Anatomia upadku (2023)

Anatomia upadku (2023) - recenzja, opinia o filmie [M2 Films]. Sprawiedliwość bywa ślepa

Piotrek Kamiński | 24.02, 20:00

Popularna pisarka, matka niedowidzącego Daniela, zostaje posadzona o zamordowanie męża, którego śmierć przez wypadnięcie z okna budzi wątpliwości śledczych. Czy uda jej się udowodnić swoją niewinność? A może to prokuratura wykaże, że faktycznie to zrobiła? Gdzie znajduje się prawda i czy kogokolwiek interesuje jej kształt?

Dawno już nie widziałem w kinie tylu ludzi! Wieczorny, piątkowy seans, a tu wraz ze mną film ogląda na oko połowa sali! Może jednak nie ma się czemu dziwić? W końcu film dostał aż pięć nominacji do Oscara, w tym dla najlepszego filmu, najlepszego reżysera i najlepszego scenariusza, a do tego temat jest zwyczajnie chwytliwy - zagadki kryminalne od zawsze przyciągają ludzi. Nie bez powodu najbardziej poczytnymi autorami dzisiejszych czasów są Harlany Cobeny i Remigiusze Mrozy tego świata (choć popularność tego drugiego akurat trochę mnie smuci).

Dalsza część tekstu pod wideo

Rzecz w tym, że "Anatomia upadku" nie jest takim typowym "whodunnitem". Bardziej niż zagadka do rozwiązania, jest to - jak sugeruje tytuł - spojrzenie na sposób, w jaki rozpatrywane są podobne sprawy, jak niedorzecznie stronnicze, wypaczone są obie strony, których ostatecznie nie interesuje najważniejsze, prawda, a zwykłe, przyziemne zwycięstwo. I tak jak kolejne dni sądowe ogląda się z zapartym tchem, czekając na rozwój wypadków, zwroty akcji i nowe poszlaki, tak ostateczny kształt fabuły może powodować pewien zawód u części widzów. U mnie wywołał.

Anatomia upadku (2023) - recenzja, opinia o filmie [M2 Films]. Prosta historia jednej śmierci 

Główna bohaterka

Głównymi bohaterami filmu są Sandra (Sandra Hüller) i jej syn, Daniel (Milo Machado-Graner). Pewnego dnia, nie lubiący słuchać kłótni rodziców Daniel, zabiera swojego psa, Snoopa, na spacer. Rodzice mięli spięcie, ponieważ głośna muzyka taty dosłownie uniemożliwiła dziennikarce przeprowadzenie wywiadu z mamą. Kiedy młody wraca ze spaceru godzinę później, znajduje zwłoki ojca leżące przy domu, z wielką, otwartą raną głowy - jakby spadając uderzył o coś wystającego lub... Jakby dostał w głowę tępym narzędziem.

Praktycznie cały film kręci się wokół tego początkowego wydarzenia. Na miejscu zaraz pojawia się policja, rozpoczyna się śledztwo, przepytywania, później sprawa sądowa. Aktorsko wszyscy dają tu z siebie 110%, dzięki czemu widz ogląda ich jak zahipnotyzowany. Szczególne wrażenie zrobił na mnie młody Daniel, który na przestrzeni całego filmu przechodzi przez rozrywający duszę smutek, złość, akceptację i kilka innych stanów emocjonalnych, każdorazowo wypadając bardzo wiarygodnie, a przy tym warto również pamiętać, że grający go aktor wcale nie jest niewidomy/niedowidzący, więc chłopak naprawdę musiał żonglować jednocześnie imponującą liczbą metaforycznych piłeczek, praktycznie nigdy nie upuszczając żadnej z nich. Prócz niego ciekawy jest również obrońca i dawny znajomy oskarżonej, Vincent (Swann Arlaud), większość czasu bardzo dobrze skrywający, co tak naprawdę chodzi mu po głowie, co sądzi o swojej klientce. Reszta obsady spełnia rolę bardziej użytkowe, choć na wzmiankę zasługuje jeszcze na pewno pan prokurator, który ze swoją aparycją kojarzy się bardziej ze stadionem piłkarskim, niż salą sądową (chyba że jako oskarżony). Aktorsko jest jak najbardziej w porządku, ale, nie wiem, mogło mu chociaż każąc zapuścić grzywkę, żeby nie wypadał tak komicznie.

