Ania, nie Anna - recenzja 3 sezonu. Najlepsza ekranizacja Ani z Zielonego Wzgórza

Ania, nie Anna - recenzja 3 sezonu. Najlepsza ekranizacja Ani z Zielonego Wzgórza

Roger Żochowski | 28.01.2020, 12:24

"Ania nie Anna" to jedna z najbardziej udanych adaptacji "Ani z zielonego wzgórza" jakie powstały. Ustalmy to sobie od razu. Niestety, decyzje tak Netflixa jak i stacji CBC nie pomogły serialowi zakończyć historii tak, jak pierwotnie planowano. 

Przygody rudowłosej to, tak jak książka, produkcja na swój sposób wyjątkowa. Próżno szukać tu sensacyjnych wątków czy dynamicznej akcji. Jest za to magiczna podróż do świata nastoletniej dziewczynki, ówczesnych realiów i pięknych krajobrazów Zielonego Wzgórza. Napisałem we wstępie, że jest to adaptacja powieści kanadyjskiej pisarki Lucy Maud Montgomery, ale po prawdzie - serial mocno się nią po prostu inspiruje wprowadzając masę zupełnie nowych wątków. A Amybeth McNulty w roli bujającej w chmurach, dorastającej nastolatki, z każdym kolejnym sezonem coraz lepiej czuła się w swojej roli. W trzecim podniosła porzeczkę jeszcze wyżej. 

Dalsza część tekstu pod wideo

Walcząc z uprzedzeniami

Ania, nie Anna - recenzja 3 sezonu. Najlepsza ekranizacja Ani z Zielonego Wzgórza

Ania, już jako szesnastolatka, mierzy się z nieuchronnym dorastaniem, egzaminami, wizją opuszczenia ciepłego gniazda, a jednocześnie szuka odpowiedzi na pytanie kim byli jej biologiczni rodzice. Mroczne wątki z sierocińca idealnie kontrastują z sielanką życia na wyspie Księcia Edwarda. Ania jest spontaniczna, popełnia błędy, próbuje je naprawiać i angażuje się w sprawy społeczności walcząc z systemem. Stawia czoła pierwszemu zauroczeniu w Gilbercie, co prowadzi do masy zabawnych scen napędzanych przez próbującą niezdarnie odczytać swoje intencje parę przyjaciół. Brzmi to wszystko jak serial dla nastolatek, ale uwierzcie mi - przygody rudowłosej niesamowicie wciągają i są jak melisa po ciężkim dniu pracy. To wielowymiarowa, wspaniała opowieść, a fakt, iż do Zielonego Wzgórza zawitała też śmierć sprawiła, że jesteśmy świadkami jednych z najbardziej poruszających scen w całym serialu. 

Miasto Avonlea, które jest tłem dla wszystkich wydarzeń, zachwyca swoim pięknem i samo obserwowanie życia pod koniec XIX wieku jest tu wartością dodaną. To żyjący i wiarygodny świat pełen zależności i nie przeszkadza nawet fakt, że trochę je podkoloryzowano uwspółcześniając. Plenerowe zdjęcia to niewątpliwy atut produkcji, podobnie jak podejmowanie niełatwych tematów. Jestem ostatnią osobą, która popiera wciskanie do każdego serialu na siłę, bez odpowiedniego kontekstu i przygotowania, wątków dyskryminacji mniejszości czy rasizmu. Ale "Ania nie Anna" to przykład jak powinno się to robić. W serialu przewijają się tematy walki o równe prawa dla kobiet, feminizmu, dyskryminacji czarnoskórych, a nawet asymilacji Indian, którzy zmuszani są przez katolików do zmiany wierzeń. I wątki te pokazano momentami bardzo dosadnie, ale ani przez chwilę nie miałem wrażenia, że zrobiono to byle były. Wiele spraw pozostawiono naszej interpretacji bez zbędnego moralizowania. Ania walczy z uprzedzeniami na wielu frontach w świecie kontrolowanym przez mężczyzn i cały czas jej w tym kibicujemy. Może czasami było tej Ani trochę mniej niż w poprzednich sezonach, może historia nieco się rozlała na wątki poboczne, ale na brak emocji nie możemy narzekać. Zwłaszcza, że bohaterowie to postacie z krwi i kości w większości przypadków świetnie zagrane. 

Pożegnanie z Anią 

Ania, nie Anna - recenzja 3 sezonu. Najlepsza ekranizacja Ani z Zielonego Wzgórza

Faktem jest jednak, że w trzecim sezonie patosu jest troszeczkę za dużo. Niektóre sceny na tle dwóch poprzednich sezonów, które potrafiły zachować odpowiedni balans, wypadają zbyt wzniośle. Całe szczęście nie ucierpiała na tym magnetyczna atmosfera, która towarzyszy nam praktycznie do samego końca. No właśnie, końca, który mnie osobiście nie usatysfakcjonował. Ostatni z dziesięciu odcinków pędzi na złamanie karku prześlizgując się jedynie po niektórych wątkach, inne zostawiając bez zamknięcia. Zapewne producenci dostali w pewnym momencie informację, że czwartego sezonu jednak nie będzie i musieli jakoś to wszystko posklejać do kupy i godnie zamknąć. Nie da się jednak nie zauważyć, że historia była budowana pod kolejny sezon i wielka szkoda, że niektóre kwestie nie doczekały się konkluzji. Oczywiście wątek samej Ani dojechał do stacji końcowej (choć książka opowiada jej dalsze losy), ale nie obyło się i tutaj bez skoków w miejscu i czasie, aby zmieścić wszystko w finałowym epizodzie. 

Serial w wielu miejscach chwyta za serce zabierając nas do świata dziewczynki, której bujna wyobraźnia jest katalizatorem wielu niezapomnianych przygód. W wielu miejscach traktuje niektóre sprawy poważniej niż książka komentując niejako ówczesną rzeczywistość i pokazując jak niewiele i wiele zarazem trzeba, by walczyć z brakiem akceptacji i uprzedzeniami. Wielka szkoda, że widzowie nie zobaczą dalszych losów Ani. Ale to doskonała okazja, by sięgnąć po książki, prawda? 

Atuty

  • Znakomita Ania
  • Przepiękne zdjęcia
  • Wciągająca historia
  • Wielowymiarowy świat
  • Bawi i wzrusza

Wady

  • Ucięte wątki i zakończenie
  • Momentami za dużo patosu

Wspaniała i inspirująca opowieść, która niestety została przedwcześnie urwana. Ale i tak warto obejrzeć.

8,0
Roger Żochowski Strona autora
Przygodę z grami zaczynał w osiedlowym salonie, bijąc rekordy w Moon Patrol, ale miłością do konsol zaraziły go Rambo, Ruskie jajka, Pegasus, MegaDrive i PlayStation. O grach pisze od 2003 roku, o filmach i serialach od 2010. Redaktor naczelny PPE.pl i PSX Extreme. Prywatnie tata dwójki szkrabów, miłośnik górskich wspinaczek, powieści Murakamiego, filmów Denisa Villeneuve'a, piłki nożnej, azjatyckiej kinematografii, jRPG, wyścigów i horrorów. Final Fantasy VII to jego gra życia, a Blade Runner - film wszechczasów. 
cropper