Jack Ryan, sezon 1 – recenzja serialu. Emocje gwarantowane

Jack Ryan, sezon 1 – recenzja serialu. Emocje gwarantowane

Jędrzej Dudkiewicz | 08.09.2018, 08:00

Chociaż mam na półce trzy tytuły, nigdy jeszcze nie zabrałem się za czytanie żadnej z powieści Toma Clancy’ego o przygodach analityka CIA, Jacka Ryana. Jako że jednak widziałem wszystkie ekranizacje, wiedziałem, że zapoznam się również z ich serialową wersją, przygotowaną przez Amazona. Okazało się, że wszystkie osiem odcinków obejrzałem naraz, do tego zarywając noc.

Jack Ryan jest na początku swojej kariery w CIA, pracując zaledwie jako jeden z wielu analityków zajmujących się tropieniem podejrzanych transakcji finansowych dokonywanych potencjalnie przez terrorystów. Któregoś dnia zwraca uwagę na zaskakująco wysokie kwoty przelewów. Szybko okaże się, że jego teoria o istnieniu niejakiego Suleimana, który może stanowić wielkie zagrożenie, jest prawdziwa.

Dalsza część tekstu pod wideo

Jak więc widać, Jack Ryan nie ma specjalnie oryginalnej fabuły. Jego początki w CIA zostały oczywiście odpowiednio uwspółcześnione, wspomina się tu chociażby o 11 września, dość istotne są również drony. Podobną historię każdy, kto lubi tego typu produkcje, widział już niejeden raz, a zatem będzie w stanie przewidzieć przynajmniej niektóre zwroty akcji. Nie zmienia to jednak faktu, że całość jest napisana całkiem porządnie, a przede wszystkim znakomicie wyreżyserowana. Dzięki temu serial niesamowicie wciąga i nie można się od niego oderwać. Ma świetne tempo i bardzo umiejętnie budowane napięcie. To zresztą dowód na to, że jeśli tylko ma się talent, to nawet scena rozmowy dwóch wrogów na czacie w grze komputerowej może wywoływać ciarki na plecach. Warto zwrócić również uwagę na to, że – trochę mimochodem – twórcy zastanawiają się nad tym, skąd w ogóle bierze się terroryzm. Co ciekawe, czynią bardzo mądre obserwacje, zwracając uwagę na to, że ludzie, którzy chcą zniszczyć Zachód często na tymże Zachodzie zostali wychowani i wykształceni. Tyle że niezależnie od kompetencji są wypychani na margines społeczeństwa, zarówno jeśli chodzi o pracę, jak i miejsce zamieszkania. Krytyka wymierzona jest głównie we Francję, gdzie rzeczywiście następuje gettoizacja migrantów (chociażby słynne podparyskie dzielnice), co znacznie ułatwia radykalizację, zwłaszcza młodych ludzi. Z drugiej strony za mało jest tu krytyki wymierzonej w Stany Zjednoczone, przemilcza się w zasadzie ciemne strony interwencji zbrojnych na Bliskim Wschodzie. Tym niemniej fajnie, że serial nie ucieka do końca od trudnych tematów i pokazuje je całkiem wiarygodnie; swoją drogą dużym plusem jest też to, że wszyscy mówią tu w swoim języku, a nie wyłącznie po angielsku.

Jeśli chodzi o scenariusz (napisany między innymi przez jednego z twórców Lost, Carltona Cuse’a), to w zasadzie przyczepić się można do dwóch rzeczy. Po pierwsze, są tu obecne ze dwa znacznie mniej interesujące wątki. Jednym z nich jest relacja Jacka z lekarką Cathy, na szczęście ich związek, poprowadzony bardzo typowo, nie zajmuje dużo czasu. Drugim to już zupełnie niepotrzebna i tak naprawdę niemająca żadnego znaczenia (w którymś momencie po prostu wręcz znika) historia dylematów moralnych operatora drona, który zaczyna mieć wątpliwości, czy to, że naciska guzik i w ten sposób zabija kogoś oddalonego o tysiące kilometrów, jest właściwe. Po drugie, odrobinę za dużo tu dziur logicznych. Przykładem niech będzie akcja w Paryżu, podczas której Ryan ściga po ulicy przestępcę. Wyraźnie widać, co się dzieje, jednak francuscy policjanci, którzy spokojnie mogliby zatrzymać uciekającego, po prostu się przyglądają. Innym może być to, że czterech najbardziej poszukiwanych terrorystów świata nie ma żadnego problemu, by wjechać na teren USA. I to zatrzymując się przy kontroli granicznej!

Da się na to na szczęście przymknąć oko. Także dzięki dobrze skonstruowanym bohaterom. W Jack Ryana wcielało się wcześniej aż czterech aktorów (Harrison Ford był oczywiście najlepszy). Tym razem gra go będący na fali wznoszącej John Krasinski i ze swojego zadania wywiązuje się całkiem nieźle. Z jednej strony niby momentami przypomina Jima z The Office, zwłaszcza w scenach z Cathy. Z drugiej udaje mu się pokazać wewnętrzne rozdarcie i różnorakie dylematy moralne swojej postaci. Chociaż pod koniec jego absolutna praworządność i kryształowość zaczynają już trochę irytować. Mimo to można mu bez trudu kibicować. Bardzo cieszy mnie też udział w serialu Wendella Pierce’a, pamiętnego Bunka z The Wire, jako szefa Ryana. To znacznie bardziej zdroworozsądkowa i trzeźwo myśląca osoba, rozumiejąca, że czasem zgniłe kompromisy są po prostu jedyną opcją. Znakomity jest również sam Suleiman: to inteligentny, mający jasne motywacje, jednocześnie bezwzględny i kulturalny czarny charakter. Wcielający się w niego Ali Suliman stworzył naprawdę intrygującą kreację.

Jak łatwo się zatem domyślić, gorąco zachęcam do zapoznania się z pierwszym sezonem Jacka Ryana. Amazonowi wyszedł bowiem zaskakująco dobry serial, na którego kontynuację będę czekać z niecierpliwością.

Źródło: własne

Atuty

  • Chociaż standardowa, to jednak bardzo wciągająca historia
  • Kilka mądrych obserwacji
  • Umiejętnie budowane napięcie
  • Aktorstwo
  • Ciekawy przeciwnik

Wady

  • Ze dwa mało ciekawe wątki, w tym jeden kompletnie niepotrzebny
  • Odrobinę za dużo dziur logicznych

Jack Ryan okazał się bardzo wciągającym i emocjonującym serialem. Z pojedynku toczonego z Trzema dniami Kondora na produkcje o CIA wyszedł zwycięsko.

8,5
Jędrzej Dudkiewicz Strona autora
Miłość do filmów zaczęła się, gdy tata powiedział mi i bratu, że "hej, są takie filmy, które musimy obejrzeć". Była to stara trylogia Star Wars. Od tego czasu przybyło mnóstwo filmów, seriali, ale też książek i oczywiście – od czasu do czasu – fajnych gier.
cropper