![M3GAN 2.0 (2025) – recenzja filmu [UIP]. Dzień sądu nadchodzi?](https://pliki.ppe.pl/storage/7138ff43aa9713c58a89/7138ff43aa9713c58a89.jpg)
M3GAN 2.0 (2025) – recenzja, opinia o filmie [UIP]. Dzień sądu nadchodzi?
Gemma i Cady powoli zapominają o traumie jaką zgotowała im mordercza lalka imieniem Megan. Dziewczyny rozpoczęły nowy rozdział w swoich życiach i wygląda na to, że wszystko układa się tak, jak powinno. Lecz kiedy skonstruowana przez wojsko na bazie projektu Gemmy, autonomiczna lalka o nazwie kodowej Amelia wyrwie się spod kontroli i zacznie zagrażać przyszłości całego rodzaju ludzkiego, Gemma i jej ekipa będą musieli podjąć drastyczne kroki, jeśli będą chcieli ją powstrzymać.
Nie byłem fanem oryginalnej „M3GAN”. Z tego, co widziałem, ludzie zakochali się w tańczącej, morderczej lalce o wielkich oczach, ale ja nigdy tego nie poczułem. Jasne, jedynka miała swoje momenty, przebłyski geniuszu przemycone w dialogach, pojedyncze sceny, które na długo zapadały w pamięć, jak choćby ten jej słynny taniec, który na pół sekundy podbił Tictoka. Ostatecznie jednak był to po prostu taki sobie horror, off-brandowa wersja „Laleczki Chucky”, w dodatku wykastrowana ze wszystkich najciekawszych scen, żeby kategoria wiekowa się zgadzała. Po części drugiej nie obiecywałem sobie zbyt wiele. A co dostałem? Karykaturę drugiego „Terminatora”...
Autorzy sukcesu pierwszej części, Gerard Johnstone i jego scenarzystka, Akela Cooper, stanęli przed trudnym do rozwiązania problemem – jak stworzyć kontynuację filmu o morderczym robocie nie popadając przy tym w banał i chodzenie po własnych śladach? Powrót takiej samej Megan byłby odtwórczy, musiała ewoluować jako postać. A skoro tak, to należało wprowadzić drugiego, straszniejszego robota, żeby podbić stawkę. I tak oto, w całkiem naturalny sposób, doszliśmy do etapu, gdzie fundament scenariusza zaczyna niebezpiecznie przypominać „T2: Dzień sądu”. Podobieństwa nie kończą się tutaj, choć resztę pozwolę sobie przemilczeć, ale jest też jedna istotna różnica dzieląca obie produkcje – jakość tegoż scenariusza.




M3GAN 2.0 (2025) – recenzja, opinia o filmie [UIP]. Kto to pisał i dlaczego ktoś inny zgodził mu się za to zapłacić?

Fabuła filmu Johnstone'a jest prosta jak budowa cepa, ale nie to jest jej największym problemem. Najgorsze są tu przewidywalność i stężenie głupot w charakteryzacji postaci. W pół sekundy zaczniesz domyślać się kto jest dobry, kto zły, na czym będą polegały kolejne zwroty akcji – a biorąc pod uwagę, że film trwa dwie godziny, to zanim się obejrzysz, będzie ciągnął się, jak przysłowiowe flaki z olejem. Bliżej końca, akcja staje się na tyle żwawa, że czas znowu zaczyna jakoś tam płynąć, ale to wciąż festiwal głupot i klisz, który trudno brać na poważnie. Kluczowym elementem sukcesu „tych dobrych” jest fakt, że jeden z nich, z jakiegoś niewyobrażalnie naiwnego powodu, włamywał się do tajnej bazy złych z dwoma, identycznie wyglądającymi szmatkami – różniącymi się tylko tym, że jedna z nich była nasączona chloroformem. Kiedy zachciało mu się wydmuchać nosa, oczywiście użył niewłaściwej szmatki i natychmiast sam siebie znokautował, bo tak to już działa ta substancja według Hollywood.
Drugi problem, to bohaterowie filmu. W szczególności główna bohaterka, Gemma (Allison Williams) jest niemożliwie wręcz irytująca. Popełnia jeden błąd za drugim, regularnie nie zauważając pewnych rzeczy, tu tracąc czyjeś zaufanie, tam upośledzając szansę na przetrwanie swojego zespołu. Jak na geniuszkę, jest tak nierozgarnięta, że miejscami staje się to komiczne. Niemal dosłownie do samego końca filmu za każdym razem myśli i podejmuje decyzje odwrotne do tych właściwych. Trochę lepiej wypada Cady (Violet McGraw), która może i wciąż jest trochę nieznośnym bachorem, ale łatwiej to zrozumieć teraz, kiedy stała się nastolatką – to przecież takie typowe nastoletnie zachowanie, nie słuchać się dorosłych, trzymać przed nimi tajemnice i obrażać się za wszystko. Najbardziej wyrazista, jak nietrudno się domyślić, jest oczywiście tytułowa Megan (Jenna Davis i Amie Donald), dlatego wielka szkoda, że musi minąć ponad pół godziny, żebyśmy choćby usłyszeli jej głos i kolejnych trzydzieści minut, aby pojawiła się „we własnej osobie”. Szkoda jedynie, że scenariusz nie eksploruje odrobinę głębiej jej przemiany, nie pogłębia jej relacji z Cady. Po prostu pojawia się, przeprasza za błędy przeszłości, bo była młoda i głupia, po czym... nic. To już tyle.
M3GAN 2.0 (2025) – recenzja, opinia o filmie [UIP]. Jim Cameron będzie dumny?

