Call of Duty: Black Ops

Call of Duty: Black Ops

Mr_Sciera | 14.11.2010, 23:23

Czytelnik Rodzyna podesłał nam swoją recencję Black Opsa. Wszystkich zainteresowanych zapraszamy do lektury. A tych którzy już mieli okazję przetestować najnowszy product Activision, zachęcamy do oddania głosu w ankiecie.

Czytelnik Rodzyna podesłał nam swoją recencję Black Opsa. Wszystkich zainteresowanych zapraszamy do lektury. A tych którzy już mieli okazję przetestować najnowszy product Activision, zachęcamy do oddania głosu w ankiecie.

Dalsza część tekstu pod wideo

xxxxx

 

Hype - słowo klucz pozwalające zrozumieć zasady działania konkurencji na rynku gier wideo. Bez odpowiedniej promocji, stosownych publikacji prasowych, spotkań z dziennikarzami, czy pikantnych afer towarzyszących premierze danej produkcji wydawca nie może marzyć o nawet umierkowanym kasowym sukcesie. Przekonał się o tym dotkliwie choćby Ubisoft przy okazji ukazania się w sklepach "Beyond Good & Evil", lub THQ publikujący niezwykłych "Psychonauts" spod "dłuta" Tima Schafer'a. Taka okazuje się niestety brutalna rzeczywistość i dla wielu mniejszych przedsiębiorstw wydaje się być niemożliwym zaistnienie w zbiorowej świadomości graczy z produktem unikalnym i niepowtarzalnym. Jedynie kopiowanie uznanych pomysłów gwarantuje napływ gotówki i uśmiech na twarzach udziałowców. Swojego czasu "Call of Duty" stanowiło wzór dla wielu początkujących jak także doświadczonych developerów. Gra ta, a szczególnie jej ostatnie edycje, których akcja osadzona jest w teraźniejszości, zapoczątkowała wręcz modę na perfidne kserowanie i żerowanie na kreatywności innych twórców. Zawarte tam pomysły były nie tylko ewolucją już dobrze znanych, ale także stanowiły one kolejny krok w rozwoju gatunku First Person Shooter'ów. Czy w stronę odpowiednią, na to muszę już sobie odpowiedzieć sami zainteresowani, czyli gracze. To swoiste czerpanie inspiracji z uznanej marki Activision ( w tej chwili Activision - Blizzard ) miało również swoje pozytywy w postaci choćby ostatniego "Battlefield : Bad Company 2", czy "Medal of Honor", który okazał się, przynajmniej dla mnie, bardzo udanym resetem serii.

 

 

 

 

Wstęp, może całkowicie zbędny i przydługi, odwołuje się do sytuacji towarzyszącej serii Call of Duty niemal od jej początków, gdy miała już ugruntowaną pozycję na rynku. Hype i narastające podniecenie w związku z premierą każdej kolejnej cześci gwarantował ogromny skok słupków sprzedaży w siedzibie Activision i co za tym idzie, ogromne przychodzy . Tak jest i tym razem. Oto bowiem mamy już za pasem premierę kolejnego „CoD’a”, tym razem oznaczonego podtytułem „Black Ops”. Graczom po raz kolejny przychodzi wyrżnąc w pień kilka tysięcy wojaków w imię nadrzędnego celu. Tym razem jednak fabuła prezentuje się nadzwyczaj dobrze i mocno kontrastuje z, trzeba to definitywnie stwierdzić, bardzo słabiutką historią zaprezentowaną w Modern Warfare 2. Wcielamy się w rolę Alex’a Mason’a. On stanowi w tej odsłonie głównego bohatera wokół którego skupiona zostaje akcja. Alex z niejednego pieca chleb jadł i w niejednym łożu sypiał, toteż informacje jakie posiada dotyczące jego własnej przeszłości są bardzo atrakcyjne dla niezbyt przyjaźnie nastawionych terrorystów, których celem, jak to zwykle bywa, jest opanowanie i podporządkowanie sobie całego świata. Nasz wojak, juz na początku naszej z nim przygody, jest torturowany w celu wyciągnięcia stosownych danych i poufnych zwierzeń. Aby zapobiec „globalnemu aktowi terroru” Mason musi za wszelką cenę sięgnąć głęboko w przeszłość i ponownie przeżyć niekiedy niezbyt dla niego przyjemne chwile. Niestety, pamięć żołnierza bywa krótka, toteż przyjdzie nam wziąć udział w rozbudowanych retrospekcjach będących wspomnieniami samego zainteresowanego. Moim zdaniem pomysł opierający się na grzebaniu w umyśle pierwszoplanowej postaci ,nie tak często wykorzystywany przecież w grach, jest bardzo atrakcyjny.

