Dwie minuty do piekła (2024)

Dwie minuty do piekła (2024) - recenzja, opinia o filmie [Kino Świat]. Wiedźma ze ściany z workiem na głowie

Piotrek Kamiński | 28.01, 21:00

Iris dziedziczy po zmarłym ojcu zapuszczony pub. Szybko przekonuje się jednak, że wraz z budynkiem otrzymała stałą lokatorkę - przeszło 400 letnią wiedźmę w worku na głowie, która potrafi przyjmować w sobie duchy zmarłych i przybierać ich postać, ale nie dłużej, niż na dwie minuty. Później władzę przejmuje demoniczna czarownica...

Stojący za dzisiejszym filmem Alberto Corredora i Lorcan Reilly nakręcili w 2017 piętnastominutowy film, pod tytułem "Baghead" - a więc takim samym, jak oryginalny tytuł dzisiejszej propozycji. Była to prosta historyjka o dziwnym bycie, który mógł pozwolić ci porozmawiać z niedawno zmarłą osobą za pewną cenę. "Dwie minuty do piekła" to zasadniczo po prostu rozwinięcie tego pomysłu, rozciągnięcie go do 90 minut. Rzecz w tym, że coś, co sprawdza się jako krótkometrażówka niekoniecznie musi być równie skuteczne w sześć razy dłuższej wersji. No i umowność, którą widz z automatu przyjmuje w zasadniczo amatorskich produkcjach będzie kuła w oczy jak cholera w pełnoprawnej, hollywoodzkiej produkcji. Owszem... Ciri wpadła spod deszczu pod rynnę. 

Dalsza część tekstu pod wideo

Dwie minuty do piekła (2024) - recenzja, opinia o filmie [Kino Świat]. Kto to napisał i czemu jeszcze go nie zwolnili?!

Iris

"Workowa głowa" reklamowana jest jako horror i, cóż, w teorii spełnia wszelkie niezbędne warunki aby móc ją tak nazwać, ale no nie ma w tym filmie za grosz grozy. Myślę, że przy odpowiednim wstępie mógłbym w miarę bezboleśnie zabrać na niego nawet i swojego juniora. Jeśli zastanowić się nad sytuacją dłużej, niż pół sekundy, to wychodzi na to, że wcale nie jest tak źle - co najwyżej dziwnie. Główna bohaterka (netflixowo-wiedźminowa Freya Allan) ma w piwnicy dziwne, demoniczne coś, aaaaale... Ta wiedźma, czy co to tam jest, musi słuchać się obecnego właściciela pubu, łącznie z komendami takimi jak "nie dotykaj mnie", "nie wolno ci opuszczać piwnicy" i tak dalej. W czym więc problem? Wiadomo, możliwość pogadania ze zmarłymi brzmi ciekawie, ale zdroworozsądkowo wystarczyłoby zamurować wejście do piwnicy i cześć, koniec filmu.

Naturalnie bohaterowie zachowują się jak totalni idioci, raz za razem pokazując jak bardzo nie rozumieją tych kilku prostych zasad, którymi mają się kierować, bo coś musi się przez tych 90 minut dziać. Ale ponieważ widz praktycznie od początku rozumie, co robić, aby sytuacja nie wymknęła się spod kontroli, kolejne zwroty akcji filmu bardziej intrygują, niż straszą czy ciekawią. Tak więc film sam w sobie nie ma za grosz klimatu i zdaje się też to wiedzieć, bo regularnie atakuje nas kretyńskimi jumpscare'ami z dwunastnicy - wiesz, parę sekund nagłej ciszy, nagłe cięcie, ostry dźwięk, na pierwszy rzut oka niepokojący obraz. Cholernie to tanie i nie wyobrażam sobie, aby mogło zrobić wrażenie na jakimkolwiek amatorze kina grozy.

