Poker Face (2023)

Poker Face (2023) - recenzja, opinia o serialu [SkyShowtime]. Columbo w spódnicy

Piotrek Kamiński | 13.11.2023, 21:00

Lubiąca wypić tanie piwko i brzmiąca jakby paliła wagon fajek dziennie Charlie Cale władowała się w tarapaty, przez które znajduje się w ciągłej podróży, wiecznie uciekając przed prześladowcami, nieustannie natrafiając na kolejnych złych ludzi. Na szczęście posiada niezwykły dar, pozwalający jej przejrzeć przez ich ściemy i oddać sprawiedliwość skrzywdzonym przez nich ludziom.

Co by o nim nie myśleć, Rian Johnson jest jednym z najbardziej bezkompromisowych reżyserów obecnie pracujących w Hollywood. Kręci takie filmy jakie chce, mąci wodę, bawi się formą. Czasami wychodzi mu to lepiej, czasami gorzej, ale pomysłowości odmówić mu nie można. Kiedy dostał do zrobienia pierwszy serial, nad którym mógł trzymać pieczę od początku do końca, postanowił raz jeszcze iść pod prąd, cofnąć widzów w przeszłość i zrealizować format, który w dobie wielkich, całosezonowych fabuł praktycznie przestał istnieć - zrobił epizodyczny serial detektywistyczny, z niewielką tylko namiastką szerszego kontekstu, do kompletu wzorując się na nieśmiertelnym Columbo Petera Falka. I nie chodzi nawet wyłącznie o strukturę odcinków, ale to jak główna bohaterka się prowadzi, jak mówi, jak się porusza. Ten serial to nic innego, jak laurka dedykowana czasom minionym - tak w temacie inspiracji, jak i samej zawartości.

Dalsza część tekstu pod wideo

Natasha Lyonne jest fenomenalna jako Charlie. Jej naturalnie żużlowy głos, bardziej pasujący do menelicy spod Biedronki, niż jej miłej twarzy, niejako dyktuje jakiego typu osobą jest panna Cale - niezorganizowaną, raczej mało porządną, lubiącą proste przyjemności, jak tanie fajki i jeszcze tańsze piwo, twardą, ale nie niezniszczalną. Nie jest żadną tajemnicą, że aktorka przyjaźni się z Johnsonem - zaliczyła nawet krótki epizod w jego niedawnym "Glass Onion" - i rola ta była pisana specjalnie z myślą o niej, co widać, słychać i czuć na każdym kroku. A ponieważ serial jest też wyraźnym hołdem złożonym detektywowi Columbo, prócz samej Lyonne, w postaci Charlie wyczujemy też wyraźny pierwiastek postaci Petera Falka. Powiedziałbym wręcz, że miejscami odrobinę zbyt wyraźny, bo sposób w jaki Charlie rozmawia z podejrzanym "o niczym", do tego plotąc trzy po trzy, maskując tym samym bystrość swojego umysłu, po czym odwraca się, robi dwa kroki, zatrzymuje się i wali tekstem w stylu "zastanawia mnie tylko jedna rzecz", przyjmując przy tym taką lekko zgarbioną pozę, to w moich oczach już nie jest wesoły ukłon w stronę legendy, a wręcz chamska kopia. Nie żywię jednak urazy, bo wiem, że to tak z miłości.

Poker Face (2023) - recenzja, opinia o serialu [SkyShowtime]. Niby wciąż to samo, ale jednak za każdym razem inaczej 

Cześć szefie

Prawie każdy odcinek zaczyna się z grubsza tak samo - grupa ludzi bytuje w swoim naturalnym środowisku. Koniec końców kłócą się o coś, skutkiem czego ktoś ginie - istotną częścią zabawy jest zgadywanie kto kipnie i dlaczego. Następnie czas cofa się o kilka godzin/dni/tygodni, a widzowie dowiadują się, jak to się stało, że nasza główna bohaterka akurat była w okolicy, po czym śledzimy fabułę do momentu śmierci i dalej z jej perspektywy - dokładnie tak jak w "Columbo"! Oczywiście zdarzają się i wyjątki, zwłaszcza w drugiej połowie sezonu.

Szanuję scenarzystów serialu, że niemal cały czas kombinowali jak by tu nas zaskoczyć. Niby wciąż oglądamy ten sam szkielet opowieści, ale każdorazowo sytuacji jest odrobinę inna - a to morderców jest więcej, a to sama Charlie (Natasha Lyonne) znajduje się w niebezpieczeństwie. Finalnie jednak zawsze kończymy w tym samym miejscu - kłamliwy morderca zostaje wykryty, a Charlie jedzie dalej, ku następnej przygodzie. Jeśli ktoś postanowił zbinge'ować cały sezon (jak ja), to może w pewnym momencie poczuć lekkie znużenie tą powtarzalnością. Później natomiast nastaje odcinek numer dziesięć - ostatni. Wielka konfrontacja z panem Sterlingiem Frostem Seniorem (Ron Perlman) i muszę przyznać, że... Całkiem srogo się nią zawiodłem. Mam wrażenie, że cała sytuacja jest dosyć niedorzeczna i stawia w kiepskim świetle resztę sezonu, sens istnienia właściwie całej reszty odcinków (może poza pierwszym). Zdaje się, że plus z tego finału taki, że stanowi niezłą bazę pod przyszłe sezony, jeśli tylko Johnson będzie zainteresowany.

