Soulcalibur VI. Poznajemy wątek fabularny Geralta i sprawdzamy tryb Libra of Soul

Soulcalibur VI. Poznajemy wątek fabularny Geralta i sprawdzamy tryb Libra of Soul

Rozbo | 29.09.2018, 07:00

Już mniej niż miesiąc dzieli nas od najnowszej odsłony serii Soulcalibur. Dziś udało nam się spędzić z "szóstką" jeszcze trochę czasu i sprawdzić w akcji nowy tryb o nazwie Libra of Soul oraz zobaczyć, jak pewien Wiedźmin przez przypadek trafił do świata gry...

Z Soulcalibur VI mieliśmy w redakcji styczność już kilka razy i zawsze było to przyjemne doświadczenie.

Dalsza część tekstu pod wideo

SoulCalibur 6 – graliśmy w bijatykę z Geraltem w roli głównej

Tym razem zostaliśmy zaproszeni na kolejną sesję z grą, by poznać nieco bliżej zarówno nowy, rozbudowany tryb Libra of Souls, jak i mieliśmy sposobność zagrać chwilę w trybie fabularnym samym Rzeźnikiem z Blaviken. Zacznijmy może od tego drugiego.

Znakiem i mieczem

Fabuła "szóstki" jest niejako rebootem historii opowiedzianej aż do SC V. Przenosi nas w czasie niedługo po wydarzeniach z Soul Edge, gdy przeklęty miecz ląduje w rękach młodego, szalonego Siegfrieda...

Tryb Story - jak na serię przystało - jest wypasiony, choć wraz z ilością nie musi iść koniecznie jakość. Otóż po ukończeniu krótkiego prologu, w którym wcielamy się na chwilę w Kilika, dostajemy się do menu, w którym w dowolnej kolejności wybieramy interesujące nas postaci i śledzimy ich losy. Na tym ekranie bardzo elegancki wykres informuje nas o tym, w którym konkretnie przedziale czasowym będzie rozgrywała się historia danego bohatera. Potem już wszystko wygląda dość standardowo. Statyczne cut-scenki z obrazkami i czytanymi dialogami przeplatane niezbyt wymagającymi starciami. Nihil novi.

Oczywiście pierwsze co przychodzi na myśl w takim przypadku, to Geralt ;-) Oto okazuje się, że historia z jego udziałem to typowa dla postaci gościnnych przypadkowa wpadka z podróżą pomiędzy wymiarami. Wiedźmin ląduje więc w XVI-wiecznej soulcaliburowej wersji naszego świata i zaczyna robić zadymę. Nie liczcie na dialogi rodem z Dzikiego Gonu czy poruszające wątki fabularne. To raczej bezpieczny standard serii, czyli nic ciekawego (przynajmniej do momentu, który ogrywałem). Niemniej warto nadmienić, że w Białego Wilka wciela się ten sam aktor, który użyczał mu głosu w grach CD Projekt RED w angielskiej wersji, zaś na planszy Kaer Morhen przygrywa znana, wspaniała nuta z Wiedźmina III.

No i sam Geralt to świetna postać! Idealny wymiatacz na krótkim i średnim zasięgu z ciekawym przewrotem do przodu, po którym może wykonać atak oraz zabawą ze Znakami (np. atak, w trakcie którego Wiedźmin używa znaku Quen i chwilowo jest niewrażliwy na ciosy). Pogromca potworów bardzo dobrze wpasowuje się w listę zawodników i wydaje się bardzo naturalny, choć jego historia w świecie gry to bzdurna do bólu historyjka.

Ile waży dusza...?

Bardziej niż fabularne perypetie wciągnął mnie jednak Libra of Soul. Seria ma długą tradycję dodatkowych, ciekawych trybów, jednak z ich jakością bywało różnie. Mam dobrą wiadomość - ten obecny w SC VI zapowiada się na najlepszy tryb od czasów SC III. Wygląda na pierwszy rzut oka jak swoista kombinacja pomysłów z Weapon Master z "dwójki" oraz Chronicles of the Sword z "trójki". Z tego pierwszego trybu czerpie sposób eksploracji. Do dyspozycji dostajemy bowiem mapę świata. Początkowo poruszamy się tylko we wskazane przez grę miejsca, ale z czasem owa mapa się otwiera na eksplorację, odkrywa dodatkowe lokacje oraz aktywności. 

Z drugiego wspomnianego trybu SC VI podbiera otoczkę erpegową, choć nie bierze już tej części strategicznej. Otóż na początku tworzymy własną postać, wybieramy jej płeć, rasę, budowę, wygląd oraz ubiór (jeśli to Was interesuje to tak - Bandai Namco znowu recyklinguje część fatałaszków z poprzednich części, jednak znajdzie się i sporo nowych). Następnie, wędrując od starcia do starcia, zbieramy doświadczenie, zdobywamy nowe przedmioty oraz lepsze bronie (możemy wybierać broń i style wszystkich głównych postaci w grze). Z czasem dostajemy też różne rodzaje pożywienia dającego różne benefity w trakcie walki (działają jednorazowo, trzeba je wybrać przed walką). Później zdobędziemy też najemników, których będziemy mogli przywołać na pomoc, choć tego akurat nie udało mi się w trakcie playtestu wypróbować.

W Libra of Soul jest też kilka ciekawych nowinek. W trakcie niektórych dialogów możemy teraz podejmować pewne decyzje. O ile nie mają one istotnego wpływu na fabułę (są 2 zakończenia), tak istotnie wpływają na gameplay. W zależności od tego, czy wybierzemy odpowiedzi świadczące o naszym dobrym lub złym charakterze, zyskamy dostęp do różnych lokacji, przeciwników czy nawet modyfikatorów w trakcie walki. Obecny "stan" naszej duszy symbolizowany jest na ekranie mapy specjalną szalką (w starożytnym Rzymie taką wagę nazywano właśnie Libra). Kolejna sprawa to aspekt on-line, którego jednak niestety nie mogłem przed premierą przetestować. Otóż stworzonego przez nas ludka będzie można wgrać na serwery Bandai Namco. Nasz paker będzie mógł później wystąpić w charakterze najemnika pomagającego innemu graczowi w Libra of Soul, bądź wręcz przeciwnika, który stanie mu na drodze. Bardzo fajna sprawa, choć raczej w szerszym kontekście ciekawostka.

Tak czy inaczej Libra of Soul prezentuje się bardzo fajnie. Zawsze lubiłem w Soulcaliburach tryby stawiające na lekko erpegową zabawę i wygląda na to, że mój ulubiony dotychczas Chronicles of the Sword z SC III będzie miał wreszcie godnego konkurenta.

Oczywiście po premierze gry wskoczę do Libra of Soul i zapewne wsiąknę na długie godziny.

cropper