Dwie minuty do piekła (2024) - recenzja, opinia o filmie [Kino Świat]. Obsada adekwatna, może nawet lepsza, niż zasługuje na to scenariusz

Workowa głowa

Zastanawiałem się jak Freya wypadnie w innej roli, niż Ciri. Wiem, że zagrała jeszcze w jakichś dwóch serialach i nawet jednym filmie, ale osobiście nie miałem przyjemności ich obejrzeć. Podobnie jak w przypadku reszty obsady "Wiedźmina" i na niej jedna część internetu wiesza psy, druga rozbiera za pomocą AI. Ja osobiście zawsze raczej ją lubiłem, czy to w wersji przerażonej sytuacją i nieporadnej, czy buntowniczej, nie mogącej już dłużej słuchać jak wszyscy dookoła mówią jej jak ma żyć. To bardzo niemodne przy obecnej koniunkturze, ale osobiście nie mogę się doczekać, aby zobaczyć jak uda jej się dźwignąć temat przemiany Ciri w czwartym sezonie serialu. Tak więc do "Dwie minuty do piekła" podchodziłem z uprzejmym zainteresowaniem, bez zbędnych uprzedzeń, chcąc po prostu zobaczyć z jakiego rodzaju gliny ulepiona jest młoda Angielka. No i cóż... O całej obsadzie filmu, nie tylko o pannie Allan, mogę powiedzieć w porywach, że... Są nieźli. Ogarniają materiał, są wystarczająco wiarygodni. Nie ma tu kogo chwalić za nie wiadomo jaką dramaturgię, ale wywiązują się ze swoich obowiązków na wystarczająco wysokim poziomie. Oczywiście zdarzają się i absurdalne babole, w stylu: "po raz pierwszy w życiu widzę tę dziurę w ścianie, do kompletu właśnie wyszło z niej coś w worku, więc absolutnie rzeczowo powiem, że nie podoba mi się to, coś tu jest nie tak i chodźmy stąd", ale w większości przypadków reżyseria działa wystarczająco dobrze.

Poza Iris, istotnymi postaciami tego tworu są również Katie (Ruby Barker), przyjaciółka głównej bohaterki i... Nie no, to już w zasadzie tyle, co da się o niej powiedzieć, oraz Neil (Jeremy Irvine), totalny świr i jedyna ciekawa postać w całym filmie. To on skądś wie, że w piwnicy pubu - czy raczej w rozległych tunelach obok - siedzi sobie wiedźma, która może pozwolić mu porozmawiać ze zmarłą żoną. Facet od samego początku sprawia wrażenie niezrównoważonego, a z czasem odczucie to tylko się pogłębi. Nie powiedziałbym, aby od razu robiło to z niego "dobrą " postać, ale przynajmniej ma on jakikolwiek charakter i jego działania potrafią zaintrygować. Brakuje mu jednak, tak jak i całemu scenariuszowi, lepszego przemyślenia, załatania paru dziur, uwypuklenia.

"Dwie minuty do piekła" ma tego pecha, że mimo iż sam pomysł na fabułę ma już dobrych sześć lat, dosłownie w tamtym roku dostaliśmy "Mów do mnie", który zasadzał się na względnie podobnym pomyśle i był przy tym nieskończenie lepszą, lepiej pomyślaną produkcją. Nie zdobywa więc nawet dodatkowych punktów za ciekawy pomysł. A co ma prócz tego? Szorujący po dnie, usypiający klimat, w większości nijakich bohaterów i fabułę pełną dziur i rażących braków w logice. Ale hej, przynajmniej trwa tylko dziewięćdziesiąt minut. To też już coś, nie? Nie?

Atuty

  • Pomysł - teoretycznie - ciekawy;
  • Neil jest dobrym świrem.

Wady

  • Okropna, bezsensowna fabuła;
  • Sytuacja zwyczajnie nie pozwala stworzyć jakiegokolwiek klimatu grozy;
  • Płaskie jak kawałek papieru postacie;
  • Zatrzęsienie niedorzecznie nielogicznych zachowań, byle tylko fabuła jakoś szła do przodu.

"Dwie minuty do piekła" nijak ma się do oryginalnego tytułu, ale pięknie opisuje wrażenia z oglądania filmu. Szybko zauważysz, że nie ma w tym filmie niczego, czym mógłby przykuć twoją uwagę. Poza nijakimi jumpscare'ami niczym już nie podniesie ci powieki. Kompletna strata czasu i pieniędzy.

2,5
Piotrek Kamiński Strona autora
Z wykształcenia filolog, z zamiłowania gracz i kinoman pochłaniający popkulturę od przeszło 30 lat. O filmach na PPE pisze od 2019. Zarówno w grach, jak i filmach najbardziej ceni sobie dobrą fabułę. W wolnych chwilach lubi poczytać, pójść na koncert albo rodzinny spacer z psem.
cropper