Trzech Tatuśków (2023)

Trzech tatuśków (2023) - recenzja, opinia o filmie [Netflix]. Jakim cudem pozwolili im to nakręcić?!

Piotrek Kamiński | 21.10.2023, 20:00

Bill Burr debiutuje na stołku reżysera w tej prostej komedii o, ekhem, późnym dojrzewaniu, w którym trzech starych przyjaciół musi nagle, z wielkim trudem, dostosować się do życia w dzisiejszych czasach, gdzie wszyscy obrażają się za wszystko, trzeba bardzo się pilnować, co się mówi, a żarty najlepiej w ogóle odłożyć na bok, jeśli nie chce się zostać wyciętym ze społeczeństwa. I ten film nie spodobał się krytykom? Naprawdę?!

"F is for Family", animowany serial Billa Burra dla Netflixa musiał zarobić im nieziemskie ilości pieniędzy. Wyobrażam sobie, że to główny powód, dla którego pozwolono mu nakręcić film stojący w tak wielkiej opozycji do wrażliwości "dzisiejszych czasów". Cudzysłów, ponieważ zazwyczaj jak patrzę na pomidorach, czy gdzieś, co o jakiejś niepoprawnej komedii myślą krytycy, a co prawdziwi widzowie, bawi mnie, jak wielka przepaść dzieli ich podejście do tematu. Może to kwestia zbytniego obeznania w temacie, przez co mało który film oferuje materiał na tyle świeży żeby zrobić wrażenie?

Dalsza część tekstu pod wideo

Z drugiej strony, sam też łapie się na tym, że trochę snobistyczne podchodzę do wielu, jak to się mówi, "użytecznych" filmów, które zasadniczo do się bezboleśnie obejrzeć, a którym wystawiam dosyć niskie noty, bo ile można oglądać w kółko to samo, ale nigdy nie odmówię skutecznie zrobionej, hardkorowej komedii z prostym humorem. No bawi mnie to! A może jest trochę tak, jak mówi sam Burr w dzisiejszym filmie? Może to nie tak, że wszyscy ci krytycy rzeczywiście gardzą żartami niskich lotów (choć część na pewno, nie neguję tego), ale po prostu hejtują, "bo tak trzeba"? Chciałbym wierzyć, że tak nie jest, ale jak patrzę na dzisiejszy świat, to w sumie nie wierzę.

Trzech tatuśków (2023) - recenzja, opinia o filmie [Netflix]. O klasycznej, męskiej przyjaźni

Quality time

Fabuła filmu kręci się wokół tytułowych tatuśków. Jack (Bill Burr), Connor (Bobby Cannavale) i Mike (Bokeem Woodbine) znają się i przyjaźnią od zawsze. Lata temu założyli razem firmę robiącą dobrej jakości koszulki sportowe, co zasadniczo pozwoliło im zachować pełną niezależność i ominąć zmiany, do których doszło na rynku pracy i w społeczeństwie w ogóle na przestrzeni ostatniej dekady, czy dwóch. Teraz jednak ich firma zostaje wykupiona przez jakichś startupowych podrostków, a oni sami będą musieli nauczyć się żyć w tej nowej wersji świata.

Motorem napędowym historii jest rodzina Jacka. Jego pierworodny syn chodzi do bardzo ekskluzywnego przedszkola, filarami którego są harmonia, wspólnota i niezakłócony rozwój. Łatwo wyobrazić sobie, że nie są to cechy charakterystyczne dla kogoś takiego jak wychowany na starej szkole, niecierpiący owijania w bawełnę Jack. Jego żonie (Katie Aselton) bardzo na tym jednak zależy, więc stara się - również dla dobra drugiego, nienarodzonego jeszcze dziecka. Historie pozostałych dwóch bohaterów również kręcą się wokół dzieci. Connor nie ma zbyt wiele do powiedzenia przy wychowaniu syna, bo jego żona, przerażająca Cara (Jackie Tohn) wie wszystko najlepiej, co bardzo negatywnie wpływa na jego ego - wciąż nie pogodził się, że nie jest już młody, niezależny i nieśmiertelny. Zupełnie inaczej przedstawia się życie Mike'a, wciąż nieożenionego, nie myślącego nawet o dzieciach ponad tę dorosłą dwójkę, którą wypchął już za drzwi (razem z byłą żoną). Można powiedzieć, że każdy z nich przedstawia inne podejście do rodzicielstwa, co z jednej strony pozwala na eksplorację tematu z kilku perspektyw, z drugiej stanowi podstawę wielu dobrych gagów.

