Zasoby ludzkie (2022)

Zasoby ludzkie (2022) - recenzja, opinie o serialu [Netflix]. Miks "Biura" i "Big moutha"

Piotrek Kamiński | 21.03.2022, 21:00

Co robią potwory hormonalne kiedy nie udzielają dorastającej młodzieży "doskonałych" rad? Zazwyczaj przesiadują w swoim biurze, piją, romansują, kłócą się i - oczywiście - uprawiają pozbawiony hamulców seks. Twórcy raz jeszcze mieszają głębokie przemyślenia na temat życia z hardkorem, jakimś cudem wychodząc z tego połączenia obronną ręką.

Przyznam się do czegoś. Nie jestem zbyt wielkim fanem "Big mouth". Uważam, że ich interpretacje problemów dorastania są całkiem trafne, ale sposób ich podania sprawia, że nie mam jak polecić ich młodzieży, która faktycznie mogłaby się czegoś nauczyć, przekonać się, że pewne rzeczy, których mogą się wstydzić nie są wcale dziwne, czy niespotykane. Humor Nicka Krolla jest często wręcz obrzydliwy, co dla części dorosłych może być żałosne, a dla innej części przekomiczne, ale kilkunastolatki raczej nie powinny tego oglądać - co nie zmienia faktu, że spora część moich uczniów i tak przyznaje mi się, że, owszem, oglądali "Big mouth" i są fanami. Więc nie wiem, może to po prostu ja jestem już zbyt starym dziadem. Tak, czy inaczej, "Zasoby ludzkie" podchodzą do tematu odrobinkę inaczej, moim zdaniem lepiej, przez co łatwiej (trochę) jest je polecić. Ale po kolei!

Dalsza część tekstu pod wideo

Zasoby ludzkie (2022) - recenzja serialu [Netflix].  Stare i nowe twarze

Poród Beccy

Emmy (Aidy Bryant) jest Kochaluchem, albo Bakcylem miłości, jeśli oglądasz wersję z polskim dubbingiem. Kiedy ją poznajemy, dostaje właśnie swojego pierwszego człowieka pod opiekę. Jej zadaniem jest wyzwalanie miłości, czy endorfin, czy czego tam w kobiecie imieniem Becca (Ali Wong), która za moment urodzi swoje pierwsze dziecko. Problem w tym, że Emmy nie ma bladego pojęcia o miłości, więc kiedy dzieciak przychodzi na świat, jego matka czuje tylko strach i zwątpienie. Od tego momentu twórcy stawiają pytanie: Co to znaczy kochać? I dają sobie dziesięć odcinków aby na nie odpowiedzieć. Między innymi.

Prócz Emmy, w serialu nie mogło zabraknąć również wszystkich znanych z głównego serialu potworów hormonalnych. Są więc Maury i Rick (Nick Kroll), jest i Connie (Maya Rudolph), większą rolę dostaje Gavin (Bobby Cannavale) i reszta kudłatych oblechów, którzy rzadko kiedy myślą o czymś więcej niż swoje genitalia. I tak jak wspomniałem, że "Zasoby ludzkie" poleca się łatwiej, niż "Big moutha", tak absolutnie nie miałem na myśli tej zgrai. Potwory i wszystko, co dzieje się wokół nich są równie perwersyjne jak zawsze. To samo tyczy się czarodziei wstydu, których tym razem zobaczymy znacznie więcej, niż tylko samego Lionela (David Thewlis). Część z tych postaci doczeka się nawet niezłych, wielowątkowych i wielowymiarowych historii, a część nie wykroczy poza strefę niezobowiązującej komedii, zawsze jednak pozostając w ramach głównego tematu, czyli miłości.

Istotnymi nowościami w obsadzie są również głaz rozsądku Peter (Randall Park), kolejny kochaluch, Rochelle (Keke Palmer) oraz anioł uzależnień, Dante (Hugh Jackman). Podejrzewam, że już same imiona i, hmmm, rasy (?) tych postaci całkiem jasno tłumaczą na czym polegają ich zadania. Cała trójka wplącze się w z pozoru całkiem standardowy układ miłosny, który finalnie może jednak zaskoczyć tym jak świeżo podchodzi do tematu. Na tym właśnie polega siła scenariusza "Zasobów ludzkich". Mimo całej tej obrzydliwości i horrendalnie gigantycznej ilości przekleństw i innych wulgaryzmów (ich wybór, ale uważam, że przesadzili trochę z bluzgami - często były po prostu zbędne i nie dodawały ani do humoru, ani do przekazu), widać, że scenarzyści serialu mają coś ciekawego do powiedzenia.

