Recenzja gry: Watch Dogs

Recenzja gry: Watch Dogs

Kuba Kleszcz | 28.05.2014, 22:04

Macie szczęście, że nie mieszkacie w Chicago. Inaczej Aiden Pearce, protagonista Watch Dogs, prawdopodobnie już dawno obejrzałby wasze mieszkanie od środka i mógł wam powiedzieć, co robiliście wczoraj wieczorem w swoim domowym zaciszu. Co zdolniejsi uzyskują do niego wgląd niewielkim nakładem sił. Poodwracajcie swoje kamerki, w tym Kinekty i te od PlayStation, a okna pozasłaniajcie i przyozdobcie twarz w chustę – nigdzie nie jesteście anonimowi.

To niesamowite, jak potężne urządzenie zmieścić można w swojej kieszeni, i nie jest to klamka, nóż czy czerwony przycisk, ale nowoczesny telefon dający dostęp do jednej z najgroźniejszych broni – informacji. Akcja gry nie bez kozery rozgrywa się w Chicago, wszak jest to miasto z kamerami rozmieszczonymi absolutnie wszędzie, przyglądającymi się każdej wykonywanej czynności, a przejęcie władzy nad systemem monitoringu czyni hakera jedną z najgroźniejszych osób w mieście. Nie tylko Aiden jest tego świadomy, dlatego w Chicago istnieją grupy hakerskie, mające w zanadrzu mnóstwo brudów na każdą wpływową osobę, gwarantując sobie korzystne układy i nietykalność.

Dalsza część tekstu pod wideo

Co potrafi twój telefon?

Pearce z kieszeni swojego wytartego płaszcza wyciąga co rusz Profiler, czyli smartfon podrasowany odpowiednim oprogramowaniem, który w mig przeskakuje pomiędzy ogniwami systemu naczyń połączonych, jakie stanowi całe miasto. Pozornie niewinny smartfon kładzie kres anonimowości nawet zwykłych przechodniów i kwestią sekundy jest pozyskanie nazwiska wskazanej osoby, informacji na temat zawodu, zarobków, przeszłości kryminalnej i również króciutkiej wzmianki o danym człowieku. Ubisoft nieźle się przyłożył do tego, by te skromne charakterystyki powtarzały się możliwe jak najrzadziej i zaważyły na naszych wyborach. Wybranych przechodniów możemy ograbiać subtelnie z pieniędzy, nie dając im nawet szansy dowiedzieć się o tym, zanim sami nie sprawdzą stanu swojego konta. O ile opisy pokroju: nihilista, często odwiedzający strony pornograficzne albo czarny pas w judo nie budzą naszego współczucia, to czy będziecie mieli serce okraść mężczyznę walczącego z rakiem albo matkę, która niedawno straciła dziecko?

 

Choć nie wywoła to u was niepohamowanej ekscytacji, jak pukający do drzwi kurier z nową konsolą pod pachą, o tyle wykorzystywać możliwości Profilera będziecie co chwilę - bez niego ani rusz, gdyż staje się waszym podstawowym narzędziem do pracy, zastępując przez większość gry dobrą strzelbę i granat. Analizować miejscówki przyjdzie wam poprzez gęsto rozstawione kamery – które, cóż za ironia, zainstalowane zostały w celach bezpieczeństwa – a te pozwalają nam przelewać swoją hakerską pasję na kolejne fragmenty systemu. Obraz pozyskiwany z monitoringu również przechodzi przez Profilera, stąd wiemy np., że dryblas ze snajperką, koczujący na dachu budynku, dwukrotnie odsiadywał już wyrok i jest poszukiwany za napad na bank, natomiast uzbrojony po zęby koleś strzegący wejścia ma niepełnosprawną córkę. Co ważniejsze, możemy wtargnąć także do sprzętu noszonego przez adwersarzy i skorzystać z noszonej przez nich ukrytej kamerki lub przetestować ich zdolność zachowania się w sytuacji, kiedy noszony przez niego granat nagle zaczyna ostrzegać o nadchodzącym wybuchu – nie wszystkim udaje się zachować trzeźwość umysłu, żeby cisnąć nim jak najdalej od siebie. Wykupienie ulepszeń z drzewka umiejętności rozszerza nasz wachlarz zagrań i wzbogaca m.in. o wyłączenie wszystkich urządzeń elektrycznych i świateł czy krótkie spięcie nadajnika w uchu draba. Z użyciem Profilera całe miasto staje się bronią, a ty sprawujesz nad nim władzę.

