Śmierć od pioruna (2025) - recenzja serialu [Netflix] Zamach na prezydenta
Coraz częściej słychać narzekania na poziom dłuższych serii realizowanych dla platform streamingowych, które znów bywają pogardliwie określane mianem „tasiemców”. Odpowiedzią na rosnące znużenie kilkusezonowymi produkcjami stały się miniseriale — skupione na jednej, spójnej historii i zamknięte w jasno określonej liczbie odcinków. Z takim właśnie przypadkiem mamy do czynienia w jednej z najnowszych propozycji Netflixa — historycznym serialu „Śmierć od pioruna”.
Do niedawna James Abram Garfield, dwudziesty prezydent Stanów Zjednoczonych, był postacią niemal całkowicie anonimową. Idealnym tematem rozmowy dla kogoś, kto chciałby zabłysnąć w towarzystwie wiedzą o historii USA — bez obawy, że w grupie znajdzie się ktoś, kto szybko zdemaskuje powierzchowną znajomość tematu lub drobne zmyślenia, jakimi często ubarwia się tego typu opowieści. Sytuację tę znacząco zmieniła wydana w 2011 roku książka dziennikarki Candice Millard, “Destiny of the Republic”, która po raz pierwszy tak kompleksowo zajęła się tym okresem w dziejach Ameryki. Przy okazji przypomniała też polskim czytelnikom, że i my mamy podobną publikację — napisaną przez Pawła Brykczyńskiego książkę “Gotowi na przemoc”, poświęconą zabójstwu Gabriela Narutowicza. Po jej lekturze sam Narutowicz jawi się jako postać zaskakująco bliska Garfieldowi, zwłaszcza jeśli weźmiemy pod uwagę zarówno okoliczności, jak i nieoczywistość jego wyboru na urząd głowy państwa.
O tym, że nieznajomość historii Garfielda w społeczeństwie amerykańskim wcale nie jest przesadą, świadczą choćby liczne wywiady z twórcą miniserii Netflixa, Mikiem Makowskym — urodzonym w Nowym Jorku producentem i scenarzystą, który kilka lat temu napisał scenariusz do interesującej „Złej edukacji”, filmu z Hugh Jackmanem w roli głównej. Twórca sam bowiem nazywa historię prezydenta długo zapomnianą, którą zainteresował się dopiero po lekturze książki Millard, a praca nad czteroodcinkową produkcją Netflixa zajęła jego zespołowi aż sześć lat. Także odtwórca głównej roli, znakomity Michael Shannon, przyznał, że również nie miał wcześniej pojęcia o istnieniu tej postaci. Najbardziej zaimponowało mu w niej to, że Garfield — człowiek, który dorastał w skrajnej biedzie — dzięki pracowitości i ogromnej motywacji doszedł do najwyższych funkcji w państwie. Mając przy tym ostatecznie niewyobrażalnego pecha…
Śmierć od pioruna (2025) - recenzja i opinia o serialu [Netflix] Dwóch nietuzinkowych bohaterów
Zaledwie czteroodcinkowa seria podąża śladem dwóch nietuzinkowych bohaterów. Pierwszym z nich jest, rzecz jasna, James Garfield — człowiek, który początkowo wcale nie zamierza zostać kandydatem na prezydenta z ramienia Partii Republikańskiej. Płomienna mowa, jaką wygłasza podczas zjazdu delegacji wszystkich stanów, połączona z całkowitym impasem pomiędzy przedstawicielami dwóch zwalczających się frakcji, ostatecznie przesądza o jego niespodziewanym wyborze na głowę wciaż stosunkowo młodego państwa. Drugim bohaterem jest Charles Guiteau, w którego rolę wciela się Matthew Macfadyen — mocno zagubiony mężczyzna, pomieszkujący to u siostry, to w osobliwej wspólnocie o charakterze religijno-seksualnym, gdzie jednak pozostaje całkowicie nieakceptowany. Pomimo kolejnych życiowych niepowodzeń, przez które — by przetrwać — często dopuszcza się kradzieży, nawet wobec najbliższych, wciąż jest przekonany, że został przeznaczony do wyższych celów. Okazuje się nim praca przy kampanii Jamesa Garfielda, człowieka który ze względu na swoje pochodzenie i życiową drogę wydaje mu się niezwykle bliski…
Zarysowanie fabuły serialu, z pominięciem kluczowych punktów, których ujawnienie mogłoby zostać uznane za najcięższy grzech w komunikacji internetowej — czyli klasyczne „spojlerowanie” — nie ma w tym przypadku większego znaczenia. Na dobrą sprawę bowiem „Śmierć od pioruna” opowiada historię, której zakończenie wszyscy doskonale znamy. Twórcy stanęli więc przed niezwykle trudnym zadaniem: musieli zastąpić typowe dla klasycznej produkcji pytanie „Co?” — akcentujące sam przebieg wydarzeń — innym, znacznie ciekawszym pytaniem: „Jak?”. Ciężar położony jest tu przede wszystkim na umiejętne zarysowanie charakterów postaci oraz znakomitą scenografię Gemmy Jackson, znanej m.in. z pracy przy podobnej produkcji HBO, „John Adams”. Na pierwszy plan wysuwają się przede wszystkim świetne kostiumy oraz imponujące, rozmaicie układane brody mniej lub bardziej szacownych amerykańskich polityków — pasujące zresztą jak ulał do większości znakomitych aktorów występujących w tej produkcji.
