Plan na miłość (2022)

Plan na miłość (2022) - recenzja, opinia o filmie [Kino Świat]. Nowa komedia romantyczna z Lily James

Piotrek Kamiński | 14.02.2023, 21:00

Zoe kręci filmy dokumentalne. Idealnie pasuje to do jej charakteru - samodzielna, samowystarczalna, odrobinę odseparowana od reszty otoczenia. Jej najnowszy projekt dotyczy jej sąsiada i jednocześnie przyjaciela z dzieciństwa, który postanawia pozwolić swoim rodzicom zaaranżować swoje małżeństwo. Chyba wiesz już dokąd ta historia zmierza, prawda?

Ciężko jest zrobić w dzisiejszych czasach prawdziwie dobrą komedię romantyczną. Jako że tematem docelowo ma być miłość, schemat właściwie od zawsze pozostaje ten sam i modyfikuje się jedynie detale wokół niego. Mamy dwie osoby. Albo się lubią, ale nie mogą/nie chcą być obecnie w związku, albo nie mogą nawet na siebie patrzeć. Los sprawia jednak, że muszą spędzać ze sobą całkiem sporo czasu i stopniowo zaczynają odkrywać, że zależy im na sobie bardziej, niż dotychczas przypuszczali. Później następuje zwrot, w którym dochodzi do kłótni - albo na jaw wychodzą wcześniej skrywane fakty, albo nie mogą się w czymś dogadać, albo jedno z nich ma już narzeczoną/narzeczonego i nie może tak po prostu wszystkiego zostawić. Po kilku smutnych, samotnych scenach, którym często akompaniuje poruszający, znany utwór, udaje im się jednak pogodzić. Buziak, napisy końcowe. I tak to wygląda za każdym razem. I tak wygląda to i tutaj. I nie uważam aby był to spoiler.

Dalsza część tekstu pod wideo

Plan na miłość (2022) - recenzja filmu [Kino Świat]. Zabawny wgląd w inną kulturę 

Zoe i jej mama

Diabeł tkwi jednak w szczegółach. To one decydują, czy film ostatecznie będzie ciekawy, czy do bólu generyczny. Otoczka "Planu na miłość" jest całkiem interesująca. Otóż przyjaciel głównej bohaterki, Kaz (Shazad Latif) jest Anglikiem, ale pochodzenia pakistańskiego. Jest muzułmaninem, a w tamtej kulturze małżeństwa planowane przez rodziców, albo chociaż z ich udziałem, nie są niczym nadzwyczajnym. Daje to twórcom możliwość szerokiego zaprezentowania mniej mainstreamowej kultury, zwyczajów i tradycji, co samo w sobie potrafi być bardzo ciekawe. Jak wygląda i ile trwa ceremonia zaślubin, co wolno, a czego nie wolno, tańce, śpiewy, jedzenie - po seansie rzeczywiście odnoszę wrażenie, że dowiedziałem się czegoś nowego. Kontekst kulturowy bez dwóch zdań jest jednym z ciekawszych elementów całego projektu. 

Drugim natomiast jest komedia. Co prawda niemalże cała odpowiedzialność za ten element filmu spadła na barki Emmy Thompson, tutaj grającej mamę Zoe, lecz akurat w tym przypadku nie jest to powód do zmartwień. Chętnie obejrzałbym cały film skoncentrowany na jej postaci. To samotna matka, pozostawiona przez męża dla "jakiejś nastoletniej wywłoki", lubiąca sobie wypić, wprost uwielbiająca swoich pakistańskich sąsiadów, z którymi spędza praktycznie cały swój czas - jest gościem na ich świętach, weselach, obiadach, herbatkach i wszelkich innych okazjach. Jej drugim hobby natomiast jest życie uczuciowe córki. Bardzo chciałaby mieć wnuki i niezwykle jasno i zrozumiale daje o tym znać swojej jedynej córeczce. Codziennie. Kilka razy. Emma kradnie dosłownie każdą scenę, w której się pojawia, ale nieuczciwym byłoby mówić, że jest jedynym zabawnym elementem filmu. Waląca prosto z mostu babcia Kaza, czy producenci filmowi, z którymi współpracuje Zoe też regularnie wywołują salwy śmiechu. 

Plan na miłość (2022) - recenzja filmu [Kino Świat]. Kto pisał te postacie?! 

Wybranka rodziców, ale czy serca?

