Rodzinna zamiana ciał (2020)

Rodzinna zamiana ciał (2020) - recenzja, opinie o filmie [Kino Świat]. Uważaj czego sobie życzysz

Piotrek Kamiński | 01.05.2022, 21:00

Morelowie są dziwną rodziną. Żadne z nich nie lubi pozostałych, nigdy nie potrafią się w niczym zgodzić. Kiedy głowa rodziny wypowiada nierozważne słowa w obecności "kamienia życzeń", następnego dnia wszyscy budzą się w nieswoich ciałach. Żyć jednak trzeba dalej, więc muszą udawać, że są swoimi bliskimi. I przy okazji spróbować odkryć co właściwie się z nimi stało.

Francuzi mają wcale niezłą smykałkę do robienia filmów komediowych. Od mojej ulubionej "Kolacji dla palantów", przez "Asterix i Obelix: Misja Kleopatra" i "Jeszcze dalej niż północ", a na pierwszych dwóch częściach "Mikołajka" kończąc, francuskie kino komedią stoi. Przemyślane scenariusze mieszają się z nienagannie dobraną obsadą, dobrym timingiem i świetnie wykorzystanym graniem twarzą. Oczywiście nie wszystko czego się dotkną natychmiast zmienia się w złoto, jednak widząc nową, francuskojęzyczną komedię w naszych kinach, zawsze z miłą chęcią ją sprawdzam. Jak wyszło tym razem? Cóż... Śmiałem się. To na pewno.

Dalsza część tekstu pod wideo

Rodzinna zamiana ciał (2020) - recenzja filmu [Kino Świat]. Ty to ja, ja to ty

Alain, czy to ty?

Alain Morel (Franck Dubosc) ma na głowie żonę, dwie córki, syna i upadającą gazetę, której jest właścicielem. Biznes trzeba sprzedać, choć pracownikom się to wcale nie spodoba. Żona ma dosyć jego wiecznej złości i depresji. Starsza córka jest typową nastolatką bez ambicji, młodsza wciąż ssie kciuka, mimo że właśnie kończy siedem lat (za to klnie jak szewc), a syn, jak to nastolatek - chce żeby zostawić go w spokoju i dać mu palić zioło. Kiedy po doczekaniu się swojej kolejki na przejażdżkę w parku rozrywki - na którą Alain wcale nie chciał iść - powstaje nagle problem, przez który trzeba z niej zrezygnować, wkurzony do granic możliwości Alain jedzie sam (o, ironio). W trakcie chodzą mu po głowie różne, raczej mało rodzinne myśli. Nie wie, że myśli te spowodują, że następnego dnia obudzi się w nieswoim ciele. A później w kolejnym i być może jeszcze następnym.

Już po samym opisie rodziny można dojść do prostego wniosku, że rodzina Morelów składa się niemal wyłącznie ze stereotypów. Drażliwy ojciec, wypalona matka, zielony syn, zblazowana córka, gardząca zięciem teściowa, urocza druga córka. Sztampa goni sztampę, ale jest w tym szaleństwie metoda. Dzięki temu, kiedy rodzina zamienia się ciałami, ich bardzo wyraziste charaktery natychmiast przebijają z nowych twarzy. Fabularnie film nie jest w żaden sposób odkrywczy, a w kwestii finału wręcz trochę zawiódł moje oczekiwania, ale nawet w tak prostej opowieści komediowy potencjał jest całkiem spory, a przecież właśnie dla pośmiania się poszedłem do kina. Żartów znajdzie się niemało i część z nich jest całkiem solidna, ale film wciąż ma spory problem.

