jest schowana w takim miejscu, iż dostanie się do niej jest bardzo satysfakcjonujące. Sam nie jestem fanem szukania ukrytych pierdół, ale tutaj sprawiało mi to sporą przyjemność.

Nasz arsenał jest bardzo różnorodny i do początkowej piły mechanicznej, karabinu oraz strzelby szybko dołączają takie cuda jak miotacz ognia czy railgun wystrzeliwujący przez ściany wiązkę energii. Każda z broni ma swoją oddzielną amunicję i inną mechanikę działania, dlatego ważne jest, by wciąż dostosowywać broń do aktualnej sytuacji. O ile początkowe etapy przejdziemy używając zwyczajnej strzelby, bo też atakuje nas tylko jeden rozdaj wrogów, tak w późniejszych etapach, gdy napotkamy przeciwników używających granatników czy wielkich ostrzy na linach, zrozumiemy, że odpowiednia taktyka to tutaj podstawa, a parcie na siłę przed siebie nie zawsze zadziała. Oczywiście zawsze możemy wybrać najłatwiejszy poziom trudności Casual, która opisany jest słowami „płaczę, gdy ginę”, ale wątpię, że ktoś będzie sobie niszczył piękno Butchera posiadając cztery życia. Polecam zatem od razu wybranie następnego w kolejności poziomu trudności. Czyli Hard.

Czym jest wspomniane przeze mnie piękno Butchera? Gra od Polaków jest trudna – to fakt. Ale śmierć powoduje tylko i wyłącznie to, że mamy ochotę na więcej i więcej. Nie denerwujemy się z kolejnych porażek i coraz lepiej poznajemy plansze. Ostatecznie kończy się to tym, iż okazuje się, że te wybitnie trudne poziomy kończymy w 5-10 minut. Ale jaka jest z tego satysfakcja! Grę ukończyć można przy pierwszym podejściu w około 4-5 godzin. Gdy poznamy już sposoby na idealnie ukończenie etapów, możemy uruchomić tryb Speedrun i wtedy powinniśmy spokojnie zejść do 2 godzin. Ale potem poprawimy czas jeszcze bardziej… i jeszcze… speedrunnerzy na pewno będą zaspokojeni. Szybkiemu kończeniu etapów sprzyja ciężka muzyka, która tylko nakręca nas na większą rzeź, a wycie z bólu pokonanych przeciwników brzmi przerażająco. Transhuman Design w tej jakże nieskomplikowanej oprawie graficznej i dźwiękowej zawarło niesamowicie mroczny klimat godny tego, co serwują nam okładki płyt metalowych.

Jeśli miałbym coś zmienić w Rzeźniku, to usprawniłbym system wyboru broni. Jesteśmy skazani na zmianę broni poprzez jeden przycisk, co zabiera zbyt dużo czasu i powoduje, że w sytuacjach, gdy potrzebujemy innego rodzaju uzbrojenia, musimy przebić się przez cały arsenał, na co nie zawsze jest czas. Zmiana broni przerzucona na L1 i R1 umożliwiająca większą kontrolę nad tym aspektem znacznie poprawiłaby komfort gry. Drugą dość poważną sprawą jest to, iż gdy wybierzemy tryb Speedrun i zdecydujemy się poprawić czas na jednej z np. początkowych plansz, kampania również zostanie cofnięta do tego momentu, bez możliwości powrotu do zaliczonych już etapów! Mnie na szczęście uratował automatyczny zapis z chmury PS+, ale przyznam, że trochę się zirytowałem widząc taki błąd. Na szczęście wspomniane negatywne aspekty można poprawić za pomocą łatki, a tytuł i tak sprawia masę radości z gry. Kupować i rżnąć!

Źródło: własne

Ocena - recenzja gry Butcher

Atuty

  • Klimat
  • Różnorodne uzbrojenie
  • Przyspiesza bicie serca
  • Fantastyczne znajdźki
  • Tryb Speedrun

Wady

  • Utrudniona zmiana broni
  • Łatwo jest pozbawić się swoich postępów

Butcher to bardzo udana produkcja. Świetny klimat w połączeniu z miodną rozgrywką zapewni Wam masę zabawy.

Kacper Mądry Strona autora
cropper