 

 

Z uśmiechem przyjąłem także fakt, iż w światową intrygę zaprezentowaną w produkcji Treyarch zamieszano także kilka znaczących polityków i popularnych teorii spiskowych lat 60 –dziesiątych XX wieku, w których to toczy się jej akcja. Dodatkowo, pomimo kilku zmian perspektywy, z jakiej przyjdzie nam oglądać dziejące się na ekranie naszych telewizorów wydarzenia, fabuła wydaje się być bardzo spójna i w przeciwieństwie do poprzedniego „Call of Duty”, w „Black Ops” nie uświadczymy aż tak dużego bałaganu i rozbierzności. W niektórych momentach wkradają się niespójności, jednak w „grande final” wszystko zostaje uprzątnięte i zmiecione pod dywan, a nam przychodzi jedynie oglądać niezwykle satysfakcjonujące zakończenie. Zawiedzionym można być z jednego faktu. Pomimo, iż gra nie jest w całości liniowa, w kilku momentach odnaleźć można elementy produkcji „szynowych” , gdyż niektóre działania postaci, którą przychodzi nam sterować, są od nas niezależne lub nasz wkład w ,przykładowo, prowadzenie pojazdu już w pierwszych etapach kampanii, jest znikomy. Podsumowując, etapy dla samotnego gracza spełniają pokładane w nich nadzieje. Pomimo kilku błędów, jak np. w Bitwie o Khe Sanh, gdzie gra niezbyt dokładnie wyjaśnia ci zadania i cele misjii, oraz znikomej inteligencji twoich komputerowych kompanów jak i przeciwników przez niego kierowanych, kampania satysfakcjonuje. Czas jaki potrzeba na jej ukończenie jest oczywiście dość krótki, jednak staje się to już standardem dzisiejszych FPS-ów, więc nie będę poświęcał czasu na ten aspekt nowego "CoD'a". Przejdę natomiast do multiplayer'a, który jest dla ogromnej rzeszy graczy jedynym powodem corocznych zakupów kolejnych "Call of Duty".

 

 

 

Gra wieloosobowa pozytywnie mnie zaskoczyła. O ile ta zaprezentowana w MW 2 skutecznie zniechęca moją osobę wszechobecnym chaosem i niezwykła, nieogarniętą pożogą, gdyż jestem fanem bardziej taktycznego podejścia do sieciowej wyżynki, "Black Ops" sprawił, że zacząłem, jak to miało miejsce przy okazji Battlefield'a, bezproduktywnie spędzać kolejne godziny przed ekranem skupiony na "sadzeniu" kolejnych hedshot'ów ( tak, wiem, kozak ze mnie ). Co prawda, tryby rozgrywki nie zaskakują. Treyarch pozwola nam na zabawę w dobrze znanym Tem Deathmatch'u, stanardowych "Dominacji", lub "Sztabie". Pojawia się jednak także i nowość, a mianowicie, z nazwą niczym wprost z Polsat'owskiego teleturnieju, "Gra o kasę". Bazuje ona na podstawach hazadru, sądze więc, iż nawet Michał Wiśniewski, zaznajomiony przecież z tą formą rozrywki odnalazł by tu coś dla siebie. Gracze, wybierając odpowiedni poziom "wkładu własnego" determinują także zasady rządzące rozrywką, na którą składają się tryby takie jak "Kije i kamienie", gdzie zabijamy przy pomocy kuszy, noża balistycznego lub tomahawk'a, "Zabawa bronią" w której to dając kres żywota innym graczom "wchodzimy" na kolejne poziomy i otrzymuje co raz to odmienne bronie, czy "Jeden w komorze".

 

 

Niewątpliwie "Gra o kasę" zaabsorbowała uwagę developer'ów i to właśnie na niej skupili sie oni w procesie produkcji. Jednak, co czyni ten rodzaj multiplayer'owej rozrywki interesującym, to nowy system levelowania w czasie gry w sieci. "Black Ops" wprowadza tzw. punkty CoD. Otrzymujemy je w trakcie zdobywania kolejnych poziomów doświadczenia, odblokowując przy tym np. opcję uzbrojenia własnego wojaka według uznania gracza, czy kolejne tryby gry wieloosobowej. Za pomocą tychże punktów, które stanowią tu swoistą walutę, kupować możemy bronie, perki, emblemy i wszystko inne, co podlega naszej "customizacji". Pikanterii dodaje fakt, iż od podjętej decyzji co do kolejnego zakupu nie ma odwrotu. Trzeba więc naprawdę przemyśleć przydatność dodatkowej pary handgun'ów. Dzięki nowemu systemowi punktów możliwe jest także, co wcześniej byłoby ideą zdeczka abstrakcyjną, wypisanie klanowego tag'u na własnym uzbrojeniu, czy zmiana barwy i kształtu celownika laserowego. Dodaje to całemu systemowi charakter nieco emocjonalny i pozwala lepiej dopasować wygląd i styl w jakim chcemy prowadzić wieloosobowe batalie. Same mapy przeznaczone dla grup graczy są świetnie zaprojektowane i pozwalają wyżyć się zarówno miłośnikom bliskiej, kontaktowej walki jak i snajperom. Każdy odnajdzie w ich budowie coś dla siebie. Zapomniałbym wspomnieć o nowiutkich zabawkach odpalanych po seriach zabójstw i umiejętnościach dostępnych dla multiplayer'owych wyjadaczy. Szczególnie interesujące wydają się być te pierwsze, gdzie udostępniony został min. mały, zdalnie sterowany samochodzik z porcją ładunków wybuchowych na karoserii. Nie muszę chyba wspominać o pożodze jaką dzięki niemu można wyczyniać na seciowym polu walki.

