Głęboka woda (2022)

Głęboka woda (2022) - recenzja, opinie o filmie [Amazon]. Patologiczne historie małżeńskie

Piotrek Kamiński | 20.03.2022, 21:00

Film w reżyserii autora hitów takich jak "Drabina Jakubowa" i "Fatalne zauroczenie", w dodatku na podstawie książki autorki "Utalentowanego pana Ripleya" i z naprawdę porządną parą aktorów w rolach głównych. Jak to mogłoby się nie udać?!

A no mogłoby. Od dawna czekałem na nowy film Adriana Lyne'a (pierwszy od dwudziestu lat), jako że kręcono go jeszcze przed początkiem pandemii. Niestety, z różnych powodów premiera była przekładana, krótkotrwały związek występujących w głównych rolach Bena Afflecka i Any de Armas, który miał napędzić machinę marketingową, zdążył się rozpaść, więc ostatecznie prawa do dystrybucji sprzedano Hulu (USA) i Amazonowi (reszta świata). Film w końcu się ukazał i... Nie jest zbyt świetny.

Dalsza część tekstu pod wideo

Głęboka woda (2022) - recenzja filmu [Amazon]. Najgorsze małżeństwo świata

Rodzina doskonała?

Vic (Affleck) i Melinda (Armas) są małżeństwem z problemami. On jest spokojny i raczej cichy, ale kocha żonę nad życie. Ona zaś szuka pasji i namiętności, a tego od męża nie dostanie. Zawierają więc coś na wzór cichego porozumienia, że ona będzie sobie szaleć na boku, a on nie będzie miał o to do niej pretensji, dopóki ich małżeństwo pozostanie nietknięte. Mają w końcu razem uroczą córeczkę. Kiedy jeden z dawnych "przyjaciół" Melindy ginie bez śladu, a nowy kolega drażni Vica samym swoim istnieniem, ten grozi mu, że poprzedniego chłopca swojej żony, który działał mu na nerwy... Zamordował. Tak po prostu, bez ogródek. Groźba działa, ale Melinda nie jest zadowolona. Ale przecież to był tylko żart... Prawda?

Kiedy wielki, stoicki Affleck ze śmiertelnie poważną miną oznajmia długowłosemu, raczej chłopięcemu Joelowi (Brendan Miller, który równie małą i równie irytującą rolę zagrał we wczorajszym "Ambulansie"), że zamordował poprzedniego kochanka swojej żony, nie mam najmniejszego problemu z uwierzeniem w jego słowa. Ta przerażająca szczerość sprawia, że aż włosy stają człowiekowi dęba na karku. A film dopiero co się przecież zaczął. Całe wyznanie zostaje szybko zamiecione pod dywan jako żart, ale ziarno niepewności zostaje zasiane. Problem w tym co twórcy robią z tą tajemnicą dalej, a raczej czego z nią nie robią. Wszystkie karty zostają wyłożone na stół relatywnie prędko i - najogólniej jak tylko się da - nie jest to satysfakcjonujące rozwiązanie.

Ponoć książka Patricii Highsmith jest naprawdę ciekawym, wnikliwym spojrzeniem w małżeńskie problemy bohaterów. Żeruje na lękach, które towarzyszą wielu parom, uwydatnia je i pokazuje ich najgorsze możliwe realizacje. Odpowiedzialni za scenariusz Sam Levinson i Zach Helm nie są specjalnie zainteresowani warstwą psychologiczną swojego thrillera, większy nacisk kładąc na erotykę. Niech pierwszy rzuci kamieniem ten, któremu podejście to, zwłaszcza w kontekście Any de Armas, jakoś bardzo przeszkadza... To stanę obok niego, bo tak jak owszem, to piękna kobieta i zawsze miło się na nią patrzy, tak jej, jak i Bena postać można opisać dosłownie dwoma słowami. Ona: wiecznie napalona. On: wiecznie zdystansowany. Mówiąc krótko są zwyczajnie nudni i, jeśli się nad tym choć odrobinę zastanowić, po prostu źli. A jeśli nie jestem w stanie sympatyzować z żadną stroną konfliktu, to po co w ogóle oglądam ten film?

