
Recenzja: Knock Knock (PS4)
Budząca skrajne emocje gra Ice-Pick Lodge prawie dwa lata po pecetowej premierze wylądowała na PS4. Czy ten nieszablonowy tytuł jest w stanie zawładnąć konsolami Sony?
Wcielamy się w młodego chłopaka zwanego Lokatorem. Zamieszkuje on upiorny domek umiejscowiony w niemniej upiornym lesie. Lokator mieszka sam i odkąd tylko pamięta, zbiera informacje o otaczającym go świecie. Chłopak prawdopodobnie cierpi na bezsenność, ale nie mamy co do tego pewności. Równie dobrze wydarzenia, jakich jesteśmy świadkami, mogą być jego snami albo objawami choroby psychicznej. A może wszystko, czego doświadcza, to przenośnia uwypuklająca problemy ludzkości? Mocno podkrążone oczy świadczą o jednym, ale już pełna obojętność na to, co się wokół dzieje, podsuwa inne podejrzenia.
Lokator co noc przemierza swój dom, aby upewnić się, że wszystko jest na swoim miejscu. Niepokojony hałasem i tajemniczymi głosami, robi wszystko, aby tylko doczekać świtu i tym samym przetrwać kolejną noc. Pełną niedopowiedzeń i niejasności opowieść musimy poskładać sobie sami. Lokator daje nam wskazówki, co jakiś czas wspomina o przeszłości, ale nic nie jest podane wprost. Bardziej jasne informacje oferują rozrzucone po domu kartki z notatnika, których zwięzła treść powoli składa się w większą całość.




Przejście gry zajęło mi trochę ponad 4 godziny, czego z reguły nie można nazwać zaletą. W tym przypadku przewrotnie poczułem ulgę, gdyż conocne przeżycia Lokatora wymęczyły bardziej mnie niż jego. Szczątkowo dawkowana fabuła nie jest na tyle interesująca, aby z wypiekami na twarzy zaliczać kolejne noce w tajemniczym domu. Może nie wyłapałem drugiego dna opowieści, może niepoprawnie odczytałem pojawiające się znaki, może źle zinterpretowałem co raz to bardziej wymowne pokoje. A może wręcz przeciwnie - nadinterpretowałem niektóre wątki. Zakończenie trochę rozjaśniło moje teorie, ale nie na tyle, aby zagrzać każdego do ukończenia gry.
Rozgrywka przypomina zabawę w chowanego. Każdej nocy domek wygląda nieco inaczej, układ pomieszczeń jest inny, a las przed domem to nieprzebyty gąszcz drzew wyjętych z najgorszych koszmarów. Wyświetlony w lewym górnym rogu zegar odlicza czas do świtu, a naszym zadaniem jest zorganizowanie sobie kryjówek przed nawiedzającymi dom Gośćmi. Goście to niemożliwe go pokonania upiory i jedynie światło oraz odpowiednia kryjówka mogą sprawić, że unikniemy z nimi spotkania. Ukrywając się w kącie czy za parawanem, jesteśmy bezpieczni, ale za to czas zaczyna się cofać i upragniony świt się oddala. Wtedy musimy kombinować z ponownym włączaniem światła w zaciemnionych pomieszczeniach, ponieważ żarówki w losowych pokojach zostają zniszczone, gdy do domu zbliża się niebezpieczeństwo. Gdzieniegdzie znajdujemy dziwne zegary, a interakcja z nimi pozwala przyspieszyć czas i przybliżyć nas do wschodu.
Na papierze wygląda to intrygująco. Ba, początek gry mocno wkręcił mnie w klimat. Z czasem jednak zabawa staje się monotonna i bardzo powtarzalna. Co więcej, bardzo trudno zrozumieć zasady, jakie panują podczas tej osobliwej zabawy w chowanego. Zachowanie poszczególnych typów potworów nie jest objaśnione. Do samego końca nie dowiedziałem się, z jakiego powodu niektórzy wrogowie namierzyli mnie w kryjówce i nakazali mozolne powtarzanie części etapu. Dotknięcie przez potwora cofa czas o połowę, co jest tym bardziej dotkliwe, im bliżej do świtu. Powtarzanie tych samych schematów przy lekko zmienionym rozmieszczeniu pomieszczeń bawi dosłownie przez chwilę. Cały czas czekamy na nowości, a tych po prostu brak.
Spodobała mi się grafika. Przed domem mamy odcienie czerni i bieli, natomiast wewnątrz bardzo ładne, szczegółowe, przywodzące na myśl filmy animowane, pokoje. Lokator mówi dość dużo, bezpośrednio do nas, ale słyszymy jedynie niezrozumiały, dość zabawny bełkot podparty podpisami. Warto wspomnieć, że Knock Knock posiada polskie napisy, co jest rzadkością w produkcjach indie.
Jeszcze nigdy nie miałem takiego problemu z jednoznaczną oceną gry. W momencie premiery na PSN Knock Knock kosztowało aż 71 zł. Dyskwalifikująca cena okazała się błędna i ostatecznie zmieniono ją na 21 zł. Za taką kwotę zachęcam do zmierzenia są z nocnymi przygodami Lokatora. Być może Wasze odczucia będą zupełnie inne, może dokopiecie się do drugiego dna opowieści, a może sama mechanika będzie dla Was świetną zabawą. Jestem fanem pozycji idących pod prąd głównego nurtu, wspieram niestandardowe podejście do gier, a mimo to Knock Knock mnie nie porwało, stąd ocena, jaką widzicie niżej.
Atuty
- Styl graficzny
- Trudny do rozgryzienia bohater
- Polskie napisy
Wady
- Fabuła
- Monotonne powtarzanie tych samych czynności
Nietuzinkowy pomysł i stylistyka to za mało, gdy mechanika rozgrywki nie potrafi przykuć do telewizora.
Przeczytaj również






Komentarze (26)
SORTUJ OD: Najnowszych / Najstarszych / Popularnych