Niebezpieczny kochanek (2023)

Niebezpieczny kochanek (2023) - recenzja, opinia o filmie [Kino Świat ]. Romansowanie przez telefon

Piotrek Kamiński | 20.10.2023, 20:58

Scenarzystka "Booksmart" stoi za kamerą tej adaptacji opowiadania, która pierwotnie ukazała się w New Yorkerze, po czym zrobiła furorę online. Lecz czy rozciąganie kilku linijek tekstu na 120 minut taśmy filmowej i dopisywanie całego trzeciego aktu od zera na pewno było dobrym pomysłem?

Co tu się właściwie wydarzyło? Miał być thriller, ale jakikolwiek klimat czuć w dosłownie kilku scenach. Miała być czarna komedia, ale jej głównym motorem napędowym jest piekielnie irytująca koleżanka głównej bohaterki, która zazwyczaj irytuje zamiast bawić. Miała być też przestroga i dekonstrukcja randkowania z kompletnie przypadkowymi facetami oraz potencjalnie zgubnego projektowania sobie wizji drugiej osoby na podstawie pozbawionych emocji i kontekstu literek na ekranie telefonu. Szkoda więc, że finalnie wyszła farsa totalna, bo... Stop! Na lekkie spoilery pozwolę sobie później. Dam znać.

Dalsza część tekstu pod wideo

Z ciekawości, po seansie sprawdziłem sobie, jak prezentuje się oryginalne opowiadanie, wciąż dostępne na stronie New Yorkera. Tekst Kristen Roupenian jest odświeżająco szczerą, pełną ciekawych obserwacji historią znajomości, która mogła przytrafić się właściwie każdemu, a wielu zapewne się przydarzyła. Jej siła polega na introspekcjach głównej bohaterki na tematy, o których zwykle się nie dyskutuje, a przynajmniej nie w szerszym gronie. Jakie myśli towarzyszą nam, kiedy rozpoczynamy flirt, co dzieje się w głowie, kiedy nasza osobista wizja tej drugiej osoby rozmija się z prawdą, nawet momenty przed, po, jak i w trakcie seksu. Roupenian kończy wnioskiem, że można się przeliczyć, ale nie paruje go z faktycznym, fizycznym niebezpieczeństwem. No i jej opowiadanie jest skoncentrowane, skupione na tej jednej relacji, bez zbędnych ozdobników. Film Susanny Fogel jest pod wieloma względami wierną adaptacją materiału źródłowego, lecz na każdym kroku sili się aby go rozwinąć. Miejscami wychodzi mu to ciekawie, ale częściej...

Niebezpieczny kochanek (2023) - recenzja, opinia o filmie [Kino Świat ]. Dwugodzinny festiwal cringe'u

First kiss

Główną bohaterką tej opowieści jest Margot (Emilia Jones), dwudziestoletnia studentka dorabiająca sobie w lokalnym kinie. Mieszka w akademiku, a jej współlokatorką jest nienawidząca mężczyzn ultrafeminazistka imieniem Taylor (Geraldine Viswanathan), która we wszystkim widzi problem, a wszyscy faceci to potencjalni zboczeńcy i trzeba ich trzymać na dystans. Kiedy do kina Margot przychodzi Robert (Nicholas Braun) i prosi ją o numer telefonu, Margot z początku stara się słuchać rad koleżanki (np. nigdy nie odpisywać więcej niż raz na jednego SMS-a i kompletnie zignorować przynajmniej jedną wiadomość dziennie), lecz szybko daje się odnieść emocjom. Kiedy jednak dochodzi do spotkania, w jej głowie szybko zaczynają pojawiać się wizje tego, co obcy mężczyzna mógłby jej zrobić, gdyby zostali ze sobą sam na sam. Od tej pory ich flirt staje się powoli coraz bardziej stresogenny, ponieważ Margot z jednej strony interesuje się starszym od siebie o ładnych parę lat facetem, z drugiej jego zachowanie na żywo jest dziwnie inne od tego, jak rozmawia z nią w wiadomościach. Nasza bohaterka zaczyna podejrzewać, że może mieć do czynienia z kimś niebezpiecznym.

Rzecz trwa bez mała dwie godziny i przez pierwszą godzinę nie dzieje się właściwie nic, co mogłoby zasugerować, że mamy do czynienia z thrillerem. Bardziej z komedią romantyczną, chociaż akurat to pierwsze słowo wypadałoby wziąć w nawias. Później pojawiają się te wspomniane wizje Margot, lecz trwają one dosłownie po kilka sekund, po czym znowu wracamy do nijakiego romansidła. Trzeba natomiast przyznać reżyserce, że potrafi sprawić aby scena była piekielnie wręcz niezręczna. W paru momentach dosłownie chowałem twarz w dłoniach, tak skręcało mnie od tego, co dzieje się na ekranie. Nie chodzi nawet tylko o to, jak rozmawiają ze sobą główni bohaterowie, choć wypada pochwalić dziwne miny i pozbawioną barwy intonację Brauna oraz nieustannie zbijaną z tropu, czującą się niezręcznie Jones. Naprawdę interesującą robotę robi reżyserka, na przykład trzymając katorżniczo długo ujęcie, które dawno już powinno się skończyć, trzymanie kamery na twarzy głównej bohaterki, kiedy po raz kolejny rozmowa nie układa się tak, jak sobie wyobrażała. Naprawdę ciężko się to ogląda - w najlepszym tego słowa znaczeniu.

