Na szczyt: Serial (2023) – recenzja i opinia o serialu [Netflix]. Kończ waść, wstydu oszczędź

Na szczyt: Serial (2023) – recenzja i opinia o serialu [Netflix]. Królowa gangsterów

Iza Łęcka | 24.03.2023, 21:09

Włodarze Netflixa bardzo lubią statystyki i słupki oglądalności – do tego stopnia, że regularnie decydują się kontynuować i inwestować w projekty o wątpliwej jakości oraz przekazie, podczas gdy całkiem interesujące produkcje są odkładane na półkę. Tak jest i w tym przypadku... Zapraszam do recenzji „Na szczyt: Serial”.

Kiedy popularność serialu „Dom z papieru” wystrzeliła w kosmos, gwarantując Netflixowi spory napływ subskrybentów, kolejne propozycje dla aktorów zaangażowanych w produkcje posypały się niczym z rękawa. Jednym z ulubieńców publiczności był wcielający się w Rio Miguel Herran, który w trakcie kręcenia kolejnych odcinków o ekipie Profesora zagrał między innymi w akcyjniaku „Na szczyt” z 2020 roku. W szybkim skrócie, historia koncentrowała się na Angelu, chłopaku z nizin społecznych, który z niewiadomych przyczyn (a najpewniej dzięki smykałce do sporej kasy) wstąpił na ścieżkę bezprawia i zajął się szemranymi interesami, w międzyczasie ogarniając relację z dwoma kobietami. Słaba realizacja, niepoukładany scenariusz, który zdawkowo prezentował bohaterów oraz zakończenie zwiastowały raczej definitywny koniec tej opowieści, tymczasem reżyser Daniel Calparsoro został zaangażowany do następnej odsłony – po Angelu przyszedł czas na Sole.

Dalsza część tekstu pod wideo

Na szczyt: Serial (2023) – recenzja serialu [Netflix]. Gangsterka

Na szczyt: Serial (2023) – recenzja i opinia o serialu [Netflix]. Sole w trakcie akcji

Sole próbuje uporać się z żałobą po zmarłym mężu (i jego kochance), starając się ze wszystkich sił poukładać na nowo swoje życie i interesy. Co prawda jako córka niezwykle wpływowego barona przestępczego półświatka mogłaby zwinąć majdan i popędzić pod skrzydła rodziców, ale postanawia być dużą dziewczynką i zająć się synem samodzielnie. Szybko dowiaduje się, że oprócz ograniczonych oszczędności i jednego biznesu Angel zostawił po sobie jeszcze kilka niezałatwionych spraw. Kobieta pracująca jednak żadnej pracy się nie boi, więc szybko nawiązuje kontakt z adwokatką Mercedes, która obiecuje jej pomóc w zdobyciu pozycji na szczycie gangu. „Na szczyt: Serial” przedstawia jej próbę wypracowania silnej pozycji wśród hiszpańskich złodziejaszków i zagranicznych grubych ryb.

Na dobry początek recenzji muszę przyznać, że główni twórcy – Daniel Calparsoro i Jorge Guerricaechevarría – wsłuchali się w część tekstów oraz zarzutów krytyków i wprowadzili kilka zmian, które wpłynęły na lepszą realizację nowego serialu. Mimo wszystko ciągle nurtuje mnie jedna kwestia – po co w ogóle powstała ta produkcja? Po pierwsze w oryginale Sole nie wybijała się na pierwszy plan, a była raczej słabo zarysowaną postacią, po drugie „Na szczyt” utraciło główny czynnik zachęcający do seansu i podkręcający jego popularność. Idąc jednak tropem pomysłodawców ponownie zagłębiamy się w zasadach funkcjonowania grupy przestępczej składającej się w głównej mierze ze złodziei kradnących najróżniejsze produkty luksusowe. W tej ekipie ląduje także młoda wdowa, która bez pytania (i większych zasług) chce nadzorować wcześniejszych współpracowników jej męża – ma też chrapkę na znacznie okazalszą kasę i wpływy. Nie wiedząc dlaczego część chłopaków idzie za nią ślepo, a wśród nich znajduje się między innymi Fernan podający się za przyjaciela Angela, który jak się okazuje, ma poważniejszy cel w swoich staraniach. Jednocześnie do głosu coraz bardziej dochodzą nierozwiązane sprawy z przeszłości...