Rodzinna zamiana ciał (2020) - recenzja filmu [Kino Świat]. Rodzinka z piekła rodem

Prosty i skuteczny system identyfikacji

Morelowie nie są zbyt fajnymi ludźmi. Zasadniczo żaden z członków rodziny nie ma na tyle wyrazistej historii i sympatycznego usposobienia żeby dało się na nim skupić i traktować jako głównego bohatera. Ich problemy są często raczej życiowe, jasne, ale ciężko jest wkręcić się w historię, kiedy nie ma się z kim utożsamić, w kogo wczuć. Rodzice mają swój, raczej mroczny, wątek, który dzieje się niejako obok głównego problemu próby powrotu do swoich ciał, a starsza córka ma nawet swoje pięć minut, w których może zabłysnąć, ale generalnie nie dzieje się z nimi przez tych 90 minut nic, co można by nazwać przemianą (znowu: o, ironio). Dociera do nich, że wszyscy czasami mają ochotę uciec od wszystkiego, zmienić całe swoje życie, ale tak jak jest to lekcja całkiem dobra i przydałoby się aby każdy wiedział że tego typu myśli są zupełnie normalne, tak w kwestii wszystkiego innego co dzieje się w filmie rozwiązania albo nie istnieją wcale, albo są strasznie płytkie.

Tak, czy inaczej, jest to film, na którym można się pośmiać, jeśli tylko podejść do niego w dobrym nastroju. Żarty nie są zbyt wysokich lotów, zwykle opierając się na tym, że to dziwne aby starsza córka w ciele swojego ojca dawała swojemu chłopakowi buziaka na dobranoc i tak dalej, ale mnie osobiście nawet bawiły. Młodsza córka podnieca się, że ma "parówkę" i pyta wszystkich, czy chcą ją zobaczyć. Mama w ciele swojej siedmiolatki pali jednego papierosa za drugim. Brat pokazuje biust swojej siostry za darmową marihuanę. Babcia korzysta z faktu posiadania młodego ciała żeby, ekhem, znów poczuć się jak kobieta. Ojciec w ciele swojej żony się... zakochuje. Można się z tego pośmiać, jasne. Tylko znowu wychodzi na wierzch problem - ci ludzie to łajzy, robiące sobie na złość żeby tylko ugrać coś dla siebie.

Trzeba natomiast przyznać aktorom, że granie różnych postaci na zmiany wyszło im całkiem zabawnie. Największą robotę robi zapewne wspomniany już Dubosc, który musi udawać najpierw małą dziewczynkę, a później nastolatkę, chociaż na mnie największe wrażenie zrobiła malutka Rose de Kervenoael, która zaskakująco doskonale zagrała dorosłych, zmęczonych życiem i sobą nawzajem ludzi. Nie wiem ile w tym zasługi samej aktorki, a ile reżysera, Jean-Patricka Benesa, ale wyszło naprawdę rewelacyjnie. Ah! Bliżej końca filmu częścią rodziny zostaje również lama (tak, chodzi o zwierzę), więc, że tak powiem... I ona bierze udział w zabawie. Mimo nijakości zakończenia, końcowy gag z jej udziałem rozbawił mnie tak bardzo, że niewykluczone, że trochę zawyżam końcową ocenę. Ale co tam! Jest majówka, zaczynam urlop, więc i humor mam dobry. A to właśnie od tego zależy zwykle, czy dana komedia nam podejdzie, czy nie. Zalecam więc seans w dobrym nastroju, a będzie dobrze!

Atuty

  • Każdy aktor musiał grać kilka postaci i wyszło bardzo solidnie;
  • Tani, ale skuteczny humor;
  • Dobra, choć nie w pełni wykorzystana lekcja na koniec;
  • Dobre tempo.

Wady

  • Bardzo stereotypowi bohaterowie;
  • Niektóre żarty bardziej żenują, niż bawią;
  • Zakończenie bez zakończenia.

"Rodzinna zamiana ciał" nie jest najlepszą francuską komedią od lat, ale można z nią spędzić solidne 90 minut, jeśli tylko podejść do niej z dobrym nastrojem i przymknąć oko na niektóre problemy scenariusza.

6,0
Piotrek Kamiński Strona autora
Z wykształcenia filolog, z zamiłowania gracz i kinoman pochłaniający popkulturę od przeszło 30 lat. O filmach na PPE pisze od 2019. Zarówno w grach, jak i filmach najbardziej ceni sobie dobrą fabułę. W wolnych chwilach lubi poczytać, pójść na koncert albo rodzinny spacer z psem.
cropper