Wiara w sukces

Wiara w sukces (2024) - recenzja i opinia o serialu [Netflix]. Czy Netflix znowu uderzył w dziesiątkę?

Łukasz Musialik | 30.03, 20:00

Od lat obserwuję ewolucję seriali na platformie Netflix. Od banalnych komedii romantycznych, przez mroczne thrillery psychologiczne, aż po ambitne produkcje science fiction – gigant VOD serwuje nam coraz to lepsze tytuły, bawiąc się gatunkami. 

Tym razem obejrzałem „Wiarę w sukces”, tajski serial kryminalny z 2024 roku, znany również pod angielskim tytułem „The Believers". To historia młodych przedsiębiorców, którzy stawiają wszystko na jedną kartę. Ich start-upy legły w gruzach, ale szansa na odbicie się od dna pojawia się w postaci buddyjskiej świątyni.

Dalsza część tekstu pod wideo

Nasuwają się więc pytania. Czy to kolejny hit Netflixa, który wciąga bez reszty, czy może rozczarowuje schematyczną fabułą i nijakimi bohaterami? I czy oszustwo, może doprowadzić do prawdziwej zmiany? Przyjrzyjmy się temu bliżej.

Wiara w sukces (2024) - recenzja serialu [Netflix]. O czym jest „Wiara w sukces”?

Wiara w sukces

Serial rozpoczyna się od upadku trzech ambitnych biznesmenów. Ich start-upy nie przetrwały próby czasu, a długi gonią ich jak cień. Wtedy pojawia się pomysł – rebranding buddyjskiej świątyni. To nie tylko oszustwo, ale także próba przekształcenia duchowego miejsca w coś bardziej ziemskiego. Widzimy, jak młodzi przedsiębiorcy wkraczają w świat religii, ale czy ich intencje są czyste? Szybko pojawiają się mroczne sekrety i duchowe rozterki.

To, co początkowo wydaje się być cynicznym wykorzystaniem religii dla własnych korzyści, stopniowo przeradza się w fascynującą podróż w głąb ludzkiej psychiki. Bohaterowie serialu, zderzając się z mrocznymi sekretami skrywanymi w murach świątyni. Nieoczekiwane zwroty akcji zmuszają ich do konfrontacji z własnymi słabościami i demonami.

Serial urzeka przede wszystkim dopracowaną stroną wizualną. Klasztory buddyjskie w Tajlandii to prawdziwa uczta dla oczu, a zdjęcia w serialu w pełni oddają ich majestatyczne piękno. Wszystko za murami świątyni wydaje się być nowe, inne, takie nieznane, ale zarazem atrakcyjne. Ale są też i sceny poza nią, które nie cieszą już tak bardzo — są takie nijakie, bez wyrazu, zwyczajnie nudne. Sytuację ratuje praca kamery i porządny montaż. Na uwagę zasługuje również ścieżka dźwiękowa, która idealnie buduje nastrój, a kiedy trzeba, potęguje napięcie.

Wiara w sukces (2024) - recenzja serialu [Netflix]. Rebranding, ale czy oszustwo?

Wiara w sukces

Dużym plusem serialu jest to, w jaki sposób rozpisano postacie — zwłaszcza kreacja głównych bohaterów. Aktorzy grający Win’a (Teeradon Supapunpinyo), Game’a (Pachara Chirathivat) i Deer (Achiraya Nitibhon) doskonale oddają ich wewnętrzne rozterki i ewolucję, jaką przechodzą na przestrzeni serialu. Ich relacja jest pełna napięcia i chemii, co sprawia, że obserwowanie ich losów jest całkiem ciekawe.

Mimo wielu zalet serial ma wady. Niektóre wątki są zbyt rozwlekłe, a tempo akcji miejscami zwalnia. Jest to jeden z tych wolniejszych, bardziej przegadanych seriali, więc jeśli liczycie na akcje, to możecie się mocno rozczarować. Scenariusz też nie należy do najlepszych. Jest dość schematyczny, co może zniechęcić bardziej wymagających widzów, szukających inteligentnej rozrywki. Czy polecam?

Lubię przegadane seriale, mroczne tajemnice i ciekawe historie, których rozwiązanie nie jest proste i oczywiste. Ale z tajską produkcją miałem problem. Nie chwycił mnie tam, gdzie trzeba. Dialogi czasem były dość sztampowe i nudne, przez co momentami chciałem ten serial wyłączyć, odpuścić, ale chęć zobaczenia jak to wszystko się potoczy, jak skończy się historia ambitnych oszustów, no cóż… ciekawość wzięła górę. Z początku serial potrafi znużyć, ale kiedy akcja się już rozwinie, a wydarzenia dobrną do pewnego momentu, wtedy robi się ciekawie. 

Wiara w sukces (2024) - recenzja serialu [Netflix]. Mroczne sekrety i duchowe rozterki

„Wiara w sukces” to serial, który z pewnością nie pozostawi widza z jakimś kacem moralnym. Chciałbym napisać, że to mroczna opowieść, ale tak nie jest. I dopiero od pewnego momentu zaczyna naprawdę wciągać. Trzeba przebrnąć przez pierwsze 2-3 odcinki, a nie każdy jest aż tak cierpliwy. Poza tym nie mogę dać gwarancji, że i po ich obejrzeniu porwie Was fabuła. 

Niemniej historia o ludzkich ambicjach, sekretach i duchowości jest całkiem ciekawa. Z jednej strony pokazuje mroczną stronę religii i wykorzystywanie jej do osiągania egoistycznych celów. Z drugiej strony udowadnia, że wiara może być potężną siłą, która pomaga nam przezwyciężyć przeciwności losu i odnaleźć sens życia. Serial ma wady i trzeba to brać pod uwagę. Nie trafi do każdego, ale jeśli już to zrobi, to wciągnie bez reszty. Trzeba tylko dać mu szansę. 

Atuty

  • Intrygująca koncepcja
  • Wielowymiarowe postacie
  • Atmosfera Tajlandii

Wady

  • Przewidywalność
  • Pewne schematy
  • Tempo akcji
  • Potrafi znużyć

Serial nie udziela prostych odpowiedzi, stawiając przed nami pytania o istotę wiary, moralne granice i prawdziwe znaczenie sukcesu. To trudny serial, czasem nudny, ale różni się od zachodnich produkcji, co jest jego wadą i zaletą.

6,5
Łukasz Musialik Strona autora
Pasjonat gier od samego dzieciństwa, kiedy to swoją pierwszą konsolę dostał od rodziców. Od tamtej pory zafascynowany grami i ich światem, ponieważ jako dorosły uważa, że to nie tylko rozrywka, ale także sztuka, która może nas uczyć, inspirować i poruszać emocje. Nieustannie poszerza swoją wiedzę i doświadczenie w dziedzinie gier i konsol, aby móc dostarczać innym jak najbardziej wartościowe treści.
cropper