Bomb Rush Cyberfunk #2

Bomb Rush Cyberfunk - recenzja i opinie o grze [PS5, PS4, XSX, XOne, NS, PC]. Następca Jet Set Radio

Igor Chrzanowski | 23.11.2023, 06:00

Długo wyczekiwane Bomb Rush Cyberfunk, czyli duchowy następca kultowego Jet Set Radio wylądowało, ale czy godnie zastępuje legendarną markę Segi? O tym w dzisiejszej recenzji!

Nie wiedzieć czemu Sega od ponad dwóch dekad zwleka z reaktywacją marki Jet Set Radio, która to może i nie zarobiła wielkiej kasy w okresie premierowym, ale jednak do tego 1 miliona sprzedanych kopii dobiła i wciąż jest dużo osób, które chciałyby zobaczyć jej nową odsłonę. Na tę rynkową potrzebę próbowało już odpowiedzieć kilku deweloperów, lecz z dość powiedzmy sobie szczerze mizernymi skutkami. Dopiero teraz za sprawą dzieła Team Reptile możemy mieć nadzieję na to, że znów poczujemy się jak w 2000 roku!

Dalsza część tekstu pod wideo

A przynajmniej takie odczucia obiecują nam rzeczeni twórcy, których to Bomb Rush Cyberfunk jest bezpośrednio inspirowany klasykiem Segi z Dreamcasta. Co to jednak dokładnie oznacza? Cóż, podobieństwa widać już na pierwszy rzut oka, ale po dokładniejszej analizie obu gier wychodzi na to, że deweloperzy naprawdę musieli kochać Jet Set Radio każdą komórką swojego ciała. Po szczegóły zapraszam do naszej recenzji!

Bomb Rush Cyberfunk - Kim tak naprawdę jestem?

Bomb Rush Cyberfunk

Recenzowane dziś Bomb Rush Cyberfunk czerpie garściami z kultowego Jet Set Radio, ale pod kątem fabularnym chce być czymś więcej niż tylko prostą historyjką stanowiącą tło do szalonej zabawy. Swoją przygodę zaczynamy tutaj jako tak zwany Faux. Istna legenda miasta i prawdziwy skaterski wyjadacz. Po 5 minutach jakiś typek odcina nam łeb naostrzonym winylem i budzimy się już jako ktoś inny. Okazuje się, że uratowała nas ekipa Bomb Crew, która to dała naszemu ciału jakąś tam losową głowę ze śmietnika, byleby nas uratować przed permanentną śmiercią.

Oczywiście nie tak bezinteresownie, albowiem jej członkowie, Tryce i Bel marzą od dawna o czymś bardzo trudnym do zdobycia, a mianowicie o pełnej kontroli nad miastem New Amsterdam. Nie są to jednak ambicjonalne świry czy politycy, a zwyczajni ludzie kochający jazdę na rolkach, rowerach i deskach, którzy to nader wszystko cenią sobie szacunek swego środowiska. Tak oto jako Red (bo mamy czerwony łeb) dowiadujemy się także, że nasza pierwotna głowa jeszcze może gdzieś tam żyć i może uda się ją odzyskać. Pozbawieni pamięci rozpoczynamy zatem swoją podróż w celu odkrycia samego siebie i tego kim tak naprawdę jesteśmy, czyli kim był Faux, do którego należało nasze ciało.

Generalnie rzecz ujmując jest to dość zabawna i lekka opowieść o dużym nacisku na absurd, ale w tym wszystkim twórcy zachowują powagę swojego głównego motywu i po ograniu całości naprawdę można powiedzieć, że jest to historia o czymś więcej niż tylko dzieciakach kochających wandalizm i graffiti. Oczywiście nie jest to jakiś szczyt narracji czy wyciskacz łez, ale no warto pamiętać, że jednak twórcy Bomb Rush Cyberfunk autentycznie się starali.

Bomb Rush Cyberfunk - Jet Set Radio Remake?

Bomb Rush Cyberfunk - postacie

To co jest jednak najważniejsze w takiej produkcji jak ta, to oczywiście rozgrywka. A ta jest naprawdę mega miodna i przyjemna. Tak jak w klasyki Segi całość skupia się na jak najlepszym wykorzystaniu przestrzeni miasta do wykonywania tricków, biciu rekordów oraz pozostawiania po sobie śladów w formie graffiti. Początkowo możemy możemy sterować tylko naszym Redem, ale po krótkim wprowadzaniu mamy opcję zmiany grywalnej postaci na Bel, Tryce'a i paru innych wymiataczy, których spoilerować za bardzo nie chcę. Każdy członek Bomb Crew ma swój unikalny styl i ulubiony środek transportu, dzięki czemu zabawa nimi naprawdę potrafi być różnorodna. Może nie tak jak byście chcieli, ale trochę tych różnic tam jest. Na przykład wykonywanie combosów na desce Reda jest nieco prostsze niż na rolkach Bel, ale ona ma za to ciekawsze opcje grindowania.

