Śmierć na Nilu (2022)

Śmierć na Nilu (2022) - recenzja, opinie o filmie [Disney]. Hercule Poirot na tropie

Piotrek Kamiński | 11.02.2022, 21:00

Czy to wina filmu, że łatwo wymyślić jego rozwiązanie, kiedy jego fabuła oparta jest o prawie stuletnią książkę? A może po prostu gra z widzem w uczciwy sposób i jeśli ktoś uważał w trakcie oglądania, to niech się cieszy, że prawidłowo odczytał wskazówki i tyle? Gdyby oceniać "Śmierć na Nilu" wyłącznie pod kątem tego, jak bardzo zaskakującą jest produkcją, nie zdobyłby zbyt wielu punktów, ale biorąc pod uwagę, że historia ta była już sztuką teatralną, serialem, grą komputerową i przynajmniej dwoma filmami, myślę, że wypadałoby jej darować i skupić się na czymś innym.

Kenneth Branagh jest tak kwintesencjonalnie brytyjski, arystokratyczny wręcz, że aż ciężko wyobrazić go sobie jako belgijskiego detektywa z brzuszkiem i kilogramem pomady na włosach, zwłaszcza po doskonałości jaką był David Suchet w serialu "Poirot". Wielu fanów twórczości Agathy Christie miało mu za złe, że śmiał w ogóle ruszyć "Morderstwo w Orient Ekspresie" i natychmiast skreśliło film, twierdząc przy tym, że dopóki dostępny jest serial, nowe ekranizacje są zbędne. I, oczywiście do pewnego stopnia, mają rację. Remake uznanej produkcji nigdy nie jest potrzebny, jeśli ta wciąż broni się zupełnie sama. Lecz nigdy jeszcze nie powstrzymało to producentów Hollywood, a w dzisiejszych czasach, kiedy każdy kolejny projekt jest potencjalnym być, albo nie być studia i wyliczony jest tak żeby w miarę na pewno przynieść zysk, najprostszym i najbezpieczniejszym będzie remake, lub kontynuacja. Albo tak jak w przypadku dzisiejszego filmu - to i to (tak jakby). Jeśli więc pogodzić się z faktem, że przed tego typu kinem nie da się uciec, pozostaje odpowiedzieć sobie na pytanie, czy twórcy postarali się chociaż zapewnić nam jak najlepszą rozrywkę.

Dalsza część tekstu pod wideo

Śmierć na Nilu (2022) - recenzja filmu [Disney]. Plejada gwiazd

Państwo Doyle w podróży poślubnej

 

Poirot (Kenneth Branagh) spędza urlop w Egipcie, kiedy niemalże na siłę zostaje wciągnięty w sam środek miłosnych zatarczek bogatych i wpływowych ludzi. Piękna, Młoda dziedziczka olbrzymiej fortuny, Linnet Ridgeway (Gal Gadot) rozkochuje w sobie biednego, acz przystojnego Simona Doyle'a (Armie Hammer), który dla niej zrywa swoje zaręczyny z przyjaciółką Linnet, Jacqueline (Emma Mackey) i niemalże natychmiast bierze ślub z tą drugą. Piękne wesele i podróż poślubna wraz z gośćmi zostają zakłócone przez obecność wzgardzonej narzeczonej, która zaczyna grozić nowożeńcom. Hercule Poirot obiecuje dopilnować aby nikomu nic się nie stało, lecz czy uda mu się tej obietnicy dotrzymać? Sądząc po tytule - raczej nie.

Raz jeszcze reżyser i gwiazda filmu w jednej osobie postarał się aby w zasadzie cała obsada składała się ze znanych i lubianych nazwisk, dzięki czemu widz nigdy nie może mieć pewności kto przeżyje, kto zabija i tak dalej. Sprytne to podejście, dzięki któremu na ekranie, prócz wymienionych nazwisk, zobaczymy jeszcze powracającego w roli Bouca Toma Batemana, Annette Being jako jego matkę i przy okazji znaną malarkę, Russela Branda w nietypowej dla niego, cichej roli lekarza i przyjaciela Linnet, duet Jennifer Saunders oraz Dawn French w rolach chrzestnej milionerki i jej osobistej pielęgniarki, Rose Leslie, która w dzisiejszym filmie nie strzela z łuku do Jona Snowa, a jedynie usługuje pannie młodej. Stawkę zamykają Letitia Wright jako dawna przyjaciółka Linnet, Sophie Okonedo jako jej ciotka i kuzyn, a przy okazji prawnik Linnet, Andrew, w którego wcielił się Ali Fazal.