Nie jesteś pierwszym

Aidenem zawładnęła żądza zemsty. Facet nie lubi, gdy ktoś zbyt mocno interesuje się jego rodziną i miesza w nieswoje sprawy, dlatego wypowiada prywatną wojnę systemowi, w której robi użytek z ctOS, złożonego systemu bezpieczeństwa, powstałego po ataku hakerskim sprzed kilku lat. Pearce stał się przez to jednym z głównych celów chicagowskiej policji, jednak ważnym czynnikiem w całym tym zamieszaniu jest to, jak postrzega go społeczeństwo. Uwielbienie lub nienawiść ze strony społeczeństwa ocenia stosowny wskaźnik. Jeżeli Aiden przysłuży się miastu, np. zapobiegając przestępstwom, obywatele staną po jego stronie i będąc świadkami popełnianych przez niego przestępstw i wykroczeń, wystąpi o wiele mniejsza szansa, że zgłoszą ten fakt pod stosowny numer i trzeba będzie sobie poradzić z pościgiem. A te są wyjątkowo widowiskowe. Na pewno widzieliście już na materiałach promocyjnych, jak możemy zmieniać światła sygnalizacji czy podnosić blokady drogowe. Oprócz tego, arsenał naszej postaci bogatszy jest także m.in. o uaktywnianie kolców przebijających opony czy wyłączenie hamulców, które w 90% przypadków kończą się pozbyciem wrogo nastawionego do nas pojazdu – nie tylko policja pragnie naszej głowy, więc często wpadamy w kłopoty. Jeżeli jednak jesteśmy wrogiem publicznym numer jeden i ktoś już skarży się na nasze zachowanie, możemy się tej osoby po prostu pozbyć lub używając urządzenia, zmontowanego ze znalezionych części, uciszyć pobliskie urządzenia i przeszkodzić w donosie.

 

Gra daje się przechodzić na dwa sposoby i pewnie domyślacie się już jakie. Jedną z opcji jest zamienianie terenu w istne piekło dla pilnujących go przeciwników poprzez rozpoznanie terenu widokiem z kamer, zaszycie się za jakimś obiektem i ściągniecie możliwie największej liczby oponentów. Mimo naszych najszczerszych chęci, są sytuacje, w których nie ma innego wyjścia, jak niekrycie się z zamiarami i wyrżnięcie wszystkich, dlatego nasza rozgrywka nie będzie w stu procentach opierać się na skakaniu między osłonami i aplikowaniu komu trzeba pałki teleskopowej. Trzeba przyznać, że wtargniecie z hukiem to zadanie całkiem proste. Pearce nie jest specjalnie odporny na ołów i ginie w szybkim tempie (zwłaszcza na wyższych poziomach trudności), jednak możliwość wysadzenia kilku nieprzyjemniaczków, zanim się ujawnimy, gigantycznie upraszcza sprawę. 

 

Twórcy pokusili się o zawarcie pewnego pierwiastka losowości. Otóż, kiedy spapramy sprawę i rozpoczniemy grę od ostatniego checkpointu, gra wygeneruje nieco innych przeciwników i przechodniów, co w praktyce oznacza, że strażnik, który pilnował przed chwilą danego wejścia, może już nie mieć przy sobie hakowalnych materiałów wybuchowych i będziemy musieli opracować do pewnego stopnia inną strategię niż wcześniej.
 

