![Mantis (2025) - recenzja filmu [Netflix]. Balet śmierci bez serca](https://pliki.ppe.pl/storage/3cca2e3eb6b055705934/3cca2e3eb6b055705934.webp)
Mantis (2025) - recenzja i opinia o filmie [Netflix]. Balet śmierci bez serca
Netflix znów sięga do sprawdzonej recepty - jeśli coś się sprawdziło, zrób więcej tego samego, ale niekoniecznie lepiej. Mantis, spin-off hitu Kill Boksoon (2023), trafia na platformę z bagażem oczekiwań i ambicjami dorównania swojemu poprzednikowi. Niestety, debiutujący reżyser Lee Tae-sung, wcześniej asystujący przy oryginalnym filmie, udowadnia, że znajomość kuchni nie zawsze oznacza umiejętność gotowania.
Film oferuje solidną dawkę krwawych pojedynków i efektownych choreografii, ale gubi się w chaosie własnej fabuły, tworząc dzieło, które wygląda imponująco, lecz emocjonalnie pozostaje puste.





Mantis (2025) - recenzja i opinia o filmie [Netflix]. Gdy spin-off gubi się we własnych szponach
Jeśli Kill Boksoon było mistrzowsko wyważoną opowieścią o matce-zabójczyni rozdartej między pracą a rodzicielstwem, Mantis przypomina raczej rozrzucone puzzle, których nie da się złożyć w spójny obraz. Akcja rozgrywa się w bezpośrednim następstwie wydarzeń z pierwszego filmu, gdy organizacja MK Enterprises legła w gruzach, a świat płatnych zabójców pogrążył się w chaosie. Do tej anarchicznej rzeczywistości powraca tytułowy Mantis, właściwie Han-ul (Yim Si-wan), elitarny assassyn o nieskromnie wysokiej samoocenie i arsenale składającym się z ostrzy przypominających szpony modliszki.
Problem w tym, że scenarzyści Byun Sung-hyun i Lee Tae-sung najwyraźniej nie zdecydowali, jaką historię chcą opowiedzieć. Czy to romans między Mantisem a jego dawną koleżanką z treningów Jae-yi (Park Gyu-young)? Może opowieść o korporacyjnej rywalizacji w świecie najemników? A może jednak family drama o mentorze i uczniu? Film próbuje być wszystkim naraz, przez co nie jest niczym konkretnym. Wątki przeplatają się chaotycznie, żaden nie zostaje rozwinięty na tyle, aby widz zdążył się nim zainteresować. To szczególnie bolesne w kontekście oryginalnej produkcji, która była skupiona jak snajperski strzał - jedna bohaterka, jeden centralny konflikt, jedna emocjonalna stawka.

Mantis (2025) - recenzja i opinia o filmie [Netflix]. Akcja ratuje honor, choć nie duszę
Jeśli coś w Mantisie działa bez zarzutu, to choreografie walk przygotowane przez Ryu Seong-cheola, weterana branży znanego z Alienoid czy Uprising. Rezygnacja z broni palnej na rzecz białej sprawia, że pojedynki nabierają niemal teatralnej elegancji, przywodząc na myśl najlepsze tradycje hongkońskiego kina z lat osiemdziesiątych. Szczególnie efektownie prezentują się sceny z udziałem Jo Woo-jina jako Dok-go, który władając zmodyfikowanymi tonfami (pałkami), przypomina mistrzów Shaw Brothers.
Problem w tym, że najlepiej nakręcone sceny walk to wciąż tylko spektakl pozbawiony emocjonalnego zaangażowania. Gdy nie wiemy, za kim kibicować i dlaczego, nawet najbardziej wirtuozowska choreografia staje się pustą demonstracją umiejętności. Film cierpi na tę samą przypadłość co wiele współczesnych produkcji akcji, czyli priorytetowo traktuje formę kosztem treści. Każda sekwencja walk została dopieszczona do perfekcji, ale brakuje im tego, co sprawiało, że starcia w Kill Boksoon trzymały w napięciu - personalnego wymiaru i realnych konsekwencji dla bohaterów. Montaż czasami pracuje przeciw rytmowi akcji, a kilka momentów z widocznymi linkami przypomina o ograniczeniach budżetu, jednak ogólny poziom pozostaje zadowalający.

Mantis (2025) - recenzja i opinia o filmie [Netflix]. Bohaterowie w cieniu własnych problemów
Największą słabością Mantisa okazuje się paradoksalnie sam tytułowy bohater. To postać tak słabo napisana, że Yim Si-wan, mimo niewątpliwych umiejętności aktorskich, nie ma na czym się oprzeć. Mantis to archetypalny arogancki młodzian, którego główną motywacją zdaje się zadowolenie ukochanej, co czyni go marionetką we własnej opowieści. Znacznie ciekawszą postacią okazuje się Park Gyu-young jako Jae-yi. To kobieta naznaczona kompleksami i żądzą udowodnienia własnej wartości, której wewnętrzne rozdarcie jest napędem prawdziwej dramaturgii.
To ona powinna być protagonistką tego filmu, bo to jej przemiana zabiera najwięcej uwagi widza. Jo Woo-jin jako Dok-go przynosi do roli całe swoje doświadczenie sceniczne, kreując postać mentora rozchwianego między przeszłością a teraźniejszością. Niestety, nawet jego umiejętności giną w gąszczu niedomówień i nieco karykaturalnych gestów. Szczególnie żenującym elementem jest pojawienie się Jeon Do-yeon w krótkiej roli, gdzie zdobywczyni Złotej Palmy zostaje zredukowana do funkcji doradcy. To przypomina smutną prawdę o strategii Netfliksa wobec koreańskich kontynuacji. Gdy nie wiadomo, jak rozwinąć sukces, dodaj cameo i miej nadzieję, że jakoś to będzie.
Mantis (2025) - recenzja i opinia o filmie [Netflix]. Podsumowanie
Mantis to film, który wszedł do amerykańskiej dziesiątki Netfliksa po zaledwie dwóch dniach, ale jego popularność wynika raczej z marki niż z jakości. Lee Tae-sung udowadnia, że asystowanie przy mistrzowskich dziełach nie sprawia, że nabywa się umiejętności ich tworzenia. To starannie wykonane rzemiosło pozbawione artystycznej duszy. Film przypomina samochód sportowy z silnikiem skutera - wygląda imponująco, ale gdy wciskasz gaz, czujesz rozczarowanie.
Paradoksalnie, najlepszym komplementem dla Mantisa jest fakt, że skłania do ponownego obejrzenia Kill Boksoon, aby przypomnieć sobie, jak właściwie powinno się opowiadać historie o płatnych zabójcach. To jedynie potwierdzenie, że czasami lepiej zostawić świetną historię w spokoju, niż ryzykować jej rozmycie w gąszczu przeciętności.
Atuty
- Efektowne i dynamiczne sceny walk, świetnie zrealizowana choreografia
- Cameo postaci z Kill Boksoon z pewnością ucieszy wielu widzów
Wady
- Chaotyczny i niespójny scenariusz, brak wyraźnej osi fabularnej
- Główny bohater pozbawiony charyzmy i motywacji
- Słaba chemia między aktorami
- Film bardziej efektowny niż angażujący, czyli puste widowisko bez serca
To piękny, ale ostatecznie zupełnie zbędny film, który dowodzi, że w kinie, tak jak w życiu, sam styl to za mało.
Przeczytaj również






Komentarze (1)
SORTUJ OD: Najnowszych / Najstarszych / Popularnych