Zadziwiający kot Maurycy (2022)

Zadziwiający kot Maurycy (2022) - recenzja, opinia o filmie [Kino Świat]. I jego edukowane gryzonie

Piotrek Kamiński | 20.12.2022, 21:00

Kolejna adaptacja jednej z książek dziejących się w Świecie Dysku, wykreowanym przez nieprzeciętny umysł Terry'ego Pratchetta. Tym razem w wersji animowanej i celująca w raczej młodszego widza, ale wciąż odznaczająca się charakterystycznymi dla brytyjskiego autora ciętym humorem i inteligentną treścią. Oto "Zadziwiający kot Maurycy".

Na przestrzeni lat dostaliśmy już kilka solidnych adaptacji prozy Pratchetta. W wersjach aktorskich odkrywaliśmy już "Kolor magii" wraz z Rincewindem i Dwukwiatem, obserwowaliśmy jak Śmierć przejmuje obowiązki "Wiedźmikołaja", słuchaliśmy jak Moist von Lipwig tworzy od podstaw nowoczesną usługę przekazywania listów i pączek w "Piekle pocztowym", a jakoś dwa lata temu AMC zrobiło, hmmm, odważną wersję straży miejskiej Ankh-Morpork w serialu "Straż". Prócz nich dostaliśmy też kilka animacji (raczej niskobudżetowych) i nawet trzy stare przygodówki typu point and click - w pierwszych dwóch częściach usłyszeć można było głosy aktorów legendarnej grupy Monty Python. Nie jest to może przesadnie zawrotna ilość adaptacji jak na blisko 40 letnią serię książek, ale Anglicy pilnują żeby raz na kilka lat coś tam dla tych fanów zrobić. Miło z ich strony.

Dalsza część tekstu pod wideo

Zadziwiający kot Maurycy (2022) - recenzja filmu [Kino Świat]. Pratchett jaki jest każdy widzi

Zwykły kot, jak widać

Maurycy jest pospolitym, rudym kotem. No, może nie aż tak pospolitym, jako że potrafi mówić - a nie jest to standardowa umiejętność wszystkich zwierząt Świata Dysku. Jest też całkiem sprytny i przedsiębiorczy. Do spółki ze swoimi kumplami - bandą równie wygadanych szczurów i ofermowatym, ale za to pięknie grającym na flecie Kajtkiem - wymyślają przekręt doskonały. Podróżują od miasta do miasta, gdzie najpierw dają o sobie znać szczury, po czym z odsieczą przybywa flecista, swoją muzyką potrafiący zmusić szczury aby za nim podążały. Klęska zażegnana, pieniążki przytulone. Można iść dalej. Pewnego dnia trafiają jednak do miasteczka, w którym już pracuje dwóch szczurołapów. Lecz mimo, że szczurów nigdzie nie widać, mieszkańcy i tak skarżą się na znikające im dosłownie spod ręki jedzenie. Dzieje się tu coś podejrzanego, a może wręcz nawet złowrogiego...

Z jakiegoś powodu scenarzysta, Terry Rossio, postanowił dać nam aż dwóch, niezależnych narratorów. Z jednej strony całą historię opowiada Melissa, mająca obsesję na punkcie baśni i w ogóle książek córka burmistrza miasteczka, w którym rozgrywa się akcja filmu. Z drugiej zaś mamy Maurycego, regularnie przemawiającego do widzów kota. Oboje są na swój sposób zabawni - zwłaszcza rozbierająca na czynniki pierwsze fabułę i jej liczne klisze Melissa - ale  struktura fabularna filmu robi się przez to (i nie tylko przez to) niepotrzebnie chaotyczna. Pratchett zawsze prowadził w swoich książkach kilka wątków równolegle. Na papierze, z którym spędzamy jednak proporcjonalnie więcej czasu, niż z filmem, nie jest to żaden problem, ponieważ mózg ma czas sobie wszystko poukładać. Kiedy natomiast w podobny sposób prowadzona jest narracja w filmie - i wątki te nie przecinają się przez dobre pół filmu - to efekt potrafi zrobić odrobinę negatywne wrażenie. 

