Infinity Strash: Dragon Quest the Adventure of Dai

Dragon Quest: The Adventure of Dai - recenzja i opinie o grze [PS5, PS4, XSX, NS, PC]. Kiepska budżetówka

Igor Chrzanowski | 09.10.2023, 06:00

Marka Dragon Quest zrobiła w naszej branży prawdziwą furorę, po czym podbiła rynek mangi i anime. Dziś zadajemy sobie pytanie czy czy Dragon Quest: The Adventure of Dai to dobry tytuł? O tym w naszej recenzji!

W swoim życiu widziałem już wiele, ale gra bazująca na serii anime, opartej na mandze, inspirowanej grami, to już wyższa szkoła jazdy. Świetne anime polecam dziś każdemu, ale czy stworzona przez Square Enix gra Infinity Strash – Dragon Quest: The Adventure of Dai warta jest choć 5 minut waszej uwagi? Cóż, jak możecie domyślać się po tytule tej recenzji, "Kwadratowi" popełnili takiego bubla, że aż szkoda gadać. Ale no, mimo wszystko postaram się wam przybliżyć grową przygodę Daia.

Dalsza część tekstu pod wideo

Infinity Strash – Dragon Quest: The Adventure of Dai - gradaptacja

Infinity Strash – Dragon Quest: The Adventure of Dai - walka

Przygotowane przez Game Studio dzieło jest typowym budżetowym projektem, mającym w zasadzie jeden cel - jak najszybszy i jak najłatwiejszy zarobek na fanach, którzy co by się nie działo i tak kupią grę dla samej nazwy. To właśnie dlatego recenzowane dziś Infinity Strash – Dragon Quest: The Adventure of Dai przypomina mi najgorsze czasy growych adaptacji anime, kiedy to można było wydalić z siebie byle co, a i tak się rozchodziło. Na łamach PPE mogłem już opisać kilka takich projektów - bardzo kiczowate Digimony na PS3, tragiczny Tokyo Ghoul, a teraz do tej kolekcji dołącza wirtualna opowieść z Daiem w roli głównej.

Fabularnie nowy Dragon Quest idzie śladem świetnego anime z 2020 roku, które to wpisuje się w obecny trend legacy sequeli i było soft rebootem rozwijającym historię o tym samym tytule z 1991 roku. Tymczasem, jak dziwnie to by nie brzmiało, Infinity Strash – Dragon Quest: The Adventure of Dai to gra na bazie anime będącego remakiem anime na bazie mangi, zainspirowanej grami. Całość zaczynami od bitwy Daia z Baranem, który to kradnie mu wszystkie wspomnienia, a my cofamy się nieco w czasie, aby je odzyskać i niczym prawdziwy Bohater, uratować świat. Tak samo jak w serialu Dai chce tu zostać kolejnym wielkim Bohaterem, a wszystkie 7 aktów kampanii fabularnej odtwarza wydarzenia z kart mangi i serialu telewizyjnego. 

Jak na tytuł, którego produkcja kosztowała niezbyt wiele, większość historii opowiadana jest nam statycznymi obrazkami stylizowanymi na kadry z mangi, zaś od czasu do czasu dostaniemy na twarz nieźle zrealizowaną trójwymiarową scenkę, prezentującą nam kluczowe momenty znane z małego ekranu. Twórcy chwalą się przede wszystkim tym, że ich dzieło wystarcza na aż 30-40 godzin zabawy, ale od razu muszę was rozczarować. Sama kampania to maksymalnie 5 godzinek rozgrywki z 3 godzinami paplaniny (na szczęście można przewijać). Jak dodamy do tego drugie przejście w trybie Challenge Mode mamy zatem z 10-16 godzin. Reszta to robienie w kółko tych samych pięter Temple of Recollection, czyli takiego a'la rogalikowego aspektu recenzowanej gry.

