Drapacz chmur – recenzja filmu. Skała się wspina

Drapacz chmur – recenzja filmu. Skała się wspina

Jędrzej Dudkiewicz | 15.07.2018, 12:10

No i znowu do kin wchodzi film z udziałem Dwayne’a „Skały” Johnsona, który pracuje najwyraźniej na okrągło. W tym momencie każdy, kto widział przynajmniej dwie produkcje, w których pojawił się The Rock mniej więcej wie, czego może się spodziewać.

Drapacz chmur, jeśli odstaje jakkolwiek od innych pozycji z jego filmografii, to tym, ile rozrywki zapewnia. A tej jest wbrew pozorom (i ku mojemu zaskoczeniu) całkiem sporo.

Dalsza część tekstu pod wideo

Fabuła jest prosta jak konstrukcja cepa. Will Sawyer to emerytowany agent FBI, który podczas jednej z akcji stracił nogę. Zostaje zatrudniony jako niezależny konsultant w dziedzinie bezpieczeństwa przez wpływowego bogacza, który zbudował w Hong Kongu najwyższy wieżowiec świata. Szybko okaże się, że Sawyer będzie musiał przypomnieć sobie swoje zdolności, bowiem w budynku pojawia się grupa groźnych bandytów.

Jeśli zarys fabuły brzmi znajomo, to nie ma się co dziwić, bo w zasadzie można by uznać, że Drapacz chmur jest remake’iem Szklanej pułapki. Nie muszę chyba dodawać, że porównanie wypada na korzyść oryginału, który po dziś dzień jest jednym z najlepszych filmów akcji, jakie kiedykolwiek zostały nakręcone. Łatwo można by wyzłośliwiać się, że Dawyne Johnson nie ma nawet grama charyzmy, którą miał Bruce Willis (nie mówiąc o tym, że jednak po Skale spodziewamy się iście nadludzkich wyczynów, w przeciwieństwie do Johna McClane’a, który przypominał typowego tatuśka), a główny antagonista może co najwyżej czyścić buty Hansowi Gruberowi. Taką litanię można by jeszcze długo ciągnąć, ale nie ma to sensu, lepiej ocenić film w reżyserii Rawsona Marshalla Thurbera sam w sobie.

Kiedy to zrobimy, okaże się, że wcale nie jest tak źle, jak by się można było spodziewać. Przede wszystkim Drapacz chmur autentycznie wciąga, co jest wynikiem znakomicie trzymanego tempa, nie ma tu nawet chwili na nudę, bo akcja pędzi do przodu na złamanie karku. Co ważne, jest tu całkiem sporo napięcia i chociaż de facto nie wiemy nic o postaciach, to jednak im kibicujemy. Zwłaszcza osoby cierpiące na lęk wysokości mogą poczuć momentami, że przyspiesza im tętno. Efekty specjalne stoją na wysokim poziomie, wszystko to jest efektowne i – mówiąc wprost – cieszy oko.

Spokojnie można więc przymknąć oko na bardzo wadliwy scenariusz, co jednak nie zmienia faktu, że muszę o tym napisać. Niestety nie ma tu nawet jednego zaskoczenia, każde rozwiązanie fabularne, każdy twist jest przewidywalny od początku do końca. Niektóre elementy są tak oczywiste, że można wytypować, kiedy się pojawią z taką precyzją, jakby samemu pisało się scenariusz do Drapacza chmur. Nie będzie też dla nikogo zaskoczeniem, że pełno tu nie tylko schematu, ale też dziur logicznych oraz absurdów, na czele z finałową konfrontacją. Nie do końca wiem też po co w ogóle pojawiły się figury policjantów, którzy obserwują akcję z dołu i w zasadzie przez cały film nic nie robią. Nie chcę znów wracać do Szklanej pułapki, ale tam zarówno lokalny policjant, jak i agenci FBI odgrywali bardzo ważną rolę. No i są jeszcze ci bohaterowie, których ktoś zapomniał napisać. Chociaż to życzliwa wersja, bo sądzę, iż to kolejny przykład hollywoodzkiej recepty, pt. „Protagonista nie musi mieć żadnego charakteru. Zamiast tego ma żonę i dzieci, więc widz będzie w stanie się z nim utożsamić i trzymać kciuki, by wszystko się udało”.

Nie zmienia to jednak faktu, że Drapacz chmur dostarczył mi tego, czego mogłem oczekiwać po tego typu produkcji, mianowicie dużo dobrej rozrywki. I chociaż końcowa ocena jest trochę naciągana, to jednak jeśli szukacie w kinie odpoczynku po całym tygodniu pracy, bez strachu możecie wybrać się na kolejne przygody Skały.

Źródło: własne

Atuty

  • Dobre efekty specjalne
  • Nawet nieźle trzyma w napięciu
  • Świetne tempo

Wady

  • Schematyczny, oczywisty i pełen lenistwa scenariusz
  • Średnio ciekawi bohaterowie (ale i tak można im kibicować)

Na tym etapie wszyscy dobrze wiedzą, czego spodziewać się po filmie z udziałem Dwayne’s Johnsona. Drapacz chmur jest jednak przykładem naprawdę dobrej rozrywki.

7,0
Jędrzej Dudkiewicz Strona autora
Miłość do filmów zaczęła się, gdy tata powiedział mi i bratu, że "hej, są takie filmy, które musimy obejrzeć". Była to stara trylogia Star Wars. Od tego czasu przybyło mnóstwo filmów, seriali, ale też książek i oczywiście – od czasu do czasu – fajnych gier.
cropper