Zasoby ludzkie (2022) - recenzja serialu [Netflix]. Nowe, ciekawe, wciąż obrzydliwe pomysły

Simon i Walter

Skłamałbym mówiąc, że nie spłakałem się dobrych kilka razy i to wcale nie tylko na sam koniec sezonu, ale również wiele razy po drodze, nawet w pierwszych odcinkach. Dziwne uczucie, ponieważ czasami człowiek nie zdążył jeszcze się otrząsnąć po emocjonalnym momencie, a tu już pająk-sekretarka (Harvey Guillen) poślizgnął się na nasieniu pozostawionym na podłodze przez potwory hormonalne i teraz cały się lepi.

Obsada serialu jest po prostu fenomenalna i to zarówno w oryginalnej, jak i polskiej wersji. Zazwyczaj jestem fanem oryginalnych głosów, czegokolwiek bym nie oglądał, ale akurat w kwestii filmów i seriali animowanych, często jakość tych naszych głosów absolutnie nie odbiega, a miejscami wręcz przewyższa oryginał. W polskiej wersji językowej usłyszymy takie tuzy dubbingu jak Robert Jarociński, Jakub Szydłowski, czy Dariusz Odija. Tak więc wybór wersji językowej to w tym wypadku naprawdę po prostu kwestia preferencji. Jedynym co naprawdę przemawia za wyborem oryginału, jest fakt, że animowane postacie często przypominają karykaturalne wersje wcielających się w nich aktorów, więc podpięcie pod nie również ich głosów dodaje im wiarygodności.

W nawiązaniu do tego, warto nadmienić, że w ogóle design postaci, jak i świata przedstawionego jest całkiem pomysłowy. Z zupełnie nowych projektów bardzo ciekawie prezentują się zarówno kochaluchy, które kryją w sobie coś więcej niż tylko słodkie, mniej więcej pszczele ciałka, a Peter zabawnie nawiązuje do posągów z Wysp Wielkanocnych. Ale tam, gdzie naprawdę artyści mogli poszaleć jest wnętrze głowy Yary, starszej pani, którą opiekuje się kochaluch Walter (Brandon Kyle Goodman). Yara cierpi na demencję, więc w jej głowie mogą dziać się istne cuda, z czego autorzy serialu skrzętnie korzystają. Nie jest to może nic przesadnie odkrywczego, ale na pewno przełamuje od czasu do czasu standardową formułę. No i raz jeszcze możemy posłuchać zabawnych piosenek, w które, niczym w musicalach, wpadają od czasu do czasu bohaterowie, połączonych oczywiście z kolorowymi, żywymi teledyskami.

"Zasoby ludzkie" nie wyznacza nowych standardów (chyba że pod względem tego na ile możemy sobie pozwolić w animowanym serialu). To po prostu inne, szersze spojrzenie na koncepcję zaproponowaną w "Big mouth", więc jeśli ktoś był fanem tamtego serialu, to i ten zapewne mu się spodoba. Osobiście jestem pod większym wrażeniem historii przedstawionej tutaj, niż w oryginalnym serialu. Jest w niej pełno serca, trudnych, poruszających momentów, niełatwych decyzji i nawet nie wszystkie żarty opierają się na czyichś genitaliach. Tylko większość. Na przykład Cocky Balls-boa i Apollo Cream. Suchar jak siemasz, ale jeśli na samą myśl o penisie ubranym w ikoniczne spodenki i mówiącym w stylu Sylvestra Stallone'a przez twoją twarz przebiega szybki uśmiech, prawdopodobnie powinieneś dać dzisiejszemu serialowi szansę.

Atuty

  • Pomysłowe, nowe potwory;
  • Ciekawe wytłumaczenia i pomysły związane z różnymi aspektami miłości;
  • Potrafi wzruszyć;
  • Świetne głosy - zarówno polskie, jak i angielskie;
  • Sporo niezłego humoru.

Wady

  • Miejscami przesadnie wulgarny;
  • Część żartów ma teoretycznie bawić tylko dlatego, że jest obrzydliwa;
  • Niektóre wątki służą jedynie wypchaniu odcinków zawartością, co nie jest takie złe, biorąc pod uwagę typ serialu.

"Zasoby ludzkie" to obrzydliwy, pełen wulgaryzmów serial, który zapewne odrzuci wielu widzów swoją powierzchownością. Ci, którzy zostaną, dostaną w nagrodę naprawdę solidną rozprawkę na temat miłości - poruszającą, zabawną, smutną i często życiową. Dla fanów "Big mouth" pozycja obowiązkowa.

7,5
Piotrek Kamiński Strona autora
Z wykształcenia filolog, z zamiłowania gracz i kinoman pochłaniający popkulturę od przeszło 30 lat. O filmach na PPE pisze od 2019. Zarówno w grach, jak i filmach najbardziej ceni sobie dobrą fabułę. W wolnych chwilach lubi poczytać, pójść na koncert albo rodzinny spacer z psem.
cropper