Epic Game Music - relacja z koncertu muzyki z gier. Było epicko, ale nie wszystko zagrało

Epic Game Music - relacja z koncertu muzyki z gier. Było epicko, ale nie wszystko zagrało

Roger Żochowski | 28.11.2019, 17:02

Koncerty muzyki z gier stają się coraz bardziej popularne, a w tym roku trasa Epic Game Music obejmowała nie tylko Game Industry Conference i PGA w Poznaniu, ale trafiła też do Warszawy na halę Torwaru. I właśnie ten drugi koncert miałem przyjemność zobaczyć. 

Kolejki przed wejściem i brak miejsc parkingowych pokazały jak bardzo fani łakną tego typu eventów. Wypełniona niemalże po brzegi fanami gier wideo hala odliczała minuty do rozpoczęcia wielkiego widowiska. Słowa widowiska użyłem z pełną premedytacją, bo symfonicznym aranżacjom muzyki z gier w wykonaniu orkiestry CoOperate Orchestra pod dyrekcją Adama Domurata, oraz Chóru Akademickiego UAM, towarzyszyły też wizualizacje stworzone przez Platige Image oraz pokazy iście teatralne z wykorzystaniem aktorów i statystów. Tym samym widzowie byli świadkami dźwiękowo-wizualnej podróży przez kolejne dekady gier wideo. A przynajmniej tak początkowo się wydawało. 

Dalsza część tekstu pod wideo

Przerwana podróż

Epic Game Music - relacja z koncertu muzyki z gier. Było epicko, ale nie wszystko zagrało

W programie, który jednak nie do końca zgadzał się z tym, w jakiej kolejności odtwarzano kolejne utwory, znalazło się miejsce na aranżacje z gier, które kształtowały naszą branżę jak Tetris, Sonic czy Mario Kojiego Kondo. Zanim jednak przejdę do pochwał maleńka łyżka dziegciu. Koncert zaczął się od wspomnianych aranżacji z klasyki gier wideo, czemu towarzyszyły świetne wizualizacje z pojawiającymi się datami premier poszczególnych gier. Niestety całe show nie było do końca konsekwentne i zamiast podróży od zarania growych dziejów do współczesności, kolejne utwory nie poszły za ciosem. Na wizualizacjach próżno było już szukać kolejnych istotnych dat. Dostaliśmy za to promocję polskich gier i mimo ogromnego szacunku do naszych deweloperów ciężko Bulletstorma, Green Hell czy Shadow Warrior 2 uznać za dzieła przełomowe i definiujące gry wideo. Patronem wydarzenia było jednak między innymi People Can Fly, więc poza Bulletstormem odegrano też trailer z nadchodzącego Outriders. Osobiście wołałbym oklepane, ale jakże charakterystyczne motywy z Mortal Kombat, Silent Hilla czy Uncharted. Nie mam nic przeciwko promocji polskich gier (kawałek z Frostpunka skomponowany przez Piotra Musiała w towarzystwie świetnego trailera akurat wypadł bardzo dobrze), ale nie było w tym wszystkim jasnej wizji, która po pierwszych wizualizacjach mocno się rozjechała, brakowało jej myśli przewodniej, spójności. Osobiście utworów ze wspomnianych gier nie znałem i aranżacje na Epic Game Music mnie nie porwały. O wiele lepiej byłoby zabrać widza we wspomnianą podróż po grach przełomowych, a na bisie odegrać kawałki z gier patronów. 

Dla tych chwil było warto

Epic Game Music - relacja z koncertu muzyki z gier. Było epicko, ale nie wszystko zagrało

Na szczęście podczas eventu nie brakowało też kawałków z kultowych i przełomowych tytułów, które wrzucały ciary na plecy. Charakterystyczny motyw z Metal Geara (Harry Gregson-Williams) zna każdy, a słysząc go na żywo w wykonaniu 80-osobowej orkiestry i ze znakomitą wizualizacją w tle zapragnąłem ponownie odświeżyć sobie serię Hideo Kojimy. Słysząc rockowe kawałki z DOOMa czy Giana Sistsers nabrałem ochoty na jakiś mocny, gitarowy koncert, bo ciężko było usiedzieć na krześle, gdy ciało chciało trochę poskakać pod sceną. Niezwykle klimatyczny i nastrojowy był kawałek z Dragon Age, w trakcie którego dziewczyny z chóru spacerowały ze świecami po hali podążając do sceny. Wrażenie robił też zjawiskowy utwór z Metro Exodus, który poprzedził występ wokalny i charakterystyczne dźwięki licznika Geigera. Wyświetlany w tym czasie na ekranie trailer z Metro Exodus przypomniał mi jak znakomitą robotę wykonuje obecnie Platige Image w kwestii animacji i dlaczego zwiastun wygrał prestiżową nagrodę Best Game Cinematic na konferencji animago w Monachium, gdzie pokonał nawet animację do Cyberpunka. 

