Orion i Ciemność (2024)

Orion i ciemność (2024) - recenzja, opinia o filmie [Netflix]. I senne podróże w czasie

Piotrek Kamiński | 06.02, 21:01

Orion chodzi do podstawówki, lubi rysować i ma w szkole sympatię. Wiedzie niby najzwyklejsze życie na świecie, ale powiedzieć, że je "przeżywa", byłoby nadużyciem. A to dlatego, że Orion boi się, cóż... Wszystkiego. Tej nocy ma się to jednak zmienić.

Jak dobrze pójdzie, to możemy właśnie obserwować początek nowej, korzystnej dla wszystkich przyjaźni. I nie mam na myśli tytułowych chłopca i personifikacji braku światła, a studio DreamWorks, które stoi za dzisiejszym filmem. Do tej pory nie zdarzyło im się robić filmów przeznaczonych bezpośrednio dla streamingu, z pominięciem kina. A że dobrej jakości animacji, do oglądania z rodziną w wygodnym wyrku, nigdy za wiele, to mam nadzieję, że film okaże się być sukcesem w tabelkach i wykresach smutnych panów w garniturach i od tej pory będziemy regularnie dostawać animowane nowości na czerwonym N.

Dalsza część tekstu pod wideo

O zainteresowanie jakoś specjalnie się nie martwię - w tej chwili film znajduje się na drugim miejscu najbardziej popularnych produkcji w naszym kraju. Zastanawia mnie natomiast jak ludziom podejdzie warstwa fabularna filmu Seana Charmatza. Scenariusz popełnił znany z tak specyficznych filmów jak "Zakochany bez pamięci" i "Być jak John Malkovich" Charlie Kaufman, opierając się na książeczce dla dzieci autorstwa Emmy Yarlett, dodając jednak całkiem sporo od siebie, co nie jest w sumie takie dziwne, biorąc pod uwagę, że raptem 40 stron obrazków i niewielkiej ilości tekstu. Rezultat jest całkiem ciekawy, ale przy tym też trochę poplątany i zdaje się gubić po drodze główny temat opowieści.

Orion i ciemność (2024) - recenzja, opinia o filmie [Netflix]. Dwa filmy zbite w jeden

Boidudek

Zaczynamy od zapoznania się z głównym bohaterem, Orionem. Sam bohater opowiada nam przez narrację, że lubi rysować, jest generalnie niegłupi i serduszko bije mu szybciej na widok jednej koleżanki z klasy. Prócz tego, jak już wspominałem wyżej, boi się. I to boi się wszystkiego: morderczych klaunów z kanałów, pszczół, klasowego łobuza, że się przejęzyczy i wszyscy będą się z niego śmiać, że zamorduje go coś pływającego w oceanie, że zakazi mu się ukąszenie komara i trzeba będzie uciąć całe ramię. Najbardziej jednak przeraża go... Ciemność. Nieustannie boi się, że kiedy będąc samemu w nocy słyszy za sobą kroki, odwraca się, a tam nikogo nie ma. Przyspiesza więc, ale boi się spojrzeć ponownie, bo wie, że ktoś tam jest. Pewnej nocy, tuż przed ważną wycieczką klasową, odwiedza go poirytowany tym niesprawiedliwym traktowaniem, zakapturzony olbrzym - personifikacja ciemności. Okazuje się, że tak on, jak i inne aspekty nocy, naprawdę istnieją i nie są wcale takie straszne, jak mogłoby się wydawać, jeśli tylko spróbować je poznać.

I tak jak z całą pewnością oswajanie się z potencjalnie niepokojącymi - bo zwykle obcymi dla w znacznej mierze dziennych stworzeń - cechami nocy jest dobrym pomysłem na dziecięcą książeczkę, tak film tylko o tym byłby zapewne mało ciekawy. Zwłaszcza, że prócz przedstawienia postaci takich jak Bezsenność, Niewyjaśnione Hałasy, czy Cisza, scenariusz zdaje się nie mieć do końca pomysłu jak zbudować wokół nich konflikt. Wprowadzona zostaje więc opowieść w opowieści, pojawiają się nowe, pochodzące z przyszłości postacie i nagle zaczyna robić się... Dziwnie. Z początku nawet spodobał mi się pomysł przerobienia całej mechaniki narracji na opowieść na dobranoc, ale mam wrażenie, że im dalej w las, tym koncepcja ta coraz bardziej zjadała własny ogon - fabuła zaczęła rozjeżdżać się logistycznie, a i napięcie zupełnie gdzieś zniknęło, bo to przecież dorosły Orion opowiada bajkę swojej córce, więc nic mu nie grozi. I niby od początku wiemy, że nic mu nie grozi, bo oglądamy film animowany dla dzieci, ale takie dobitne uwypuklenie tego faktu przez sam film sprawia, że wielki finał dużo słabiej się ogląda. Chociaż mojemu młodemu i tak się podobało, więc pewnie to jedna z tych rzeczy, na które większość dzieci nie zwróci nawet uwagi.

