To: Witajcie w Derry (2025) - recenzja pięciu odcinków serialu [HBO]. Powrót do źródła koszmaru

To: Witajcie w Derry (2025) - recenzja i opinia pięciu odcinków serialu [HBO]. Powrót do źródła koszmaru

Łukasz Musialik | Dzisiaj, 18:00

Po pięciu odcinkach nowego serialu „To: Witajcie w Derry” (HBO) mogę już śmiało powiedzieć, że nie jest to zwykły prequel. Twórcy (Andy i Barbara Muschietti wraz z Jasonem Fuchsem) nie próbują jedynie odcinać kuponów od sukcesu filmowej dylogii. Zamiast tego budują pełnokrwisty (a raczej pełen krwi i cieni) portret miasteczka, które samo w sobie jest bohaterem.

Twórcy przez pięć godzin (pierwsze 5 odcinków) budują misterną, powolną atmosferę i klimat zepsucia, w którym potwór tylko z pozoru wydaje się być niewidoczny. Jakby był jedynie obietnicą, szeptem w pękających murach. Ale on tam jest. Unosi się nad fabułą niczym złowroga mgła, a jego manifestacje w różnych formach sprawiają, że czujemy ciarki na plecach.

Dalsza część tekstu pod wideo

To: Witajcie w Derry / IT: Welcome to Derry / HBO Max
resize icon

To: Witajcie w Derry (2025) - recenzja i opinia pięciu odcinków serialu [HBO]. Rasizm, przemoc i zło, które czai się w ludziach

Czy potrzebowaliśmy tego serialu? Po pięciu odcinkach myślę, że tak, ale nie po to, aby wyjaśnić samo istnienie klauna (choć to również ma znaczenie dla fabuły), ale po to, aby wyjaśnić co się dzieje w Derry. 

Serial dzieje się na długo przed wydarzeniami z filmów w 1962 roku, w czasie narastających napięć rasowych w Stanach Zjednoczonych. W centrum fabuły mamy rodzinę Hanlonów, którzy przyjeżdżają do Derry i od razu spotykają się z wrogością miejscowych. Nie dlatego, że są inni, tylko dlatego, że tak właśnie działa to miasteczko. Każdy obcy jest wrogiem, każdy inny jest zagrożeniem. I tu właśnie robi się ciekawie, bo serial pokazuje, że nadprzyrodzone zło ma łatwą robotę w miejscu, gdzie ludzie sami są sobie wrogami. Rasizm, wykluczenie, strach przed zmianą. To wszystko tworzy grunt dla Pennywise’a, który w zasadzie tylko dorzuca swoje trzy grosze do i tak toksycznej atmosfery.

Pierwsze odcinki nie zalewają nas krwią. To raczej powolne, duszne budowanie obrazu społeczności, która sama się niszczy. Kiedy znika dziecko, dzieją się dziwne rzeczy, ale nikt nie reaguje, bo w Derry wszyscy wolą nie widzieć tego, co się naprawdę dzieje. To trochę jak w prawdziwym życiu, gdzie ludzie odwracają wzrok od problemów, bo jest im wygodniej. Serial nie ucieka od trudnych tematów i nie łagodzi ich. Lata 60. to był ciężki czas dla czarnoskórych Amerykanów, a twórcy pokazują to bez owijania w bawełnę. Ale czy rasizm i przemoc są bardziej przerażające niż klaun? I tak i nie, bo serial działa na dwóch poziomach grozy - tej realnej i tej nadprzyrodzonej.

To: Witajcie w Derry / IT: Welcome to Derry / HBO Max
resize icon

To: Witajcie w Derry (2025) - recenzja i opinia pięciu odcinków serialu [HBO]. Pennywise jest, czy go nie ma?

Bill Skarsgård wraca jako Pennywise, ale nie zobaczymy go (od razu) w pełnej krasie, w kostiumie z balonami. Zamiast tego widzimy jego manifestacje zła w innych formach, jak dziwne zjawiska. To odważna decyzja, bo przecież wszyscy czekają na klauna, ale serial mówi nam wprost, żebyśmy chwilę poczekali. A kiedy się pojawi będzie miał o wiele większą moc, bo napięcie jest już zbudowane.

Produkcja idzie więc swoją drogą, pomijając znany schemat i dynamikę z filmów. Zamiast eksplozji horroru, co chwilę mamy powolne, metodyczne budowanie atmosfery grozy. Światło i cień odgrywają tu większą rolę niż efekty specjalne, a każda scena jest tak nakręcona, że czuć niepokój, nawet jeśli nic się nie dzieje. HBO postawiło na jakość i to widać.

