Kryptonim Polska (2022)

Kryptonim Polska (2022) - recenzja, opinia o filmie [Kino Świat]. Muszą popracować nad kryptonimami

Piotrek Kamiński | 03.09.2022, 20:00

Staszek mógłby zrobić karierę jako piłkarz, gdyby nie zerwał więzadła. Trochę z nudów, a trochę po złości wstępuje do nazistowskiej partii swojego zwariowanego krewnego. Mniej więcej w tym samym momencie zakochuje się też w mocno antyprawicowej dziewczynie. Problem w tym, że ani jego nowi koledzy nie wiedzą o niej, ani ona o nich.

Temat polskich komedii wraca jak bumerang, właściwie za każdym razem kończąc się tymi samymi spostrzeżeniami. Nie wiem czy aż tak zmieniło mi się poczucie humoru, czy może scenarzyści nie potrafią już pisać dobrych, albo chociaż skutecznych żartów, ale w polskiej kinematografii – z małymi wyjątkami – od blisko dwóch dekad nie robi się dobrych komedii. I nie jest to tak naprawdę problem jedynie naszego podwórka. Francuskie komedie były kiedyś gwarancją ciągłego śmiechu, a dzisiaj są często równie czerstwe jak te nasze. Amerykanie to ewenement – kręcą tego tak dużo, że w zalewie cienizny każdego roku znajdzie się kilka solidnych komedyjek. Moim zdaniem problemem są bohaterowie filmów – kompletnie niesympatyczni, płascy. Jak ktoś jest burakiem i bucem to nie rozbawi nawet najmniej wymagającej publiczności świata. W dzisiejszym filmie humor – jak należało się spodziewać – nie jest najwyższych lotów, ale miejscami (zaznaczam: miejscami) naprawdę idzie się zaśmiać i duża w tym zasługa właśnie samych postaci.

Dalsza część tekstu pod wideo

Kryptonim Polska (2022) - recenzja filmu [Kino Świat]. Romeo z Białegostoku

Przyjacielski ksiądz chce pograć w kalambury

Zwiastun pierwszego filmu Piotra Kumika nie nastraja przesadnie pozytywnie. Składa się praktycznie z samych żartów z narodowców i tak jak przy odpowiednim nastawieniu można się na nim nawet zaśmiać, tak maluje on portret filmu niemożliwie głupiego, skoncentrowanego wyłącznie na pokazywaniu jakimi to idiotami są ci ludzie. Tymczasem „Kryptonim Polska” to taka nowoczesna wersja „Romea i Julii”, przeniesiona na nasze podwórko... i żarty z tego jacy to narodowcy są głupi. Zaskakująco dużo tu dramaturgii, a finał potrafi solidnie człowieka wciągnąć i naprawdę nie byłem pewien, w którą stronę pójdą scenarzyści, Jakub Różyłło i Łukasz Sychowicz. Problem w tym, że te w większości denne żarty też tu są, przez co wygląda to trochę tak jakby film nie był pewien, czy woli aby traktować go na poważnie, czy nie.

Lwia część wszystkich gagów w filmie zasadza się na tym, że organizacja Romana (Borys Szyc) to banda idiotów, dla których jak coś nie jest polskie, to jest gówniane, tak mocno bojących się nie być true Polakami, że jeden z nich ma na imię Brajan, ale wciska wszystkim, że „to od słowiańskiego Brajanisław, jest takie imię”. Od czasu do czasu idzie się zaśmiać, ale jednak częściej chłopaki – Mieszko (Karol Kadłubiec), Brajanisław (Mateusz Król) i Mariusz (Karol Bernacki) są po prostu żałośni i nie ma w tym nic zabawnego. Kiedy czarnoskóry Polak, do którego przywalili się za to, że śmiał iść na randkę z białą dziewczyną, tłumaczy im różnicę między „gdzie”, a dokąd”, to nie ma w tym nic zabawnego. Przykro się na to patrzy, jasne, ale bez uśmiechu. Na szczęście znajdą się i dobre żarty, tak sytuacyjne, jak i czysto wizualne. Szyc jest całkiem zabawnym, nawet jeśli srogo przerysowanym świrem, walącym w niemalże każdej scenie po nosie „krajową, najlepszą”, jego kuzyn, nasz główny bohater, Staszek (Maciej Musiałowski) jest zazwyczaj zbyt sztywny, zbyt zwyczajny i everymanowy aby móc się z niego śmiać, chociaż i on ma swoje momenty. Moim faworytem natomiast jest Mariusz – ten który w zwiastunie mówi, że dla Polski da się wyruchać... dwa razy. Jak nietrudno się domyślić, chłopak jest mocno skołowany i non stop prowadzi sam ze sobą wewnętrzną wojnę. Szybko stał się moją ulubioną postacią w całym filmie i trzymałem kciuki, żeby jednak nie był takim samym wariatem, jak Roman.

