1899 (2022) – recenzja i opinia o serialu [Netflix]. Twórcy Dark nie powiedzieli ostatniego słowa

1899 (2022) – recenzja i opinia o serialu [Netflix]. Twórcy Dark nie powiedzieli jeszcze ostatniego słowa

Iza Łęcka | 28.11.2022, 21:02

Grupa ludzi pragnąca rozpocząć życie na nowo rusza w długi rejs statkiem. Każdy z podróżujących ma nieco inny cel – jedni uciekają, inni chcą znaleźć odpowiedź, kolejni, im dalej od domu, pragną poczuć ukojenie i zbudować nowe schronienie. Szybko jednak okazuje się, że transatlantycki statek zmierzający z Londynu do Nowego Jorku przyniesie więcej zmartwień niż ulgi... Zapraszam do recenzji „1899”.

W bibliotece Netflixa znajdziemy kilka produkcji, które miały niebagatelny wpływ na zwiększenie popularności platformy – do nich należą chociażby „House of Cards”, „Dom z papieru”, „The Crown” czy właśnie „Dark”. W licznych rankingach ten niemiecki serial uważany jest za jedną z najlepszych oraz najsolidniej zbudowanych opowieści, czemu po prostu nie sposób zaprzeczyć. Ja również mogę śmiało zaliczyć się do rzeszy odbiorców, których serca skradły perypetie Jonasa i Ulricha zamknięte w pokręconej fabule, jednak kiedy zrobiło się głośno o najnowszym projekcie Barana bo Odara i Jantje Friese nie miałam jakichkolwiek oczekiwań, dobrze pamiętając o opracowanych przez innych niemieckich filmowców „Plemionach Europy”, które w wielu aspektach nie dały rady wysoko postawionej poprzeczce. Czy więc seans „1899” okazał się przyjemny i satysfakcjonujący? Pod wieloma względami tak.

Dalsza część tekstu pod wideo

1899 (2022) – recenzja serialu [Netflix]. Wieża Babel

1899 (2022) – recenzja i opinia o serialu [Netflix]. Główni bohaterowie

Kerberos jest statkiem rozpoczynającym swój pierwszy rejs w kierunku Nowego Świata. Na jego pokładzie znajduje się Maura, młoda kobieta, której decyzja o samotnej podróży wywołuje nie tylko poruszenie, ale również zdziwienie wśród części pasażerów. Do tego fakt, że para się ona medycyną, będąc „lekarką od mózgów”, czyni z niej niezwykle nietypową personę. Szybko jej losy przecinają się z kolejnymi bohaterami – młodą gejszą, której każdy krok śledzi starsza, bardzo przestraszona i niezwykle czujna opiekunka, małżeństwem pochodzącym z Francji, których relacja odbiega od standardowego obrazu pary w trakcie podróży poślubnej oraz hiszpańskiego kapłana nieodstępującego na krok swojego charyzmatycznego towarzysza. W luksusowych kajutach muszą oni przetrwać siedem dni rejsu, po których otrzymają szansę na nowe życie, lecz kiedy marynarze odczytują sygnał z innego statku i łączą go z zaginionym modelem Prometeusza, jaki od kilku miesięcy nie powrócił do portu, staje się jasne, że ta przeprawa będzie o wiele dłuższa i bardziej wymagająca. To, co się stanie przekroczy ich najśmielsze oczekiwania.

Statek będący główną scenerią recenzowanego „1899” jest niczym swoista wieża Babel – ludzie różnych narodowości zmieszani są na poszczególnych poziomach i mówiąc różnymi językami, początkowo nie są w stanie się ze sobą porozumieć. Choć pozornie nie łączy ich zbyt wiele, rejs jest dla nich szansą. By jednostka mogła sobie poradzić nawet w najtrudniejszych warunkach, oprócz ekipy kapitana Eyka Larsena na mostku, tytaniczną pracę wykonują mężczyźni skupieni wokół pieców zasilających parowiec – a wśród nich bardzo rezolutny i dziarski Olek (Maciej Musiał), Polak, którego amerykański sen koncentruje się na spotkaniu z bratem. Najniższe partie Kerberosa są miejscem dla najbiedniejszych, którzy stłoczeni i w brudzie, zlokalizowani na pryczach, muszą wytrzymać kilka dni, co w tak licznym skupisku jest sporym wyzwaniem. Wśród nich dostrzeżemy niezwykle bogobojną rodzinę pastora z ciężarną córką, dorastającym synem i sprytną, kilkuletnią dziewczynką. Każda ze wskazanych przeze mnie osób w trakcie 8 odcinków otrzymuje trochę czasu, a ich wątki regularnie się mieszają – niektóre znacznie częściej, inne mniej, przekazywane informacje bywają nieco bardziej skąpe, a kluczowe okazuje się baczne śledzenie każdej sceny, przyglądanie się nawet nieznaczącym szczegółom w ich zachowaniu czy posiadanym przez nich przedmiotom. Scenarzyści z wielkim szacunkiem podchodząc do widzów, dlatego pozostawiają szereg niedopowiedzeń przeznaczonych do samodzielnej analizy. Nie powinniśmy więc liczyć na ujęcie znane chociażby z początkowych odcinków „Zagubionych”.