Zadziwiający kot Maurycy (2022) - recenzja filmu [Kino Świat]. Dobre projekty, ale marna animacja 

Melissa ma plan

Postawmy kawę na ławę - to nie jest najładniej wyglądający film dekady. Ani roku. Już na pierwszy rzut oka widać, że nie mamy do czynienia z wielką, hollywoodzką produkcją, a kameralnym, angielskim filmem zrobionym za przysłowiowe drobniaki. Animacja nie jest przesadnie bogata, elementom tła brakuje trochę detali i ogólnie cała produkcja bije po głowie przeciętnym wykonaniem sfery wizualnej. No, prawie. Projekty postaci wypadają bardzo sympatycznie (może poza Kajtkiem - jakiś taki nijaki z niego chłopek), miejscami dosłownie przenosząc w trzeci wymiar doskonale rysunki Paula Kidby'ego, autora okładek do serii od śmierci swojego poprzednika, Jacka Kirby'ego w 2001 roku. W szczególności Śmierć - którego w żadnej, szanującej się części cyklu zabraknąć zwyczajnie nie może - wygląda jak żywcem przeniesiony z jego rysunków.

Brytyjski humor nie każdemu się podoba, ale akurat w wydaniu Pratchetta jest to rzecz właściwie uniwersalna. Mój syn bawił się świetnie i po seansie dziwił się, że jak to możliwe, że to już półtorej godziny minęło, a przecież jestem względnie pewien, że dobrej połowy wszystkich żartów nawet nie zrozumiał, ponieważ wymagają one już pewnego wyrafinowania, którego ośmiolatkowi zdecydowanie jeszcze brakuje. Nie są to absolutnie snobistyczne gagi, ani nic takiego - nastolatki też nie powinny mieć z nimi problemów. Nie są po prostu w znakomitej większości prostą, fizyczną komedią. Wymagają jakiejś tam wiedzy, obycia. Choć oczywiście tanie przypalanie tyłka nad ogniem też się znajdzie. Kolejne humorystyczne sceny dostajemy bardzo regularnie, dzięki czemu ciężko jest się nudzić, a seans mija bardzo szybko. 

"Zadziwiający kot Maurycy" to przyjemne, choć niedoskonałe kino familijne. Pierwszym, co rzuca się w oczy jest dosyć średnia jakość samej animacji, ale i na poziomie opowiadanej historii można mieć pewne obiekcje. Pratchett nigdy nie był wybitny, jeśli chodzi o pisanie pod młodego odbiorcę i dzisiejszy film jest tego doskonałym przykładem. Chaotyczna (ale ostatecznie zmierzająca do jednego finału) narracja i specyficzny humor nie dla każdego ciągną go trochę w dół, jednak ostatecznie wciąż jest to przyjemna opowieść, przy której można spędzić sympatyczne 100 minut w gronie rodziny.

Film wejdzie na ekrany polskich kin 20 stycznia 2023 roku. 

Atuty

  • Prosta, ale przemyślana historia;
  • Dużo humoru tak dla najmłodszych, jak i dla starszych widzów;
  • Cały wątek magicznego fletu;
  • Sympatyczne projekty postaci;
  • Melissa. 

Wady

  • Nie wygląda za pięknie;
  • Odrobinę chaotyczna narracja;
  • Kajtek jest tak zupełnie pozbawiony osobowości, że aż wysysa z człowieka energię. 

"Zadziwiający kot Maurycy" to adaptacja Terry'ego Pratchetta w wydaniu dla najmłodszych. Mogłaby być ładniej wykonana i trochę lepiej przepisana na język kina, ale to wciąż sympatyczna, przemyślana opowieść dla całej rodziny, napisana w czasach świetności autora. Polecam.

7,0
Piotrek Kamiński Strona autora
Z wykształcenia filolog, z zamiłowania gracz i kinoman pochłaniający popkulturę od przeszło 30 lat. O filmach na PPE pisze od 2019. Zarówno w grach, jak i filmach najbardziej ceni sobie dobrą fabułę. W wolnych chwilach lubi poczytać, pójść na koncert albo rodzinny spacer z psem.
cropper