Jotun: Valhalla Edition - recenzja gry

Jotun: Valhalla Edition - recenzja gry

Wojciech Gruszczyk | 18.09.2016, 20:58

Mitologia nordycka ma w moim sercu specjalne miejsce i z dziką satysfakcją przyglądam się kolejnym deweloperom, którzy podejmują temat skandynawskich wierzeń. Dawno jednak nie miałem okazji zagrać w tak spójny i przesiąknięty klimatem tytuł, który na długo zapadanie w mojej pamięci. Jotun: Valhalla Edition to kolejny dobrze przemyślany, choć pozostawiający spory niedosyt indyk. 

Główną bohaterką produkcji kanadyjskiego Thunder Lotus Games jest Thora. Nie poznajemy wojowniczki podczas kolejnych zwycięskich starć, nie widzimy jak ubija następne legiony przeciwników, ani nawet nie możemy spojrzeć na kunsztowne wbijanie topora w głowy nieszczęśników. Thora na samym początku produkcji ginie śmiercią niegodną wielkiego wikinga i tym samym zaprzepaszcza swoją szansę na dotarcie do upragnionej Valhalli. Na jej szczęście bogowie pozwalają jej na rehabilitację. Choć nie trafi ponownie na ziemię i nie otrzyma drugiego życia, to jednak może udowodnić swoją siłę mierząc się z tytułowymi Jotunami, czyli potężnymi, gigantycznymi istotami, którzy mają swoje istotne miejsce w mitologii nordyckiej. Deweloperzy w ciekawy sposób uosabiają te mityczne istoty serwując graczom pięciu wyjątkowo trudnych przeciwników.

Dalsza część tekstu pod wideo

W głównej mierze to właśnie na tym polega rozgrywka – podróżujemy po bajkowych terenach, napotykamy na ciekawie umiejscowione zagadki logiczne, znajdujemy specjalne runy, a w ostateczności, na końcu każdej krainy możemy zmierzyć się z gigantycznym przeciwnikiem. Nie używam w tym miejscu nadmiernej hiperbolizacji, bo każdy z pięciu przedstawionych w grze Jotunów, to olbrzymia bestia charakteryzująca się indywidualnym podejściem do eksterminacji Thory. Na drodze do wyczekanej Valhalli bohaterka mierzy się z potężnymi przeciwnikami, a każde starcie było dla mnie połączeniem Shadow of the Colossus z Dark Souls. Skojarzenie nie pojawia się tutaj bez przyczyny, bo dziewczyna swoim rozmiarem dorównuje palcom u stóp rywali, a każdy pojedynek to spore wyzwanie. Thora od początku historii dzierży w swoich przepoconych łapach wielki topór, który towarzyszy jej przez całą podróż, a podczas rywalizacji musimy z chorym spokojem unikać ataków, wyprowadzać kontry i modlić się, by przypadkiem nie wpaść pod nogę jednego z Jotunów. Poziom trudności został należycie wyśrubowany i często w trakcie rywalizacji musiałem się namęczyć, ale nie obawiajcie się o przerost formy nad treścią. Tutaj wystarczy dobre poznanie ruchów wojowniczki i chłodna głowa. 

Shadow of the Colossus + Dark Souls + Thor

Wspominam tutaj o serii From Software, bo podobnie jak w wymienionych „Mrocznych Duszach”, Jotun jest pozbawiony rozbudowanego systemu ciosów. Do naszej dyspozycji autorzy oddali tylko dwa główne ataki: szybki-lekki, powolny-mocny, a największym urozmaiceniem są wyniesione od nordyckich bogów zdolności. Mam jednak wrażenie, że przez samą budowę gry – tutaj naszymi przeciwnikami są głównie wspomniane, potężne istoty – nie mamy okazji do większego poznania, czy też wykorzystania repertuaru bohaterki. Thora porusza się również ze sporą ślamazarnością, więc często w trakcie starć miałem wrażenie, że większym problemem są niedoskonałości protagonistki niż jej wielcy przeciwnicy. Mimo wszystko nie mogę odebrać tej koncepcji pewnej spójności, bo każde zwycięstwo tutaj faktycznie cieszy i z uśmiechem na ustach biegniemy do kolejnych krain.