Serial skupia się na tym, jak byt zatruwa umysły, jak pociąga za sznurki ludzkiej małostkowości i bigoterii. Horror nie polega na tym, co wyskakuje z ciemności, ale na świadomości, że ciemność patrzy i cierpliwie czeka.

To: Witajcie w Derry / IT: Welcome to Derry / HBO Max
resize icon

To: Witajcie w Derry (2025) - recenzja i opinia pięciu odcinków serialu [HBO]. Lęk przed nieznanym

Dzieci w uniwersum Stephena Kinga odgrywają ważną, często centralną rolę. Mamy grupę nastolatków, którzy próbują rozwikłać tajemnicę zniknięć i zrozumieć, co się dzieje w ich mieście. Obsada jest świetna - Taylour Paige, Jovan Adepo, Chris Chalk, James Remar, Madeleine Stowe - i wnosi do serialu świeżą energię. Nie są to dzieciaki z serialu Disneya, a prawdziwe, czasem poturbowane życiem postacie, które mają swoje lęki i problemy rodzinne. I właśnie to czyni serial mocnym, bo nie chodzi tylko o to, żeby uciec przed klaunem. Chodzi o to, żeby stanąć wobec własnych lęków i trapiących wewnętrznych demonów.

Pierwsze odcinki to głównie poznawanie bohaterów, jak się zaprzyjaźniają, jak odkrywają tajemnice miasta, jak próbują zrozumieć, dlaczego dorośli nie widzą tego, co oni widzą. Serial nie spieszy się z akcją, nie wali na oślep. Daje czas, żeby poznać postacie i poczuć z nimi emocjonalny związek. I właśnie dlatego, gdy w końcu przyjdzie czas na prawdziwą grozę, będziemy wiedzieć o kogo się martwić.

Jako prequel, serial nie zostawia złudzeń. Fani Kinga wiedzą, że historia Derry to historia o tragedii, a każdy moment radości czy nadziei jest tylko chwilowym wytchnieniem przed nieuchronnym finałem. To dodaje serialowi dramatyzmu i sprawia, że nawet wesołe sceny mają w sobie podskórny smutek.

To: Witajcie w Derry (2025) - recenzja i opinia pięciu odcinków serialu [HBO]. Horror dla cierpliwych

HBO nie tworzy taniego horroru na Halloween. „To: Witajcie w Derry” to serial dla widzów, którzy potrafią czekać na nagrodę. Pierwsze pięć odcinków to fundament. Poznajemy nowych bohaterów, ich lęki oraz otaczający ich świat. Budujemy relacje, odkrywamy tajemnice, czujemy narastające napięcie. Czy później przyjdzie eksplozja i będzie miała moc na którą tak długo czekaliśmy? Przekonacie się sami.

To dojrzałe podejście do horroru, bo zło rodzi się z wykluczenia, obojętności czy rasizmu, a Pennywise wydaje się być tylko wisienką na wielkim torcie. Premiera już 27 października i jestem ciekaw, czy widzowie będą mieli cierpliwość, żeby zaczekać na prawdziwy horror, który mam nadzieję platforma dla nas przygotowała. Bo jeśli tak, to dostaniemy świetny serial, który pozostanie w naszych głowach na długo po seansie. Myślę, że w tym przypadku HBO nas nie zawiedzie.

Atuty

  • Twórcy nie spieszą się z pokazaniem Pennywise'a, stawiając na budowanie atmosfery grozy zamiast tanich jumpscare’ów
  • Serial porusza trudne tematy pokazując, że prawdziwe zło często tkwi w człowieku
  • Świetna gra aktorska
  • Wizualnie zachwyca, gdy światło i cień budują napięcie lepiej niż efekty specjalne
  • Straszy, ale w subtelny psychologiczny sposób
  • Świeże spojrzenie na uniwersum Stephena Kinga, a nie powtórka z filmów

Wady

  • Brak Pennywise'a na początku może niektórych rozczarować
  • Serial wymaga cierpliwości, a nie każdy widz to zaakceptuje
  • Czasem tempo akcji zwalnia

HBO ma prawdziwego asa w rękawie. Obowiązkowa pozycja dla fanów twórczości Stephena Kinga!

8,5
Łukasz Musialik Strona autora
Pasjonat gier od samego dzieciństwa, kiedy to swoją pierwszą konsolę dostał od rodziców. Od tamtej pory zafascynowany grami i ich światem, ponieważ jako dorosły uważa, że to nie tylko rozrywka, ale także sztuka, która może nas uczyć, inspirować i poruszać emocje. Nieustannie poszerza swoją wiedzę i doświadczenie w dziedzinie gier i konsol, aby móc dostarczać innym jak najbardziej wartościowe treści.
cropper