Pozszywana ze skrawków lalka

Powoli staje się już tradycją, że gra Ubisoftu ewidentnie zapożycza pewne elementy z innych gier tego wydawcy, stąd w Watch Dogs odblokowywanie poszczególnych sześciu dzielnic Chicago, cover system znany z ostatnich odsłon Splinter Cell, tryb swobodnego przemieszczania się i szybka podróż. Dzieło Ubi czerpie garściami także z produkcji innych wydawców; zaczerpnęli z tytułów Rockstara bullet-time, załatwianie bryk na telefon (jak dobrze zapłacimy, to nasz pomagier Jordi załatwi nam nawet wóz strażacki), a z dorobku serii Deus Ex zapożyczyli cały proces hakowania (połączony z zagadkami logicznymi polegającymi na przeprowadzeniu wody z jednego ujścia do drugiego w BioShocku) i ograniczenie naszych możliwości hakerskich do paska z baterią, który automatycznie sam się napełnia.

 

W międzyczasie nasze akcje nagradzane są punktami doświadczenia, które są niezbędne  do nabywania kolejnych ulepszeń w drzewku umiejętności – system rozgałęzia się na cztery odnogi, co pozwala nam w pewnym stopniu spersonalizować rozgrywkę. Aiden może rozwijać się w kierunku strzelanin i walk, hakowania, samodzielnego wytwarzania przedmiotów i jazdy samochodem. Część z dostępnych umiejętności, zależnie od obranego kierunku, można uznać za konieczną - bez której sprawy są o wiele bardziej skomplikowane - jednak po odblokowaniu najważniejszych umiejętności pakowanie kolejnych punktów w rozwój można już uznać za zbędne. Zręcznościowy model sterowania pojazdami początkowo odpycha od siebie, ale przyzwyczajenie się do niego to kwestia nabrania wprawy i oswojenia się z nim, przez co po niedługim czasie przestaje przeszkadzać.

 

Choć Chicago pasuje idealnie do tematyki gry, ze względu na tysiące kamer pilnujących w nim porządku, to jednak nie stanowi interesującej areny dla przedstawionych wydarzeń, do pięt nie dorastając ani rozmiarem, ani atrakcyjnością takim cudom jak np. Los Santos z GTA V. Miastu brakuje zapadających w pamięć miejscówek i porywających widoków, atakując nas cały czas monotonnym miejskim krajobrazem.

 

Bardzo silny hype budowany był wokół warstwy wizualnej gry. Ekscytacja opadła przez doniesienia z ostatnich tygodni, w których wycofywano się ze swoich ambitnych obietnic. Finalny produkt prezentuje się bardzo ładnie, z licznymi detalami, które zachęcają gracza do wpatrywania się w monitor i cieszenia nimi oczu, jednak animacji gry, przeważnie trzymającej wysoki poziom, zdarza się chrupnąć (problem ten występował ze zwiększoną częstotliwością na dalszych etapach gry). Mimo tego, z pewnością jest na czym zawiesić oko i gracze powinni być zadowoleni z tego, z czym przyjdzie im obcować. Zastrzeżenia można mieć do mimiki postaci, która na tym etapie rozwoju gier wideo powinna stać na wyższym poziomie. Wyczytanie emocji z twarzy Aidena to czasem ciężki orzech do zgryzienia, jednak zamaskowano to nieco spokojniejszą naturą bohatera. Nieco gorzej od fanów graficznych wodotrysków potraktowani zostali fani muzyki. W prowadzonych pojazdach nie znalazłem dla siebie zbyt wielu przyjemnych kawałków i odniosłem wrażenie, że twórcy niespecjalnie dali nam w czym przebierać. O stacjach radiowych rodem z serii GTA możemy zapomnieć.