Niebezpieczny kochanek (2023) - recenzja, opinia o filmie [Kino Świat ]. Główna para filmu robi robotę 

I always feel like somebody's watching me

Bezsprzecznie jest to teatr dwojga aktorów, do którego reżyserka dodała "ozdobniki", jak choćby wspomniana już Taylor, czy były chłopak Margot, który pojawia się w filmie tylko po to, aby powiedzieć jej, że jest aseksualny. Spoko. Wiadomo, tacy ludzie też istnieją i to dobrze, że "Niebezpieczny kochanek" nie boi się włączyć ich do rozmowy, ale rzecz w tym, że... Nie ma na ten temat absolutnie nic do powiedzenia. Chłopak jest, tłumaczy na czym polega jego sytuacja, po czym znika na zawsze. Gdzieś tam przewijają się jeszcze znajomi Margot z uczelni, a na jedną scenę wpada również Kelvin, czyli pan sprzedawca ze sklepu z bronią i sprzętem do samoobrony. I najwyraźniej była to scena na tyle ważna, że znalazło się nawet dla niej miejsce w zwiastunie. Tak naprawdę jedynymi rzeczywiście dobrymi elementami filmu są Jones i Braun. Można się nawet przy nich ze dwa razy zaśmiać - zwłaszcza w scenach, a których Margot wyobraża sobie jak kiedyś będzie opowiadała o ich spotkaniu swojej psycholożce - a to zdecydowanie więcej, niż można powiedzieć o reszcie obsady.

Początek spoilerów.
Mam jednak problem z tym filmem. Fogel zręcznie przekłada opowiadanie na język kina, w paru momentach nawet ciekawie rozwija niektóre postacie i wątki - choćby robiąc z Roberta gigantycznego fana Harrisona Forda, który w swoich filmach regularnie "rzucał się" na kobiety, na przykład dosłownie zmuszając Rachel do całowania go w "Łowcy Androidów". Uczłowiecza to w jakimś stopniu postać tego samotnego chłopaka, który swoją wiedzę o intymności i romansie czerpał głównie z filmów (tych z czarno-pomarańczowej strony internetowej również). Szkoda, że ostatecznie i tak zamierzała pokazać go jako potencjalnie niebezpiecznego świra. W oryginalnym opowiadaniu trzeci akt nie istnieje, całość kończy się serią coraz bardziej nieprzyjemnych wiadomości wysłanych Margot przez Roberta. W filmie mamy natomiast jeszcze akcję z zakładaniem mu podsłuchu, uwidacznianiem jego kłamstw, przetrzymywaniem wbrew woli. Rzecz w tym, że z tego co widzimy, to nie on, a Margot ma problem ze sobą, wyobrażając sobie kompletnie zmyślone scenariusze, atakując go w jego własnym domu, do którego przed chwilą się włamała, a ostatecznie wręcz puszczając go z dymem. I myślałby kto, że to część jakiejś misternie utkanej sieci, że reżyserka chce zmienić na koniec narrację, pokazać drugą stronę medalu. Lecz nie, po wszystkim nadal to Margot pozycjonowana jest jako ta, która "jakoś przeżyła ten koszmar". Serio? Największym grzechem faceta było to, że był nieogarnięty społecznie i łóżkowo. Ona natomiast dosłownie zniszczyła mu całe życie i wciąż stoimy za nią? Najgorsze, że sam scenariusz celnie punktuje kilka jej najgorszych przewin. Gdyby film miał jaja żeby finalnie z niej zrobić czarny charakter, biłbym brawo, bo byłoby to coś rzeczywiście niespodziewanego.
Koniec spoilerów.

"Niebezpieczny kochanek" to film, który wziął proste, acz skuteczne opowiadanie i przerabiał je tak długo, aż zupełnie zatraciło swoją pierwotną moc. Emilia Jones i Nicholas Braun są uroczo dziwaczni, uparty widz znajdzie tu nawet kilka ciekawych spostrzeżeń, a i sceny oszukanego napięcia nakręcone zostały klimatycznie i z głową, lecz finalnie jest to film wydmuszka - zaprzepaszczający niebanalną koncepcję, pozostawiający widza z poczuciem zmarnowanego czasu.

Atuty

  • Jones i Braun;
  • Kilka krótkich, acz klimatycznych scen;
  • "Wizyty u terapeuty" Margot;
  • W paru miejscach ciekawie rozbudowuje materiał źródłowy;
  • Sprytna, potęgująca uczucie zażenowania reżyseria.

Wady

  • Poboczne postacie drażnią, zamiast bawić;
  • Trzeci akt to jakieś nieporozumienie;
  • Czekasz aż wydarzy się coś klasycznie thrillerowego, po czym film się kończy;
  • Większość materiału rozwijającego oryginał zbędna albo wręcz torpedująca temat filmu.

"Niebezpieczny kochanek" to niby połączenie czarnej komedii i thrillera, lecz żaden z tych elementów nie został zrealizowany na tyle dobrze, aby można go było pochwalić. Materiał wzięty bezpośrednio z opowiadania może się podobać - tak samo jak Emilia Jones - ale dla mnie to trochę za mało aby usprawiedliwić wyjście do kina.

4,0
Piotrek Kamiński Strona autora
Z wykształcenia filolog, z zamiłowania gracz i kinoman pochłaniający popkulturę od przeszło 30 lat. O filmach na PPE pisze od 2019. Zarówno w grach, jak i filmach najbardziej ceni sobie dobrą fabułę. W wolnych chwilach lubi poczytać, pójść na koncert albo rodzinny spacer z psem.
cropper