Przesilenie zimowe (2023)

Przesilenie zimowe (2023) - recenzja, opinia o filmie [UIP]. Przerwa świąteczna spędzona w szkole

Piotrek Kamiński | 15.01, 21:00

Większość uczniów Barton Academy, prestiżowej szkoły z internatem gdzieś w Massachusetts, jedzie na święta do domu, do swoich rodzin. Część dzieci nie ma jednak tego szczęścia i z różnych powodów muszą zostać w szkole. Jednym z nich jest Angus Tully, bystry, ale przy tym również niepokorny senior, który zdążył już wylecieć z kilku innych placówek. Opiekować się nim będą upierdliwy nauczyciel historii, pan Hunham i szkolna kucharka, Mary Lamb. Szykują się najgorsze święta świata...

Co tu się właściwie wydarzyło?! Widziałem niby przed seansem, że ludzie raczej chwalą sobie najnowszy film Alexandra Payne'a (między innymi "Nebraska" i "Schmidt"), ale w życiu nie podejrzewałbym, że skromna produkcja z zezowatym Paulem Giamatti i po raz pierwszy występującym przed kamerą Dominiciem Sessą aż tak rozłoży mnie na łopatki. Pół filmu walczyłem żeby nie łkać na sali, bo w warszawskim kinie Luna głos niesie się niezwykle wyraźnie i daleko, a kiedy film się skończył, a ja wyszedłem na zewnątrz, świat wydawał się być jakiś taki... Mniej nieznośny. Absolutnie jeden z moich ulubionych filmów 2023 roku, nawet jeśli sam widziałem go dopiero w 2024. Mam nadzieję, że puszczą go jakoś szerzej w kinach, bo to jest zbrodnia, że w takim moim Cinema City grali go dosłownie trzy dni, nawet nie jeden tydzień.

Dalsza część tekstu pod wideo

Rzecz dzieje się gdzieś niedaleko Bostonu, w fikcyjnej Barton Academy i okolicach. Choć tłem akcji filmu jest Boże Narodzenie, reżyser ponoć nie może przeżyć, że ludzie określają "Przesilenie zimowe" mianem filmu świątecznego. Uważa, że ta historia to znacznie więcej i sam fakt, że są święta niczego tu nie zmienia. I tak jak ma oczywiście rację, tak ciężko jest nie poczuć odrobiny magii, kiedy wiekowy budynek szkoły zostaje przysypany śniegiem, a bohaterowie dostają w prezencie od pana profesora prezent pod choinkę w postaci książki (o historii, ma się rozumieć). Payne sam jest sobie winny, że stworzył tak uroczy klimat. Miał też całkiem sporo farta, jako że cały oglądany w filmie śnieg to nie jakiś bio-szajs, papier, czy inne wybielone płatki kukurydziane, a skutek najprawdziwszej burzy śnieżnej, która akurat zaatakowała plan zdjęciowy. Wydaje mi się, że dodaje to filmowi autentyczności, sprawia, że jesteśmy jeszcze bliżej z bohaterami. W ogóle cały film został nakręcony bardzo autentycznie - dosłownie każda jedna scena kręcona była na lokacji, bez sztucznych dekoracji, budowania pomieszczeń w studiu i tak dalej. W połączeniu z przyjętą estetyką lat siedemdziesiątych, można odnieść wrażenie, że naprawdę oglądamy film kręcony w latach siedemdziesiątych.

Przesilenie zimowe (2023) - recenzja, opinia o filmie [UIP]. Troje tak różnych, a tak podobnych bohaterów 

Pan Hunham i Angus Tully

Fabularnie rzecz jest raczej prosta - ot, grupka ludzi, którzy z różnych powodów nie mają co ze sobą zrobić, spędza ze sobą święta i sylwestra. Siłą scenariusza są postacie, powody, dla których siedzą w szkole i jak ostatecznie sobie pomogą. Angus (Sessa) bardzo chciałby wrócić do mamy, lecz ta jest zajęta nowym partnerem. Na domiar złego, jego opiekunem w szkole będzie facet od historii, który na ostatnich zajęciach przed przerwą wkurzył się na niego za, skądinąd, słuszny komentarz o zasadności rozpoczynania nowego rozdziału nauki na jedną godzinę przed świętami. Powiedzieć, że pan Hunham (Giamatti) uwielbia swój przedmiot, to jak nic nie powiedzieć. Facet ma na punkcie historii totalną obsesję, nie potrafiąc odbyć najzwyklejszej rozmowy towarzyskiej bez wtrącenia choćby jednej ciekawostki o jakimś dawno zmarłym władcy albo zwyczaju. Tacy belfrowie mogą być albo najlepsi na świecie albo kompletnie nieznośni. Ten tutaj nie ma za grosz dystansu, więc bardzo wyraźnie wpisuje się w tę drugą kategorię. Trio głównych bohaterów zamyka pani Lamb, szkolna kucharka, zadziorna czarna kobieta, która zgłosiła się do pracy w Barton, ponieważ tylko tak mogła zapewnić miejsce w szkole swojemu synowi. Niestety, chłopak postanowił zaciągnąć się też do wojska, bo po powrocie z Wietnamu armia opłaciłaby mu studia. Nigdy już nie wrócił do domu.

