Spuszczone ze smyczy (2023)

Spuszczone ze smyczy (2023) – recenzja, opinia o filmie [UIP] Historia dobrego psa który chciał wrócić do domu

Piotrek Kamiński | 27.08.2023, 20:00

O czym mogłyby rozmawiać psy, gdyby mówiły ludzkim głosem? Zapewne o wąchaniu odbytów, lizaniu się po jajkach i swojej miłości do opychania się odchodami (najlepiej ludzkimi, ale każde dadzą radę). Tak najwyraźniej właśnie widzi naszych czworonogich przyjaciół scenarzysta „American Vandal”, Dan Perrault, ponieważ jego scenariusz to właściwie to proste pytanie i odpowiedź na nie, rozciągnięte na 90 minut.

Jeśli żarty oparte na tych tematach są dla ciebie zbyt wulgarne, niedojrzałe czy też zwyczajnie nieśmieszne, to raczej nie masz przy dzisiejszym filmie czego szukać. Nie uświadczysz tu popisów bardziej wysublimowanej, komediowej maestrii, co najwyżej wielkiego doga, próbującego dosięgnąć kółka z kluczami swoim wielkim penisem. „Spuszczone ze smyczy” to najgłupsza komedia tego lata i jej autorzy w żaden sposób nie próbują tego ukrywać. Nie oznacza to jednak, że nie ma dla tego typu filmów miejsca. Jeśli chcesz po prostu zapomnieć o tym, że już za moment rozpoczyna się kolejny rok szkolny, a przy tym po prostu kochasz psy, to może warto zobaczyć krótką komedyjkę, w której trzy wiewiórki pokrywają się gęsiego, a jeśli ktoś jest niedobry dla zwierząt, jego częściom intymnym grozi niebezpieczeństwo?

Dalsza część tekstu pod wideo

Spuszczone ze smyczy (2023) – recenzja, opinia o filmie [UIP]. Te psy mają naprawdę pieskie życie

Reggie i jego syn

Pod pewnymi względami, dzisiejszy film jest trochę jak „Sausage Party” - wiesz, ten film o świadomych produktach z supermarketu. W obu produkcjach ilość przekleństw na minutę może sprawić, że uszy ci zwiędną, a prócz wulgaryzmów najzabawniejszymi rzeczami na świecie są seks, dragi i odchody, lecz różnica między nimi polega na tym, że tamten film z Sethem Rogenem był po prostu ćwiczeniem, testem na ile można sobie pozwolić, zanim ludzie powiedzą dość, a ten tutaj ma drugie dno – filmowcy eksplorują w nim różne aspekty toksycznych znajomości i związków. Na pierwszy ogień idzie nasz główny bohater, Reggie (Will Ferrell). Jego pan, Doug (Will Forte) uwielbia grać z nim w tę taką zabawną grę: „Aport i ku@#a” - jadą gdzieś, po czym Doug rzuca mu piłeczkę, krzyczy „aport” i wraca do domu bez niego. Zadaniem Reggie'ego jest natomiast odnieść mu piłkę, na co jego pan zawsze reaguje tym samym: „ku@#a”. Dzięki temu Reggie wie, że wygrał. Ta jednostronna miłość jest jednym z najbardziej przerażającą prawdziwych i smutnych portretów związków (również ludzkich), jakie w życiu widziałem. Później mamy jeszcze Huntera (Randall Park), wielkiego doga niemieckiego, który nie potrafi radzić sobie z agresją skierowaną w jego stronę, mającą się ku niemu suczkę, Maggie (Isla Fisher) i skrzywdzonego przez ludzi samotnika, miłośnika szczelin pomiędzy materacem, a resztą kanapy, Buga (Jamie Foxx).

Każdy z głównej czwórki bohaterów reprezentuje jakiś niedziałający związek. Nie wszystkie są tak samo smutne, na przykład problemem Maggie i Huntera jest zwyczajnie brak odwagi do zrobienia tego pierwszego kroku, lecz tak czy inaczej, ta różnorodność pozwala twórcom na swobodną eksplorację problemów w związkach, a fakt, że mamy do czynienia z gadającymi psami, sprawia, ze łatwiej jest nam łyknąć nawet te bardziej mroczne tematy. No i regularnie można pośmiać się z obsikiwania wszystkiego jak leci, szczekania na listonosza i tym podobnych trywializmów.

Fabuła kręci się wokół faktu, że tym razem Doug wywiózł Reggie'ego tak daleko, że ten nie ma pojęcia jak wrócić do domu. Jego szczenięca niewinność prędko zabrałaby go na tamten świat, więc całe szczęście, że szybko wpada na Buga, który to przedstawia go swoim przyjaciołom i razem postanawiają pomóc odnaleźć swojemu nowemu koledze odnaleźć dom, aby ten mógł... zrobić coś dramatycznego. Prosta koncepcja, nadająca scenariuszowi charakter kina drogi. Szkoda jedynie, że w kilku momentach przestrzeń między jednym wydarzeniem, a drugim jest tak mała, że film nie ma czasu złapać oddechu, skutkiem czego widz ma wrażenie, że rzeczy dzieją się zbyt prędko.

