Battlefield 1 - recenzja gry

Battlefield 1 - recenzja gry

Wojciech Gruszczyk | 18.10.2016, 20:50

Koniec z laserami, odrzutowcami, wszczepami, egzoszkieletami. DICE powraca do czasów I wojny światowej i robi to z wielkim wyczuciem. Kolejny Battlefield nie jest pozbawiony wad poprzedników, ale wyróżnia się na tle konkurencji, a nawet swoich starszych braci, nieziemską atmosferą. Długo czekałem właśnie na takiego shootera… DICE spełniło moje marzenia. 

6 maja 2016 roku… Pamiętacie ten dzień? Ja pewnie jeszcze przez wiele miesięcy będę wspominał akurat ten piątek, bo dawno w mojej pracy nie przeżyłem takiego wydarzenia. Od samego rana pojawiały się przecieki sugerujące nadejście nowej produkcji DICE, deweloperzy podgrzewali atmosferę zapowiadając „coś wielkiego”, a czytelnicy spoceni siedzieli wraz ze mną w pociągu zwanym „hype”. Wieczorem dostaliśmy pierwsze szczegóły, zobaczyliśmy zwiastun i chcieliśmy więcej. Już wtedy wiedziałem, że Szwedzi wstrzelili się w idealny moment…A czekaliśmy naprawdę długo, choć akurat tym razem było warto.

Dalsza część tekstu pod wideo

Serialowa opowieść wstępem do zabawy

W ostatnich latach seria Battlefield nie rozpieszczała sympatyków przygód, więc nadarzyła się okazja do podjęcia konkretnych zmian w tym temacie. Studio postanowiło sięgnąć po pięć zupełnie oddzielonych od siebie historii, które choć skupiają się na różnych bohaterach, to ich główna oś przygód nie jest skupiona wokół wielkiej wojny. Choć „jedynka” wrzuca graczy w paskudny dla ludzkości czas, to jednak podczas kampanii nie jesteśmy wybawcą świata. Nie mamy świadomości, że to nasze łapy zakończą ten wielki konflikt. To słuszna decyzja, bo ostatnie historie po prostu pokazały, że twórcy nie zawsze potrafią poradzić sobie z przedstawieniem globalnego konfliktu i umiejscowieniem w nich hiper-jednostki. Tutaj nie ma tego problemu, bo wydarzenia prezentują ludzką stronę wojny.

Twórcy poszli nawet o krok dalej i tym razem całość jest wyreżyserowana z większą gracją. Przerywniki filmowe nie są tylko dodatkiem do kolejnego strzelania, dialogi mają większy sens, a całość jest przyzwoicie wykrojona. Grając w Battlefield 1 miałem wrażenie, że autorzy inspirowali się dynamicznymi serialami i jest to wielki atut historii. Podczas wydarzeń wskakujemy między innymi w buty kanadyjskiego pilota, angielskiego czołgisty, austriackiego wywiadowca i za każdym razem miałem wrażenie, że autorom udało się dobrze zaakcentować początek i koniec przygody. Tu nie ma miejsca na nudę, wątki nie są sztucznie rozciągnięte w czasie i choć cała opowieść kończy się w około 6 godzin, to dawno tak dobrze nie bawiłem się w strzelance. Szczere podniecenie odrobinę opada po ostatnich napisach, bo człowiek chciałby więcej… A w dodatku sztuczna inteligencja rywali występuje raczej wyłącznie na kartce. Deweloperzy zapomnieli ją wrzucić do gry i w konsekwencji w trakcie rozgrywki strzelamy do bezmózgich botów.

Studio zadbało przy tym o zróżnicowane akcji, bo w grze wskakujemy w czołg, samolot, mamy okazję odbijać miejscówki, ubieramy pancerną zbroję i eliminujemy zastępy rywali, korzystając z najróżniejszego sprzętu. Nie brakuje również elementów zaczerpniętych z trybu sieciowego, wymagającego obrony podbijanego terenu. Nie do końca przy tej całej ekscytacji pasuje w moim odczuciu postawienie na skradankową akcje, bo należę raczej do grona graczy, którzy wolą wpaść do budynku z granatem w zębach, strzelając w każdą ścianę i z paniką w oczach szukać kolejnych oponentów. Na szczęście twórcy nie zmuszają nas do czajenia się w krzakach.

