Here They Lie - recenzja gry + wideorecenzja. To nie jest gra dla nieletnich graczy

Here They Lie - recenzja gry + wideorecenzja. To nie jest gra dla nieletnich graczy

Roger Żochowski | 11.11.2016, 20:15

Jednym z moich ulubionych reżyserów jest David Lynch, twórca niezapomnianego serialu "Miasteczko Twin Peaks", które niedługo doczeka się kontynuacji. Chyba z tego względu Here They Lie uważam obecnie za jedną z najciekawszych pozycji na PS VR.

A może to jednak nie David Lynch? Może to ta urocza pani w żółtej sukience, której już w pierwszej scenie możemy zajrzeć w głęboki dekolt? Niewiasta nazywa się Dana i niemalże przez całą grę będziesz próbował ją dogonić i dowiedzieć się kim jest. To zresztą tylko jeden z wielu znaków zapytania postawionych przez deweloperów. Podsłuchując rozmowy telefoniczne, obserwując surrealistyczne scenerie i zbierając różnego rodzaju znajdźki pokroju fotografii czy notatek, będziesz starał się poukładać wszystkie klocki i zrozumieć czemu świat, w którym się znalazłeś, jest taki dziwny i przerażający. I kim tak właściwie jesteś.

Dalsza część tekstu pod wideo

Psychologiczna karuzela

Fabułę podano w sposób minimalistyczny. Wszystko jest tu jak sen na jawie. Jesteśmy zmuszeni do interpretacji wielu faktów na swój własny sposób, dzięki czemu o grze nie zapominamy na długo po ujrzeniu napisów końcowych. Zwiedzając świat doświadczamy wielu dziwnych scen jak np. gościa w masce kopulującego z telewizorem kineskopowym na tle scenografii rodem z tanich burdeli. Sceny przemocy, brutalne zabójstwa, seksualne dewiacje, dziwne człekokształtne istoty, demony z piekła rodem i niejasna symbolika budują atmosferę zagubienia. Jest w tym coś ze wspomnianego "Miasteczka Twin Peaks", ale nie brakuje też elementów pasujących do snuff movie, kina niezależnego czy narkotykowych wizji. Dla jednych będzie to bezsensowny bełkot i jestem w stanie to zrozumieć. Dla mnie jednak takie produkcje mają swój specyficzny urok. Odczuwam głód dobrych horrorów psychologicznych i Here They Lie częściowo go zaspokoił.

W przypadku samej rozgrywki nie jest już tak kolorowo. To pisząc wprost symulator chodzenia. Przemieszczając się po kolejnych lokacjach rzadko kiedy trafiamy na jakąś zagadkę, a szkoda, bo urozmaiciłoby to dość powtarzalny gameplay. Jedyną rzeczą, jaką musimy się przejmować, to baterie do latarki poukrywane tu i ówdzie. Całe szczęście miejscówki, do których trafiamy, nie raz i nie dwa zjeżą Wam włos na głowie. Dziwne projekcje wzbudzają niepokój, a momenty gdy nagle coś wyskakuje czy zaczyna nas ścigać przyprawiają o szybsze bicie serca. Wyobraźcie sobie, że odwracacie głowę do tyłu słysząc jakiś szmer i widzicie jak w Waszym kierunku biegnie gość z głową byka. Albo spoglądacie z niepokojem jak jakiś zboczeniec cały czas Was śledzi, wykonując ostentacyjne ruchy ręką przy kroczu i szukając okazji do... gwałtu. Czasami trzeba chować się w zakamarkach przez patrolującymi teren stworzeniami. Gorzej gdy zdradzimy swoją obecność, bo postać porusza się wolno jak stary traktor, więc z ucieczką są zazwyczaj problemy i kończymy jako mokra plama krwi. Innym razem gra zmusza nas do dokonania jakiegoś wyboru moralnego potrafiącego wywołać skrajne emocje. Gdy giniemy wracamy do świata wchodząc w kristo-czerwoną bramę i obserwując jak wokół nas zmienia się świat niczym w Silent Hillu. Jest moc.  

