Pies

Pies (2022) – recenzja i opinia o filmie [Monolith Films]. Pies i jego strapiony pan

Kuba Koisz | 20.02.2022, 20:00

Są takie wyrażenia w języku angielskim jak „corny” i „cheesy”, z tym że podobnie jak nasze „prostoduszne” wcale nie oznaczają czegoś pejoratywnego. Są to sprawy nieskomplikowane, skierowane wprost do uczuć, ale bez warstw interpretacyjnych. Można je traktować z pobłażliwością, ale przyszedłby po takim czymś wstyd. Bo jak tu nie kochać czegoś, co po prostu chce być dobre i zwracać dobro? Czasami kino nie ma żadnej innej funkcji. 

Pies (2022) - recenzja filmu [Monolith Films]. Mądre, brązowe oczy psiaka

Dalsza część tekstu pod wideo

Mamy więc podróż przez Amerykę pick upem, a za kółkiem siedzi były ranger z uszkodzeniami neurologicznymi. Wiezie ze sobą psa, który wabi się Lulu – przeznaczone na „uśpienie” stworzenie również poniosło uszczerbek w czasie misji wojskowych i tak samo jak jego nowy pan nie potrafi odnaleźć się w nowej sytuacji. I tak rodzi się nietypowa przyjaźń – Briggs oraz Lulu są nośnikiem wszelkich problemów, z jakimi borykają się Stany Zjednoczone w kontekście podejścia do weteranów. W czasie ich podróży widzimy, jak postrzegają ich mieszkańcy różnych części kraju, jak oni postrzegają sami siebie oraz jaki model terapii powinni sobie wybrać, aby mieć znaleźć ukojenie duszy. Briggs często budzi się zlany potem, przywołując dawne demony, a Lulu czasami zachowuje się w sposób zautomatyzowany. Od chwili, gdy w życiu mężczyny pojawia się pies wszystko wydaje się być wprawdzie łatwiejsze, ale ta swoista „dogoterapia” będzie kręta i wyboista, zanim obydwoje usłyszą od losu „spocznij, żołnierzu”. 

Pies (2022) - recenzja filmu [Monolith Films]. O dwóch takich, co podróżowali

Twórcy więc poruszają się w dwóch tematykach: dramacie weteranów wojennych, jak i relacji człowiek-zwierzę. W oby tych warstwach mamy do czynienia z historiami, które wpisują się w fell good movie, chociaż to wcale nie jest tak, że przez cały seans będzie tylko przyjemnie i łagodnie. Channing Tatum i Reid Carolin (to ich wspólny projekt) pokazują zarówno byłego żołnierza, jak i psa, jako nadgryzione przez stres jednostki porzucone przez militarną machinę. Niekiedy dochodzi do wypadków spowodowanych tym, że naturalnym środowiskiem tego typu zwierzęcia jest armia, a nie świat zewnętrzny. I to właśnie dzięki tym surowym elementom filmu dowiadujemy się o bohaterach rzeczy, które pozwalają stworzyć bardziej rozbudowany obraz ich sytuacji. A jest to pułapka, która nigdy nie została przepracowana. Psiak nie jest zresztą pogodną, kreskówkową istotą do boksowania nas po sercu, ale zwierzęciem z krwi i kości. Nie robi niczego wyjątkowego, nie rości sobie prawa do bycia ekranową maskotą, ale po prostu czuwa przy postaci granej przez Tatuma. Wydaje się, że w świecie, gdy niewiele nam już zostaje i nie wiadomo, gdzie iść, takie zachowanie to nawet więcej niż wystarczająco. 

Pies

„Psu” jest niebezpiecznie blisko do melodramatu, w którym łezka zakręci się w oku na zawołanie reżysera oraz twórców soundtracku. Jest jednak w tej opowieści bezpretensjonalność przeplatana z naprawdę mocnymi, dramatycznymi scenami, która pokazuje, czemu właśnie ten projekt zainteresował ich ojców. Problem posiadania psa nie jest tutaj infantylizowany, a traumy wojenne potraktowano z szacunkiem i proponuje się widzowi nawet małą terapię. Nigdy nie ociera się to o przesadę, choć cały czas balansuje na granicy pomiędzy piątkowym umilaczem czasu, a kinem, w którym główny aktor chce pokazać nieco więcej niż to, na co pozwalają mu środki aktorskie.

Pies (2022) - recenzja filmu [Monolith Films]. Daj łapę...

Bo w środku tego wszystkiego jest właśnie Channing Tatum, który wielokrotnie pokazywał, że ma dobrego nosa do wybieranych ról, a także potrafi pokazać aktorsko o wiele więcej niż go o to podejrzewamy. Dokładnie tak samo, jak film, który trafił właśnie do kina - „Pies” nie obiecuje złotych gór, ale przyjemną podróż w tę i z powrotem, która trochę wyrówna poziom pomiędzy dobrem i złem w naszym sercu. Czasami to nie działa, a czasami to aż nazbyt wiele.  W tym przypadku powinno zadziałać. 

Atuty

  • Rozwój przyjaźni między głownymi bohaterami
  • Prostoduszność, prostolinijność, ale w dobrym tych słów znaczeniu

Wady

  • Do tego typu kina trzeba mieć odpowiednie podejście. Ot, chcieć raczej wymasować sobie serce, a nie mózg

"Pies" to nic wielkiego, ale czasami to rzecz wystarczająca, szczególnie gdy oczekujemy od kina czynnika "feel good", a tutaj jest go pod dostatkiem. Prosta, ale urocza historia o rzeczach fundamentalnych, a przyjaźń oraz naprawa siebie do nich jak najbardziej należą.

7,0
Kuba Koisz Strona autora
Dziennikarz filmowy i recenzent związany z polską branżą filmową od wielu lat. Autor tekstów, esejów i współpracownik magazynów i stacji telewizyjnych w tematach filmowych. Prywatnie fan boksu, ciężarów, SF i komiksów.
cropper