 

 

Do serii "Call of Duty" powraca, po krótkiej nieobecności, tryb Nazi Zombies. Na chwilę obecną do dyspozycji graczy oddane zostały jedynie trzy mapy, jednak powinny one w znacznym stopniu zaspokoić ich dziką żądze posyłania do piachu kolejnych zastępów prawie-umarłych istot. Każda lokacja okraszona została odmienną specyfiką. Poza tym, dialogi postaci, jak i same persony ( jak choćby ukazujący sie JFK czy Castro) posiadają specyficzny humor, który umila czas spędzony na zabijaniu zombi. Po niektórych wypowiedziach na twarzy momentalnie ukazuje się szeroki uśmiech. Dodając do tego charakterystykę trybu daje to świetne, relaksujące połączenie o charakterze bardziej luźnym od reszty gry. Nie jest to może "Dead Rising" co osobiście doceniam, ponieważ niektórzy zwyczajnie nie przełknęliby aż tak abstrakcyjnej mieszanki. Mogło by to wręcz odrzucać potencjalnych nabywców poszukujących tu nieco dojrzalszych, jeśli o czymś takim można mówić, doświadczeń.

 

 

 

Na koniec pozostawiłem sobie mniej przyjemną część recenzji, która tyczy się oprawy A/V. O ile do dźwięku żadnych zastrzeżeń mieć nie można, gdyż stoi on po prostu na dobrym poziomie, tak oprawa wizualna, moim zdaniem, zawodzi na całej linii. Nie jestem totalnym estetą i nie oczekuję topowych doświadczeń wzrokowych (zagrywam się co jakiś czas w produkcje retro o mocno przestarzałej już oprawie) , jednakże wymagam od dopiero co wydanych przynajmniej porządnej grafiki. Gra hula na tym samym silniku co starusienki Modern Warfare, a nie wróży jej to nic dobrego. W czasie rozrywki mamy do czynienia z niewyraźnymi, rozmytymi teksturami, zbyt długim ich doczytywaniem, ząbkowaniem krawędzi, czy wreszcie glitchami, pokroju sławnego, a może i nie sławnego unoszącego się jabłka. Mimo to trzeba przyznać developerem, że nic w trakcie rozrywki "nie chrupie", a jeśli nawet zdarzy się delikatny lag, należy złożyć to na karb niesamowitych ilości akcji w postaci licznych wybuchów, eksplozcji oraz innych zaskryptowanych zdarzeń.

 

 

"Call of Duty : Black Ops" z czystym sumieniem mógłbym polecić każdemu miłośnikowi pierwszoosobowych strzelanin. Gra ta zawiera wszystko, co potrzebne jest do dobrej zabawy z shooter'em i moim zdaniem, prezentuje się o niebo lepiej, tak i pod względem kampanii dla jednego gracza, jak zarówno multiplayer'a, od ostatniego Modern Warfare 2. Pomimo brzydkiej oprawy i braku tego ostatniego szlifu z produkcji kalifornijskiego Trayarch czerpać można ogromne pokłady zabawy. Ciekawa fabuła oraz nowy system nagród w multiplay'erze zachęcają do jej głębszej eskploracji. Fanom serii tego produktu na pewno polecać nie trzeba. Michał "Rodzyna" Wiatr

 

zalety:  ciekawa historia wyróżniająca się na tle ostatnich części CoD'a; klimat Zimnej Wojny i narastającego globalnego konfliktu; przemodelowany i wciągający multiplayer; wciąż czarujące skryptowane wydarzenia; Nazi Zombies are back !

 

wady:  brzydka grafika; krótki czas potrzebny na ukończenie kampanii; liczne, mniej lub bardziej irytujące niedoróbki

 

ocena: 8+

 

 

Źródło: własne
Mr_Sciera Strona autora
cropper