ULTROS

Ultros - recenzja i opinia o grze [PC, PS4, PS5]. Metroidvania na kwasie

Grzegorz Cyga | 12.02, 09:00

W ostatnich latach metroidvania przeżywa prawdziwy renesans. Dlatego kolejnym produkcjom z tego gatunku coraz trudniej jest się wyróżnić na rynku.  Ultros z pewnością takiego problemu mieć nie będzie. 

Fani metroidvanii od dłuższego czasu nie muszą narzekać na niedobór tytułów. Prędzej już mogą się zastanawiać, któremu warto poświęcić czas i który wyróżnia się na tle innych. Mamy dopiero połowę lutego, a Ultros wydaje się pozycją nie tylko odpowiadającą na te pytania, ale także mającą potencjał na bycie jednym z ciekawszych indyków w tym roku tak w ogóle.

Dalsza część tekstu pod wideo

Co tu się właściwie dzieje?

Ultros - recenzja gry (PS5) - pętla czasowa powoduje problemy z pamięcią

Już pierwszy zwiastun pokazywał, że Ultros to metroidvania rządzona przez mocną psychodelię. I to wystarczyło, aby debiut studia Hadoque zwrócił moją uwagę i trafił na listę życzeń. Jednak nie tylko strona wizualna jest nieźle pokręcona, ale także fabularna. Co prawda zaczyna się dość standardowo, lecz szybko zaczyna się komplikować, a serwowane odpowiedzi rodzą kolejne pytania.  

Otóż wcielamy się w Ouji, której statek rozbił się na Sarkofagu – unoszącej się w kosmicznej przestrzeni macicy, podtrzymywanej przez tytułowego demona. Jest dziwnie? A to dopiero początek, bo ta osobliwa „planeta” tkwi w czarnej dziurze, przez co mieszkańcy żyją w pętli czasowej. To wpływa na ich psychikę i na ich pamięć, bo po zrestartowaniu cyklu niewiele pamiętają.  Zatem naszym zadaniem jest nie tylko przerwać cykl, ale też zrozumieć co się dzieje. Łatwo o to nie będzie, bo nie dość, że świat i jego mieszkańcy, a także zasady nim panujące są dość osobliwe, to jeszcze informacje są podawane nam zdawkowo. Dlatego można odnieść wrażenie, że Sarkofagiem rządzi chaos. Jednak okazuje się, że to celowy zabieg, gdyż twórcy czerpali inspirację z twórczości Davida Lyncha, ponieważ chcieli, abyśmy kierowali się ciekawością i połączyli z tym światem na płaszczyźnie emocjonalnej. 

Ponadto ma to związek z wcześniej wspomnianymi cyklami, gdyż powracając do niektórych momentów, ujawniane są nam kolejne istotne szczegóły. Dlatego z biegiem czasu nie tylko rozumiemy, co mamy zrobić, ale też co się właściwie dzieje. Mimo to uważam, że próba poznania i zrozumienia przedstawionej historii może nie należeć do najprostszych, gdyż Ultros ma sporo tekstu, ale nie posiada polskich napisów, a użyty tu język angielski potrafi być wymagający, chociażby z uwagi na liczne wykorzystanie słów nawiązujących do terminologii botanicznej. Zatem można się poczuć, jakby się było na wirtualnej lekcji biologii. 

Rozgrywka, czyli metroidvania z twistem

Ultros - recenzja - zasiane drzewo

Rozgrywka w odróżnieniu od historii jest znacznie łatwiejsza do przyswojenia, choć ma kilka wyróżniających ją pomysłów. U podstaw jest to metroidvania z elementami roguelike'a, ponieważ przemierzamy kolejne biomy, które razem tworzą wielki labirynt, a jeśli zginiemy, to zaczynamy wszystko od zera. No, chyba że dokonamy zapisu w specjalnej komorze.

Wówczas ponownie musimy zmierzyć się z platformowymi zagadkami i czyhającymi przeciwnikami, ale jeśli coś odblokowaliśmy i zapisaliśmy, to nie przemierzamy sporego kawałka drogi z pustymi rękami.

Działa to trochę jak drzewa Wak Wak w niedawno wydanym Prince of Persia; The Lost Crown. Podobnie jak walka, lecz ta wymaga od nas już większej uwagi niż w produkcji Ubisoftu, za co nas wynagradza. Oczywiście możemy ograniczyć się do naprzemiennego mashowania przycisku ataku i uniku, ale raz, że nie na każdego oponenta to podziała, to dwa – otrzymamy za niego gorsze surowce.

Pamiętacie, że pisałem, iż Ultros korzysta z terminologii botanicznej? Otóż w grze bardzo istotną rolę odgrywają rośliny, które pozyskujemy z oponentów i eksploracji pobocznych ścieżek. Są one naszą walutą, wzmocnieniem, jak i środkiem pomagającym dostać się na wyższe kondygnacje, po tym, jak zasiejemy je w ziemi. Bywa to bardzo pomocne, zwłaszcza że jeśli nie jesteśmy w trybie mapy, to nie możemy swobodnie poruszać kamerą, by zobaczyć, np. co jest nad nami. 