Poker Face (2023) - recenzja, opinia o serialu [SkyShowtime]. Błyskotliwe detale i dziurawe fabuły 

Może na koncert?

W ogóle cały sezon, każdy odcinek z osobna, zawiera jakąś gafę, większą, czy mniejszą. A to plan ledwie trzyma się kupy albo jest tak niedorzecznie skomplikowany, że dosłownie setki elementów muszą zagrać w harmonii aby się udał, a to na przydrożnej stacji benzynowej jest dosłownie jedna kamera, a morderca jeszcze usunął z niej fragment, w którym widać jego zbrodnię, totalnie się przy tym implikując, bo mało kto ma dostęp do taśm. Najbardziej boli jednak, kiedy nasza pani detektyw wie już, że podejrzany kłamie - czasami dosłownie w sprawie tego, czy miał coś wspólnego ze zbrodnią, co powinno być jednoznaczne z przypięciem mu plakietki "morderca" - a ona i tak zupełnie komfortowo odwraca się do niego plecami, wchodzi z nim do pustych pomieszczeń i podobne historie. Wiadomo, serial musi mieć swoje dramatyczne momenty, ale niech one mają sens! 

Doceniam za to staranność Johnsona i reszty scenarzystów przy projektowaniu dialogów. Ponieważ Charlie dosłownie potrafi usłyszeć, kiedy ktoś nie mówi szczerze, wykrywanie morderców jest, w teorii, całkiem proste... Chyba, że ci wolą nie mówić o samej zbrodni albo wybielać się bezczelnymi naciągnięciami. W niektórych odcinkach Charlie musi się trochę nagimnastykować, aby wyciągnąć z podejrzanego upragnione informacje (a czasami wystarczy zapytać). Najlepiej widać to w finałowym odcinku, kiedy rozmawiający z nią Cliff (Benjamin Bratt) doskonale wie na czym polega jej umiejętność, więc bardzo się pilnuje aby nie kłamać i jednocześnie tańczyć wokół pytań głównej bohaterki, w zasadzie nie odpowiadając na żadne.

"Poker Face" to nie tylko hołd oddany starym, cotygodniowym serialom w stylu "Columbo", czy "Quantum Leap", ale również nostalgiczna podróż po Ameryce, która powoli odchodzi w niepamięć. Charlie odwiedza przydrożne bary, rodzinne restauracje BBQ, domy spokojnej starości, parki rozrywki. Na swojej drodze spotyka lekko już zapomnianych aktorów, speca od klasycznych efektów specjalnych, wciąż kurczowo trzymający się swoich pięciu minut sławy zespół muzyczny. Części z nich stara się pomóc, innych ta niemożliwość odpuszczenia pcha do strasznych czynów. Ale oglądając ich poczynania trudno nie poczuć jakiegoś ukłucia nostalgii, nie współczuć im, w czym pomaga tylko subtelny motyw przewodni serialu, wygrywany smętnie na banjo. Sezon ledwo się skończył, a ja już tęsknię.

Atuty

  • Natasha Lyonne;
  • Każdorazowo barwne postacie i zupełnie nowe miejsca;
  • Z każdej sceny, każdego ujęcia wylewa się miłość do staroszkolnej telewizji;
  • Wpadająca w ucho ścieżka dźwiękowa;
  • Mocna obsada;
  • Niemal każdy odcinek zaskakuje ciekawymi pomysłami.

Wady

  • Odcinki o wyścigach i efektach specjalnych bez polotu, z kiepskimi rozwiązaniami;
  • Bohaterowie (w tym i Charlie) potrafią czasami być nieziemsko głupi;
  • Potrafi męczyć, jeśli ogląda się po kilka odcinków jednocześnie;
  • Finał sezonu lekko rozczarowujący.

Jeśli liczysz na wielką, dramatyczną historię, w stylu dzisiejszych seriali streamingowych, srogo się zawiedziesz. "Poker Face" to serial, który najlepiej oglądać powoli, jak za dawnych lat. Taka cotygodniowa rozrywka, pięknie powtarzalna, ale każdorazowo wciągająca, nawet jeśli nie wszystkie odcinki trzymają tak samo wysoki poziom.

7,5
Piotrek Kamiński Strona autora
Z wykształcenia filolog, z zamiłowania gracz i kinoman pochłaniający popkulturę od przeszło 30 lat. O filmach na PPE pisze od 2019. Zarówno w grach, jak i filmach najbardziej ceni sobie dobrą fabułę. W wolnych chwilach lubi poczytać, pójść na koncert albo rodzinny spacer z psem.
cropper