Kryptonim Polska (2022) - recenzja filmu [Kino Świat]. Nie będzie komedii, nie będzie Pazury, nie będzie niczego!

Roman i Brajanisław zdegustowani paradą równości

Romans Staszka i Poli (Magdalena Maścianica) nie jest może tak płomienny, jak ten u Szekspira, ale śledzi się go z ciekawością. Od początku wiemy jak niewygodny będzie moment, w którym dziewczyna dowie się w końcu z kim swój czas wolny spędza jej nowy chłopak, co sprawia, że siedzimy jak na szpilkach, czekając kiedy wreszcie jej o tym powie, lub sama się w jakiś sposób dowie. Ich kwitnąca relacja jest sercem całego projektu i to wokół niej kręci się cała reszta fabuły. Szkoda tylko, że film pokazuje ich jako zupełnie do siebie niepodobnych charakterami i oczekiwaniami, bo trudniej przez to uwierzyć w ten związek i mu kibicować.

Całkiem zabawnie wypada również młodsza siostra Staszka, Mariola (Zoja Zbąska), z którą chłopak musi dzielić pokój. Rodzice zaliczają jedną, dosyć nijaką scenę, a w mocno pobocznej roli pojawia się również Czarek Pazura. Nie rozumiem po co było go pchać na plakat. To znaczy rozumiem, bo to ikona polskich komedii, więc film z automatu lepiej się prezentuje, ale trochę nieczyste to było zagranie ze strony twórców. No i w pewnym momencie Pola mówi Staszkowi, że jej ulubioną komedią jest "Kiler", w którym Pazura grał przecież główną rolę. Jakiś brat bliźniak tej postaci z filmu? Niby nieistotne, ale już mi weszło w głowę i nie daje spokoju.

Film jest całkiem nieźle nakręcony i zmontowany, dzięki czemu łatwiej się z niego pośmiać. Kiedy chłopaki jadą do Warszawy na kontrmanifestację, mijając po drodze kolejne niepolskie stacje benzynowe i tłumacząc dlaczego na tej się nie zatrzymają, ujęcia cięte są w równych odstępach, aż do celnej, nawet jeśli przewidywalnej puenty, kiedy po ostatnim cięciu samochód staje pośrodku niczego. Humor, kiedy faktycznie działa, gra zwykle na kilku płaszczyznach, uwypuklając komentarz społeczny, na którym zależało twórcom – bo nie ogranicza się on jedynie do mówienia, że prawica „be”. To pierońsko nierówny film, trochę śmieszny, trochę poważny, trochę żałosny. Widać, że jego autorzy mieli dobre chęci, ale nie do końca podołali zadaniu, jakby próbowali zrealizować jednym rzutem na taśmę zbyt wiele pomysłów. W porównaniu z innymi komediami z ostatnich lat nie jest tak źle, ale do sukcesu też trochę zabrakło.

Atuty

  • Kilka ciekawych, dobrze zagranych postaci;
  • Pojedyncze dobre żarty;
  • Miejscami trafny komentarz naszego podwórka;
  • Staszek i Pola jako polscy Romeo i Julia.

Wady

  • Masa zupełnie nieśmiesznych gagów;
  • Główny bohater trochę zbyt w stylu „zwykłego chłopaka”, bez wyrazu;
  • Tonalnie nierówny i niezdecydowany.

„Kryptonim Polska” byłby absolutnie dobrym filmem, gdyby nie ciągnęły go w dół te tanie gagi oparte na prostym założeniu, że narodowcy to idioci. Komediowi „Romeo i Julia” polskiego podwórka nie przejdą raczej do klasyki, ale są zaskakująco udaną produkcją. Można obejrzeć... przy okazji.

5,5
Piotrek Kamiński Strona autora
Z wykształcenia filolog, z zamiłowania gracz i kinoman pochłaniający popkulturę od przeszło 30 lat. O filmach na PPE pisze od 2019. Zarówno w grach, jak i filmach najbardziej ceni sobie dobrą fabułę. W wolnych chwilach lubi poczytać, pójść na koncert albo rodzinny spacer z psem.
cropper