Również motywy z takich serii jak Assassin’s Creed (w kompozycji Jespera Kyda, którego bardzo szanuję), Morrowind czy Zelda słuchało się z zapartym tchem a dźwięki płynące z pianina, instrumentów smyczkowych czy perkusji zadbały o odpowiedni klimat. Znakomicie słuchało się też pompatycznego utworu z God of War, któremu towarzyszyła wizualizacja Kratosa i jego syna. Bardzo podobało mi się również to, że na bocznych ekranach często wyświetlano ujęcia członków orkiestry, dzięki czemu można było przyjrzeć się tak poszczególnym osobom jak i instrumentom. Pod tym kątem realizacja była naprawdę bardzo dobra. 

W poszukiwaniu Geralta z Rivii

Epic Game Music - relacja z koncertu muzyki z gier. Było epicko, ale nie wszystko zagrało

Osobny akapit należy się aranżacji do trzeciego Wiedźmina. Pokaz urozmaiciły osoby z The Witcher School, więc poza doznaniami muzycznymi po hali biegał "Wiedźmin", walczył na miecze a w finale musiał nawet stawić czoła potworowi. Ogromny Leszy przechadzał się pomiędzy rzędami, by ostatecznie paść pod sceną po krótkiej walce. Wyglądało to naprawdę efektownie jednak miałem wrażenie, że muzyka nie do końca zgrała się z wydarzeniami na hali. Wyjdę pewnie na malkontenta, ale nie jestem przekonany co do tego, czy okrzyki rzucane przez aktorów nie przeszkadzały w odbiorze muzyki. Moja partnerka, która czekała najbardziej właśnie na muzykę z Wiedźmina była doborem utworu, synchronizacją dźwięków i przede wszystkim brakiem wizualizacji z Geraltem znanej ze zdjęć promocyjnych koncertu bardzo, ale to naprawdę bardzo zawiedziona. I z tego co rozmawiałem z kilkoma innymi osobami po koncercie, towarzyszyły im podobne odczucia.

Koncert zakończył wokalny kawałek z League of Legends i tutaj niespodzianka - choć utworu w ogóle nie znałem, zrobił on na mnie spore wrażenie i szybko wpadł w ucho. Swoje zrobiły wokalistki, które rozkręciły publikę energetycznym wykonaniem. I tylko szkoda, że część osób wiedząc, że to ostatni kawałek, zaczęła w jego trakcie opuszczać miejsca przeszkadzając nie tylko widzom, ale również nie okazując szacunku dla ekipy, która przygotowała koncert. Zawsze jednak miło na "napisach końcowych” wstać z miejsca i nagrodzić brawami ludzi ze sceny. 

Udziału w Epic Game Music na Torwarze nie żałuję, choć już obiektywnie patrząc momentami zawodziła akustyka, a i światło zapalone na początku koncertu na trybunach rzucało poświatę na ekran z wizualizacjami, co mi osobiście trochę przeszkadzało. Takie detale warto byłoby w przyszłości dopracować. Słyszałem jednak, że występ podczas PGA był pod tym kątem lepiej dopracowany, więc będzie co poprawiać w przyszłości. Jeśli jednak do tej pory nie mieliście okazji zobaczyć na żywo imprezy z cyku Epic Game Music, za rok powinniście koniecznie nadrobić zaległości. 

Źródło: własne
Roger Żochowski Strona autora
Przygodę z grami zaczynał w osiedlowym salonie, bijąc rekordy w Moon Patrol, ale miłością do konsol zaraziły go Rambo, Ruskie jajka, Pegasus, MegaDrive i PlayStation. O grach pisze od 2003 roku, o filmach i serialach od 2010. Redaktor naczelny PPE.pl i PSX Extreme. Prywatnie tata dwójki szkrabów, miłośnik górskich wspinaczek, powieści Murakamiego, filmów Denisa Villeneuve'a, piłki nożnej, azjatyckiej kinematografii, jRPG, wyścigów i horrorów. Final Fantasy VII to jego gra życia, a Blade Runner - film wszechczasów. 
cropper