Little Hope i procesy czarownic - historia prawdziwa

Little Hope i procesy czarownic - historia prawdziwa

Kajetan Węsierski | 28.10.2020, 20:30

Najnowsza odsłona antologii gier z serii The Dark Pictures od Supermassive Games przeniesie nas w okres największych polowań na czarownice. Warto więc zapoznać się z tym, jak wyglądało to w rzeczywistości, albowiem temat jest niebywale ciekawy i intrygujący.

Już 30 października, a więc za zaledwie kilka dni, swoją premierę będzie miała kolejna odsłona antologii gier „The Dark Pictures”. Po całkiem udanym „Man of Medan” przyszedł czas na drugą część serii i tym razem przeniesiemy się w okres największego polowania na czarownice. Twórcy z Supermassive Games ześlą nas do nowożytnej, tytułowej wioski w stanie Massachusetts.

Dalsza część tekstu pod wideo

Scenariusz gry został bardzo mocno oparty o największe polowania, a z produkcji wręcz wylewają się (w pozytywnym znaczeniu) inspiracje powieścią „Czarownice z Salem” pióra Arthura Millera. I choć oczywiście same dzieła popkultury mają w sobie sporo fikcji, to należy pamiętać, że łapanki rzeczywiście miały miejsce. Były to wyjątkowo bestialskie akcje, które doprowadziły do śmierci wielu kobiet. Warto sobie jednak nieco przypomnieć, bo do dziś chowają masę tajemnic.

Polowanie nie tylko na zwierzęta

Obecnie polowanie kojarzymy głównie z wyprawą do lasu i strzelaniem do tamtejszej zwierzyny. Jakkolwiek jest to postrzegane, nie chcę wchodzić na kwestie moralności tego typu działań. Ważne jest, że drzewiej termin ten nie odnosił się wyłącznie do jeleni czy saren. Traktował o łapankach i skazywaniu na śmierć tych, których akurat o coś posądzono.

The Dark Pictures: Little Hope

Tak było właśnie w przypadku „czarownic” - choć bliżej prawdy będzie, jeśli napiszę, że w przypadku „kobiet, które oskarżono o magię” (mężczyźni stanowili zaledwie kilkanaście procent postawionych przed sądem). Wśród oskarżeń było uczestnictwo w sabatach, czczenie szatana, porywanie dzieci, ale także zarzuty znacznie bardziej oderwane od rzeczywistości: sprowadzanie plag, przeklinanie mieszkańców, a nawet latanie na miotłach.

Absurd?

Być może - choć ludzie wierzyli w większe bajki. Pewne jest to, że za tego typu przewinienia można było nieźle oberwać. Choć nie zawsze skazanie kończyło się śmiercią (było tak jednak stosunkowo często), to alternatywami były chłosta i wygnanie z miasta, tudzież wioski. Oczywiście o ostracyzmie społecznym nie muszę wspominać - na potencjalne czarownice patrzono z większego ukosa niż na osoby zwolnione dziś z więzienia.

Co do samych śmierci, informacje na ten temat dość jasno podaje nam Wikipedia. Choć próżno szukać danych z dokładnością do jednej rozprawy, to oszacowano, że od 1450 do 1750 roku miało miejsce 80 000 procesów o czary, a blisko połowa z nich, bo 35 000, zakończyło się egzekucjami potencjalnych czarownic i czarowników.

Czarownice w Polsce

Strach przed kobietami zajmującymi się magią i sympatyzującymi z diabłem zrodził się w kraju nad Wisłą bardzo szybko, bo już pod koniec XIII wieku. Przez dwieście lat funkcjonowano z tym wszystkim w gruncie rzeczy na porządku dziennym - przecież obok wampirów i wilkołaków, czarownice zdają się mieć stosunkowo niewielki stopień zagrożenia dla społeczeństwa.

Czasy się jednak zmieniają, a rosnący strach spowodował, że już w 1511 roku miał miejsce pierwszy polski proces, w którym skazano czarownicę. Od tamtej chwili polowania trwały nieprzerwanie aż do XVIII wieku i dopiero wtedy ustały na dobre. Jeśli chodzi o ofiary - dokładnych danych niestety brakuje. Zgodnie z wieloma źródłami historycznymi wiemy jednak, że procesów mogło być około 10 tysięcy (a mówi się nawet o pięciokrotnie większej liczbie).