Drugim, a może w sumie i pierwszym, najważniejszym aktorem gier w stylu THPS czy Jet Set Radio jest świat po którym przyjdzie nam się poruszać. Bo wiecie, dobra mechanika zabawy to jedno, ale trzeba jeszcze mieć ją gdzie wykorzystać. Tutaj projektanci poziomów Bomb Rush Cyberfunk spisali się całkiem nieźle, ale mogliby posunąć się ze swoimi pomysłami o parę kroków dalej. Na pierwszy rzut oka projekty dzielnic New Amsterdam są nawet zadowalające. Jest tu sporo przestrzeni do grindowania, mnóstwo bilbordów do obskoczenia i w wielu miejscach struktury te układają się w fajną i wymagającą sekwencję do bicia rekordów, gdzie naprawdę liczy się dobry "timing" naszych akcji i umiejętności. 

Niekiedy jednak zostawiono bardzo dużo takich pustych miejsc, gdzie nie za bardzo jest co zrobić, a elementy otoczenia takie jak murki, ławki czy inne pierdoły aż proszą się o wykorzystanie, a są obiektami pozbawionymi możliwości interakcji. Może to byłoby trochę niezgodne z tym jak działało te 23 lata temu Jet Set Radio, ale no właśnie, minęły ponad 2 dekady i fajnie byłoby poczuć ten jakościowy przeskok w szkole level designu. Odnosząc się jeszcze do produkcji Segi, warto wspomnieć, że Bomb Rush Cyberfunk jest tak bardzo zainspirowany dokonaniami Japończyków, że chwilami można by tę grę nazwać raczej fanowskim remakiem Jet Set Radio, tylko że ze zmienionymi skórkami i detalami, aby uniknąć pozwu od Segi. 

Serio jeśli porównacie sobie każdą dzielnicę i jej kluczowe elementy, a potem ktoś je wymiesza i poprosi o wskazanie z jakiej to gry, mielibyście spory problem w odpowiednim typowaniu. Czy to dobrze? To już zależy od tego czy osobiście uważacie aż taką inspirację za coś pozytywnego, czy jednak jest to dla was zwykła "zrzynka". Niemniej jednak dzieło Team Reptile potrafi zarówno dać w kość nowicjuszom jak i zaoferuje wielkie możliwości bardziej wprawionym graczom, co w oczywisty dość sposób sprawia, że chcemy stawać się coraz lepsi, aby czerpać coraz więcej frajdy z jazdy. 

Jeśli jesteście typem osób, które chcą tylko odhaczyć fabułę i odstawić grę na półkę, spędzicie tutaj dobre 6-7 godzinek, ale jeśli jednak skakanie po rampach, słupach, dachach i głowach policjantów wejdzie wam w krew, możecie równie dobrze spędzić tu nawet i kilkadziesiąt godzin. Niestety to co jest trochę rozczarowujące to forma prowadzenia kampanii. Ta skupia się głównie na zdobywaniu reputacji, wykonywaniu prostych wyzwań na zasadzie "ej ziomek, na pewno nie zrobisz tego co ja w czasie X za Y punktów", co w entej już dzielnicy może być męczące. A tu warto napomknąć, że nasza kochana ekipa chce pójść w tak zwane "All City", czyli zająć wszystkie dzielnice i pokonać wszystkie pozostałe ekipy skaterów.

Bomb Rush Cyberfunk - czy warto zagrać?

Czy zatem warto było czekać ponad dwie dekady na takiego następcę Jet Set Radio? Moim zdaniem zdecydowanie tak, bo to w sumie jedyna gra, która naprawdę zbliżyła się do odtworzenia tego doświadczenia, miejscami dosłownie kopiując to co dostaliśmy na konsoli Dreamcast, a następnie na Xboksach w formie Jet Set Radio Future. Bomb Rush Cyberfunk jest zabawne, wciąga jak diabli i nieźle przedstawia swoją historię, a przy tym odnosi się do starych czasów serwując oprawę, która z powodzeniem znalazłaby się na "makaronie" - choć czasami wygląda to dość kiczowato. 

Ocena - recenzja gry Bomb Rush Cyberfunk

Atuty

  • Czuć klimat rodem z Jet Set Radio
  • Świetnie dobrana ścieżka dźwiękowa
  • Rozgrywka daje dużo frajdy
  • Nawet nie najgorsza historia

Wady

  • Mapy mogłyby być nieco lepiej przemyślane
  • Niekiedy wątpliwe decyzje artystyczne, przez co gra wygląda aż za bardzo "retro"
  • Nie rozwija formuły rozgrywki znanej z Jet Set Radio

Jet Set Radio doczekało się godnego duchowego spadkobiercy, co oznacza, że Sega musi wziąć się do roboty i dać nam jeszcze lepszy reboot swojej marki.
Graliśmy na: PS5

Igor Chrzanowski Strona autora
Z grami związany jest praktycznie od czwartego roku życia, a jego sercem władają głównie konsole. Na PPE od listopada 2013 roku, a obecnie pracuje również jako game designer.
cropper