Wolf like me (2022)

Wolf like me (2022) - recenzja, opinie o serialu [Amazon]. Pół żartem, pół serio

Piotrek Kamiński | 07.04.2022, 21:00

W nowym mini serialu Amazona Josh Gad zakochuje się w Isli Fisher, lecz ta skrywa przed nim sekret, który może bardzo szybko pomóc mu się odkochać. Nowa wariacja a temat popularnego w latach osiemdziesiątych schematu.

Komedie romantyczne są w większości nudne. Obejrzysz piętnaście do dwudziestu minut i możesz sobie spokojnie dopowiedzieć resztę filmu i to z wcale niemałą dokładnością. Dzisiaj wszystkie tego typu filmy kręcone są na jedno kopyto. Kiedyś z resztą też, ale wykręcony koncept, na który czasem decydowali się scenarzyści, pozwalał czerpać z nich jakąś tam radość. Filmy takie jak "Manekin", czy "Plusk" nie powalały artystycznie, ale sam koncept zakochania się w kimś tak zupełnie odmiennym od nas, ten element magiczny, przyciągał do ekranu. Z mniej skupionych na romansach propozycji mieliśmy choćby "Teen wolfa", którego ostatnio skopiował troszkę Pixar przy swoim "To nie wypanda". Nowa propozycja Amazona to taki właśnie romans z twistem, a że w czasach streamingu można pozwolić sobie na więcej, to ich komedia romantyczna zahacza o... Horror (a może odwrotnie?). Czemu nie!

Dalsza część tekstu pod wideo

Wolf like me (2022) - recenzja serialu [Amazon]. Ni to komedia, ni horror

Zakochana para, Gary i Mary

Samotny ojciec, Gary (Josh Gad), wychowuje młodą córkę, Emmę (Ariel Donoghue), po tym jak jej mama zmarła na raka parę lat wcześniej. Ich życie jest raczej trudne. Dzieciak dostaje co jakiś czas ataków paniki, ojciec chodzi w kółko przygnębiony. Wszystko to zmienia się, kiedy miłość dosłownie uderza go na ulicy... Samochodem. Mary (Isla Fisher) nie może przestać myśleć o dziewczynce, którą tak przeraziła, więc nawiązuje z nią i jej tatą kontakt. I tak zaczyna się ich wspólna relacja. Jest tylko jeden problem. Mary nie jest do końca tym za kogo się podaje...

Jeśli nie jest to oczywiste już po samym tytule, to powiem wprost. Mary jest wilkołakiem. Co pełnię księżyca chowa się w specjalnie odseparowanej od reszty swojego domu piwnicy, gdzie w spokoju może zjadać kurczaki, owieczki, kozy i inne wciąż żywe zwierzęta. Co ciekawe, twórcy wcale nie próbują zrobić z tego motywy żartu. Komedia dzieje się za dnia, kiedy parka zakochanych rozmawia o różnych sprawach, poznaje znajomych Gary'ego i tak dalej. Nie ma tego zbyt wiele. Widzowi częściej towarzyszą momenty smutku, tęsknoty, wewnętrznego bólu. Rozstrzał między tymi dwoma tonacjami jest dosyć spory i tak jak z początku nawet mnie intrygował, tak szybko okazało się, że twórcy nie mają pomysłu co sensownego z nim zrobić. W pewnym momencie wątki humorystyczne znikają kompletnie i na końcówkę serialu zostajemy z połączeniem dramatu i horroru. Dziwne, ale do wybronienia, jeśli historia jest odpowiednio mocna.