Tak jak pierwszy film udawał jeszcze choć do pewnego stopnia horror, tak tutaj skręcamy w pełnokrwistą komedię akcji – nasi bohaterowie mają centrum dowodzenia, uciekają przed policją, infiltrują wielkie bale, wkradają się do tajnych, komicznie plastikowych baz. Rzecz w tym, że większość tych scen akcji niczym nie zaskakuje – tak oryginalnością jak i jakością wykonania. Wizualnie jedna ze scen akcji przypomina trochę połączenie „Upgrade” Leigh Whannella i „Wcielenie” Jamesa Wana. Obaj panowie współtworzyli serię „Piła”, a ten drugi jest nawet jednym ze scenarzystów dzisiejszego filmu. Czy to nie trochę przykre, że najciekawsza wizualnie scena w całym filmie jest czymś na wzór połączenia dwóch innych filmów? I nie ma w tym ani grama przesady – z jednego filmu mamy zapożyczone kontrolowanie nieprzytomnego ciała, z drugiego zaś ruchy kamery jak żywo przeniesione z jednej z tamtejszych scen akcji.
Jakimś cudem, oglądając film zupełnie nie widać jego trzy razy wyższego budżetu względem części pierwszej. Megan wciąż wygląda tak samo sztucznie jak zawsze – choć w tym wypadku rozumiem, że chodziło o zachowanie jej ikonicznego image'u – podczas gdy Amelia to po prostu Ivanna Sakhno. Jasne, w „Ahsoce” Shin Hattie też wyglądała lekko robotycznie, ale bez przesady. Efekty takie jak przelot wingsuitem przez wąwóz biją po oczach plastikiem, a wspomniana już wcześniej baza czarnego charakteru wygląda jak z tanich seriali z lat osiemdziesiątych.
„M3GAN 2.0” rżnie pomysły od znacznie lepszych produkcji, dublując przy tym większość tego, za co ludzie polubili część pierwszą, choćby i kosztem sensownie opowiedzianej historii. Bo przecież co z tego, że fabuła ledwie trzyma się kupy? Grunt to wybrać kolejny taniec, który (przy odrobinie szczęścia) stanie się internetowym wiralem, pokazać, że tytułowa bohaterka goni kogoś biegnąc jak zwierze – na czterech kończynach i tak dalej. Można się tu od czasu do czasu pośmiać, a i finałowy morał filmu nie jest wcale zły, ale prócz tych elementów, jest to nic więcej, jak bezczelny skok na kasę, cynicznie powołana do życia kontynuacja, nakręcona nie dlatego, że był na nią dobry pomysł, a ponieważ część pierwsza bardzo szybko na siebie zarobiła.
Atuty
- Miejscami niezły humor;
- Megan;
- Solidny morał.
Wady
- Zero oryginalności;
- Niezwykle antypatyczna główna bohaterka;
- Boleśnie przewidywalna fabuła;
- Nijakie sceny akcji do reszty wyparły klimat horroru.
„M3GAN 2.0” to najbardziej typowa, hollywoodzka papka, jaką można sobie wyobrazić. Brakuje tu oryginalności, lekkości materiału, czegokolwiek, co usprawiedliwiałoby jego istnienie – prócz oczywistej chęci zarobku. Wymęczył mnie, jak rzadko który.
Przeczytaj również






Komentarze (10)
SORTUJ OD: Najnowszych / Najstarszych / Popularnych