Trzech tatuśków (2023) - recenzja, opinia o filmie [Netflix]. Gagi w stylu burrowego standupu, a to dobrze!

Jedziemy na imprezę

Nie fabułą jednak dzisiejsza propozycja stoi! Ta jest prosta, przewidywalna, niezbyt oryginalna - nie ma się co czarować. Chodzi przede wszystkim o gagi i to jak są nam podawane, a pod tym względem mamy bombę. Aktorsko najsłabiej wypada Woodbine, ale to z tej prostej przyczyny, że scenariusz nie daje mu za dużo do roboty. Za to Cannavale po prostu błyszczy jako wciśnięty głęboko pod obcas żony facet w środku kryzysu wieku średniego. Bobby nadaje swoim dialogom aurę szczerości, dobroduszności, co daje przekomicznie efekty, kiedy na przykład próbuje napisać swojemu przyjacielowi list tak, aby żona go nie nakryła lub kiedy chłopaki jadą razem do Vegas. Burr niby gra po prostu siebie, więc sprawa jest raczej prosta - jeśli lubisz ten jego standupowy styl bycia wiecznie poirytowanym i wytykania głupot, poczujesz się z "Trzema tatuśkami", jak w domu. 

Najważniejsze jednak, że humor w filmie to (zwykle) nie tylko jednorazowe gagi do szybkiego zaśmiania się i zapomnienia. Ten sam żart często wraca w zmienionej formie, Burr i współscenarzysta Ben Tishler budują materiał, eksploatują go dopóki jest się z czego uśmiechnąć. Chciałbym móc napisać, że tak właśnie wygląda cały film, ale niestety zdarzają się i sytuacje, które nie dość, że nie powalają błyskotliwym, wielokrotnym wykorzystaniem, to często nie bawią nawet za pierwszym razem, jak pierdząca... Pani (?) w motelu. Ale nawet taka pseudo postać służy w szerszym rozrachunku jako stopień przy budowaniu zupełnie innej, nieoczywistej puenty, finalnie dając się zaliczyć na plus. A później puszcza kolejnego bąka...

"Trzech tatuśków" to prosta komedia o późnym dorastaniu, w stylu tych, na których Judd Apatow zbudował swoją karierę dobrych 20 lat temu. Niezły wybór na reżyserski debiut ze strony gościa od obrazobur(r)czych standupów. Nie ma co nastawiać się na przełomowe kino, ale jako lekka i przede wszystkim zabawna komedia na wieczór będzie w sam raz. Pan Netflix, poproszę więcej!

Atuty

  • Mocno wyeksponowany wątek rodzinny;
  • Dużo skutecznego humoru;
  • Bobby Cannavale jest po prostu niezastąpiony;
  • Staroszkolne podejście do pisania żartów;
  • Dobre tempo.

Wady

  • Raczej odtwórcza, oklepana fabuła;
  • Część żartów poniżej oczekiwań;
  • Miejscami lekko chaotyczny.

Bill Burr dostarczył Netflixowi prostą, ale skuteczną komedię w starym stylu. Powiedzenie, że komedia "powinna móc potencjalnie kogoś obrazić" wziął sobie bardzo do serca, nie zapominając jednak o solidnej dawce serca i emocji. Na wieczorny chillout w sam raz.

7,5
Piotrek Kamiński Strona autora
Z wykształcenia filolog, z zamiłowania gracz i kinoman pochłaniający popkulturę od przeszło 30 lat. O filmach na PPE pisze od 2019. Zarówno w grach, jak i filmach najbardziej ceni sobie dobrą fabułę. W wolnych chwilach lubi poczytać, pójść na koncert albo rodzinny spacer z psem.
cropper