Głęboka woda (2022) - recenzja filmu [Amazon]. Rzemieślnicza robota bez polotu

Kusicielka

W tym akapicie znajdują się spoilery.

Nie rozumiem jaki cel przyświecał reżyserowi i jego montażyście, kiedy konstruowali ostateczny wygląd filmu. Z jednej strony mówią wprost w pierwszych dziesięciu minutach filmu co i jak. Później obracają to w żart. Później pokazują inne morderstwo, tym razem bardziej bezpośrednio, ale całość można odczytać jako fantazję. I w końcu pokazują już kompletnie bez niedopowiedzeń ostatni mord, ostatecznie potwierdzając coś, czego tak naprawdę nigdy nie próbowali w kompetentny sposób ukryć. Czy widz ma czuć tu spełnienie, zaskoczenie, czy co właściwie? Ponieważ po mnie nowina ta spłynęła bez absolutnie żadnego wrażenia. Czekałem na jakieś zaskoczenie, zwrot akcji. Tymczasem dostałem jedynie potwierdzenie pierwotnie zapowiedzianego rozwiązania. Cóż za szok. Zupełnie niedorzeczne jest również samo zakończenie - zmienione diametralnie w stosunku do książkowego oryginału. Ilość kompletnych głupot, zwrotów akcji graniczących z antycznym deus ex machina wykracza daleko poza skalę sprawiając, że i tak już raczej płytki i niezbyt angażujący film staje się po prostu słaby. 

Koniec spoilerów. 


Artystycznie nie jest to specjalnie wielkie osiągnięcie. Kilka ciekawych ujęć pokazuje przyglądającego się żonie z ukrycia Vica, kamera znajduje parę nowych kątów z których obserwujemy nagie ciało Melindy, plany są zawsze odpowiednio, klimatycznie doświetlone, a początek filmu ciekawie rymuje się z końcem, podobnie jak w nieskończenie lepszej "Zaginionej dziewczynie", również z Benem Affleckiem, ale generalnie jest to tylko poprawnie wyglądający film. Najbardziej w pamięci utkwiła mi chamska promocja Alexy, użytej do puszczenia w jednym momencie muzyki, co już samo w sobie powinno być dostatecznym sygnałem z jakiej klasy filmem mamy do czynienia.

"Głęboka woda" nie jest triumfalnym powrotem Lyne'a do świata filmu. Nie jest też po prostu dobrym filmem. To raczej taka sobie produkcja. Płytki, wypełniony głupotami, niewłaściwie rozpisany thriller erotyczny, w którym brakuje dreszczy, a erotyka bardziej odrzuca, niż podnieca. Jeśli komuś tęskno do tego typu kina, lub po prostu lubi patrzeć na Anę de Armas to pewnie i tak obejrzy, ale generalnie nie polecam. Szkoda dwóch godzin.

Atuty

  • Ana de Armas i Ben Affleck robią co mogą z kiepskim scenariuszem;
  • Brzmi i wygląda poprawnie;
  • Intryguje od samego początku...

Wady

  • ...Ale kompletnie gubi się w drugiej połowie;
  • Kiepskie, inne od książkowego zakończenie;
  • Pozbawieni sympatycznych cech bohaterowie;
  • Czemu miały służyć te ślimaki?!

"Głęboka woda" kłamie już samym swoim tytułem. To bardzo płytki i nijaki film. Nieudany powrót Adriana Lyne'a po dwudziestu latach nieobecności, ratowany do pewnego stopnia przez gwiazdorską siłę Afflecka i Armas. To już wolę setny raz obejrzeć "Dzikie żądze".

4,0
Piotrek Kamiński Strona autora
Z wykształcenia filolog, z zamiłowania gracz i kinoman pochłaniający popkulturę od przeszło 30 lat. O filmach na PPE pisze od 2019. Zarówno w grach, jak i filmach najbardziej ceni sobie dobrą fabułę. W wolnych chwilach lubi poczytać, pójść na koncert albo rodzinny spacer z psem.
cropper