Proces czarownicy

Proces w Salem

I choć polowania na czarownice miały miejsce w różnych zakątkach świata i w dużej mierze na terenie Europy, to prawdopodobnie najsłynniejszy proces w dziejach miał miejsce w Salem, w stanie Massachusetts (dokładnie tym samym, w którym dzieje się akcja najnowszej gry od Supermassive Games). Pozwólcie, że nieco Wam go przybliżę, albowiem stanowił inspirację dla wielu dzieł.

Wszystko zaczęło się tam na przełomie 1691 i 1692 roku. Dwie córki pastora z Nowej Anglii pewnego dnia zaczęły się bardzo źle czuć i dochodziło nawet do konwulsji. Dziewczyny zgodnie twierdziły, że zostały przeklęte przez miejscową żebraczkę, Sarę Goods oraz ciemnoskórą niewolnicę, Titubę. Z czasem podobne dolegliwości zaczęły dokuczać większej liczbie kobiet w Salem. Oskarżone zostały wysłane do więzienia, a następnie przesłuchane.

Co ciekawe, Tituba przyznała się do wszystkich zarzutów, a ponadto podała nazwiska innych czarownic z miasta. Mało Wam? Podczas procesu, gdy oskarżone wypowiadały jakiekolwiek słowa, obecne na sali obce dziewczyny zaczynały tarzać się po podłodze w dziwnych spazmach bólu.

Polowanie w Salem

Polowanie czas zacząć!

Na początku marca 1692 roku rozpoczęły się prawdziwe łowy. Na pewno kojarzycie sceny masowych polowań na czarownice i różne paranormalne istoty, gdzie ludzie z widłami gonią od domostwa do domostwa. Podobnie wyglądało to w tamtych czasach w Salem i okolicach. Finalnie przed sądem stanęło ponad 80 różnych osób - od najmłodszych po bardzo wiekowe.

Tych, którzy się przyznali, puszczano wolno (bojąc się, że ich magiczne zdolności odbiją się na mieszkańcach), natomiast niezgadzającym się z aktem oskarżenia skazywano - zazwyczaj na śmierć. W drugiej połowie 1692 roku powieszono w sumie 19 osób, a kilka kolejnych pozbawiono życia na różne inne sposoby (na przykład poprzez roztrzaskanie głowy dużymi głazami). To zdecydowanie mroczny okres w historii Nowej Anglii.

Palenie na stosie

Narastający strach

Biorąc pod uwagę nienormalne zjawiska, które miały miejsce podczas procesów, a także liczne skazania, nie można być zaskoczonym, że mieszkańcy zwyczajnie wierzyli w tego typu praktyki. Zdrowy rozsądek odłożono na półkę, a każdą sytuację, która miała negatywny wydźwięk, podciągano pod czary. Johnowi zdechła krowa? To na pewno sąsiad rzucił zaklęcie! Marry pokłóciła się z matką? Pewnie zawistna Elizabeth przeklęła je mocami szatana! Oskarżenia szły lawinowo, procesy odbywały się co chwila, a pewnie nie nadążano z czyszczeniem szubienicy.

Oczywiście wszystko to prowadziło do psychozy, a o jakimkolwiek zaufaniu na początku lat 90. XVII wieku nie było nawet mowy. Mieszkańcy spiskowali, a potem donosili na siebie nawzajem. I nawet gdy wszystko zakończyło się ostatecznie falą uniewinnień i zadośćuczynień, to w wielu osobach wiara w tego typu praktyki zakorzeniła się tak bardzo, że była przekazywana z pokolenia na pokolenie. Tę społeczną histerię będziecie mogli odczuć sami, gdy tylko zanurzycie się w The Dark Pictures Anthology: Little Hope.

Kajetan Węsierski Strona autora
Gry są z nim od zawsze! Z racji młodego wieku, dojrzewał, gdy zdążyły już zalać rynek. Poszło więc naturalnie z masą gatunków, a dziś najlepiej bawi się w FIFIE, produkcjach pełnych akcji oraz przygód, a także dziełach na bazie anime i komiksów Marvela. Najlepsza gra? Minecraft. No i Pajączek od Insomniac Games.
cropper