Skacząc z kwiatka na kwiatek

W wolnej chwili między kolejnymi misjami fabularnymi możemy przebrać się w zakupione ciuszki. Aiden nie jest specjalnie skory do zmieniania swoich przyzwyczajeń modowych i dostępne do kupienia są tylko różne wariacje kolorystyczne jego płaszcza i czapki, więc nikt nie broni biegać w czerwonym wdzianku. Jeżeli znajdziemy dealera (bez żartów), to możemy zagrać w cztery pomniejsze gierki polegające na sterowaniu mechanicznym pająkiem gigantem i eliminowaniu policji, albo radosnym skakaniu między ogromnymi kwiatkami. Resztę opcji, jakie uzyskuje się po nabyciu towaru od uczciwego sprzedawcy, odkryjecie sami. Bardziej poważnymi zajęciami możemy się zająć po zlokalizowaniu ich na mapie lub podsłuchaniu czyjejś rozmowy, gdy zhakujemy telefon przypadkowo napotkanej osoby. Czasem usłyszymy o planowanym morderstwie lub napadzie, wtedy pozostaje nam odszukać źródło sygnału i ukryć się w stosownym miejscu. Nie możemy jednak dać się ponieść emocjom, należy wyczekiwać, aż łobuz da nam pretekst, inaczej nasz zbrodniarz się spłoszy i nie będziemy mieli powodu, żeby go zatrzymać. Tego typu misje niestety często kończą się w przeciągu kilkunastu sekund, jeżeli zaczaimy się wystarczająco blisko, by wybiec na przestępcę i go obezwładnić, jak tylko będziemy w stanie. Oprócz tego, zabawimy się w dostarczanie fur, napijemy w barze, zagramy w trzy kubki i pokera (możemy użyć swoich zdolności hakerskich, żeby podglądać, co mają w łapie inni gracze przy stole), ewentualnie przerwiemy konwój, wiozący nierzadko nielegalnie pozyskane organy.

 

Aktorzy podkładający głos postaciom spisali się na medal i wszystkie napotkane postaci brzmią wiarygodnie i prawdziwie, właśnie tak, jak można sobie wyobrażać. Ton głosu Aidena przywodzi na myśl podkładającego głos Samowi Fisherowi Michaela Ironside’a, którego kilka lat temu gracze pokochali za zbudowany klimat postaci Fishera. Watch Dogs nie doczekało się niestety polskich głosów, jednak zwolennicy lokalizacji ucieszą się z przewidzianej polskiej wersji kinowej. Swoją drogą, spójrzcie, w co zagrywają się w wolnej chwili osiedlowi gangsterzy dwa skriny niżej. Nie będę wam zdradzać, kim są napotykane postacie, jednak mogę wam obiecać, że z pewnością je polubicie i będziecie chcieli z nimi spędzić jeszcze więcej czasu.

 

Niestety, nie miałem możliwości należycie przetestować trybu multiplayer z  powodu kwestii serwerów gry, dlatego przy ocenie końcowej nie uwzględniałem multi. Ten element gry sprawdzić będziecie musieli sami. Mogę mieć jedynie nadzieję, że wizyty hakerów w świecie drugiego nie będą zbyt częste i nie przeszkodzą nikomu w przyjemnych przechodzeniu tego sandboksa.

 

Watch Dogs to gra, przy której zdecydowanie można się bardzo dobrze bawić nawet przez 20 godzin głównego wątku i czas spędzony na reszcie aktywności, nie żałując spędzonego przy niej czasu ani wydanych pieniędzy. Efektowne pościgi, zwieńczające fabułę twisty, możliwość określenia swojego stylu gry to silne atuty produkcji Ubi, na którą starannie budowany hype sięgał jeszcze niedawno zenitu. Gra opiera się na dobrze znanych pomysłach, wielu zapożyczonych z innych gier, dlatego choć są bardzo dobrze wykonane, nie mogę dać wyższej oceny. WD to tytuł niezbyt innowacyjny, grający bezpiecznie na sprawdzonych patentach. Gra na pewno będzie się biła o tytuł gry roku, ale czy można się spodziewać, że go wygra? Niekoniecznie, w tym roku trafiły już na rynek, lub dopiero zostaną wydane, produkcje, którym będzie się to miano bardziej należało.

Źródło: własne

Ocena - recenzja gry Watch Dogs

Atuty

  • Niewyeksploatowana tematyka
  • Hakerski klimacik
  • Możliwość dostosowania pod siebie rozgrywki
  • Postacie pierwszo- i drugoplanowe

Wady

  • Dławiąca się co jakiś czas animacja
  • Drętwe Chicago

Nie jest to gra, na którą Ubisoft ją wypromował, ale wciąż jest warta uwagi i zasługuje wydanych na nią pieniędzy. Gra roku? Niekoniecznie. Dobry kawałek kodu - jak najbardziej.

Kuba Kleszcz Strona autora
cropper