Twórcy jednocześnie nie męczą graczy rozbudowanym poradnikiem i licznymi podpowiedziami. Tutaj od początku jesteśmy rzuceni do świata i na własną rękę podróżujemy odkrywając przygotowane zakamarki. Ta swoboda jednak nie męczy, bo świat i zagadki stoją na równym, wysokim poziomie. Mam jednak świadomość, że autorzy nie do końca przemyśleli wykreowanie sporych lokacji, po których Thora porusza się z dbałością o najmniejszy krok… Czasami podróż z miejsca na miejsca trwa zdecydowanie za długo i po kilku truchtach – bo ciężko powiedzieć, by bohaterka biegała – byłem znudzony. Autorzy zdecydowanie zapomnieli odrobinę podkręcić dynamikę rozgrywki przed walkami.

Gra jednak wielokrotnie potrafi zachwycić. Studio kreując lokacje, przeciwników, a nawet samą bohaterkę często korzysta ze skandynawskich ikon wielokrotnie zalotnie puszczając oczko do gracza. Projekt jest przesiąknięty nordycką atmosferą i podróżując po gęstym lesie, lodowej krainie, czy też we wnętrzu samego wulkanu, za każdym razem chłonąłem przygotowane miejsca. Moja euforia nie jest przesadzona, bo autorzy namalowali każdą lokację z wielką dbałością o detale i choć kamera jest tutaj umiejscowiona statycznie, to jednak częste przybliżenia i oddalenia pozwalają dostrzec wyjątkową pracę. Nie inaczej jest w przypadku udźwiękowienia, które po prostu idealnie pasuje do wykreowanego świata – przechadzając się po miejscach słyszymy spokojne, klimatyczne melodie, by po chwili, już podczas walki, usłyszeć zdecydowanie mocniejszą i pasującą do sytuacji muzykę. Na spore brawa zasługują głosy narratorów, które przybliżają nam zaistniałe sytuacje… To wszystko buduje niepowtarzalną atmosferę, bo autorzy faktycznie odrobili zadanie domowe.

Pierwotnie produkcja zadebiutowała w ubiegłym roku na komputerach osobistych, ale jedną znaczącą zmianą względem wersji na konsole jest dodanie do produkcji dodatkowego trybu. Po ukończeniu historii możemy ponownie zmierzyć się z Jotunami, ale każdy z przeciwników posiada dodatkowe ataki. Jest to przyjemna zabawa dla osób, które zakochają się w przygotowanej koncepcji.

Jest dobrze, więc chcesz więcej

Całą opowieść pęka po pięciu godzinach i szczerze? Dawno nie czułem takiego niedosytu. Łyknąłem historię w jeden wieczór, z przyjemnością poznałem opowieść niestrudzonej wojowniczki, ale… Ja się dopiero dobrze rozgrzałem. Gra jest przesiąknięta wybornym, nordyckim klimatem, więc człowiek podczas poznawania przygody chce więcej i więcej, ale studio założyło sobie pewną koncepcję, która po prostu ma braki. Podczas podróży nie walczymy z hordami przeciwników, nie mamy okazji się „zaciąć” na dłużej, bo nawet same starcia z bossami polegają w głównej mierze na nauczeniu się ich ruchów. Chociaż produkcja zachwyca pod względem oprawy, udźwiękowienia, nie zawodzi podczas walk z bossami, to jednak odnoszę wrażenie, że nie wykorzystano ogromnego potencjału, który sami zaprezentowali.

Fani Thora muszą zagrać w tytuł Thunder Lotus Games, ale pamiętajcie, że to tylko mała, niezależna gra, która pobudza apetyt przed… No właśnie czym? Produkcji umiejscowionych w nordyckiej mitologii jest nadal zdecydowanie za mało.

Źródło: własne

Ocena - recenzja gry Jotun

Atuty

  • Świat przesiąknięty nordycką mitologią
  • Jotuny wyglądają świetnie
  • Walka nie zawodzi
  • Oprawa i udźwiękowienie budują klimat

Wady

  • Ta opowieść jest zdecydowanie za krótka
  • Mało urozmaicona rozgrywka

Grasz, chcesz więcej, a tutaj koniec. Tak się nie robi! Dobrze skrojona produkcja, która powinna zostać rozszerzona o dodatkowe 5 godzin rozgrywki.
Graliśmy na: PS4

Wojciech Gruszczyk Strona autora
Miał przyjść do redakcji zrobić kilka turniejów, ale cytując klasyka „został na dłużej”. Szybko wykazał się pracowitością, dzięki której wyrobił sobie pozycję w redakcji i zajmuje się różnymi tematami. Najchętniej przedstawia wiadomości ze świat gier, rozrywki i technologii oraz przygotowuje recenzje gier i sprzętu. Jeśli jest zadanie – Wojtek na pewno się z nim zmierzy. 
cropper