Mowgli: Legenda dżungli – recenzja filmu. Średnia powtórka z rozrywki

Mowgli: Legenda dżungli – recenzja filmu. Średnia powtórka z rozrywki

Jędrzej Dudkiewicz | 11.12.2018, 15:11

Ludzie lubią wciąż oglądać te same historie. Z takiego założenia najwyraźniej wyszedł też Andy Serkis, który postanowił wyreżyserować dla Netflixa kolejną wersję Księgi dżungli, tym razem zatytułowaną Mowgli: Legenda dżungli. Nie wiadomo tylko po co, bo nie dość, że historia ta została przypomniana ledwie dwa lata temu przez Jona Favreau, to jeszcze Serkis nie zaprezentował absolutnie nic nowego.

Chyba każdy kojarzy tę opowieść. Ludzkie dziecię, Mowgli, traci w dżungli rodziców i zostaje przygarnięty przez watahę wilków. Chociaż większość zwierząt go akceptuje i żyje mu się całkiem dobrze, to jednak na jego zdrowie czyha tygrys Shere Khan, który nienawidzi ludzi.

Dalsza część tekstu pod wideo

Jako że Księga dżungli była w kinach dwa lata temu, siłą rzeczy trudno uciec od porównań. Różnic jednak nie ma wcale tak dużo. Ot, w Mowgli: Legenda dżungli trochę inaczej są rozłożone akcenty, niektóre wątki są nieco bardziej, inne mniej, wyeksponowane i pociągnięte. Można by też uznać, że wersja Serkisa jest nieco mroczniejsza od tej zaproponowanej przez Favreau, u którego obecne były chociażby piosenki, czego nie ma w produkcji Netflixa. Nie zmienia to jednak faktu, że tak naprawdę są to zmiany kosmetyczne i to wciąż dokładnie ta sama opowieść o tym, że natura jest wspaniała, rządzi się swoimi prawami, należy ją szanować i z nią współżyć, a nie niszczyć, co robi głupi człowiek, który najchętniej – z różnych powodów, ze strachu, chciwości, etc. – zabijałby wszystko, co stanie na jego drodze. Wszystko to prawda, tylko co z tego, skoro wszyscy widzieliśmy tę historię milion razy? Z drugiej strony najwyraźniej wciąż nie umiemy wyciągnąć z niej wniosków, więc może trzeba to uparcie powtarzać.

Również bohaterowie są tu gorzej skonstruowani niż w Księdze dżungli Favreau. Najlepszym tego przykładem są dwie kluczowe dla całej fabuły postacie. Mowgli jest tu grany przez Rohana Chanda i jest w nim coś tak irytującego, zwłaszcza gdy się złości, że przez większość czasu autentycznie kibicowałem Shere Khanowi, by w końcu go zjadł. Sam Shere Khan też jednak został spłycony, bo po prostu jest bestią owładniętą żądzą zabijania i nienawiścią. U Favreau było to odrobinę bardziej skomplikowane i Shere Khana można było nie tylko zrozumieć, ale wręcz nawet mu współczuć. Do dubbingu się nie przyczepiam (oglądałem w wersji oryginalnej), aczkolwiek nie ma tu nic, co wybijałoby się ponad porządny standard. Zastanawia mnie tylko, czemu tak trudno jest rozpoznać w Bagheerze Christiana Bale’a, podczas gdy od razu da się usłyszeć, że pod Kaa głos podkłada Cate Blanchett (zresztą film rozpoczyna się jej narracją z offu, co od razu budzi skojarzenia z Władcą Pierścieni).

Mowgli: Legenda dżungli wygląda oczywiście bardzo ładnie, efektom specjalnym nie można nic zarzucić (ewentualnie momentami trochę za bardzo widać, że coś zostało stworzone w komputerze), podobnie jak i niezłej muzyce. Ogląda się ten film bez większego bólu, jest całkiem sympatyczny, ale jednak wciąż nie jestem w stanie powiedzieć, po co w ogóle powstał. Dobrze przynajmniej, że pojawił się na Netflixie. Jeśli uznacie, że jednak nie macie ochoty kontynuować seansu, bez większej szkody możecie po prostu włączyć coś innego.

Atuty

  • Porządne efekty specjalne;
  • Całkiem ładna muzyka;
  • Ogląda się bez bólu

Wady

  • Dokładnie ta sama historia, która nie mówi nic nowego;
  • Irytujący Mowgli;
  • Słaby Shere Khan;
  • Zero większych emocji

Mowgli: Legenda dżungli to idealny przykład filmu nawet sympatycznego, który można obejrzeć bez bólu, ale który jednocześnie jest totalnie niepotrzebny i nic nowego nie wnosi.

5,0
Jędrzej Dudkiewicz Strona autora
Miłość do filmów zaczęła się, gdy tata powiedział mi i bratu, że "hej, są takie filmy, które musimy obejrzeć". Była to stara trylogia Star Wars. Od tego czasu przybyło mnóstwo filmów, seriali, ale też książek i oczywiście – od czasu do czasu – fajnych gier.
cropper