Anatomia upadku (2023) - recenzja, opinia o filmie [M2 Films]. Kłopotliwa enigmatyczność

Na sali sądowej

W teorii, królową filmu jest nominowana do Oscara Sandra Hüller, choć osobiście mam z jej występem lekki problem. Już tłumaczę. Otóż jeśli chodzi o samą grę aktorską, nie można jej niczego zarzucić. Jej postać to kobieta wielowymiarowa, nieoczywista, przechodząca przez pełne spektrum uczuć na przestrzeni filmu. Hüller kupuje bez problemu widza zarówno kiedy jest kochającą matką, zalotną kobietą, przerażoną oskarżoną, czy wkurzoną małżonką. Jako widzowie, nigdy nie możemy być do końca pewni, czy powinniśmy jej ufać, czy może to wszystko tylko fasada, maska przybrana przez jej postać, aby schować prawdziwe, złowieszcze ja. Scenariusz i montaż bardzo przy tym pilnują, aby nigdy nie znajdowała się zbyt długo w jednym spektrum - kiedy zaczyna wydawać się być zbyt podejrzana, zaraz wydarzy się coś, co kompletnie odwróci naszą percepcję hej osoby. I tak przez dwie i pół godziny. Ale to właśnie z tym ciągłym dualizmem mam ostatecznie problem, biorąc pod uwagę sposób, w jaki kończy się cała produkcja. Nie będę tu zdradzał kto był winny, czy niewinny, ale powiem lakonicznie, że moim zdaniem, ostateczny wydźwięk filmu, kiedy na ekran wjeżdżają w końcu napisy końcowe, jest raczej mdły, kiepski.

Tak jak mówiłem, tak naprawdę to jest film o postrzeganiu. Trochę o seksizmie, mizoginii, ułomności systemu dociekania sprawiedliwości. Patrząc na niego w ten sposób, wszystkie te motywy omawia on bardzo skutecznie, wywołując po drodze u widza odpowiednie emocje. Sprawia to jednak, że sama batalia sądowa staje się w niektórych momentach istną karykaturą. Istotne elementy śledztwa zostają kompletnie zignorowane, świadkowie są dosłownie nagabywani, sterowani, prokuratura dochodzi do komicznych wręcz wniosków, które przyjmowane są bez cienia żenady. Tematycznie wszystkie te zagrywki mają sens, ale logiki nie ma w nich za grosz.

"Anatomia upadku" to film z cyklu 'wiem, że nic nie wiem'. Widz przez dwie i pół godziny wiedziony jest za nos, masa scen nie prowadzi dosłownie do niczego, co przy tak długim czasie projekcji powinno być wręcz karane, a nie jeszcze wynoszone na piedestał, a finalnie rzecz po prostu kończy się, zostawiając widza z ręką w przysłowiowym nocniku, 'bo tak właśnie miało być'. To powiedziawszy, pod względem aktorskim i reżyserskim jest to absolutne przeżycie i tych 150 minut mija, zanim zdąży się odczuć, że pośladki wołają o litość. Rozumiem dlaczego większość widzów zachwyca się filmem Triet. Ja jednak nie mogę przeboleć takiej, a nie innej struktury tej historii. Stąd też, wyżej już z oceną nie podskoczę.

Atuty

  • Świetna, niejednoznaczna, owiana aurą tajemniczości obsada;
  • Hüller po prostu błyszczy w scenach nacechowanych emocjonalnie;
  • Śliczne zdjęcia;
  • Proces dociekania prawdy angażuje od początku do końca.

Wady

  • Niektóre detale sprawy potraktowane wręcz niedorzecznie niewłaściwie;
  • Konstrukcja scenariusza, w połączeniu z zakończeniem mogą sprawić części widzów zawód;
  • Niektóre sceny spokojnie można by skrócić, a inne bez problemu wyciąć, niczego nie tracąc (może poza odrobiną "artyzmu").

"Anatomia upadku" to mistrzowsko zagrana sieć prawd, kłamstw i półprawd, krytyka sądów i kreowania opinii publicznej, której ostatecznie brakuje jednak mocniej postawionej kropki. Warto obejrzeć, ale nie nastawiaj się na klasycznie skonstruowany kryminał.

7,0
Piotrek Kamiński Strona autora
Z wykształcenia filolog, z zamiłowania gracz i kinoman pochłaniający popkulturę od przeszło 30 lat. O filmach na PPE pisze od 2019. Zarówno w grach, jak i filmach najbardziej ceni sobie dobrą fabułę. W wolnych chwilach lubi poczytać, pójść na koncert albo rodzinny spacer z psem.
cropper