Recenzja gry: Dragon Quest Heroes

Recenzja gry: Dragon Quest Heroes

Michał Włodarczyk | 17.10.2015, 18:00

Spin-off słynnego cyklu gier RPG, nasuwający skojarzenia z egzotycznymi produkcjami z ery PS2 i wizualnie na średnim poziomie minionej generacji, w który gra się świetnie na PlayStation 4? Takie tytuły potrafią tworzyć chyba tylko Japończycy...

Dragon Quest to marka w Kraju Kwitnącej Wiśni szalenie popularna, odnosząca sukcesy od połowy lat 80., gdy gracze zakochali się w formule zabawy nazywanej dziś umownie jRPG. Mangowa stylistyka, turowy system walki, zabawna fabuła i sympatyczni bohaterowie - takimi kartami DQ pogrywa już prawie trzydzieści lat. Lecz nie tylko. Jak każda popularna marka, również dzieła Yujiego Horii doczekały się licznych "dokrętek", z których część utworzyła z czasem odrębne serie, głównie na kieszonsolkach. Niestety zachodni gracze po raz ostatni na konsolach stacjonarnych obcowali z tą franczyzą ponad siedem lat temu, w dodatku ze średnio udanym Dragon Quest Warriors na Wii. To już na szczęście przeszłość! Dzięki inicjatywie Omega Force, dewelopera znanego przede wszystkim za sprawą specyficznych gier hack and slash z rodziny Dynasty Warriors, który zaproponował Square Enix stworzenie podobnego tytułu w świecie DQ, możemy położyć ręce na Dragon Quest Heroes: The World Tree's Woe and the Blight Below.

Dalsza część tekstu pod wideo

"Action RPG!"

Po pierwszych zapowiedziach kręcono nosem, mając uzasadnione obawy, iż otrzymamy kolejną bezmyślną sieczkę ze stajni Omega Force, tyle że z "nakładką" w postaci Dragon Quest. Tymczasem okazuje się, że osoby odpowiedzialne za marketing tej produkcji, które na każdym kroku zapewniały, iż Heroes jest RPG-iem akcji, nie kłamały. Oczywiście duch poprzednich dzieł dewelopera unosi się niemal nad każdą linijką kodu, jednakże wszechobecną walkę znacznie urozmaicono oraz dorzucono komplet elementów charakterystycznych dla japońskich gier fabularnych. Opowieść, jaką snują twórcy, do skomplikowanych nie należy. Fantastyczne królestwo Arba, gdzie ludzie i potwory żyją ze sobą w pokoju, pada ofiarą nieznanych sił, które obracają pocieszne stwory przeciw potomkom Adama i Ewy. Misji pozbycia się agresywnych Slime'ów, smoków i tym podobnych kreatur podejmuje się dwoje kapitanów ze straży królewskiej, Luceus oraz Aurora. Z pomocą swojego króla i drużyny bohaterów z innych wymiarów (konkretnie z numerycznych odsłon DQ) muszą przywrócić pokój w królestwie i znaleźć przyczynę ataków ze strony potworów. Fabuła w tym wypadku została całkowicie podporządkowana rozgrywce, co w ogóle nie przeszkadza, zwłaszcza że mangowi bohaterowie budzą sympatię, a interakcje między nimi potrafią rozbawić. Kto rozpoznaje takie postaci, jak Yangus, Jessica, Terry czy Bianca, z historyjki Heroes czerpał będzie jeszcze więcej.

Trzon rozgrywki stanowią wypady z centrum dowodzenia na małe, zamknięte lokacje, gdzie eliminujemy hordy adwersarzy. Brzmi prosto i tak jest w istocie, jeśli jednak dodamy kolejne elementy, otrzymamy całkiem solidnego RPG-a akcji. Co najważniejsze, zawsze walczymy w czteroosobowej drużynie, o składzie której decydujemy przed misją - w dowolnym momencie możemy kierować każdą postacią. I choć obłożenie komend na padzie wygląda tak samo, bohaterowie mają swoje mocne i słabe strony. Kluczem do sukcesu jest wytypowanie takiego kwartetu, z którego każdy wojownik potrafi walczyć w nieco odmienny sposób (szybki i słaby atak fizyczny, mocny i wolny, potężne zaklęcia ofensywne itp.). Rzecz jasna nie ma mowy, by wymachiwać orężem w stylu Bayonetty lub Dantego, lecz wraz z rozwojem postaci zyskujemy kolejne zagrania, w cenie jest także sprawne operowanie unikiem oraz blokiem. Biorąc pod uwagę korzenie tej produkcji, otrzymujemy całkiem sporo możliwości w walce, które zwiększają się proporcjonalnie do naszego zaangażowania w aktywności poboczne. Oprócz misji wątku głównego, którego ukończenie powinno zająć ok. 20 godzin, przygotowano szereg zadań opcjonalnych, w tym łatwiejsze i trudniejsze batalie, szukanie skarbów, zbieranie przedmiotów dla alchemika, poszukiwanie monet dla kolekcjonera czy treningi u pewnego demona. Jeśli ktoś chciałby wycisnąć z Dragon Quest Heroes wszystko, pęknie i 50 godzin.