Tyle gadania, a wciąż praktycznie nic konkretnego nie powiedziałem o Zoe, głównej bohaterce całego filmu, granej przez Lily James. Otóż Zoe jest... Irytująca. Nie ma to absolutnie nic wspólnego z aktorką, tak po prostu napisana jest postać i tak jak rozumiem, że dzięki temu scenarzyści dają sobie miejsce na rozwój postaci, na to aby dojrzała do bycia w prawdziwym, opartym na uczuciach związku, tak wydaje mi się, że trochę przesadzili. Jej podejście w stylu "nie potrzebuję mężczyzny aby być kompletną osobą", ubliżanie zakochanemu w niej po uszy chłopakowi, mówienie mu niemalże prosto w oczy, że jest byle jaki i go nie kocha, ale zasadniczo "może być" sprawia, że naprawdę trudno czuć do niej jakąkolwiek sympatię. Co, niestety, rzuca również cień na romantyczny rdzeń całego filmu.

Związek Zoe i Kaza musi rozkwitnąć. Nie ma siły aby tak nie było. Każdy widz rozumie to od pierwszych minut filmu. Problemem jest droga, którą bohaterowie muszą przebyć aby się odnaleźć, ponieważ droga ta... Zasadniczo nie istnieje. Zoe od początku twierdzi, że pomysł jej przyjaciela jest niedorzeczny, ale my jako widownia nigdy nie czujemy, że za jej obawami kryje się jakieś uczucie względem niego. Tak samo i on zdaje się po prostu lubić ją jako osobę z którą się wychował. I sytuacja ta nigdy nie ulega zmianie. Nawet raz nie poczułem, że oto ten moment, w którym zaczyna rodzić się między nimi jakieś uczucie. Bliżej końca scenarzyści dodają im po prostu odrobinę historii, o której my wcześniej nie wiedzieliśmy i zrobione - wszystko nagle zaczyna trzymać się kupy. Magicznie.

Skłamałbym pisząc, że końcówka filmu lekko mnie nie wzruszyła, choć wypada dodać, że wcale nie ze względu na główny wątek miłosny. Ostatecznie "Plan na miłość" jest filmem, który chyba sam nie do końca wie, co dokładnie próbuje nam powiedzieć. Rozpoczynamy od świadomie samotnej kobiety i kierowanego przez rodziców mężczyzny. Pod koniec Zoe wygłasza nawet mowę, z której wynika, że może gdzieś pomiędzy tymi dwoma ekstremami istnieje jakiś złoty środek, ale cała reszta filmu absolutnie tych jej słów nie potwierdza. Wątki zaczynają się, urywają się i kończą, jak ten o przyjaciółce, która ma problemy z mężem. Czemu miał służyć? Nie wiem - może, że faceci to świnie, a może, że jest to po prostu jeden z niezliczonej ilości odcieni związków i szerzej rozumianej miłości, a dzisiejszy film chce po prostu zaprezentować widzom jak najwięcej z nich. Problem w tym, że jak coś jest do wszystkiego... To jest do niczego. "Plan na miłość" nadałby się może na walentynkową randkę, ale niewiele więcej. Szkoda więc, że do naszych kin wchodzi dopiero 24 lutego...

Atuty

  • Elementy komediowe działają bardzo dobrze;
  • Interesujący wgląd w inną kulturę;
  • Solidne tempo;
  • Wątek siostry Kaza wyciśnie łzę nawet z kamienia. 

Wady

  • Brak chemii między głównymi bohaterami;
  • Piekielnie trudna do polubienia główna bohaterka;
  • Powiedzieć, że fabuła jest przewidywalna, to jak nic nie powiedzieć;
  • Natłok niedopieczonych wątków i ogólny chaos konstrukcyjny. 

"Plan na miłość" jest bardzo klasyczną komedią romantyczną. Przekomiczna Emma Thompson i niecodzienny setting pchają go do góry, lecz moim zdaniem z większą siłą ciągnie go w dół nieprzemyślany scenariusz i brak chemii między głównymi bohaterami. Bezbolesny seans, ale jednocześnie sam bym go w kinie nie wybrał.

5,0
Piotrek Kamiński Strona autora
Z wykształcenia filolog, z zamiłowania gracz i kinoman pochłaniający popkulturę od przeszło 30 lat. O filmach na PPE pisze od 2019. Zarówno w grach, jak i filmach najbardziej ceni sobie dobrą fabułę. W wolnych chwilach lubi poczytać, pójść na koncert albo rodzinny spacer z psem.
cropper