Klimat, klimat i jeszcze raz atmosfera

Intensywność kampanii jest jej wielki atutem, ale dla mnie najważniejsza jest wyborna atmosfera. DICE sięgnęło po szczególnie trudny okres w dziejach Ziemi, lecz ekipa przestudiowała podręczniki, zajęła się odwzorowaniem prawdziwych miejsc czy dopracowaniem broni i tutaj faktycznie czuć włożoną pracę w odtworzenie realiów. Nie oczekujcie symulatora I wojny światowej, bo trzeba było jednak dostosować realia do serii Battlefield, ale tak szczerze? W to gra się po prostu z bananem na ustach. Każda kula, każda akcja, każda rozwalona ściana pozwala z radochą obserwować kolejne wydarzenia. Pewnie trudno byłoby o tak pozytywne wrażenie, gdyby graficy ze Szwecji nie spędzili wielu godzin na dopracowaniu świata gry. Battlefield 1 w kampanii wygląda iście fantastycznie i z nieziemską przyjemnością obserwowałem przerywniki, bohaterów, aby po chwili wskoczyć na pole bitwy i z rozdziawioną gębą patrzeć na niszczony od granatów budynek. Oczywiście idealnym dopełnieniem oprawy jest w przypadku pozycji udźwiękowienie. Odgłosy wybuchów, broni, czołgów… Dźwiękowcy kolejny raz nie zawiedli, a gdy dodamy do tego przeszywający soundtrack. Majstersztyk!

Muszę na pewno w tym miejscu zaznaczyć, że nawet polski dubbing nie wypadł najgorzej. To nadal nie jest poziom światowego wydania, ale Paweł Małaszyński, Aleksandra Szwed, Mirosław Zbrojewicz, czy też niezawodny Jarosław Boberek wywiązali się ze swoich roli. Chciałbym choć słowo napisać o pracy YouTuberów, których mieliśmy usłyszeć w trybie sieciowym, ale… Rojo, izak i Rock zaginęli w tłumie innych głosów. Wcześniej przedstawiciele Electronic Arts Polska zapewniali, że znane persony odegrały tylko cząstkę wszystkich dialogów i faktycznie trudno narzekać.

Wracając jeszcze na sekundę do samej opowieści - odnoszę wrażenie, że DICE stawiając na bohaterów, efektowne wybuchy, zawrotną akcję i mocne scenki przerywnikowe w istotny sposób zbliżyło swoją pozycję do serii Call of Duty. Wielu graczy narzeka na formę twórczości zespołów Activision, ale DICE potrafiło podejść do tematu z chłodną głową, podpatrzeć najlepsze elementy konkurencyjnej twórczości i zaoferować swoim klientom coś świeżego. Czy w tej sytuacji mogę polecić Battlefield 1 wyłącznie singlistom? Mam z tym spory problem, bo choć opowieść mi się naprawdę podobała, to jednak doskonale zdaję sobie sprawę, że nie jest to kampania idealna. Na szczęście na opowieści wielu z Was dopiero rozpocznie swoją długą zabawę z produkcją, bo ponownie tryb sieciowy oferuje sporo frajdy.