Skąpany w szarości świata

Choć osobiście nie miałem większych problemów z zawrotami głowy czy nudnościami, Here They Lie jest tytułem, który może wywoływać mocne dolegliwości. Nie bez powodu gra co jakiś czas przypomina nam o zrobieniu sobie odpoczynku. Deweloperzy oddali w nasze ręce dwa warianty sterowania. W pierwszym lewa gałka odpowiada za ruch postacią, zaś prawa za obracanie kamery. Następuje to jednak nie płynnie lecz skokowo, co ma zapobiec właśnie nudnościom. W alternatywnej opcji prawą gałką możemy płynnie przesuwać kamerą bez przeskoków, ale pojawia się specjalny czarny filtr ograniczający widoczność. Oczywiście w obu przypadkach rozglądamy się po otoczeniu za pomocą PS VR, co pokazuje jaki potencjał drzemie w tym patencie. Nie raz chowałem się za ścianą wychylając tylko mocno głowę i obserwując gdzie czai się wróg. Jest to też jeden z niewielu startowych tytułów, w którym gdy spojrzymy w dół widzimy całą naszą postać wliczając w to nogi i tułów.

Grafika nie jest najmocniejszym punktem Here They Lie. Niska rozdzielczość powoduje, że wszystko wydaje się bardzo rozmazane i niewyraźne. Z drugiej strony monumentalne widoki zrujnowanego miasta naszpikowanego neonami nie pozwalają przejść obok nich obojętnie. A to co dzieje się w drugiej połowie gry - istny kosmos, który jednak pozostawię do odkrycia Wam osobiście. Wykreowany świat momentami jest niesamowicie przygnębiający w pozytywnym tego słowa znaczeniu. Nie raz zatrzymywałem się na chwilę i cieszyłem jak głupi podziwiając panoramę skąpanego w szarości miasta czy zmieniającą się perspektywę. Dodajmy, że gra została wydana w pełnej polskiej wersji językowej i choć dubbing pozostawia nieco do życzenia (teatralna maniera), to przetłumaczenie wszystkich notatek czy rozmów telefonicznych zasługuje na wzmiankę w recenzji. 

Here They Lie to jeden z tych tytułów, który albo się pokocha albo znienawidzi. Stąd też gamespot wystawił mu 8/10, a konkurencyjny Destructoid już tylko 6. Ja zaliczam się do tej pierwszej grupy i liczę na to, że na PS VR będzie więcej takich produkcji. Emocjonalnych, ciekawych fabularnie i oferujących coś więcej niż tylko zbiór mini-gierek. Alternatywne zakończenie sprawia, że do gry warto wrócić i zobaczyć jak mogła potoczyć się historia. Nieporozumieniem jest jednak fakt, że po skończeniu tytułu nie może sprawdzić ile znajdźiek znaleźliśmy ani wczytać stanu gry. Całość zaczynamy od nowa. Szkoda jedynie, że gra pęka w około 4 godziny. Ale taka jest już specyfika startowych tytułów na PS VR. Przed zakupem polecam jednak sprawdzić Here They Lie na własnej skórze, bo reakcje moich znajomych są diametralnie różne.

Źródło: własne

Ocena - recenzja gry Here They Lie

Atuty

  • Mglista fabuła buduje klimat
  • Surrealistyczne widoki
  • Potrafi przestraszyć
  • Nieliniowe zakończenie

Wady

  • Rozdzielczość nie zachwyca
  • U niektórych powoduje duże nudności
  • Przydałyby się jakieś przemyślane zagadki

Pełnoprawna, choć krótka produkcja, która w przeciwieństwie do masy popierdółek zapada w pamięć i pozwala wkręcić się w opowiadaną historię.
Graliśmy na: PS4

Roger Żochowski Strona autora
Przygodę z grami zaczynał w osiedlowym salonie, bijąc rekordy w Moon Patrol, ale miłością do konsol zaraziły go Rambo, Ruskie jajka, Pegasus, MegaDrive i PlayStation. O grach pisze od 2003 roku, o filmach i serialach od 2010. Redaktor naczelny PPE.pl i PSX Extreme. Prywatnie tata dwójki szkrabów, miłośnik górskich wspinaczek, powieści Murakamiego, filmów Denisa Villeneuve'a, piłki nożnej, azjatyckiej kinematografii, jRPG, wyścigów i horrorów. Final Fantasy VII to jego gra życia, a Blade Runner - film wszechczasów. 
cropper