Przez siedem odcinków recenzowanego „Na szczyt: Serial” trudno przebrnąć – a główne zastrzeżenia mam do mało angażującej fabuły. Generalnie na ekranie całkiem dużo się dzieje, kilka wątków zostaje rozbudowanych, nawet niepotrzebnie, ale w głównej mierze otrzymujemy mniej więcej to samo co w oryginalnym akcyjniaku, czyli sceny pościgów i seksualnych zbliżeń, planowanie kolejnych zleceń oraz nieustanne pogaduszki, które niemiłosiernie zaburzają tempo opowieści. Najnowszej hiszpańskiej produkcji Netflixa brakuje jednak pewnej kluczowej cechy – polotu. W tym świecie pańcia na szpileczkach chce pokazać na co ją stać, typy spod ciemnej gwiazdy zakładają szemrane spółki w wysokich wieżowcach w centrum miasta, piorąc brudne pieniądze poprzez najróżniejsze inwestycje, natomiast policjanci albo są uwikłani w układy z przestępcami, albo nie są w stanie zdziałać zbyt wiele, bo pewna doświadczona adwokatka załatwi niemal wszystko i wyciągnie każdego rzezimieszka z pudła. „Na szczyt” jest niczym słaba bajeczka o gangsterach i złodziejach.

Na szczyt: Serial (2023) – recenzja serialu [Netflix]. Niezadowalający scenariusz, słabe tempo i byle jacy bohaterowie

Na szczyt: Serial (2023) – recenzja i opinia o serialu [Netflix]. Rosa

Jednocześnie niezbyt chętnie chcemy podążać za głównymi bohaterami. Sole już na pierwszy rzut oka nie wydaje się zbyt interesująca, a w jej otoczeniu tak naprawdę nie znajdziemy postaci o mocnym charakterze. Oprócz podążającej za nią adwokatki i kuzynki Estrelli, która również otrzymała swoje pięć minut, pozostałe postacie, czyli mężczyźni, wydają się mało wyraziści – a szkoda, bo dzięki wyróżnieniu kilku z nich produkcja mogła zyskać na brutalności i bezpośrednim przekazie. Tworząc serial o gangsterach warto było nadać im więcej wyrazu i charakteru – tymczasem Rogelio, główna szycha trzymająca większość sznurków w mieście, wydaje się po prostu miłym, ale bardzo nieufnym dziadkiem pilnującym swoich interesów. W parze z brakiem pomysłu na nadanie pazura postaciom podąża mało zadowalająca gra aktorska, lecz nie miałabym w tym przypadku aż tak dużych zastrzeżeń do obsady, bo jak mówi przysłowie, z pustego i Salomon nie naleje.

Nie wiem, jakie powody stały za decyzją o kontynuacji „Na szczyt”, ale warto je odłożyć nieco na bok. Perypetie Sole i Fernana zyskają zainteresowanie odbiorców z Hiszpanii – co jest jak najbardziej zrozumiałe po sukcesie filmu z Miguelem Herranem – ale nie wróżę entuzjastycznego przyjęcia wśród bardziej wymagających widzów. To produkcja jakich wiele, bez wyrazu i nieco bardziej zaskakującego pomysłu, do tego sztucznie przedłużana wątkami rodzinnymi i uczuciowymi. Oczywiście, jeżeli pierwowzór debiutujący w 2021 roku przypadł Wam do gustu, sięgajcie śmiało po kontynuację. Pamiętajcie tylko, że ja ostrzegałam ;)

Atuty

  • Czasami jest naprawdę krwawo
  • Niektóre sceny pościgów zostały całkiem sprawnie zrealizowane

Wady

  • Kilka wątków, które niemrawo wypełniają odcinki
  • Słabe tempo
  • Intryga z pierwszego filmu zbyt wolno zostaje rozwiązana
  • Nieciekawi bohaterowie
  • Sztucznie wydłużony

Są takie produkcje, które recenzenci oglądają, żeby większość widzów wybierających propozycje na wieczorny seans nie musiała popełnić tego błędu – po siedmiu odcinkach „Na szczyt: Serial” sądzę, że tylko bardzo zdeterminowani powinni sięgnąć po ten tytuł.

4,0
Iza Łęcka Strona autora
Od 2019 roku działa w redakcji, wspomagając dział newsów oraz sekcję recenzji filmowych. Za dnia fanka klimatycznych thrillerów i planszówek zabierających wiele godzin, w nocy zaś entuzjastka gier z mocną, wciągającą fabułą i japońskich horrorów.
cropper