![I tak po prostu... (2025) – recenzja 3. sezonu serialu [max]. Na szpilkach po równi pochyłej](https://pliki.ppe.pl/storage/89e44094ed2b04ecec5e/89e44094ed2b04ecec5e.avif)
I tak po prostu... (2025) – recenzja i opinia o 3. sezonie serialu [max]. Na szpilkach po równi pochyłej
Do sporej części kultowych filmów czy seriali powinno się powracać z poczuciem nostalgii, przymykając nieco oko na to, jak te historie się zestarzały. Już kilka lat temu Carrie, Miranda i Charlotte z „Seksu w wielkim mieście” również zostały wskrzeszone i w pewnym odorze stęchlizny przemierzają ulice Nowego Jorku w 3. już sezonie swoich przygód. Zapraszam do recenzji nowych odcinków „I tak po prostu...”.
Od początku mojej recenzji nie będę ukrywać, że z „I tak po prostu...” mam pewien spory problem już od samej zapowiedzi. Choć w czasie emisji „Seksu w wielkim mieście” byłam jeszcze niezłym dzieciakiem, to kilka lat później, jako nastolatka, dziarsko przystąpiłam do nadrabiania miłosnych (i nie tylko!) perypetii nienagannie ubranej Carrie oraz jej przyjaciółek. Można wiele mówić o tym, jak bardzo ta produkcja się zestarzała i jak mocno uderza w seksistowskie oraz patriarchalne tony, ale nie ulega wątpliwości, że na początku nowego tysiąclecia był to po prostu głos wielu kobiet, które usilnie dążyły do sukcesu zawodowego, znalezienia wielkiej miłości i własnej tożsamości. I tak zapisał się w pamięci wielu widzów.
Carrie, Miranda, Charlotte i Samantha kapitalnie radziły sobie w wielkomiejskiej dżungli, odnosząc szereg sukcesów na polu uczuciowym i zawodowym, cóż więc przyszło do głowy twórcom, którzy po prawie 20 latach chcieli usilnie pokazać, że ta ekipa nie potrafi zrozumieć zawiłości współczesnego świata, w którym o inkluzywności i różnorodności jest coraz głośniej? 3. sezon „I tak po prostu...” nieco uchyla rąbka tajemnicy.




I tak po prostu... (2025) – recenzja pierwszych 6 odcinków 3. sezonu serialu [max]. Carrie, jesteś tam?
![I tak po prostu... (2025) – recenzja 3. sezonu serialu [max]. Carrie i Seema](https://pliki.ppe.pl/storage/75f82749ab9895e1bcf2/75f82749ab9895e1bcf2.webp)
Nadeszło lato. Po zdumiewającym wyjeździe Aidana, który musiał zająć się rodzinnymi sprawami, Carrie koncentruje się na nowym, efektownym mieszkaniu. Okazuje się bowiem, że wiekowa kamienica w nietaniej, za to prestiżowej dzielnicy Nowego Jorku może być źródłem kilku problemów – i plaga szczurów nie jest największym z nich. Lisa i Seema również nie mają lekko, bo czas nie jest ich sprzymierzeńcem – szczególnie w kwestiach zawodowych. Jednocześnie Miranda próbuje odnaleźć się w codzienności, by jako pewna siebie lesbijka w nieco poważniejszym już wieku nie oszaleć we wszelkich interpersonalnych zawiłościach i znaleźć kogoś bliskiego, kto będzie odpowiadał jej potrzebom.
O czym więc tak właściwie jest 3. sezon „I tak po prostu...”? Mam pewne wątpliwości, bo od pierwszego do szóstego odcinka, które oglądałam, fabuła toczy się niespiesznie, a spora część dialogów nie przynosi nawet cienia nadziei, że oto doświadczymy wartościowych dysput o sensie i wartości życia w nieco późniejszym już wieku. Od pierwszych epizodów Michael Patrick King i Darren Star – główni twórcy serialu Max – chcieli przywrócić do życia legendy i pokazać, jak kobiety po 50 próbują się odnaleźć we współczesności. Ani przez minutę nie była to wiarygodna opowieść, bo między tymi postaciami nie ma za grosz chemii, choć z nieukrywaną radością wielu widzów powróciło do Nowego Jorku. I podobnie jest w najnowszych odcinkach, bo ponownie jest nieco bez polotu i treści. Carrie próbuje zmierzyć się z nowym zawodowym wyzwaniem, jednocześnie daje przestrzeń Aidanowi do załatwienia osobistych spraw. Podobało mi się, że scenarzyści pokazali ich relację jako niezwykle swobodną – ludzie w ich wieku, z pewnymi bagażami doświadczeń i wcześniejszymi relacjami, po prostu nie muszą już udawać. I Carrie tego nie robi, za to próbuje zaakceptować i pomóc ukochanemu w trudniejszych momentach. Wsparciem próbuje być także Charlotte, bo w jej związku o upływie czasu mówi się coraz więcej. Niestety jednak nie jest to wątek humorystyczny lub nawiązujący wyłącznie do sfery seksualnej.
