The Crew 2 – graliśmy w wyścigi Ubisoftu. Czarny mustang roku?

The Crew 2 – graliśmy w wyścigi Ubisoftu. Czarny mustang roku?

Wojciech Gruszczyk | 16.05.2018, 20:33

Szybkie samochody, efektowne transformacje, mnóstwo misji i kapitalna muza. Sześć godzin czystej rozgrywki w The Crew 2 utwierdziło mnie w przekonaniu, że Ivory Tower odrobiło zadanie domowe, a miłośnicy zręcznościowych wyścigów powinni szykować gotówkę. To może być jedna z ciekawszych propozycji 2018 roku.

Jak wiele można zrobić w dziewięć miesięcy? W naszej branży to naprawdę sporo, bo mając odpowiednie podstawy można poświęcić wszystkie dni na dobre szlifowanie zawartości. Właśnie taką sytuację zaobserwowałem w przypadku The Crew 2, bo choć w ubiegłym roku tytuł mnie nie przekonał, czegoś mu brakowało, to już na ostatniej londyńskiej imprezie nie umiałem oderwać się od monitora. Deweloperzy wyciągnęli lekcję z niemal każdego złego słowa i przygotowują niezwykle interesujące wyścigi.

Dalsza część tekstu pod wideo

Transformers z wieloma zadaniami

The Crew 2 w wielu miejscach to zdecydowanie rozbudowana wersja The Crew. Wpadamy do przebudowanych Stanów Zjednoczonych, które są ogromne, oferują zróżnicowane tereny, potrafią zaskoczyć zmiennymi warunkami pogodowymi, a to wszystko jest ubrane w dziesiątki wyścigów. Gracz nie musi męczyć się tylko w samochodach, bo bez problemu niczym za dotknięciem magicznej różdżki przemienimy pojazd w samolot lub motorówkę. Działa to wybornie podczas swobodnej jazdy, gdy możemy przemierzać całą Amerykę z północy na południe lub z zachodu na wschód, ale największym atutem gry jest rywalizacja, w której wykorzystujemy te wszystkie dobra techniki.

Na początku brakuje jednak swobody. Twórcy pozwolili mi sprawdzić sam początek gry i na starcie za pomocą krótkich lekcji otrzymujemy niezbędną wiedzę dotyczącą kierowania poszczególnymi maszynami, ale na szczęście szkolne czasy nie trwają za długo. Po chwili mapa świata jest obładowana wydarzeniami, po których ukończeniu zgarniamy gotówkę oraz możemy uczestniczyć w kolejnych… I kolejnych, i kolejnych. Deweloperzy dobrze dopracowali zróżnicowanie zawodów, bo nawet w poszczególnych kategoriach możemy przykładowo ścigać się samolotami lub brać udział w pokazach tricków. Różnorodność jest w każdym „dziale” i to właśnie dzięki niej trudno w The Crew 2 o nudę.

Studio nie zawiodło mnie w jednym, w zasadzie najważniejszym elemencie – ekipa faktycznie dopracowała jazdę, a teraz prawie każdą maszynę prowadzi się ze sporą przyjemnością. Czuć „kopyto” porządnego mustanga, podczas latania trzeba się natrudzić kręcąc bączki, opanowanie motocyklu to mała sztuka, a przez pierwszą godzinę narzekałem jedynie na wodne atrakcje, choć nawet w tym miejscu studio od pewnego momentu podkręca intensywność. Za wspomnianą wcześniej gotówkę kupujemy nowe lub ulepszamy posiadane pojazdy i w tym miejscu może pojawić się mały problem, ponieważ nawet podczas imprezy miałem okazję poczuć, że dopakowany wóz potrafi odstawić o 2 okrążenia mniej dopieszczoną brykę. Sytuacja nie ma oczywiście miejsca w rozgrywce samotnych wilków, ale The Crew 2 pozwala na sieciową zabawę ze znajomymi lub innymi graczami w Sieci i w takich okolicznościach przyrody dobranie odpowiedniego wozu to podstawa. Takie sytuacje oczywiście zachęcają do zbierania hajsu, kupowania nowych zabawek i ulepszania kolejnych, jednak wiele w tym wypadku zależy od samego rozwoju produkcji. Mam ogromną nadzieję, że w tytule nie pojawi się możliwość wydawania prawdziwej gotówki na kolejne części lub doładowanie wirtualnego portfela za pomocą karty kredytowej, bo gra wtedy straci swój urok. Na szczęście podczas testów nie dostrzegłem jakichkolwiek oznak mikropłatności.