Najwięcej uwagi w recenzowanym „1899” poświęcono Maurze oraz kapitanowi Eykowi, których niemal od pierwszego spotkania łączy nić porozumienia. Oni początkowo jako jedyni, chcąc rozwiązać sekret Prometeusza, sprawdzają kolejne tropy i podążają sprytnie wytyczoną ścieżką, wpadając w pułapki. Każde z nich niesie swój bagaż doświadczeń, dzięki któremu życzymy im jak najlepiej. Zarówno niestroniący od alkoholu marynarz, jak i będąca głosem współczesności kobieta w przeszłości przeżyli na tyle dużo, że nowe miejsce może przynieść im ukojenie. Niezależnie gdzie się ono znajduje... Kreacje Andreasa Pietschmanna oraz Emily Beecham są naprawdę udane, aktorzy przekazują niezwykle szczerze emocje swoich bohaterów, ich wątpliwości czy problemy, choć czasami ten nieco oszczędny w dialogach (postacie posługują się swoimi ojczystymi językami) scenariusz pozbawia ich większej emocjonalności. Ich bohaterowie pełni są problemów i sprzeczności, na swoich barkach niosą ciężar trudnych doświadczeń z przeszłości, lecz pomimo niezaleczonych ran pragną poznać prawdę o tajemniczym parowcu, który miał być dla nich symbolem nowego życia, a okazał się jedną z części niezwykle mrocznej, nierealistycznej wręcz układanki posiadającej drugie dno.

1899 (2022) – recenzja serialu [Netflix]. To dopiero początek

1899 (2022) – recenzja i opinia o serialu [Netflix]. Chłopiec znaleziony na statku

Wizytówką „1899” jest nieustanne poczucie zagrożenia i skrywanej tajemnicy. Mając do dyspozycji tak wielu bohaterów i pragnąc poświęcić im jak najwięcej czasu, twórcy nie pozwalają nam zbytnio zżyć się z postaciami – zresztą, w wielu przypadkach na początku ich portrety nie są zbyt przekonujące, stanowią tylko klisze i uzupełnienie do wydarzeń rozgrywających się na statku. Niczym pionki w grze ustawiają się oni zgodnie z założeniami narratora, a fabuła mknie, nie bacząc na nawet najdziwniejsze konsekwencje. Nie oznacza to jednak, że serial twórców „Dark” ma bardzo równe tempo – odnoszę wrażenie, że za mantrę przyjęli oni sobie zaskakiwanie odbiorcy pod koniec każdego odcinka, bo ta sztuczka udaje im się raz za razem, sprawiając jednocześnie, że z epizodu na epizod coraz trudniej oderwać się od ekranu. Początkowo ten mroczny klimat i brak odpowiedzi nawet na najdrobniejsze pytania w ogóle nie zachęcał mnie do seansu, lecz wiele zmieniło się po przybyciu jednej z postaci, która za wszelką cenę chce sprawić, by Maura się obudziła...

Pomimo bardzo nierównego tempa oraz wykreowania bohaterów, których losy niekoniecznie nas porwą, Baran bo Odar i Jantje Friese odrobili zadanie domowe, a kunszt recenzowanego „1899” można dostrzec w wielu najdrobniejszych szczegółach i nawiązaniach do tekstów kultury, mitologii czy sztuki. Począwszy od pieczołowicie skonstruowanej scenografii, dodania wielu symboli, wplecenia do historii znaczących odwołań czy klimatycznych smaczków, aż na rockowych utworach dopełniających wieńczące każdy epizod zwroty akcji skończywszy – wszystkie te czynniki wpływają na nasze odczucia. Tak, czasami zastosowane rozwiązania nie trzymają się kupy, przez co opowieść jest jeszcze bardziej pokręcona, twist fabularny odwraca historię „do góry nogami”, ale w tym poniekąd jest też cel scenarzystów – a dopełnieniem jest jeszcze bardziej nieprawdopodobna końcówka sezonu, która wywarła na mnie ogromne wrażenie.

Niech Was nie zwiedzie niezbyt atrakcyjny i mozolny początek – na pierwszy rzut oka nowy serial Netflixa niezbyt przyciąga uwagę. Diabeł tkwi jednak w szczegółach i twistach fabularnych, których z odcinka na odcinek nie brakuje. W drugiej połowie sezonu, opowieść nabiera odpowiedniego tempa, na statku dzieje się coraz więcej, a widzowie dobitnie przekonują się, że kostiumowy thriller staje się tylko otoczką dla prawdziwej propozycji science fiction, w której nie brakuje szalonych i nieoczekiwanych motywów. Autorzy mają chrapkę na znacznie więcej i nie ukrywają tego – zresztą, mówi się, że „1899” doczeka się przynajmniej trzech sezonów. Z niecierpliwością czekam więc na potwierdzenie prac nad następnymi epizodami, bo ta historia zasługuje na ciąg dalszy.

Atuty

  • Mroczny klimat
  • Im dalej w las, tym seans staje się coraz bardziej wciągający
  • Wiele nawiązań do mitologii, literatury i sztuki
  • Bardzo dopracowana scenografia oraz muzyka
  • Nie brakuje twistów fabularnych
  • Bardzo udane castingi
  • Satysfakcjonująca końcówka

Wady

  • Fabuła bardzo wolno się rozkręca
  • Niektóre wątki
  • Trudno o nić porozumienia między bohaterami a widzami

„1899” czerpie garściami ze swojego poprzednika i zaprasza nas do opowieści, w której nic nie jest takie jak powinno. Po bardzo mocnej końcówce Baran bo Odar i Jantje Friese zostawiają nas z wieloma pytaniami bez odpowiedzi. Nie mogę już doczekać się następnych odcinków!

8,0
Iza Łęcka Strona autora
Od 2019 roku działa w redakcji, wspomagając dział newsów oraz sekcję recenzji filmowych. Za dnia fanka klimatycznych thrillerów i planszówek zabierających wiele godzin, w nocy zaś entuzjastka gier z mocną, wciągającą fabułą i japońskich horrorów.
cropper