Samo mięso, bez zmieniaków

Prawie za wszystkie aktywności w grze otrzymujemy pieniądze, za które możemy kupić dobra zwiększające nasze szanse na polu walki. Oprócz tak oczywistych rzeczy, jak lepsze miecze, topory, łuki czy tarcze, każdego z bohaterów można wyposażyć w magiczne przedmioty, których jakość odpowiada cenie. Producent przygotował więc całkiem sporo atrakcji "na boku", jednak nie są one w stanie zakamuflować powtarzalność zadań. Niezależnie od tego, czy musimy oczyścić lokację z oponentów, pokonać słusznych rozmiarów bossa czy obronić specyficzny punkt na mapie, w praktyce zawsze robimy to samo - przebijamy się przez armię nieprzyjaciela do miejsca na końcu poziomu, gdzie należy zgładzić potwora odpowiadającego za otwarty portal, z którego nacierają adwersarze. Nieco ciekawiej wygląda to podczas questów polegających na obronie punktu lub osoby, które czerpią z gatunku gier tower defense. Wtedy właśnie przydają się monety z podobiznami zgładzonych potworów, które aktywowane, sprawiają, że maszkara walczy po naszej stronie. Niestety gracz szybko orientuje się, iż najskuteczniejsza taktyka polega na przechwyceniu silnego przeciwnika już na początku, a następnie przydzieleniu go do obrony - wówczas zakończenie misji powodzeniem staje się formalnością. Paradoksalnie uważam ten element za mocny punkt gry, gdyż wymaga przyjęcia jakiejś taktyki, a przemieszczanie się po planszy jest płynniejsze za sprawą obecności kryształów, z pomocą których można się teleportować.

[ciekawostka]

Dragon Quest Heroes na PlayStation 4 działa w pełnym HD, przy płynnych 60 klatkach, co wielkim osiągnięciem nie jest, gdyż gra w temacie oprawy wizualnej nie zrobiłaby większego wrażenia na posiadaczu poprzedniej konsoli Sony, nawet w 2007 roku. Płynna animacja, DQ-owe menusy i starannie wykonane, mangowe modele postaci mogą się podobać, niestety struktura poziomów, geometria obiektów, a także liczne ograniczenia i umowności budzą skojarzenia z produkcjami dedykowanymi PS2. Z drugiej strony to całkiem zrozumiałe, gdy weźmiemy pod uwagę, że Omega Force wyciosało ten tytuł w półtora roku (!). Prosta, lecz przyjemna i uzależniająca rozgrywka smakuje jeszcze lepiej, kiedy włączymy oryginalną ścieżkę dialogową, choć angielski voice-acting wypadł przyzwoicie. Japońska produkcja przesiąknięta jest fanserwisem - ucho miłośnika serii od razu wyłapie stare sample dźwiękowe czy różne aranżacje motywu przewodniego, wizytówki cyklu. Szkoda tylko, że Square Enix, mając u siebie piękną, symfoniczną ścieżkę z kultowego Dragon Quest XIII, pozwoliło deweloperowi oprawić swój tytuł w tak bezpłciową oprawę muzyczną. Technicznie spin-off Dragon Questa wypada bardzo średnio, jednak fajnej atmosfery tej pozycji odmówić nie sposób, także ze względu na projekty niezawodnego Akiry Toriyamy, twórcy przygód Son Goku, w którego portfolio znajdziemy takie pozycje, jak Chrono Trigger czy Blue Dragon.

Czekam na więcej

Dobrze się stało, że seria Dragon Quest powróciła na konsole stacjonarne, przypominając o sobie zachodnim graczom. Wciągający, grywalny i żywotny, lecz jednocześnie powtarzalny, nieszczególnie ładny oraz pozbawiony sieciowej kooperacji spin-off nie jest szczytem marzeń oddanych fanów, lecz do premiery zapowiedzianego sequela i - przede wszystkim - pełnoprawnej "jedenastki", powinien wystarczyć. Miłośnicy już grają, z kolei wszyscy inni, jeśli tylko na mangę i anime nie plują jadem, a lubią nieskomplikowane RPG-i akcji, mogą spokojnie dać Heroes szansę. Ja się nie zawiodłem i mam zamiar do tego tytułu wracać.

Źródło: własne

Ocena - recenzja gry Dragon Quest Heroes: The World Tree's Woe and the Blight Below

Atuty

  • Przyjemna "rąbanka"
  • Elementy RPG
  • Żywotność
  • Misje w stylu tower defense
  • Klimat Dragon Quest, fanserwis
  • Japoński voice-acting

Wady

  • Repetycja
  • Brak sieciowej kooperacji
  • Oprawa nie zachwyca
  • Bezpłciowa muzyka

W nowym spin-offie serii Dragon Quest nie wszystko zagrało tak, jak należy, choć szarpie się w niego bardzo przyjemnie. Solidna robota, czekam na sequel.
Graliśmy na: PS4

Michał Włodarczyk Strona autora
cropper