Recenzja: The Swindle (PS4)

Recenzja: The Swindle (PS4)

Jaszczomb | 03.08.2015, 14:07

Maszyny parowe, elektronika, materiały wybuchowe – właśnie na tym oparte są gadżety steampunkowego włamywacza. Złodziejaszek musi być dobrze przygotowany, bo na straży nie stoją ludzie, a uzbrojone roboty. Człowiek może błąd popełnić, ale maszyna nie robi przerw ani nie opuszcza swojego posterunku. Czy w takim razie jest w ogóle sens zakradać się do losowo generowanych posiadłości?

Londyn roku 1849. Za sto dni Scotland Yard aktywuje sztuczną inteligencję „The Devil Basilisk”, która będzie w stanie stale kontrolować każdy zakątek miasta, czyniąc złodziejskie rzemiosło niemożliwym do wykonywania. Na to pozwolić nie możemy. Trzeba wykraść tę technologię i ją zniszczyć!

Dalsza część tekstu pod wideo

The Swindle to dwuwymiarowa skradanka platformowa typu roguelike, co oznacza, że okradać będziemy losowo generowane domy, a najmniejszy błąd zakończy się śmiercią i startem zupełnie od początku. Ze sterowca unoszącego się nad Londynem wysyłamy włamywaczy do przechwycenia jak największej ilości gotówki, przeznaczaną na rozwój nowych technologii i możliwość czyszczenia budynków w bogatszych dzielnicach. Im więcej do zwinięcia, tym lepsze zabezpieczenia posiadłości. Przez całą grę więc okradamy biedniejszych, by móc okradać bogatszych. I tak aż do momentu, gdy jesteśmy gotowi na skok finałowy – tytułowy Swindle.

Chociaż nad graczem ciąży limit stu dni, co przekłada się na tyle samo skoków, udanych lub nie, zaczynając poziom nie jesteśmy ograniczani czasowo. Możemy obejść budynek od góry, opracować drogę ucieczki bądź sprawdzić zabezpieczenia. Gdy czujemy się gotowi, wchodzimy przez drzwi, okno lub dziurę w ścianie (dynamit można kupić w miarę wcześnie) i zaczynamy zbierać kupki pieniędzy. Znacznie bardziej opłacalne jest włamywanie się do komputerów, jednak najpierw trzeba kupić odpowiednią umiejętność, bez niej ani rusz. Po zebraniu wszystkiego, wracamy do miejsca startu i wracamy do sterowca…

…oczywiście zakładając, że po drodze nie napotkaliśmy żadnych problemów. Wszędzie stoją bowiem roboty strażnicze, latające wieżyczki, kamery i czujniki dźwięku. Jeśli wejdziemy w ich pole widzenia lub będziemy zbyt głośno, podniesie się alarm. Kupki pieniędzy zostają niszczone, z komputerów z każdą sekundą maleje suma pieniędzy do zdobycia. Po chwili przyjeżdża też policja, a w końcu przylatuje przebijający się przez ściany helikopter z minigunem. Lepiej więc pozostać niezauważonym, ale i wykrycie daje trochę czasu na powrót z tym, co zdążyliśmy nakraść.

Muszę pochwalić twórców za losowość poziomów, gdyż rzeczywiście przygotowano całą masę różnych rozkładów pomieszczeń, ale nie obyło się bez dziwacznych błędów tu i tam, jak pojedyncze drzwi pod ziemią czy strażnicy zablokowani w oknach. Szczególnie denerwują sytuacje na początku gry, gdy nie mamy jeszcze podstawowych gadżetów, a wszystkie komputery i gotówka leżą za ścianą do rozwalenia dynamitem. I trzeba wrócić z pustymi rękami.