Wojna na jeszcze większą skalę

Największą innowacją w multiplayerze są bez wątpienia Operacje. To nowy tryb przypominający sieciową kampanię, w której gracze uczestniczą w kilku bitwach. Nie sądziłem, że taka zabawa przypadnie mi do gustu, ale deweloperom udało się wyciągnąć najlepsze elementy „starego Battlefielda” i zaoferować je w jeszcze bogatszych okolicznościach. W trakcie zmagań należy przejmować flagi, wymieniać się ołowiem z rywalami, wykorzystywać czołgi, statki, samoloty, a przy tych wszystkich przyjemnościach nie można nawet a sekundę zapomnieć o taktyce. Każdy gracz ma swoje miejsce w szeregu i każdy musi odegrać swoją rolę – tylko w taki sposób możemy z błogą satysfakcją wskoczyć na kolejną mapę i ponownie rozpocząć walkę o punkty. Twórcy zaskakują również wykorzystaniem znanych starć, ponieważ podczas Operacji wpadamy w historyczne miejscówki ze znanych bitew, w których mamy okazję odegrać jedną z ról. Trzeba mieć jedynie świadomość, że taka zabawa wymaga czasu, więc na ten wariant nie powinni szykować się gracze, którzy wolą szybką akcję zamykającą się maksymalnie w kwadransie. Tutaj po 15 minutach dopiero rozprostujemy kości.

Drugim nowym trybem są Gołębie Wojenne, w których podczas rozgrywki trzeba znaleźć na mapie ptaka, przenieść w bezpieczne miejsce, a następnie wysłać go i tym samym poprosić o wsparcie artyleryjskie. Zagrałem kilka spotkań w tej innowacji i tak szczerze? Ciekawa próba, ale jednak jestem zwolennikiem wspomnianych wyżej Operacji lub standardowego Podboju (walka o kluczowe na mapie punkty), Szturmu (należy odnaleźć telegrafy przeciwnika i je zniszczyć), Dominacji (mniejszy Podbój, bez wielkich maszyn), czy Zespołowego Deathmatcha (rozgrywka polegająca na wybiciu wyznaczonej liczby przeciwników). Warto na pewno dodać, że autorzy wysłuchali opinii graczy i teraz w Podboju punkty zbieramy również za eliminowanie przeciwników.  

Deweloperzy postanowili ubarwić zmagania wrzucając do rozgrywki Behemoty oraz specjalne klasy. W tym pierwszym przypadku graczom może pomagać pociąg pancerny, sterowiec lub okręt i za każdym razem zespół posiadający takiego potężnego sprzymierzeńca może w spokoju kontrolować wydarzenia zdobywając jednocześnie wiele cennych punktów. Gracze mogą również znaleźć na mapach specjalne monety aktywujące nowe klasy postaci – zawodnik na chwilę staje się opancerzonym żołnierzem z miotaczem ognia lub mocarnym karabinem, czy dysponuje przeciwpancerną snajperką. Jest to ciekawe urozmaicenie zabawy, ale czasami zdecydowanie za ciężko ubić delikwentów w takiej mocnej zbroi.

Wspominając jeszcze o klasach, do naszej dyspozycji deweloperzy oddali w zasadzie standardowy zestaw – możemy grać jako szturmowiec, żołnierz wsparcia, medyk, zwiadowca lub mechanik (wskakując bezpośrednio do pojazdu) oraz pilot (odradzając się w samolocie). Każdą specjalność rozwijajmy, odblokowujemy nowe gadżety, dostosowujemy wojaka do swoich predyspozycji, a za dostępną w grze walutę możemy jeszcze kupić kolejne bronie. Choć ich liczba jest naprawdę satysfakcjonująca, to w czasach I wojny światowej żołnierze nie mieli do dyspozycji ogromnego arsenału i po pewnym czasie niektórzy będą pewnie narzekać na brak kolejnych dodatków, czy też różnych wariacji dostępnego oręża. Całkiem trafnym w moim odczuciu rozwiązaniem jest również postawienie na zależność poziomu przykładowo szturmowca do jego dostępnej broni – teraz faktycznie musimy nauczyć się grać daną klasą, poświęcić czas, by zdobyć jej najlepsze zabawki.