Śmierć od pioruna (2025) - recenzja i opinia o serialu [Netflix] Znakomicie obsadzeni aktorzy
Michael Shannon został znakomicie obsadzony w roli człowieka, który znalazł się w sytuacji znacznie go przerastającej, lecz z czasem zaczyna się w niej coraz lepiej odnajdywać. Nie jest to może kreacja na miarę fantastycznego Nelsona Van Aldena z serialu „Boardwalk Empire”, ale i tak budzi ogromny respekt. Na pierwszy plan wybija się jednak Matthew Macfadyen, wyraźnie czerpiący z doświadczeń swojej wcześniejszej, znakomitej roli w serialu „Sukcesja”. Tam również często wydawał się nieporadny w sytuacjach społecznych, zmuszony do nieustannego manewrowania między ludźmi, którzy nie traktowali go poważnie — ostatecznie jednak opanowując tę sztukę do perfekcji. Jego Charlesa Guiteau niezwykle łatwo byłoby określić mianem postaci odrażającej, lecz przede wszystkim jest to ktoś po ludzku żałosny — na tyle, że widz moze mu na jakimś poziomie współczuć. Świetnie wypadają tu również Shea Whigham w roli politycznego machera, Nick Offerman jako dorastający do roli prezydenta Chester Arthur oraz Betty Gilpin jako Crete Garfield. Szkoda jedynie, że tak mało czasu ekranowego otrzymała Tuppence Middleton, która jednak mimo to wciela się w postać istotną dla całej historii.
Krótki, czteroodcinkowy format można traktować jednocześnie jako błogosławieństwo, jak i przekleństwo produkcji Netflixa. Z jednej strony pozwala on bowiem na ścisłość i skupienie się na głównym wątku, z drugiej jednak pozostawia poczucie niedosytu. Seria streamingowego giganta nie potrafi pokazać na czym właściwie polegał ówczesny spór w łonie państwa amerykańskiego, sprowadzając go do - dobrze znanej także z naszych czasów - walki o “stołki”. Ledwie sugerując również - oczywiście we współczesnym duchu - na czym polegał progresywizm prezydenta Garfielda, ale już nie tłumacząc w jaki sposób chciał on zmienić funkcjonowanie państwowej machiny urzędniczej. Otrzymujemy więc sprawnie opowiedzianą historię o prawdopodobnie naprawdę dobrym człowieku, zabitym przez zmanipulowanego przez opinię publiczną szaleńca, ale także niedostateczny poziom wiedzy medycznej w XIX. wieku. Mimo wspomnianych wątpliwości serial ogląda się jednak bardzo dobrze, głównie ze względu na umiejętne oddanie realiów tego okresu historii USA, a także znakomicie dobranych aktorów.
Atuty
- Niezwykle interesujący punkt wyjścia
- Znakomita scenografia
- Świetna rola Matthew Macfadyena
- Któremu niewiele ustępują Michael Shannon, Shea Whigham, Nick Offerman i Betty Gilpin
Wady
- Pod względem audiowizualnym to absolutny serialowy standard
- Czteroodcinkowy format pozostawia po sobie uczucie lekkiego niedosytu
Czteroodcinkowy format serialu “Śmierć od pioruna” pozostawia po sobie uczucie niedosytu, przede wszystkim jednak dlatego, że jest to solidnie zrealizowany dramat historyczny ze znakomitymi rolami.
Przeczytaj również
Komentarze (1)
SORTUJ OD: Najnowszych / Najstarszych / Popularnych