Spuszczone ze smyczy (2023) – recenzja, opinia o filmie [UIP]. To jest dokładnie taki film, jak myślisz

Reggie

Podobno przez większość filmu rzeczywiście oglądamy tresowane psy, którym dorobiono jedynie ruch szczęki, żeby usprawiedliwić fakt, że potrafią mówić. Jeśli rzeczywiście jest to prawda, to trzeba przyznać, że twórcy odwalili z czworonogami kawał dobrej roboty, ponieważ cyrki, jakie psiaki regularnie odstawiają są tak niedorzeczne, że byłem pewien, że patrzę na niedorzecznie dobrze animowane psie futerko CGI, a nie prawdziwego psa. Sam ruch ust wygląda z grubsza tak samo, jak w każdym tego typu filmie, nakręconym na przestrzeni ostatnich dwudziestu lat. Nigdy nie opuszcza nas świadomość, że oglądamy efekty pracy grafików komputerowych, ale to nie dlatego, że wykonali oni słabą robotę – po prostu to jasne, że psy się tak normalnie nie zachowują i czego graficy by nie robili, nigdy nie zacznie to wyglądać naturalnie. Jest natomiast kilka momentów, w których CGI rzuca się w oczy bardziej niż w pozostałych. Raz, kiedy oglądamy całkowicie komputerowe wiewiórki, o których wspominałem już wcześniej, dwa, kiedy Hunter przytrzymuje swoją wielką łapą inną postać i trzy, kiedy jego przyrodzenie... wystaje poza klatkę. Rozumiem, że to nie efekty komputerowe były priorytetem twórców, ale naprawdę dało się to lepiej zrealizować, zwłaszcza w dzisiejszych czasach.

O humorze w filmie Greenbauma można powiedzieć wiele, ale na pewno nie, że jest subtelny. Podobało mi się natomiast, jak oddany niektórym gagom jest scenariusz, jak nawiązuje do nich, podnosi napięcie, aby finalnie dojść w końcu do puenty, a czasami nawet nie poprzestać na tym, tylko później wrócić do sytuacji raz jeszcze, dając widzom przyjemne uczucie znajomości, zaskakując ich czymś co, wydawało im się, że już znają. Oczywiście większość z tych gagów nie miałaby prawa zadziałać, gdyby nie świetna obsada. Fisher jest po prostu okej, taka klasyczna postać kobieca, zadziorna, ale trochę bez wyrazu. Park ponownie w swojej karierze gra wstydliwego, nieogarniętego faceta, który musi uwierzyć w siebie i pokazać przysłowiowy (choć w tym konkretnym przypadku niekoniecznie) pazur. Absolutnymi królami są natomiast Farrell i Foxx, jak z karabinu strzelający solidnymi tekstami. Ten drugi od czasu do czasu trochę za bardzo bełkocze, jak na mój gust – zwłaszcza na początku filmu – ale Farrell praktycznie od początku do końca rozbraja tą swoją szczerą niewinnością i uprzejmością, które prezentował już w wielu innych filmach. Różnica polega na tym, że tutaj ta niewinność podszyta jest hardkorem, jak kiedy pieski zaczynają odstresowywać się pocierając się o ozdoby ogrodowe – Bug sugeruje Reggie'emu aby powiedział rzeźbie, którą gwałci „who's your daddy”, na co ten odpowiada coś w stylu „dobry wieczór synu, jestem twoim ojcem”, nie przerywając ruchów frykcyjnych. Taki to film.

„Spuszczone ze smyczy” nie jest może komedią roku i trzeba być fanem specyficznego rodzaju humoru aby czerpać z niego radość, ale to też zaskakująco pełna serca historia o przyjaźni, miłości i moim ulubionym rodzaju czworonogów na tym świecie. Lubiący przaśny humor fani psiaków powinni dać mu szansę. Reszta... na własne ryzyko. Żeby nie było, że nie ostrzegałem.

Atuty

  • Farrell i Foxx są komediowym złotem;
  • Kilka ciekawych spostrzeżeń w temacie toksycznych relacji;
  • Humor raczej niskich lotów, ale za to trafny;
  • Wszystkie cztery główne psiaki są po prostu urocze;
  • Serce ma na właściwym miejscu.

Wady

  • Piekielnie przewidywalny;
  • Niektóre gagi tak obleśne, że aż nieśmieszne;
  • W paru momentach idzie na fabularne skróty;
  • Miejscami bardzo słabe CGI.

„Spuszczone ze smyczy” psy gadają o kupie, wąchaniu zadów i tym podobnych sprawach. Jest raczej przewidywalnie i szczeniacko (przepraszam za głupi żart), ale przy odpowiednim nastawieniu jest się tu z czego pośmiać, a i wzruszyć się nawet da! Nie najgorszy wybór na lekki koniec lata.

6,0
Piotrek Kamiński Strona autora
Z wykształcenia filolog, z zamiłowania gracz i kinoman pochłaniający popkulturę od przeszło 30 lat. O filmach na PPE pisze od 2019. Zarówno w grach, jak i filmach najbardziej ceni sobie dobrą fabułę. W wolnych chwilach lubi poczytać, pójść na koncert albo rodzinny spacer z psem.
cropper