Przyjemne strzelanie z pewnymi… Problemami

Przy tych wszystkich nowościach oraz zmianach istotny jest jeden atut – w Battlefield 1 gra się po prostu bardzo przyjemnie. Bronie zostały gruntownie odpicowane względem poprzedniej odsłony, podczas wymiany ognia czujemy, że nie mamy w łapie nowoczesnego AK-47, a zależność odległości od oponenta jeszcze nigdy nie miała takiego znaczenia. Tutaj ponownie wskakujemy w czołgi, mamy okazję przemknąć przez bazę oponentów na koniu, przelecieć lokację i niezależnie od okoliczności czujemy, że wydarzenia zostały umiejscowione w czasach I wojny światowej. Autorom naprawdę udało się przenieść realia i przez te wszystkie drobnostki w postaci broni, gadżetów, strojów, pojazdów czujemy, że gramy w zupełnie nową odsłonę Battlefielda. W superlatywach muszę wypowiedzieć się również o lokacjach – na start otrzymaliśmy 9 miejscówek i każda ma swój unikalny charakter. Twórcy wrzucają nas na pustynię, do miasteczka, do lasu, w sam środek wojennego piekła i za każdym razem z przyjemnością obserwowałem przygotowane miejsca. Oczywiście w przypadku sieciowych starć nie możemy liczyć na tak dopracowaną oprawę jak w przypadku kampanii, ale dzięki intensywnej akcji trudno przez dłuższą chwilę zastanawiać się nad stojącym obok budynkiem… Bo po chwili może on zostać dosłownie zrównany z ziemią.

Muszę Was jednocześnie ostrzec, że DICE ponownie zaniedbało sprawę błędów, które potrafią wkurzyć. Dziwnie padające trupy, latające konie, przenikające elementy przez budyni, zniekształcone animacje… Wszystkie choroby Battlefielda pojawiają się w „jedynce” i deweloperzy pewnie kolejny raz spędzą wiele godzin na usunięciu bugów. Szczęściem w nieszczęściu jest fakt, że akurat ta ekipa ma spore doświadczenie w „łataniu” swoich produkcji.

[ciekawostka]

Warto było czekać 

Długo czekaliśmy na powrót do przeszłości. Po wszystkich współczesnych i futurystycznych shooterach dostaliśmy produkcję, która oferuje ciekawą opowieść, bardzo dobrze przemyślany, a zarazem efektowny tryb, dopracowany system progresji i wyśmienicie odwzorowane realia I wojny światowej.

Battlefield 1 nie zawodzi w najważniejszych aspektach i chociaż gra nie jest idealnym przedstawicielem swojego gatunku, a zarazem nie wyznacza nowych ścieżek dla kolejnych deweloperów, to po prostu oferuje kawał soczystego strzelania. Po becie byłem odrobinę zawiedziony, bo oczekiwałem więcej, ale pełna wersja produkcji to zawartość, z którą spędzę wiele nieprzespanych nocy. Na taką wojnę liczyłem.

Źródło: własne

Ocena - recenzja gry Battlefield 1

Atuty

  • Dobrze zrealizowana opowieść
  • Wybornie zaprezentowane realia I wojny światowej
  • Operacje to nowa jakość w sieciowych zmaganiach
  • Stare warianty zabawy nadal sprawiają sporo frajdy
  • Behemoty i elitarne klasy ubarwiają wojnę
  • Udźwiękowienie to ponownie najwyższa klasa
  • System progresji zachęca do rozgrywki
  • Piękna oprawa (szczególnie w kampanii!)

Wady

  • Sporo błędów do usunięcia
  • Sztuczna inteligencja oponentów pozostawia wiele do życzenia
  • Kampanii brakuje kilku rozdziałów do pełni szczęścia

Battlefield 1 rozpoczyna nowy rozdział w historii DICE. Twórcy zbudowali sobie dobre podstawy, na których mogą tworzyć kolejne odsłony serii. Z efektowną kampanią, wielkimi trybami i w kolejnych ciekawych miejscach. Czekam na więcej!
Graliśmy na: XONE

Wojciech Gruszczyk Strona autora
Miał przyjść do redakcji zrobić kilka turniejów, ale cytując klasyka „został na dłużej”. Szybko wykazał się pracowitością, dzięki której wyrobił sobie pozycję w redakcji i zajmuje się różnymi tematami. Najchętniej przedstawia wiadomości ze świat gier, rozrywki i technologii oraz przygotowuje recenzje gier i sprzętu. Jeśli jest zadanie – Wojtek na pewno się z nim zmierzy. 
cropper