Orion i ciemność (2024) - recenzja, opinia o filmie [Netflix]. Sympatyczny dla oka i ucha

Cała ekipa

Obsada (przynajmniej ta oryginalna) robi naprawdę dobre wrażenie. Jakimś cudem Jacob Tremblay wciąż jest przekonującym dziesięciolatkiem, mimo że w Polsce mógłby już normalnie kupić sobie pół litra. Zaskakująco dobrze wypada również Paul Walter Hauser, czyli Płaszczka z "Cobra Kai". Jego barwa głosu ma w sobie coś z Setha Rogena - ten taki lekko zachrypły, mocno nagłośniony charakter - ale w paru miejscach potrafi też ściszyć się, nadając postaci niespodziewanej delikatności, wrażliwości. Pozostałe aspekty nocy również zostały dobrze obsadzone (Natasia Demetriou zawsze potrafi przywołać uśmiech na moją twarz, nawet jeśli zasadniczo słyszę po prostu ją, a nie odgrywaną postać), choć jak już wspominałem, ich rola w całym filmie nie jest jakoś przesadnie wielka.

Artystycznie, film posiada jakiś tam charakter. Jest wyraźnie inny od jadącego od przeszło dekady na jedno kopyto Disneya, ale nie nazwałbym go w pełni oryginalnym. Ogólny kształt postaci kojarzy mi się z "Ronem Usterką", wytrzeszczone, umiejscowione tuż obok siebie oczy mają w sobie coś z Tima Burtona, a projekty aspektów nocy, tak jak miłe dla oka same w sobie, też przywołują skojarzenia z już istniejącymi produkcjami. Koniec końców jednak film wygląda po prostu żywo i przyjemnie, z paroma robiącymi wrażenie pomysłami, jak Ciemność dosłownie rozpruwający, przebijający się przez światło dnia.

Koniec końców jednak uważam, że film trwoni odrobinę drzemiący w tej koncepcji potencjał. Historia niepotrzebnie się komplikuje, zmieniając w pewnym momencie cały kierunek narracji - ale tylko na chwilę. Egzaminacja abstrakcyjnych postaci wypada płytko, a one same są ostatecznie bardziej dekoracją, niż ważnymi elementami opowieści i generalnie, choć cały film ogląda się raczej szybko i przyjemnie, jest to seans wybitnie jednorazowy - szybko się o nim zapomni, bo i nie robi żadnego większego wrażenia. Jeśli nie macie jednak czego obejrzeć z pałętającymi się pod nogami maluchami, "Orion i Ciemność" nie będzie najgorszym pomysłem. Na bezrybiu i rak ryba.

Atuty

  • Ciekawy pomysł;
  • Dobra obsada;
  • Szybko się ogląda;
  • Kilka wizualnie ciekawych obrazków.

Wady

  • Dziwnie chaotyczna, nieskoncentrowana struktura scenariusza;
  • Płytkie spojrzenie na aspekty nocy;
  • Nie potrafi wywołać emocji, zbudować napięcia, ani w inny sposób poruszyć widza.

"Orion i Ciemność" wychodzi od ciekawego pomysłu, aby na koniec ewoluować w kompletne pomieszanie z poplątaniem. To całkiem sympatyczna, nawet jeśli pod wieloma względami niedopracowana przygoda, którą miło obejrzysz z rodziną... I po tygodniu zapomnisz o jej istnieniu.

6,0
Piotrek Kamiński Strona autora
Z wykształcenia filolog, z zamiłowania gracz i kinoman pochłaniający popkulturę od przeszło 30 lat. O filmach na PPE pisze od 2019. Zarówno w grach, jak i filmach najbardziej ceni sobie dobrą fabułę. W wolnych chwilach lubi poczytać, pójść na koncert albo rodzinny spacer z psem.
cropper