Warto jednak część zostawić sobie na walki z mniejszymi i większymi przeciwnikami. I jedni i drudzy potrafią bić dość mocno, choć mają dość ograniczoną paletę ruchów, więc można się ich nauczyć, by następnie wykonać unik poprzez wślizg. Poprawnie wykonany, zapewnia nam kilka sekund na wyprowadzenie kontry oszałamiającej. Aczkolwiek trzeba patrzeć, co się robi, ponieważ zepsucie tej czynności wystawia nas na atak, a szczególnie podczas walki z dużym oponentem łatwo zaciąć się o granicę areny.  Z tego powodu warto pamiętać o nowych zdolnościach.

Część z nich jak np. podwójny skok odblokujemy wraz z postępem gry, co będzie wiązało się z resetem cyklu.  Jednak są też umiejętności, które pozyskamy tylko, gdy znajdziemy wcześniej wspomnianą „komorę relaksu” i przeznaczymy część surowców na wykupienie skilli. Nie są to nudne zapychacze pokroju „+1 skok więcej” tylko takie rozwijające rozgrywkę i budujące wrażenie dobrze zrealizowanego zakupu.

Jednym słowem – uważam, że w Ultros nie tylko eksploracja i walka dają frajdę, ale także sam rozwój naszej protagonistki. 

Ultros, czyli David Lynch i H.P. Lovecraft spotykają Jimiego Hendriksa 

Ultros to gra wideo, więc naturalnie rozgrywka powinna być tu najważniejsza. Ta potrafi wciągnąć na 10 - 12 godzin, lecz uważam, że głównym czynnikiem sprawiającym, że do debiutu Hadoque chce się wracać i odkrywać jego tajemnice jest to, jak został zaprojektowany i jak wygląda.  Jeśli jesteście fanami nie tylko lovecraftowskich klimatów, ale też psychodelii z lat 60. XX wieku (albo przynajmniej ostatnich teledysków Red Hot Chili Peppers) to będziecie zachwyceni. Zapewniam Was, że wchodząc do kolejnych nowych lokacji, za każdym razem przystaniecie na parę sekund, by podziwiać widoki. Aczkolwiek mają one także pewnie minusy.

Naturalnie, dłuższe sesje mogą być męczące i powodować uczucie przebodźcowania. Ponadto tak duże bogactwo kolorów sprawia, że niestety cierpi na tym czytelność gry. Częściowo da się rozwiązać ten problem w opcjach, dzięki czemu napisy informujące nas o właściwościach danego owocu mogą być przyjemne dla oka. Jednak to nie obowiązuje w każdym przypadku, np. ikon, więc grając z dala od ekranu lub na przenośnym urządzeniu pokroju ASUS ROG ALLY to taki krzyżyk i trójkąt, które znajdują się w intensywnej zielonej obramówce, będą wam się zlewać.  

Czy warto zagrać w Ultros?

Mogłoby się wydawać, że Ultros jest dziełem pretensjonalnym. I po części z pewnością takie jest, o czym wspominał nawet projektant narracji, Pelle Cahndlerby w jednym wywiadzie. Jednak moim zdaniem to nic złego, bo dzięki temu twór studia Hadoque się wyróżnia i myślę, że mógłby nawet zainteresować osoby, które na co dzień nie interesują się stricte grami, ale szeroko rozumianą sztuką już tak.  W końcu branża wciąż walczy o poważne traktowanie i dostrzeżenie, że gaming może być czymś więcej niż prostą rozrywką. A patrząc nawet na segment indie, da się zauważyć, że coraz więcej produkcji wygląda bliźniaczo podobnie, nawet jeśli mechanicznie diametralnie się różnią. Dlatego cieszę się, że mogłem zrecenzować dla was Ultrosa, bo ta gra jest jakaś, ma ewidentnie pomysł na siebie, wobec którego ciężko przejść obojętnie. 

Ocena - recenzja gry ULTROS

Atuty

  • Charakterystyczna oprawa wizualna...
  • Wielowarstwowa opowieść…
  • Intrygujący świat
  • System walki w stylu "easy to learn, hard to master"
  • Ciekawe podejście do rozwoju postaci

Wady

  • …ale nadmiar kolorów i specyficzny charakter pisma sprawiają, że gra bywa nieczytelna
  • … która przez lynchowski sposób prezentacji, brak polskiej lokalizacji i roguelike'ową formułę może być odpychająca
  • Brak swobodnego poruszania kamerą w rozgrywce

Ultros to metroidvania, którą albo się pokocha albo od niej odbije. Jednak na pewno nie jest to produkcja, wobec której można przejść obojętnie i która nie wyróżnia się na rynku. To może być jedna z najładniejszych i najoryginalniejszych gier indie w 2024 r.

Grzegorz Cyga Strona autora
cropper