W takim stanie znajduje się nasza trójka, kiedy ich poznajemy. Poczucie niesprawiedliwości towarzyszące Tully'emu i pani Lamb natychmiast staje się również udziałem widzów, lecz z biegiem czasu również i pan Hunham pozwoli poznać się od tej bardziej ludzkiej, bardziej wrażliwej strony. To bez wątpienia jedna z najwspanialszych kreacji Giamattiego. Zaczynamy film szczerze go nie lubiąc, rozumiejąc młodzież, symoatyzując z nimi - reżyser bardzo sprytnie rozpoczyna od całej grupy dzieciaków, z których jednak większość znika przed samymi świętami, zabrana przez swoje rodziny. Tak więc szybko wczuwamy się w klimat "młodzi, pełni energii i gniewu uczniowie kontra zgrzybiały nauczyciel". Później jednak zaczynamy więcej czasu spędzać z samym psorem, obserwując go w sytuacjach dobrze pokazujących, że ta jego betonowość i regularne osuszanie kolejnych butelek Jim Beama są jedynie fasadą, murem chroniącym go przed wzrokiem ludzi, którym nie chce się przyznać, co mu leży na wątrobie. Stopniowo, prawie niepostrzeżenie zaczynamy czuć do niego sympatię, aby na koniec filmu wręcz wzruszyć się z jego powodu. Murowany kandydat do Oskara. Da'Vine Joy Randolph ma w pewnym sensie trochę łatwiej, bo już sama sytuacja, w której znajduje się jej bohaterka wyciska łzy z oczu, ale to dopiero sposób w jaki nosi się na co dzień, jak wstrzymuje łzy w kompletnej ciszy i, w końcu, jak rozpada się, kiedy emocje są już zbyt wielkie, by dalej można je było dusić, sprawiają, że postać nabiera kształtu i mocy, że zostaje z nami na dłużej.

Przesilenie zimowe (2023) - recenzja, opinia o filmie [UIP]. Styl służący opowieści 

Angus Tully i pan Hunham

Rzecz dzieje się w 1971 roku i cały film został nakręcony tak, aby nam o tym fakcie przypominać. Specyficzne oświetlenie, kolorystyką i ziarnistość obrazu zostały pieczołowicie odtworzone tak, aby przypominać starą taśmę filmową (bo sam film kręcony był cyfrowo). Do tego kostiumy, słownictwo, archetypy postaci - wszystko w tym filmie aż krzyczy, że kręcono go pięćdziesiąt lat temu. Nawet loga producentów i informacja o kategorii wiekowej pochodzą z epoki, a w zwiastunie usłyszymy charakterystyczny głos lektora sprzedającego nam fabułę.

Czy jest to najlepszy scenariusz zeszłego roku? Nie wiem, raczej nie. Zdecydowanie jest bardzo skuteczny, lecz również regularnie idzie w granie na uczuciach widza tak ostro, że zaczyna się czuć jego fikcyjność, że ktoś tu lekko przesadził. Nie na tyle, aby wybić widza z seansu, lecz zdecydowanie wystarczająco, żeby zacząć zauważać szwy w tej, na pierwszy rzut oka, gładkiej tkaninie. Skuteczną pomocą przy wyciskaniu z widza łez jest również ścieżka dźwiękowa bogata w znane i lubiane melodie, jak choćby "the Wind" Cata Stevensa, czy jak kto woli, Yusufa Islama. To takie melodie, że nawet bez wsparcia dojmująco smutnych i jednocześnie krzepiących serce historii naszych bohaterów łatwo jest dać się porwać emocjom. I wiesz co? Ja to kupuję, łykam bez popitki, biorę przynętę razem z haczykiem i wędką. To był scenariusz pisany pod granie na emocjach i gotowy film robi to nieziemsko skutecznie. 

Jeśli jakieś kino w twojej okolicy gra "Przesilenie zimowe", z całego serca polecam wziąć się w garść, założyć ciepłe ciuchy i ruszyć na seans. To zdecydowanie jeden z najlepszych, najbardziej prawdziwych, żywych filmów tamtego roku i najlepszy film świąteczny od czasu netflixowego "Klausa", a doskonałe kreacje całej trójki głównych aktorów i łącząca ich, niezaprzeczalna chemia absolutnie zasługują na uwagę i uznanie. Dialogi są błyskotliwe, humor niezaprzeczalnie skuteczny i uroczy, muzyka idealnie dopasowana. Pozycja obowiązkowa.

Atuty

  • Paul Giamatti i Da'Vine Joy Randolph są doskonali;
  • Nie wiem jakim cudem jest to pierwsza rola Dominica Sessy, chłopak ma przed sobą karierę;
  • Pięknie skonstruowane zdjęcia i dopasowana muzyka;
  • Niezaprzeczalnie przyjemny, świąteczny klimat;
  • Historie poszczególnych postaci bez wyjątku robią wrażenie;
  • Świetne tempo.

Wady

  • Miejscami czuje się, jak twórcy filmu szyją tę historię, w pojedynczych momentach gubiąc wiarygodność.

"Przesilenie zimowe" zupełnie niespodziewanie stał się jednym z moich ulubionych filmów 2023 roku. To produkcja skrojona pod targanie uczuć widza i bardzo w tym zadaniu skuteczna, a dzięki świetnym występom wszystkich aktorów również film, z którego wychodzi się z nową nadzieją na lepsze jutro.

9,0
Piotrek Kamiński Strona autora
Z wykształcenia filolog, z zamiłowania gracz i kinoman pochłaniający popkulturę od przeszło 30 lat. O filmach na PPE pisze od 2019. Zarówno w grach, jak i filmach najbardziej ceni sobie dobrą fabułę. W wolnych chwilach lubi poczytać, pójść na koncert albo rodzinny spacer z psem.
cropper