Lekcje odrobione, można rzeźbić

Ivory Tower rozpoczyna The Crew 2 od wyjątkowego wyścigu, który powinien spodobać się wszystkim fanom Incepcji Christophera Nolana – mapa załamuje się na naszych oczach, przemienia się, a całość wygląda fantastycznie. To pierwsze bardzo pozytywne wrażenie nie znika po drugiej, trzeciej, czy też szóstej godzinie ciągłej rozgrywki. Gameplay został przyjemnie odświeżony, a raczej dopieszczony i pokonywanie kolejnych zakrętów, wlatywanie do okręgów czy po prostu płynięcie po kolejnych rzekach sprawiało mi dużo satysfakcji. Muszę to podkreślić – rozgrywka bardzo pozytywnie zaskakuje, ponieważ wersji z ubiegłego roku brakowało charakteru, dobrego prowadzenia, czystej radości z każdego okrążenia, a teraz? Jest znacznie, znacznie lepiej. Jedynie dość nienaturalnie wypada drift, ponieważ testowana fura charakteryzowała się nieokiełznaną nadsterownością, co oczywiście ułatwiało zdobywanie punktów, ale trudno tutaj mówić o przyjemnym panowaniu nad metalowymi końmi – to raczej chaos, który wymaga porządnego plastra.

Wyścigi zostały w dwóch miejscach ograniczone – nie możemy dowolnie bawić się transformacjami, a same lokacje nie są w pełni otwarte. Ma to oczywiście głębszy sens i nie psuje przyjemności z rozgrywki… Choć nie będę ukrywał, że największą przyjemność podczas testów sprawiały mi „misje”, podczas których mogłem pojeździć, popływać i polatać. Są to najtrudniejsze wyzwania, ale jednocześnie oferujące największą frajdę – mam przy tym nadzieję, że w kolejnych godzinach takich wyścigów jest znacznie więcej, bo w trakcie sześciu godzin tylko kilkukrotnie uczestniczyłem w zabawie. Nawet podczas wymienionych atrakcji pojawiają się blokady (zmiana pojazdu odbywa się w danych miejscach), ale właśnie dzięki temu wyścig zamienia się w filmowy spektakl, który został dobrze uszyty przez deweloperów, a naszym zadaniem jest wskoczenie w odpowiedni strój i odegranie swojej roli. 

To właśnie w tym miejscu faktycznie docenicie jeden ze sporych atutów produkcji, a mianowicie oprawę – The Crew 2 wygląda w wielu miejscach olśniewająco. Największą pracę deweloperów dostrzeżecie we wspomnianych, „filmowych” wyścigach, gdy słońce będzie odbijać się od wody, wzbijecie się w powietrze, by po chwili upaść z hukiem do pobliskiego lasu, a manewrując wozem pomiędzy drzewami, wpaść w błoto i szukać najszybszej drogi do mety. Tytuł potrafi zachwycić.

Światełko w tunelu

Sześć godzin to zdecydowanie za mało, by móc powiedzieć „będzie hit”. Trudno jednak nie dostrzec, że Ivory Tower odrobiło zadanie domowe, oferując bardzo nietypową produkcję, która potrafi pozytywnie zaskoczyć. Gra jest obładowana wyścigami, proponuje mnóstwo pojazdów, a w dodatku może pochwalić się różnorodnością, której pozazdrości konkurencja. Sukces w tych okolicznościach jest jak najbardziej możliwy, choć wiele zależy od ostatecznej zawartości, rozwoju oraz od decyzji biznesowych. Aktualnie jestem pozytywnie zaskoczony i czekam na więcej!

Wojciech Gruszczyk Strona autora
Miał przyjść do redakcji zrobić kilka turniejów, ale cytując klasyka „został na dłużej”. Szybko wykazał się pracowitością, dzięki której wyrobił sobie pozycję w redakcji i zajmuje się różnymi tematami. Najchętniej przedstawia wiadomości ze świat gier, rozrywki i technologii oraz przygotowuje recenzje gier i sprzętu. Jeśli jest zadanie – Wojtek na pewno się z nim zmierzy. 
cropper