Upływający czas jest bowiem jednym z głównych wątków, jaki powraca pod różnymi postaciami w „I tak po prostu...”. Szkoda jedynie, że scenarzyści – doskonale pamiętając o „Seksie w wielkim mieście” – nie położyli szczególnego nacisku na podkreślenie tej kwestii poprzez uwypuklenie relacji między głównymi bohaterkami. Carrie, Charlotte i Miranda przeżyły ze sobą już prawie trzy dekady, tymczasem w scenach podczas spotkań nadal wydają się jedynie znajomymi, które mają jakiś dziwny obowiązek wspólnego lunchu. Najbardziej żałuję jednak, że tą całą fasadą skrzętnie ukryto osobowość protagonistki granej przez Sarah Jessica Parker, która z wiekiem straciła na błyskotliwości i werwie.
I tak po prostu... (2025) – recenzja pierwszych 6 odcinków 3. sezonu serialu [max]. Tylko zniewalające kreacje i piękne wnętrza
Z 3. sezony „I tak po prostu...” można by było zdecydowanie więcej wycisnąć, jednakże muszę przyznać, że tej produkcji nie ogląda się dla fabuły. Kiedy już skończyłam wieszać psy na braku przekonującego pomysłu na te bohaterki, zauważyłam, że w serialu HBO ponownie pierwsze skrzypce „zagrały” kostiumy i scenografia. Tutaj wszystko cieszy oko i do siebie pasuje, a Sarah Jessica Parker, Cynthia Nixon oraz Kristin Davis scena za sceną zmieniają kreacje na jeszcze bardziej widowiskowe. Pod tym względem twórcy nie bawią się w kompromisy i w kolejnych ujęciach dobitnie pokazują, że poczucie stylu jest cechą wyróżniającą tę serię. Carrie nawet jako kobieta urodzona wcześniej prezentuje się zniewalająco. Tak w opozycji do gry aktorskiej, która pozostawia wiele do życzenia... Nie zrozumcie mnie źle, zdaję sobie sprawę, że część obsady pracuje ze sobą już bardzo długo i obecnie realizuje już następny wspólny projekt. Jako widzka chciałabym jednak widzieć, że gwiazdy tej serii jednak są w stanie bardziej się postarać, bo pospiesznie wypowiadane kwestie i ograniczona mimika nie ratują zbyt wielu ujęć.
Od początku zastanawiało mnie, dlaczego właściwie Max pokusiło się o kontynuację „Seksu w wielkim mieście”. Odpowiedź wydaje się jak najbardziej oczywista i byłaby cytatem z pewnej głośnej reklamy z udziałem byłego szkoleniowca naszej reprezentacji w piłce nożnej. Otóż tak – „for money” ;) Wytwórnie lubią odgrzewać stare kotlety w nadziei na ponowne wzbudzenie sympatii widzów, co moim zdaniem jest podejściem naprawdę ryzykownym. Recenzowane „I tak po prostu...” w 3. sezonie nie odkrywa koła na nowo – czasami bywa nudno i flegmatycznie, ale przede wszystkim jest pięknie. Dobrze patrzy się na efektowne stylizacje już nieco starszych, ale ciągle jeszcze lubianych, bohaterek, a HBO nie pozostawia złudzeń, że oto właśnie w tym chodzi. Jeżeli wcześniej oglądaliście ten serial i nie odrzuciło Was po pierwszych odcinkach, to dacie radę w najnowszym sezonie, który bardzo powoli wraca na właściwe tory. Nadal nie jest to jednak jakość pierwowzoru.
PS 3. sezon „I tak po prostu...” zadebiutuje na Max już 30 maja.
Atuty
- Sarah Jessica Parker nadal robi wrażenie na ekranie,...
- Konsekwentne przedstawienie nieco oderwanego od rzeczywistości życia po 50, ale z kilkoma mankamentami,
- Zniewalające kreacje grają pierwsze skrzypce,
- Podobnie jak wnętrza.
Wady
- ...choć specjalnie nawet się nie stara,
- Nadal brakuje chemii między postaciami,
- Powolne tempo,
- Brak angażującego i wciągającego wątku.
W 3. sezonie „I tak po prostu...” twórcy z uporem maniaka kontynuują przyjętą strategię i nie dają nam zbyt wiele okazji do zastanowienia. Za to Carrie i reszta jak zawsze wyglądają zjawiskowo! Jeżeli lubicie produkcje w klimacie guilty pleasure, to seria HBO będzie odpowiedzią na Wasze potrzeby. Bo niczego więcej nie możecie się spodziewać.
Przeczytaj również






Komentarze (1)
SORTUJ OD: Najnowszych / Najstarszych / Popularnych