Wolf like me (2022) - recenzja serialu [Amazon]. Kulawy scenariusz

Isla Fisher po nocy objadania się kurczakami

Niestety, fabularnie serial tylko ledwo trzyma się kupy. Może gdyby scenariusz został dokładniej pomyślany i skrócony do poziomu filmu, zamiast blisko trzygodzinnego serialu na sześć odcinków, dostalibyśmy coś lepszego? Chociaż osobiście w to wątpię, bo spora część jego problemów wynika tu raczej ze zbytniego pośpiechu autorów, niż z czegokolwiek innego - choć, zdarzają się i dłużyzny, jak na przykład cały ostatni odcinek. To po prostu nie jest dobrze napisany serial. Kolejne fabularne bity uderzają w widza dosłownie jeden za drugim z taką prędkością, że gdyby tylko reżyser i scenarzysta w jednej osobie, Abe Forsythe zdecydował się pokazać, że bohaterowie też widzą jak szybko wszystko w ich życiu posuwa się naprzód, to mogłoby z tego być komediowe złoto.

Tym co ratuje serial przed katastrofą są jego gwiazdy. Josh i Isla mają niezaprzeczalną chemię, więc niezależnie od tego czy się kłócą, czy robią do siebie maślane oczy, czy zastanawiają się co dalej, widz kupuje dzielące ich uczucie. Młoda Emma też zdaje się promienieć, kiedy nowa dziewczyna taty jest w pobliżu. Zwyczajnie przyjemnie się ich ogląda. Bije od nich ciepło, które pozwala - przynajmniej do pewnego stopnia - przymknąć oczy na głupoty takie jak robienie sobie całonocnego pikniku z wilkołakiem... Jedną noc przed pełnią księżyca. Przecież to wręcz niedorzeczne. Pełnie nie są ani specjalnie częste, ani nagłe, więc serial musi często bardzo sztucznie podbijać napięcie. Bo prawda jest taka że jakby się dobrze zorganizować, to życie z takim wilkołakiem nie byłoby wcale specjalnie trudne.

A skoro już o sztuczności mowa! Przez bite sześć odcinków człowiek czeka, aż wreszcie pokażą mu pokrytą futerkiem Islę (kiepsko to brzmi, wiem) i moment ten wreszcie następuje na ostatniej prostej, dosłownie kilka minut przed napisami końcowymi ostatniego epizodu. Długo trzymali człowieka w niepewności, lecz czy było warto? Absolutnie nie! Kostium, czy też kukiełka wygląda komicznie źle, choć wątpię aby taki był zamysł twórców. Dziwaczny kształt, absurdalna, wyposażona wciąż w oczy aktorki twarz - właściwie to pysk - wszystko w tym projekcie zdaje się krzyczeć "sztucznota i taniocha"! 

Sam pomysł był całkiem intrygujący. Pierwszy odcinek obejrzałem z ciekawością, zastanawiając się dokąd to wszystko zmierza, ciesząc oczy relacją głównych bohaterów oraz uszy wcale niezłym coverem "don't dream it's over" w wykonaniu Josha Gada. Ostatecznie jednak "Wolf like me" okazał się być jedynie wydmuszką - pustym w środku tworem, który nawet we wspomnianych już latach osiemdziesiątych raczej zbyt wielu fanów by nie znalazł.

Atuty

  • Chemia łącząca główną obsadę;
  • Parę zabawnych żartów;
  • Ciekawy pomysł.

Wady

  • Brak spójnej wizji;
  • Rozwleczone, nieciekawe zakończenie;
  • Beznadziejne efekty specjalne;
  • Mocno nierówne tempo.

"Wolf like me" jest doskonałym przykładem na to, że niektórych gatunków filmowych nie łączy się ze sobą z konkretnych powodów. Połączenie komedii romantycznej i horroru może i brzmi ciekawie na papierze, lecz ostatecznie wypada raczej blado. Sytuację ratują do pewnego stopnia jedynie aktorzy.

4,0
Piotrek Kamiński Strona autora
Z wykształcenia filolog, z zamiłowania gracz i kinoman pochłaniający popkulturę od przeszło 30 lat. O filmach na PPE pisze od 2019. Zarówno w grach, jak i filmach najbardziej ceni sobie dobrą fabułę. W wolnych chwilach lubi poczytać, pójść na koncert albo rodzinny spacer z psem.
cropper