To właśnie największa wada The Swindle – stanowczo zbyt niejasny i nudny początek zabawy. Postacią steruje się opornie, jest wolna i mało zwinna. Do wielu miejsc trzeba się dostać potrójnym czy nawet poczwórnym skokiem, umieć zhakować drzwi czy wyłączyć kamery, a te rzeczy odblokowuje się dużo później i dać sobie spokój.  Dodatkowo postać nie wyskakuje przy samej krawędzi platformy i nieustannie wpadałem w przepaść, najczęściej na kolce. I to nawet po kupieniu wszystkich ulepszeń zwinności! To ewidentny błąd, przez który zupełnie odechciewa się grać.

Nawet nie patrząc na wpadkę z wyskokiem – tytuł staje się przyjemny dopiero po zakupie wielu ulepszeń. A wtedy zwykle mamy za mało dni, by grać na spokojnie. I nie udaje się wykonać ostatecznego skoku, a to prowadzi do spróbowania na nowo, znów z „gołym” bohaterem. Oczywiście wraz z kolejnym podejściem dojdziemy do wszystkiego szybciej, ale trzeba sobie zadać pytanie, czy chcemy znowu przez pół gry się męczyć?

Samych ulepszeń, dostępnych z poziomu sterowca, jest całą masa. Aż nazbyt dużo i czuć, że wiele z nich powinniśmy dostawać od razu na start. Oprócz tych podstawowych, jak dynamit, hakowanie czy ulepszenia poruszania się, zmieszczono tu chwilową niewidkę, wspomagacze ułatwiające orientację na planszy i zagłuszacze działania maszyn. Ceny są ogromne, ale z dzielnicy na dzielnicę wartość łupów znacznie się zwiększa, a zaliczając serię udanych rabunków jednym złodziejem, zwiększa się mnożnik przychodów. Także chociaż tutaj zamysł był dobry.

Przechodząc do oprawy, łatwo się zachwycić stylem graficznym, przypominającym SteamWorld Dig, ale powtarzalność wszystkiego działa niekorzystnie i szybko ma się dosyć ledwo różniących się od siebie, niby to „innych” dzielnic Londynu. Gra też nie jest najpłynniejsza, a dziwne przycinanie animacji bohatera (aż do zakupienia ulepszenia zwinności) musiało być celowym zabiegiem. Okropieństwo. W kwestii ścieżki dźwiękowej, podczas włamań nieustannie słyszymy tykanie zegara, co na początku wywoływało lekką presję, ale wypadało na plus. W miarę szybko jednak zaczęło irytować powtarzalnym w kółko utworem. Jeśli już grać, to w małych dawkach.

W założeniu The Swindle miało być tym ciekawym platformerem, w którym nieustannie trzeba decydować, czy uda się ukraść więcej czy nie ryzykować i wrócić tylko z częścią łupu. I może by tak było, ale ciężko opracować plan działania, gdy wybrakowane na początku sterowanie utrudnia nawet coś tak prostego, jak przeskakiwanie nad zagrożeniem. Początek każdego podejścia do gry to męka, a później wcale nie czuć satysfakcji z ulepszania bohatera. Czy rzeczywiście podstawowe narzędzia i upgrade’y musiały być wycięte, żeby było więcej rzeczy do kupowania? Dobry, acz niedopracowany pomysł na roguelike’a.

Źródło: własne

Ocena - recenzja gry The Swindle

Atuty

  • Cała masa ulepszeń bohatera i jego gadżetów (prócz wyciętych podstaw)
  • Losowość budynków
  • Styl graficzny (na krótką metę)

Wady

  • Podstawowe umiejętności bohatera jako ulepszenia do kupienia
  • Bardzo wolny, męczący początek zabawy
  • Niedopracowane sterowanie
  • Powtarzalność (nawet jak na roguelike’a)

The Swindle mogło być solidnym roguelikiem, ale wiele rozwiązań okazało się niewypałami. Rozkręca się pod sam koniec i musimy potem wracać do wybrakowanego początku od nowa. Można sprawdzić, ale przygotujcie się raczej na niedopracowaną ciekawostkę.

Jaszczomb Strona autora
cropper