Infinity Strash – Dragon Quest: The Adventure of Dai - zmarnowany potencjał

Infinity Strash – Dragon Quest: The Adventure of Dai - lokacje

Rozgrywka w Infinity Strash – Dragon Quest: The Adventure of Dai sprowadza się w zasadzie do dwóch rodzajów misji - ubij bossa albo ubij grupkę przeciwników (z wariantem na czas). Nic więcej. Oczywiście to jest coś, czego można się spodziewać po grze akcji, szkoda tylko, że dostarczone nam zadania są jak na dzisiejsze standardy wprost żałosne. Zagrałem na normalnym poziomie trudności i 99% starć dało się ukończyć w niespełna minutę, lub co najwyżej dwie. Tylko finałowa bitwa z kamiennym zamkiem wyglądającym jak Megazord trwa z 5 minutek.

Każda z misji fabularnych oraz każde z starcie w Temple of Recollection odbywa się na naprawdę maleńkiej arenie lub ewentualnie sieci dwóch prostych korytarzy na krzyż. Zero tutaj polotu, charakteru, ot zwyczajny "pokój" do jakiego wsadzono masę wrogów i tyle - autentycznie już lokacje z cyklu Warriors mają w sobie więcej ikry niż to co dostajemy tutaj. W zależności od tego czy zagracie w Infinity Strash – Dragon Quest: The Adventure of Dai na Nintendo Switch bądź też na dużych konsolach i PC, będziecie mieć bardzo odmienne odczucia dotyczące jakości oprawy wizualnej.

Bo o ile takie pustawe i martwe pokoiki jeszcze na Switchu ujdą, bo wszyscy jednak wiemy jaki to sprzęt, tak odpalając grę na "plejce" lub Xboksie, po prostu złapiecie się za głowę. Artyści musieli mieć masakrycznie mało czasu, albo budżet pozwolił tylko na zatrudnienie juniorów uczących się obsługi Unreal Engine. Miejscami naprawdę przypominają mi się czasy PlayStation 3. Recenzowaną dziś grę od miana totalnego gniota ratuje tylko całkiem przyjemny system walki. 

Mamy tutaj do dyspozycji kilka grywalnych postaci, gdzie każda z nich ma swój zestaw umiejętności specjalnych oraz możliwość przypisania im kilku tak zwanych "Bond Memories", czyli kart o konkretnych właściwościach. Niektóre dodają nam zdrowie, inne pancerza, a kolejne odporności na żywioły. Tutaj można przyznać, że system ten ma całkiem niezły potencjał, a możliwość rozwijania kart i czarów w Temple of Recollection daje jakąś tam motywację do tego, aby pójść w jej głąb i zdobyć potrzebne materiały.

Infinity Strash – Dragon Quest: The Adventure of Dai - czy warto zagrać?

To naprawdę przykre jak bardzo po macoszemu zostali potraktowani miłośnicy przygód Daia, bowiem to naprawdę świetne anime, doczekało się autentycznie najgorszej gradaptacji od lat. Tak budżetowej, miernej i nijakiej gry nie widziałem od dawna. Może i ratuje tutaj nieco sytuację w miarę przyjemny system walki, ale za żadne skarby nie kupujcie Infinity Strash – Dragon Quest: The Adventure of Dai za premierową cenę. Może za 30-40 złotych byłoby warto, ot tak żeby przejść kampanię i powalczyć w Temple of Recollection, ale żądanie za taki tytuł 250-270 złotych, to rozbój w biały dzień. 

Ocena - recenzja gry Infinity Strash – Dragon Quest: The Adventure of Dai

Atuty

  • Niezły system walki
  • Dodatkowe wyzwania

Wady

  • Bieda zerka na nas z każdego zakątka gry
  • Słabe i nudne lokacje
  • Bardzo krótki tryb fabularny
  • Mało grywalnych postaci

Infinity Strash – Dragon Quest: The Adventure of Dai to typowa budżetowa gierka, którą wydano tylko po to, aby zedrzeć kasę z fanów anime. Od biedy można zagrać, jak wyląduje w jakimś abonamencie.
Graliśmy na: PS5

Igor Chrzanowski Strona autora
Z grami związany jest praktycznie od czwartego roku życia, a jego sercem władają głównie konsole. Na PPE od listopada 2013 roku, a obecnie pracuje również jako game designer.
cropper