Wszyscy aktorzy, bez wyjątków, doskonale spisują się w swoich rolach (choć Gal Gadot na Oscara nie ma co zbyt prędko liczyć, na pewno nie z taką akcentacją), lecz widz będzie musiał sporo się namęczyć aby poczuć z większością z nich jakąś więź, czy choćby samą tylko sympatię. A to dlatego, że jako bohaterowie są raczej dosyć płascy i istnieją w zasadzie wyłącznie na potrzeby zagadki. Nigdy nie odnosimy wrażenia, że są czymś więcej niż tylko puzzlami, z których Poirot musi ułożyć obraz sytuacji. Nie jest to ogromnie wielka bolączka filmu, zwłaszcza biorąc pod uwagę jego charakter, ale jednak ciężko nie zwrócić na nią uwagi. Przed szereg zdecydowanie wychodzi sam Poirot, który w dzisiejszym filmie jest w równej mierze zabawnym przyjacielem, jak i śmiertelnie poważnym detektywem. Dowiadujemy się też nieco więcej o jego przeszłości, co dodatkowo go uczłowiecza. Pozostała część obsady - co nie powinno dziwić, biorąc pod uwagę dorobek reżysera - jakby urwała się z Szekspira. Są zamaszyści, pełni ochów i achów, bardzo dokładni i precyzyjni w tym co mówią i robią.

Śmierć na Nilu (2022) - recenzja filmu [Disney]. Egipskie klimaty

Hercule Poirot

 

Osobiście nigdy nie byłem w Egipcie i całą swoją wiedzę na temat  tego jak kraj wygląda czerpię z "Asterix: Misja Kleopatra". Wiem, że wszędzie musi leżeć piach, ludzie chodzą w fezach, co drugi zakręt da się zobaczyć jakąś pozostałość czasów faraonów, a słońce świeci tam wybitnie pomarańczowym kolorem. Te pierwsze trzy elementy znajdziemy również i w filmie Branagha, na szczęście oszczędzono nam do przesady pokolorowanych widoczków - choć patrząc na plakat można mieć co do tego wątpliwości. Lwia część scen wygląda dosyć naturalnie i tylko powtarzające się kilka razy panoramy Nilu o poranku i zachodzie słońca prezentuje te ikoniczne, kojarzone z krajem faraonów złote barwy. Operatorem kamery był Haris Zambarloukos, który współpracował z reżyserem również przy jego nominowanym do Oscara "Belfaście" i widać, że dobrze rozumie jego potrzeby, bo akcja płynie bardzo wartko, a ujęcia i praca kamery świetnie tworzą klimat tajemniczości, zawsze zapełniając kadr wieloma elementami, z których część może okazać się być niezbędna do rozwiązania zagadki.

No i właśnie. Sama zagadka. Być może najważniejszy element całego filmu. Nie czytałem nigdy oryginału pani Christie, a wersje filmowe, jeśli nawet widziałem, to dawno temu i nie pamiętałem już rozwiązania. Zarówno scenariusz, jak i reżyseria starają się mylić tropy. Właściwie każda z postaci ma do przyszłych zwłok jakieś "ale", a kamera często łapie ukradkowe spojrzenia, czy inne niejasne zachowania podejrzanych, które - teoretycznie - mają wprowadzić nas w błąd. Problem w tym, że pierwsza i przy tym najważniejsza poszlaka jest zbyt widoczna, wykrzyczana niemalże wprost w twarz widza, przez co ciężko ją przegapić, a kiedy przychodzi co do czego, natychmiast widzimy i rozumiemy jak przedstawia się sytuacja. Można powiedzieć, że taki to już urok adaptowania ponad osiemdziesięcioletniej książki, ale może gdyby ta pierwsza informacja została przekazana trochę bardziej subtelnie, rozwiązanie nie byłoby aż tak oczywiste. O tym się już jednak nie przekonamy.

"Śmierć na Nilu" to, mimo tych kilku (ważnych) niedociągnięć, bardzo przyjemne kino. Dwie godziny mijają niewiadomo kiedy, a świetna obsada w połączeniu z zajmującą warstwą audiowizualną i nacechowanym wybitnie emocjonalnie finałem - w czym zasługa odpowiedzialnego za odpowiednie przygotowanie scenariusza Michaela Greena - w zasadzie gwarantują dobrą zabawę. Multum postaci niejako wymusza potraktowani części z nich po macoszemu, a zagadka mogła była zostać lepiej zamaskowana, lecz to wciąż przyjemna intryga, z najbardziej brytyjskim Belgiem na czele. Hercule Poirot nigdy jeszcze nie był tak ludzki.

Atuty

  • Brzmi i wygląda pięknie;
  • Oryginalna, ale skuteczna kreacja słynnego detektywa;
  • Mocno emocjonalnie rozpisany finał opowieści;
  • Świetne tempo;
  • Gwiazdorska obsada.

Wady

  • Zbyt wyraźnie telegrafowane rozwiązanie zagadki;
  • Większość postaci płaska i nierozbudowana.

"Śmierć na Nilu" to z jednej strony bardzo sprawnie nakręcona zagadka kryminalna ze świetną obsadą, z drugiej kolejny zbędny remake, do tego zbyt wyraźnie pokazujący swoje karty. Rzuca ciekawe światło na postać Poirot i nie dłuży się, ale wątpię aby stała się czyjąś ulubioną ekranizacją tej powieści.

7,0
Piotrek Kamiński Strona autora
Z wykształcenia filolog, z zamiłowania gracz i kinoman pochłaniający popkulturę od przeszło 30 lat. O filmach na PPE pisze od 2019. Zarówno w grach, jak i filmach najbardziej ceni sobie dobrą fabułę. W wolnych chwilach lubi poczytać, pójść na koncert albo rodzinny spacer z psem.
cropper